sobota, 29 marca 2014

Rozdział 74

HARRY

Najpierw poczułem niesamowity ból w klatce piersiowej, a zaraz po tym oślepiające mnie światło. W życiu nie spodziewałbym się że powieki mogą boleć, ale nie potrafiłem ich unieść, jakby były przyklejone do rzęs, a mnie kosztowało to nie lada wysiłku. Było ciemno, a spodziewałem się oślepiającej bieli. Bo chyba powinienem być w szpitalu? Dobra, chyba jednak w nim jestem. To łóżko jest strasznie niewygodne. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zaczerpnąłem powietrza. Jęknąłem głośno nie spodziewając się takiego bólu. O Jezu, co to miało być? No i chyba wiem czemu jest tak ciemno, noc, po prostu jest noc. Na kanapie leży Katie z Zaynem, mają przy mnie dyżury czy jak? I co ja mam teraz zrobić? Obudzić ich czy co? Jezus, chyba jestem w jakimś szoku. Bo tak serio o czym ja myślę?
W ogóle nie pomyślałem co z Meg. Matko, co się się z nią teraz dzieje? Mam nadzieję że jest bezpieczna. Nie wiem co bym zrobił gdyby tak nie było.
Akurat zobaczyłem pielęgniarkę przechodzącą obok mojej sali.
-Przepraszam- powiedziałem cicho, ale chwała Bogu bo mnie usłyszała. Spojrzała zdziwiona w moja stronę po czym weszła do sali.
- Dawno się pan wybudził? Należało niezwłocznie zawołać lekarza!
- Mogłaby pani ciszej, moi przyjaciele śpią?
- Ależ oczywiście, przepraszam.- spojrzała na mnie skruszona. Oh super, czyli już wiem że mam tutaj specjalne traktowanie. A to pewnie tylko dlatego że ktoś z moich bliskich rzucił ordynatorowi małą sumkę. Pewnie chcieli żeby się mną należycie zajęto. Tyle że ja tego nie potrzebuję.
- Co mi jest?
- Został pan postrzelony, pana życie było zagrożone, ale uratowaliśmy sytuację. Operacja przebiegła bez zbędnych komplikacji. A teraz muszę zawołać lekarza prowadzącego. On udzieli panu więcej informacji. - No świetnie, tyle że nie powie mi czy Meg jest w Londynie. Kobieta wyszła, by po chwili wrócić z facetem zdaje się że po czterdziestce. Wszedł uśmiechnięty do środka. Chciałem się odrobinę podnieść żeby usiąść, ale nie za bardzo mogłem. Cholernie mnie bolało.
- Niech pan nie wstaje- widząc moje zamiary lekarz mnie powstrzymał. - Wiem że jest pan młody i w pełni sił, ale nie tym razem.
- Kiedy będę mógł wyjść?
- Wyjść? Jest pan po poważnej operacji, nie można tak z dnia na dzień opuszczać szpitala.
- Ale ja muszę – westchnąłem.
- A to niby dlaczego?
- Lecę do Polski na ten weekend.
- Cóż, to najwidoczniej nie jest jakaś bardzo ważna sprawa, bynajmniej nie ważniejsza od pańskiego zdrowia.
- Meg jest od wszystkiego ważniejsza- warknąłem.- Chcę wyjść do piątku, tyle mogę tu być.
- Widzę, że uparty z pana człowiek. Zobaczymy jak się będzie pan czuł. Przecież nie mogę pana wypuścić do domu, kiedy wiem, że nawet nie stanie pan na własnych nogach, jest pan słaby po operacji. - byłem zły, przecież ja musiałem jechać na to wesele!
- Nie zgadzam się!- wydarłem się prosto w twarz temu lekarzowi. A na początku wydawał się być taki miły.
- Harry?- widać Zayna obudziły moje krzyki. Przetarł oczy, podniósł się z kanapy. ?No nawet kanapę tutaj mają! To dziwne, poważnie dziwne.
- Bez obrazy ale wygląda pan jak siedem nieszczęść. Ledwo pan oddycha, każde zaczerpnięcie powietrza sprawia ból, wiem o tym. Poza tym jeszcze pan nie wie o wstrząsie mózgu i skręconej prawej nodze, stłuczonych żebrach. Może mieć pan lekkie problemy z oddychaniem, wyjęliśmy kulę, zrobiliśmy co trzeba, ale skutki tego będzie pan czuł przez najbliższe kilka tygodni. Pana organizm jest osłabiony, nie może pan wyjść od tak sobie. - on też coraz bardziej się denerwował. - Przynajmniej ja na to nie pozwolę.
- Harry, dlaczego chcesz wychodzić?
- Jak to dlaczego?!- krzyknąłem tak głośno na ile pozwalały mi moje obolałe płuca. Katie się również przez to obudziła.- Meg mnie potrzebuje! Nie mogę leżeć tutaj kiedy ona jest... no właśnie gdzie jest Meggi?- spojrzałem pytająco na Zayna a on był zmieszany, nie wiedział co ma powiedzieć! Niech mi tylko nie mówi że ją tu sprowadzili. Bo jeśli tak to ich pozabijam! Naprawdę to zrobię!
- Spokojnie, nic jej nie jest- odezwała się Kate.- jest w Polsce.
- Na szczęście.- Odetchnąłem z ulgą.
- Harry, ona jest bezpieczna, nic jej nie grozi, powinieneś zostać w szpitalu.- najpierw lekarz teraz Zayn! No pięknie!
- Nigdzie nie zostaję! Muszę być na tym ślubie! Obiecałem jej rozumiesz?- Wszyscy teraz patrzyli na mnie jakby czegoś jeszcze wyczekiwali. A co ja miałem jeszcze im powiedzieć? Widzą jak kocham moją dziewczynę, i nie pozwolę na to żeby coś jej się stało. Mój oddech przyśpieszył co wzmogło ból w żebrach. Co z nimi nie tak?
- Hazz, uspokój się. - oddychałem szybko, zbyt szybko bo czułem że ból w klatce piersiowej się nasila. Opadłem na poduszkę
- Widzi pan? Nawet ta rozmowa jest jak na razie zbyt męcząca. Proszę odpocząć, porozmawiamy rano. - po prostu sobie wyszedł a we mnie się gotowało. Bo jakim prawem on chce mnie tutaj zatrzymać? Ja muszę być przy Meg, muszę.
- Harry, proszę zostań choć kilka dni- szepnęła Kate.- Wisz jak ona się o ciebie martwi? Wydzwania do nas co chwilę i ciągle pyta czy się nie wybudziłeś. Zrób to dla niej, wiesz że dobrze się tu tobą zaopiekują, a Meg tego chce, nie darowała by ci gdybyś od tak sobie wyszedł. - patrzyła na mnie błagalnie i niemalże mnie przekonała. Ale nie mogłem nie być na tym cholernym ślubie! I nie pozwolę na to żeby zatrzymał mnie głupi lekarz!
- A tak poza tym to jak się czujesz?- w porę Zayn, jakie wyczucie. Nie mam ochoty na nic, poza snem, lub byciem sam na sam ze swoimi myślami.
- W porządku, trochę poboli ale przestanie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo nas przestraszyłeś. Co ty sobie myślał?! Jesteśmy przyjaciółmi czy nie? Jak mogłeś nam nie powiedzieć?- cholera, i się zaczęło. A to oznacza tylko jedno Wiedzą, oni wiedzą wszystko. Pewnie znaleźli te wszystkie groźby które dostałem. Co prawda pierwszą zignorowałem, ale po drugiej zacząłem wierzyć że to nie tylko głupi żart.
- Nie mogłem wam powiedzieć. I nie będę o tym rozmawiał, a teraz przepraszam ale jestem strasznie zmęczony.
Odwróciłem się tylko tyłem. Nie wiedziałem tak naprawdę co miałbym im tłumaczyć. Nie zrozumieli by, gdybym powiedział że to wszystko dla Meg. Stwierdziliby że to było niepotrzebne, bo jakoś by ochronili by i mnie i ją. Ale ja w to nie wierzę.

Kiedy obudziłem się po raz drugi ból wcale nie zmalał. Czułem się potwornie. Ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. Przynajmniej nie przy chłopakach.
- Cześć Hazz- Lou się nawet nie uśmiechnął, Boże co z nim się dzieje?
- Hej, co z tobą?
- Z nim? To ty leżysz ledwo żywy, i to z twojej głupoty! Popieprzyło cię do końca! Myślisz że Meggi by sobie poradziła gdybyś zginął, gdybyś zostawił ją samą?! Ona cię potrzebuje, my też debilu jeden!- nawet nie zauważyłem że Cons jest w sali zanim się nie odezwała i nie zaczęła na mnie wydzierać. A ja popatrzyłem na wszystkich jeszcze bardziej zdziwiony. Connie jest tutaj z Niallem, czy po prostu przyszła do mnie? Boże, gdyby Meg ją tu zobaczyła jeszcze bardziej by się wściekła.
- Trzeba było iść z tym na policję, zrobić cokolwiek, zamiast czekać na to aż cię postrzelą!
- Nie czekałem na to. Chciałem tylko żeby Meg nic się nie stało. - odparłem pewny siebie patrząc na nich wszystkich. Był tu wprawdzie tylko Louis, Connie i Liam, ale i tak ciągle na mnie krzyczeli, a moja głowa pękała mi od środka.
- Ty skończony idioto! Ona teraz umiera ze strachu! Nawet nie wiesz jak się o ciebie boi! - wiem, doskonale wiem jak ona się czuje. Wiem że się boi. I właśnie dlatego nic jej nie powiedziałem, bo dokładnie tak czułaby się przez ten cały czas gdyby wiedziała.
- Przestańcie się na niego drzeć. Harry, dlaczego nam nie powiedziałeś?- zapytał tak po prostu Liam, a ja już kompletnie zgłupiałem.
- Liam, ja ją kocham rozumiesz? Po prostu kocham, tak jak nikt inny, i nie pozwolę żeby jej cokolwiek groziło. Mam w dupie to co stanie się mi, zrobiłbym to drugi raz, byleby tylko ona była bezpieczna.
- Jesteś nadopiekuńczy Styles! Nie możesz dla niej wszystkiego ryzykować, narażać swojego życia! Chroń ją, ale w inny sposób! Przecież byśmy pomogli, Harry, pomyśl czasem.
- Co z tego że byście wiedzieli? On i tak by mi to zrobił, nie rozumiecie? On chciał mnie zabić. - zamknęli się, cóż za sukces. Wyraźnie zresztą usłyszałem to co mi wtedy powiedział. „ Skoro ja nie mogę, ty tez nie będziesz jej miał”. Może jestem głupkiem, ale on mówił o Meg. On chciał Meg, a ja nie mogłem na to pozwolić. Dał mi to zrozumienia może nie wprost, ale wiem, że o to chodziło.
- Wiesz kto to był?- Connie wręcz pisnęła. Spojrzała na mnie zdziwiona i przerażona.
- Nie. - czy ja wyglądam aż tak źle? Bo czuję się odrobinę niezręcznie. Już wolałem te ich krzyki od tych gówno dających współczujących spojrzeń. Wiem, jesteśmy wszyscy przyjaciółmi, ale ja potrzebuję Meg, a nie mogę pozwolić na to żeby tu była. Nie mogę. Po prostu chciałbym aby chwyciła moją dłoń. I jestem zły na siebie za to że pozwoliłem na to żebyśmy oboje zachowywali się na tyle głupio by się kłócić przed jej wyjazdem. Ale wtedy byłem zawalony pracą, poza tym wiedziałem że nie mogę zostawić Connie, potrzebowała kogoś, potrzebowała przyjaciela, mnie.
Mam tylko nadzieję że nie zawiodłem Meg tak bardzo jak myślę.
- Za chwilę ma tu być twoja mama z Robinem. Reszta czeka na korytarzu, pozwolili wejść tylko trzem osobom.
- Dobrze, dzięki że jesteście. - uśmiechnąłem się słabo. To będzie ciężki, długi dzień. Bo chyba nie będę miał nawet chwili dla samego siebie. Chwili na to żeby zadzwonić do Meg.


Connie

Od początku wiedziałam że cholernie mocno ją kocha.
Ale nie sądziłam że aż tak. Nie raz opowiadał mi o niej, rozklejał się bo nie układało im się. I to przeze mnie. Może gdyby ona nie wyjechała, może by do tego nie doszło? Mówiłam mu o wszystkim, naprawdę staliśmy się przez ten czas sobie bliscy. Ale nie inaczej niż przyjaciele. Wiem, że jemu zależy na Meg, że kocha ją ponad wszystko. Wiem to. I wiem że ja mam Nialla, wiem że go kocham.
Spotykaliśmy się często, może i wykorzystywałam jego dobroć i to że jest taki pomocny, ale potrzebowałam kogoś, a on sam zaproponował że mi pomoże, zapewnił że mogę na niego liczyć. Nie mogłam rozmawiać z Niallem o nim samym, siostra już wróciła do domu dziecka. Za dwa miesiące kończy osiemnaście lat, a ja nie wiem co mam z tym zrobić. Potrzebuję pracy, lepszej niż mała sumka jaką oferuje mi mój szef w kawiarence w której jestem kelnerką. Ledwo mi starcza na to na co mamie brakuje. A jak Courtney wróci to co ja zrobię? Muszę się nią przecież zaopiekować. Harry niejednokrotnie oferował mi pomoc pieniężną, ale ja nie mogę. Wiem że oni wszyscy mają kupę kasy, dlatego między innymi czuję się tak niezręcznie. Kiedy tylko Niall zadzwonił i powiedział że Harry jest w szpitalu musiałam przyjechać. I jestem na niego tak bardzo wściekła. Ja opowiadałam mu o moich problemach a on? Owszem, mówił co się dzieje między nim a Meg, prosił o rady, ale nie wspomniał o tym wszystkim.
Boże, gdyby cokolwiek mu się stało. Jestem pewna że Magda obwiniłaby mnie. Wiem że uważa że to ja jestem powodem ich kłótni. Harry nie musiał mi o tym mówić, sama się domyśliłam. Dlatego starałam się nie dzwonić do niego prawie w ogóle, on sam przychodził do mnie, potrzebował wsparcia, więc co? Miałam go wyrzucić?

Teraz spojrzałam na niego. Nie wiem jak można tak kochać. Tak by leżąc w szpitalu po postrzale i ciężkiej operacji myśleć jedynie o niej. O tym, żeby była bezpieczna, kiedy on mógłby zaryzykować po raz kolejny swoje życie.
Tak bardzo bym chciała żeby mnie ktoś tak kochał. Wystarczyło by żeby Niall kochał mnie normalnie, bez gotowości poświęcenia siebie za mnie. Ale on nie kocha mnie nawet w ten sposób. Nie jestem przekonana czy on w ogóle coś czuje. Widzę przecież że jest zauroczony Emily.
Tak bardzo chciałbym żeby była głupią, zapatrzoną w siebie idiotką. Byłoby mi o wiele łatwiej jej nienawidzić. Ale Em okazała się być miłą, pogodną dziewczyną. Stara się wszystkich pocieszyć, kiedy ja siedzę załamana na krześle i boję się odezwać do kogokolwiek, bo wiem że nikt mnie tu nie chce. Ale nie zostawię Harrego, wiem, że on siedziałby przy mnie gdybym to ja tam leżała zamiast niego.

- Moglibyście przywieźć mojego laptopa z domu?- zgaduje że zwraca się do Liama i Lou. Przecież ja nawet nie wiem gdzie on mieszka.
- Jasne. Chcesz żebyśmy kogoś poprosili?
- Jak ktoś chce niech wchodzi, nie będą stać na korytarzu. Poza tym nie musicie sterczeć tu wszyscy jedźcie do domu, odpocznijcie.

Kiedy wyszłam na korytarz od razy połowa z nich uniosła głowy. Spojrzeli na mnie pytająco. Co ja miałam im powiedzieć? Nie wiedziałam co chcą usłyszeć. Oprócz tych co wcześniej widziałam siedziała tam jeszcze zdaje się że mama Harrego i jego ojczym. To naprawdę śliczna kobieta, ale była bardzo zdenerwowana. Podbiegła niemalże do mnie i wyczekująco spojrzała jakbym miała jej powiedzieć cudowną wiadomość. Zamiast tego powiedziałam tylko:
- Obudził się.
- I jak się czuje?
- Może pani do niego wejdzie?
- Aa, no tak, jasne, dziękuję.

Nie wiedziałam co mam robić. Chciałam tu być, przy Harrym, ale wiedziałam że nikt mnie nie chce. Ale ja przecież nie będę słuchać innych prawda? Zresztą, to że są ode nie lepsi niczemu nie dowodzi. Mam takie samo prawo do siedzenia tutaj jak oni. I nie zrezygnuję z tego od tak. Nialler gdzieś się zapodział, zresztą sam nie wie chyba jak ma się wobec mnie zachować. Nie rozmawialiśmy od tamtej rozmowy w parku, od której swoją drogą minęło już naprawdę sporo czasu. Owszem dałam czas jemu żeby się zastanowił nad całą sytuacją, ale cholera! Myślałam że po tym rzekomym czasie on zacznie cokolwiek robić, a tu nic, zupełne nic.
- A więc jesteś z Niallem?- nawet nie zauważyłam że ktoś obok mnie usiadł. Spojrzałam na ową osobę i o mało nie spadłam z krzesła. Emily. Siedziała obok mnie i tak po prostu patrzyła na mnie wyczekując na odpowiedź.
- Nie, nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie mam pojęcia na czym tak naprawdę stoję, co jest teraz między mną a moim blondynkiem.
- Chciałam cię przeprosić.- co? Co ona powiedziała? Matkooo, nie wierzę, naprawdę. - Nie powinnam była tak reagować. Nie pomyślałam o tobie, po prostu czułam się głupio, bo zawsze coś do niego czułam.
- Chyba zwariowałaś. Wyobrażam sobie jak ty musiałaś się czuć. Nie przepraszaj.- uśmiechnęłam się lekko, to nie był dobry czas ani miejsce do czegoś takiego! Nie powinnyśmy rozmawiać o tym kiedy Harry tam leży.
- W każdym razie, chciałam ci tylko powiedzieć że przynajmniej teraz wiem na czym stoję. Właściwie to chyba się w jakiś sposób wewnętrznie uwolniłam. Czuję się pewna tego co mam i co czuję. - taaa... super, szkoda że ja nie.
- Nie mogę powiedzieć tego samego.
Naprawdę mam dosyć tego wszytkiego. Nie wiem czy mogę z nim być.
- Dlaczego? Nawet nie wiesz jak cieszyłabym się gdyby to mnie wybrał.- uśmiechnęła się słabo, popatrzyła mi prosto w oczy a mnie zatkało. Bo cholera, ma rację, i patrząc z jej perspektywy jestem idiotką bo się jeszcze waham.
- Wiem, tylko że ja chcę być pewna że mnie kocha. Że już nie zrani. Rozumiesz o co mi chodzi.
- Tak i się nie dziwię. Ostatnio spotkałam fajnego faceta, nawet zaprosił mnie na randkę. I sama nie wiem czy jestem wyleczona z Nialla. - zauważyłam że niektórzy z obecnych nam się przyglądają. Z resztą co ja się dziwię, pewnie dla nich nie jest normalne to, że my rozmawiamy po tym co odwaliłyśmy ostatnio, powinnyśmy się nienawidzić.
- I co? Poszłaś ?
- Na co?- zapytała zdziwiona a ja się roześmiałam.
- Na randkę.
- Tak, w końcu tak, ale musiałam prosić nie jeden raz. Na początku się nie zgodziłam, ale potem bardzo się starał i nalegał, więc w końcu mu uległam. Ale i tak nie wiem co dalej.
- Na razie się nie angażuj- dziwnie się czułam dając rady akurat Emily, w życiu bym się nie spodziewała że dojdzie do takiej rozmowy. - Przecież możesz się z nim spotykać, na razie nie traktując tego poważnie. Z czasem zobaczysz czy coś z tego w ogóle będzie.- spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba w tym momencie zaskoczyłam nawet samą siebie. Nieźle.
- Tak myślisz? Nie jestem przekonana, boję się trochę.
- Jeśli nie spróbujesz będziesz potem żałować że tego nie zrobiłaś. A tak, jeśli nie wyjdzie nic się przecież nie stanie.
- Dobra, ale robię to na twoją odpowiedzialność!- Em zaczęła się przeraźliwie śmiać tak, że chłopcy spojrzeli na nas zdziwieni. Ah, gdyby Niall tu był, to chyba padłby trupem. Haha, o wilku mowa. Wyłonił się zza ściany z dwoma kawami w rękach, obok niego szedł Liam i tez niósł dwa kubki z których aż parowało. Taaak, napiłabym się kawy. Horan podniósł głowę i spojrzał na nas. Stanął w miejscu i nie ruszał się dalej nawet o milimetr.
- jeśli nie dasz mu szansy to osobiście nakopie ci do dupy.- szepnęła Emily nachylając się nad moim uchem. Odwróciłam się do niej i uśmiechnęłam się promiennie.
- jeśli tylko będzie mnie chciał. - puściłam do niej oczko.- A tak poza tym, to skoro już się znamy, to może wybierzemy się kiedyś gdzieś same? Na kawę albo jakieś zakupy?- sama nie wierzę że to powiedziałam. I czułam się odrobinę zdenerwowana. A jeśli nie potrzebnie wyskoczyłam z czymś takim?
- jasne.- Kamień z serca.
- Connie, Em, przyniosłem wam kawę, chcecie?- nawet nie wiem kiedy Nialler znalazł się tuz obok nas. Biedak, nie wiedział gdzie podziać wzrok, bo ani na mnie ani na EM go nie chciał utkwić.
- Dzięki Niall, chętnie się napijemy. - podał nam kubki i sam usiadł obok mnie. Emily pokiwała brwiami posyłając mi znaczące spojrzenie.
Nie spodziewałam się że ona będzie taka. Ale tak bardzo cieszę się że nie cierpi.
- Mama Harrego i Gemma ciągle u niego siedzą?- chyba na siłę chciał znaleźć jakiś temat, ale przypomniał mi tym o Harrym. Wróciło do mnie poczucie winy.
- Tak, i pewnie długo nie wyjdą.

16 komentarzy:

  1. Rozdział super , biedny Harry widać ze megi jest dla niego wszystkim ciekawe kto to jest ,

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww harry jest kochany ciągle się o nią martwi :-) kocham go :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG wreszcie !!! wreszcie connnie nie stwarza problemow!Yeah! Wczesniej pisalam scenariusze dla rozdzialow.Ale teraz ro kompletnie nie wiem co napisac.Dobra! Ale i tak super ze wreszcie Connie nie robi problemow.Teraz tylko Marry sie pogodzi i znowu bedzie sielanka jaka kocham. Sielanka + autorka= <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mam słów na ten rozdział super nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  6. Troche mnie zaskoczył ten rozdział ale ogólnie pozytywne wrażenie :*
    Wg mnie rozmowa Connie z Emily jest taka sztuczna i niezbyt realna, ale może to tylko moje zdanie (((;
    Mam nadzieje że Meg się nic nie stanie a Harry zostanie w szpitalu tyle ile będzie trzeba :3
    Pozderki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! ♥ Chciałabym, żeby Niall się w końcu pogodził z Connie i żeby byli razem ♡ Czekam na next x

    OdpowiedzUsuń
  8. Uff jak dobrze ,że Harry się już obudził i jest lepiej. Jestem bardzo ciekawa kto postrzelił Styles'a i mam nadzieję ,że dowiemy się tego w kolejnych rozdziałach!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. To proste. Posterzlił go ten były Meg (?), ten koleś, który ją wcześniej zgwałcił, ten, który ją tam potem porwał, co ich dziecko zginęło, a ona spędziła długi czas w szpitalu, gdzie potem jej wkręcili, że jej się wszystko przyśniło cała pierwsza część, a dla całej reszty wyrządzili jej pogrzeb. Nie pamiętam imienia. Simple.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja i tak wolołabym żeby Niall był z Emily , a co do rozdziału fajny

    OdpowiedzUsuń
  11. NAJLEPSZY !! YAAY ! KURWA ALE ZAJEBISTY !! JAKI SŁODKI !! :* KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do liebster award wiecej informacji u mnie:
    harry-styles-moim-bogiem.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział mega mi się podobał. Ja uważam że to Olly to zrobił, bo on zakochał się w Meg i chciał z nią być.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział jak zwykle perfekcyjny

    OdpowiedzUsuń
  15. jej słooodko fajnie że między Connie a Em wszystko w porządku :D

    OdpowiedzUsuń