czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 94


Poczułem delikatne łaskotanie po szyi, jakby ktoś mi na nią chuchał. Tak właściwie to to jest bardzo prawdopodobne skoro Meg śpi jak zawsze ze mną. Przekręciłem się na drugą stronę nakrywając kołdrą. Jej dłoń ześlizgnęła się z mojego torsu w okolice moich bokserek, przejechała ręką po materiale obdarowując mnie mokrym pocałunkiem w szyję.
- Kochanie- szepnęła.- Chyba powinieneś już wstać – otworzyłem niechętnie oczy. No właśnie chodzi o to, że nie chcę wstawać. Śpi mi się tak dobrze. Odwróciłem się do niej i ułożyłem dłonie na jej wcięciu w talii przyciągając ją do siebie. Wczorajszy seks był nieziemski, a teraz kiedy mogłem poczuć jej piersi przyklejające się od potu do mojej klatki piersiowej czułem się cudownie.
- Okruszku- szepnąłem obejmując ją ramieniem.- Zostań, proszę. Nie wytrzymam tyle bez ciebie.
- Przyjedziesz kiedy tylko znajdziesz chwilę tak?
- Tak, ale…
-No właśnie, więc nie ma ale. Kocham cię bardzo, obiecuję nie zawrócić nikomu w głowie bo z całą pewnością o tobie nie zapomnę.
- Tylko byś spróbowała.- odwróciłem się na plecy wcześniej cmokając jej usta. Zamknąłem oczy i kiedy z powrotem na nią spojrzałem nadal widziałem jedynie jej piękny uśmiech.
- Wstawaj, idziemy pod prysznic. – Poklepała mnie kilka razy w klatkę piersiową i podniosła się z łóżka. Boże, jej ciało jest takie… boże.

- Harry debilu!- Gemma walnęła mnie w tył głowy a ja od razu jak na zawołanie wystawiłem jej język. Meg zaczęła się z nas śmiać, zresztą się jej nie dziwię. Ale atmosfera jaka panowała w domu, i samo to że znów jestem tu z moją siostrą tak właśnie na mnie wpływa.
Posłała mi całusa w powietrzu i wyszła przez drzwi balkonowe. Spojrzałem na siostrę.
- Co znowu?!
- Jak mogłeś do niego iść? Prosiłam cię żebyś dał spokój, to nie!
- Niech się cieszy że nic mu nie zrobiłem.- wywróciłem oczami. Jak ona może go jeszcze bronić? Przecież ten idiota tak ją zranił.
- Boże, przestań być takim idiotą! – warknęła wstając gwałtownie z kanapy. Mama razem z Meggi poszły do ogrodu, bo w sumie to mama ją tam zaciągnęła. A zdaje się że moja dziewczyna nie czuje się tutaj na tyle zadomowiona, żeby jej odmawiać. Albo po prostu nie chce, bo nadal uważa że powinna się pokazywać z jak najlepszej strony. Jakby moja mama wcale jej teraz nie wolała ode mnie. No może nie aż tak, ale ona ją uwielbia!
Gemma podeszłą do okna i spojrzała na zewnątrz. Podszedłem do niej i oparłem się tyłem o parapet przyglądając się jej profilowi.
- Piśnij choć słowo mamie, a nie żyjesz.
- Gems, daj spokój, wiem jaka jest, nic nie powiem. Ale nie potrafię zrozumieć dlaczego go bronisz, po tym co ci zrobił.
Prychnęła w odpowiedzi i spojrzała na mnie wymownie.
- A ty pozwoliłbyś mi pobić Meg gdyby ci coś takiego zrobiła?-
Zgłupiałem.
Uniosłem zaskoczony brwi kompletnie nie spodziewając się takiego pytania. To niedorzeczne. Przecież Meggi nie ma narzeczonego, ani nikogo innego.
- To jest zupełnie co innego.
- Nie Hazz, to dokładnie to samo.
- Gemma, ona nigdy w życiu by mi czegoś takiego nie zrobiła, jestem tego pewien.
- Wyobraź sobie że ja też byłam. – Pokręciła głową i znów spojrzała na okno.- Kocham go rozumiesz? Byłam z nim rok, myślałam że go znam, planowaliśmy razem naszą wspólną przyszłość. Nie da się wyobrazić że ktoś taki jest kimś innym. I przyznaj, że nie pozwoliłbyś tknąć pieprzonym palcem Magdy gdyby nawet okazała się być mordercą. Nie chodzi o to by wpędzić cię w jakieś wątpliwości tylko nie mów mi więcej że dziwisz się czemu go bronię.
Ona nie może mieć racji, Meggi jest moją dziewczyną i dobrze ja znam. A to że Adam okazał się być gównianą gnidą świadczy właśnie o tym że nikt nie powinien go żałować, zwłaszcza Gemma.
Ale muszę jej też przyznać rację. Kocham Magdę ponad wszystko, byłbym zwiedziony gdyby mi coś takiego zrobiła, miałbym do niej ogromny żal, ale chyba nie potrafiłbym jej nienawidzić, nie po tym ile razem przeszliśmy i co przeżyliśmy. Wiem że będę ją kochał zawsze, nawet jeśli ona mnie już nie.
- Zrozum, kocham go i nie mogę przestać.
Teraz mam ochotę tam wrócić i tak mu kurwa przypierdolić że wylądowałby w kostnicy. Nie mogę patrzeć jak ona płacze, to nie na moje oczy. Nienawidzę kiedy ktokolwiek płacze a moja siostra którą JA powinienem się opiekować tym bardziej nie powinna. Dlaczego czuję się temu taki winny?
- Co tam robicie dzieci?- Robin wpadł do domu jak jakaś burza. Gemma szybko się odwróciła. Nie to żeby nasz ojczym nie był poważnym facetem ale… na Boga! On nie jest poważny!
- Tak sobie gadamy. Co tam u ciebie?- spojrzałem katem oka na siostrę która z wszystkich sił starała się opanować łzy.
- Okey, na pewno wszystko gra?
- Tak, tak, jasne.


- Przestań, jesteśmy u twojej mamy.- roześmiała się odstawiając kieliszek na stolik. Okryła się szczelniej kocem wtulając się we mnie.
- Oh błagam, mówisz to za każdym razem jak tu jesteśmy a przypominam, że mama z pewnością wie że się kochamy!
- To niczego nie zmienia.- szepnęła marszcząc śmiesznie nos. Wywróciłem oczami i wróciłem do całowania jej szyi.
- Jesteśmy dorośli. Poza tym oni nie mieli oporów żeby się pieprzyć u nas. – Nie chciałem sobie tego przypominać. Wystarczyło mi ze ich słyszałem. – Poza tym zapomniałem ci z tego wszystkiego coś powiedzieć. – Wszedłem nieco niżej na obojczyk powoli zbliżając się do piersi. Wsunąłem dłoń pod jej sukienkę gładząc jej udo.
- Harry, przestań.- Chwyciła moją rękę i wyciągnęła ją stamtąd. Matko a ja mam taką ochotę. Tylko ze to nie było przestań w stylu „daj mi spokój”, tylko „mam ochotę ale nie możemy”.
- Twój ojciec się z kimś spotyka.
- Co?! Skąd wiesz? – Ułożyłem dłonie na jej biodrach i posadziłem tak żeby siedziała na mnie okrakiem. Teraz nawet nie reagowała na to co robiłem. Po prostu chciała usłyszeć co miałem do powiedzenia, rozkoszując się przy okazji całą resztą. Cóż, taki plan miałem ja.
- Pamiętasz jak po niego pojechałem?- spojrzałem na nią uśmiechając się po czym wpiłem się w jej wargi rozpinając z tyłu jej sukienkę. Zsunąłem ją z ramion i o matko, ukazały mi się jej piersi ukryte w bordowym staniku. – Zabawmy się, słońce. – Już miałem odpiąć ten głupi biustonosz kiedy ona się odsunęła.
- Chcesz się zabawić?- uniosła jedną brew. Jej kąciki ust uniosły się ku górze a ja wciągnąłem powietrze unosząc zdecydowanie biodra do góry.- Proszę bardzo.
- Boże.- jęknąłem całując ją gwałtownie. Wiem, że byłem zbyt natarczywy, moje usta naparły na nią z taką siłą, że z pewnością przesadziłem ale Jezu! Nie spodziewałem się że włoży mi dłoń do spodni chwytając mocno mój penis. A to co teraz z nim robi… matkoo. Masowała go a ja już tam konałem przed nią. Widząc jej ciało które się tylko prężyło przede mną podniecałem się jeszcze bardziej. Ona składała pocałunki na moim torsie a ja zaciskałem zęby żeby mnie nie było słychać.
Nagle odsunęła się ode mnie i zaczęła zakładać sukienkę. Nawet nie skończyła! Co jest?!
- Co ty…?
- Najpierw powiesz mi o co chodzi z tatą, a potem pomyślę nad skończeniem tego co zaczęliśmy.
- Ugh, jak ja cię nienawidzę- szepnąłem.- Ty mała podstępna żmijko.- zaczęła się śmiać, ale nie pozwoliła się nawet pocałować w szyję kiedy się do niej zbliżyłem.
- Okey, okey, już mówię. Więc ma na imię Felicity i jest gorąca jak na starszą laskę.
- Hazz!- warknęła ściskając przez materiał spodni moje przyrodzenie. Pisnąłem jak mała dziewczynka i tym razem postanowiłem współpracować.
- Poważnie, złapałem ich jak się obściskiwali w mieszkaniu mojego kochanego teścia. Poza tym obiecałem ci nic nie mówić, więc nic nie wiesz, jasne? A teraz wróćmy do poprzedniej czynności. – Nie zareagowała kiedy znów zsunąłem z jej piersi sukienkę, i kiedy  próbowałem odpiąć jej stanik.
- Ale jak to, on ma dziewczynę?
- Nie wiem, Meg, chcę seksu a nie gadki o twoim ojcu.- ups, chyba jej biustonosz wypadł za barierkę. Chwyciłem w dłonie jej piersi całując je lekko i dopiero kiedy mocno zassałem sutek moja dziewczyna wróciła do żywych. Jęknęła głośno i naparła na mnie bardziej.
- Chce tylko wiedzieć czy…
- Nic więcej nie wiem skarbie, poza tym chcę tylko kochać się z własną dziewczyną. –szepnąłem wpijając się w jej wargi.
- Nie zrobię tego na balkonie.
- Okruszku, dobrze wiem, ze lubisz takie miejsca tak samo jak ja. A balkonu jeszcze nie było. – Wsunąłem dłonie pod jej sukienkę i zdecydowanym ruchem ściągnąłem majtki. Uniosłem lekko sukienkę. I puściłem jej oczko.
- W takim razie musisz się zamknąć , bo mam ochotę na ostry seks. - Boże, to takie gorące! Ona chce mnie dziś zabić czy co? Oderwała rękawy od mojej koszuli , zwinęła jeden w kulkę i wepchnęła mmi go do buzi. Rozszerzałem oczy ze zdziwienia i spojrzałem na nią pytająco. – Nie mam zamiaru jutro się tłumaczyć przed Robinem, masz siedzieć cicho.- Ciągle leżała na mnie a kiedy tylko się podniosła jej sukienka upadła do jej stup czyniąc ją kompletnie nagą. Poczułem że mi ciasno w spodniach kiedy ujrzałem jej idealną sylwetkę. Płaski brzuch, miękkie kształtne piersi, tyłek i Jezu, te nogi. Nie były jakieś bardzo szczupłe ale były tak seksowne że kurwa mógłbym patrzeć na nie latami i by mi się nie znudziły. Kiedy tylko ruszyła do środka chciałem iść za nią ale odwróciła się i spiorunowała mnie wzrokiem.
- Siedź i czekaj.
Przypuszczam że poszła zamknąć drzwi od pokoju, ale nie spodziewałem się że wróci z jakimś sznurkiem.
- Okey, zabawmy się. Leż spokojnie.- Nie leżałem spokojnie kiedy ona chciała mnie zawiązać! To nie jest dobry pomysł, nie nie nie! Ja ją musze dotknąć, nie zdążyłem nawet dotknąć tych piersi, ani sprawić by była mokra.
A kiedy mnie już związała usiadła na moich udach i zagryzała zmysłowo wargę. Szarpnąłem się żeby się do niej zbliżyć, ale to nic nie dało. Z moich zakneblowanych ust wydobył się niezidentyfikowany dźwięk a ona perliście się zaśmiała. Drażniła mnie powoli odpinając mój pasek a zanim zsunęła ze mnie spodnie minęły wieki. Nie do wiary że przed chwilą wsadziła mi do spodni rękę masując mi członka! . Klęknęła przede mną i oparła dłonie na moich udach. Z satysfakcją w oczach, ciągle będąc ze mną w kontakcie wzrokowym zniżyła się i podrażniła końcówkę językiem. Wypchnąłem biodra do góry wydając z gardła dziwny dźwięk. Ona lekko się uśmiechnęła objęła go dłonią i włożyła go wreszcie do buzi.
Kurwa.
Nie mam cholera pojęcia gdzie się tego nauczyła, skoro twierdzi że mi pierwszemu to robiła, ale jest w tym tak zajebiście dobra, że kocham ją jeszcze bardziej. Jej język jest ogh! Jezu, uwielbiam to! Sapałem tak głośno, że z pewnością mnie sąsiedzi usłyszeli, biorąc pod uwagę fakt że byliśmy na balkonie! Wprawdzie od strony ogrodu i w żadem możliwy sposób nie mogli nas na szczęście zobaczyć, ale usłyszeć to inna sprawa. Czułem że dochodzę, widocznie Meg też to czuła bo odsunęła się a ja wytrysnąłem się na jej piersi. Boże chce to zlizać, kurwa, niech mnie rozwiąże.
Położyła się na mnie sięgając dłonią do mojego penisa, aby pomóc mu stać się znowu twardym a drugą dłonią wyszarpała mi z ust materiał.
- Ja pierdole, to było kurwa zajebiste- wyjęczałem. Zacząłem tak głośno dyszeć że nie mogła powstrzymać się od chichotu.
- No dawaj skarbie- szepnęła wskazując na dół. No cholera, podnoś się przyjacielu! Chcę ją pieprzyć. Gdy tylko wyobraziłem sobie ją we mnie nie musieliśmy długo czekać, Meg odrazu uniosła biodra i wsunęła go w swoje ciało, kiedy ja nawet nie zdążyłem ochłonąć po tamtym. Całowaliśmy się tak natarczywie oboje ruszając w szybkim tempie biodrami. Meg błądziła po moim ciele a ja szarpałem się tylko nie mogąc znieść tego ze mam związanie ręce.
- Pomyśl jak długo nie będziesz mnie pieprzył. O Boże, tak, mocniej. – Meg mnie tylko podsycała kiedy tak jęczała mi to wprost do ust między pocałunkami. To tylko sprawiało że chciałem się z nią kochać, mocniej, szybciej, ostrzej.
Zacisnęła się wokół mnie drapiąc mi przy okazji ramiona i ukryła twarz w mojej szyi. Po chwili moje ciało zaczęło odczuwać to co ona przed chwilą przeżyła.

- Cholera. To było nieziemskie.
- Noo- szepnęła unosząc głowę i znów wpijając się w moje usta. – Pieprzyć to- wstała nagle podpierając się dłońmi na mojej klatce piersiowej.- Dasz radę jeszcze?- spytała a ja tylko spojrzałem na dół. Damy radę co nie? Kurwa, muszę dać, jak nie wykorzystać takiej okazji?
- Ale idziemy do środka.
- Nie, chcę to zrobić tutaj. – warknęła przygwożdżając mnie do leżaka i nachalnie całując. – Zmieniamy pozycję.- szepnęła podnosząc się i mnie rozwiązując.


Otworzyłam leniwie oczy czując ciężar na moim ciele. Jedyne co zobaczyłem to burza brązowych włosów. Uniosłam lekko głowę próbując przyzwyczaić oczy do światła i ujrzałam Harrego na wpół leżącego na mnie. Lewą ręką trzymał mnie w tali a nogę miał wyłożoną na  moje uda, ponadto przytulał się do moich piersi.
- Harry.- szturchnęłam go lekko chcąc żeby mnie wypuścił. Byliśmy cali odkryci, znając życie to Harry z nas zrzucił kołdrę. On tylko zacieśnił uścisk przybliżając mnie bliżej siebie. – Styles, wstawaj.- zamruczał jedynie coś tam pod nosem ale się nawet nie ruszył.
- Harry no.- mocniej go szturchnęłam i nawet otworzył na moment oczy. Wow, sukces!
- Co jest kochanie?
- Chcę siku.
- Uhh, chyba trafisz do łazienki beze mnie. Chyba że chcesz się pieprzyć, to idę z tobą.- Mówiłam że jest niewyżyty!
- Harry, chcę wstać, zejdź ze mnie!- przekręcił się na bok uwalniając mnie i od razu zamknął znów oczy. Oj on to prędko nie wstanie.  Zeszłam z łóżka i pierwsze co mnie uderzyło to zimne powietrze z balkonu. Jezu, nie zamknęliśmy go wczoraj. Wyszłam tam, wcześniej zarzucając na siebie koszulę Harrego i zobaczyłam nasze ubrania lezące na ziemi i niedopite wino na stoliku. Wzięłam stamtąd wszystko i wniosłam do pokoju.  Spojrzałam na mojego chłopaka i przygryzłam wargę. Jakie ona ma ciało…
Podeszłam do niego lekko cmoknęłam go w usta i przykryłam kołdrą. Sama ubrałam na siebie czyste majtki i stanik i wyszłam na korytarz szybko biegnąc do łazienki.
Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze. Było widać że jestem po dobrym seksie. Moje włosy były w takim nieładzie, że w normalny sposób do takiego stanu doprowadzić się ich nie da. Nabrzmiałe usta od niezliczonych pocałunków i zaczerwienione policzki. Uczesałam sie trochę i chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju, ale niestety spotkałam Robina. Jezu, czemu do cholery ubrałam na siebie tylko koszulę Harrego?!
Zaraz…
Czy ja dobrze widzę? Nie, to nie możliwe.
- Chciałem oddać Harremu, ale skoro spotkałem ciebie, to proszę. Znalazłem w ogrodzie. – wyszczerzył się głupkowato a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia i z jeszcze większymi wypiekami na policzkach zabrałam z jego rąk mój bordowy stanik.

Wpadłam do pokoju robiąc przy tym taki hałas że Harry od razu podniósł głowę. I dobrze, bo mam zamiar go zabić!
- Nie żyjesz Styles!
_________________________________________________________

 Właśnie skończyłaś przedostatni rozdział, bardzo proszę, możesz sobie nawet mnie wyobrazić na kolanach przed tobą błagającą o komentarze :)

Serio, to już prawie koniec, może choć pod prawie ostatnim rozdziałem zastanę miłą niespodziankę?

 

I naprawde dziękuję osobom które zostawiły je pod poprzednim postem ;** Było was niewiele ale doceniam ;D

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 93



HARRY

- Zwariowałaś.- szepnąłem kręcąc głową.- Nie ma mowy, nie pozwolę na to.- odwróciłem się tyłem stając przy oknie. Spojrzałem na nasz ogród nawet nie wiedząc na co patrzę. Myślami byłem zupełnie gdzie indziej.
- Hazz, podjęliśmy decyzję już dawno, wiedziałeś że wyjadę. – Jak może teraz to wykorzystywać? Zgodziłem się wtedy, nie chciałem stawać na drodze jej kariery, ale teraz to zupełnie co innego. Jej cholerny szef chciał ją porwać!
- Myślałem że to oczywiste że po tym co się stało zostajesz w domu! Nie puszczę cię samej do Włoch!
- Będzie Gabriel. – No to faktycznie bardzo mi pomaga! Nie żeby Gabe nie był w stanie jej pilnować gdybym go poprosił, ale nigdy w życiu tego nie zrobię. Jasne, to chłopak Em, ale to nic nie zmienia. Nie zgodzę się na to nigdy w życiu.
- I co z tego że on tam będzie? Chcę sam mieć na ciebie oko.
- Jak chcesz to zrobić skoro sam wyjeżdżasz w trasę? – Faktycznie, to prawda, ale byłbym spokojniejszy wiedząc że Meg jest w Londynie, jest w domu, gdzie nic jej nie grozi. Tutaj mógłbym co jakiś czas wpaść, a z Włochami będzie gorzej.
- Proszę cię- odwróciłem się.- Kochanie, zostań w domu.
- Postanowiliśmy razem.
- Ale to było zanim ten gnój chciał cię porwać! Meg proszę, odwołam trasę i zostanę z tobą, ale nie jedź.
- Beze mnie nie dadzą rady, ja dużą część załatwiałam sama, poza tym ktoś musi zastąpić Stinsonna. Dzielimy się jego obowiązkami, ale to nie proste, zwłaszcza jeśli nie pojadę.
- Nie przekonam cię, prawda?
- Jadę.- powiedziała twardo i wstała na nogi.- Nie jestem tak bezbronna jak ci się wydaje. Sam też nie upilnujesz mnie tak jakbyś chciał. Chcę tam jechać, i nie zabronisz mi tego.  Jeśli się lepiej poczujesz mogę poprosić Katie żeby jechała ze mną. Jamie też mogłaby dojechać, kiedy skończy się jej semestr. Poza tym weź pod uwagę to, że Emily na pewno przyjedzie do Gabriela. – To i tak lepsza perspektywa niż gdyby miała siedzieć tam sama. Wiem, będzie Gabe, ale co z tego?! Nawet nie chce żeby mi jej tam pilnował, nie znam go za dobrze.  Sam postaram się przyjechać jak najszybciej, ale dobrze wiem jak to jest w trasie. Ciężko będzie o kilka dni wolnego.
- Okey, niech jadą z tobą. Chociaż tyle. – Poczułem na biodrach jej maleńkie dłonie. Były ciepłe, pewnie dlatego że nagrzała je w łóżku. Nie pozwalam jej praktycznie z niego wychodzić, odkąd wróciła ze szpitala. Miałem na sobie jedynie bokserki więc od razu się wzdrygnąłem.
- Wiem, że się martwisz, ale nie przesadzaj. Dam sobie radę, przyjedziesz do mnie kiedy znajdziesz chwilę okey?
- Jasne.- uśmiechnąłem się kładąc ręce na jej pupie. Nachyliłem się nad nią i ucałowałem lekko jej usta.- Choć wciąż nie uważam żeby to był dobry pomysł.
- Harry, takie jest życie, nie jesteśmy w książce, gdzie żyje się tylko wielką miłością i wszystko inne ma się gdzieś.  Mamy też inne obowiązki, popatrz na Lou i Jam, ona żyje w Paryżu, on tutaj, a są razem.  Ja wyjeżdżam, ale wrócę. Pamiętasz jak jeszcze mieszkałam w Polsce?- skinąłem głową.- Po wakacjach wyjechałam, i nawet nie wiedzieliśmy czy kiedykolwiek uda nam się mieszkać na stałe w jednym mieście. A teraz mamy wspólny dom, wspólne marzenia o naszej przyszłości.  Daliśmy radę i teraz też damy. Więc przestań zachowywać się jak jakiś nieszczęśliwy zakochaniec  z tandetnej książki co? Kocham cię, i obiecuję że będę myśleć o tobie w każdej minucie każdej godziny każdego dnia kiedy tam będę. I nic nigdy tego nie zmieni.  
- Jesteś moim skarbem wiesz? – uśmiechnąłem się mrużąc lekko oczy.- A skoro już mowa o zachowaniu, mogłabyś się tak nie wymądrzać co?- odepchnęła mnie wywracając oczami i poszła do garderoby.
- Potrafisz wszystko zepsuć. Typowy facet.
Położyłem się na łóżku zakładając ręce za głowę. Nadal nie jestem przekonany, i chyba nigdy nie będę. Może jestem przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa ale co mam poradzić na to, że się martwię o własną dziewczynę. Która jest dla mnie wszystkim…
Wyszła z garderoby w leginsach i granatowym staniku. Kochałem w niej to że się nie wstydzi. Okey, może i jesteśmy ze sobą już jakiś czas, ale niektóre dziewczyny wstydzą się nawet po tym jak ich facet widział je nagie, i to niejednokrotnie. I tak wyobrażam sobie co ona tam ma pod tym stosem ubrań, więc czemu miałbym tego nie zobaczyć, skoro i tak wiem jak to wygląda?
- Gdzie ty się wybierasz?- właśnie zdałem sobie sprawę z tego że ona nie leży w łóżku i nie odpoczywa tak jak powinna.- Wracaj do łóżka.
- Nie zamierzam kolejnego dnia przeleżeć tutaj nudząc się i nic nie robiąc.  Czy każdy chłopak jest tak uparty jak ty i na nic nie pozwala swojej dziewczynie? Jeśli nie, oświadczam ci że cie rzucam.
- Mam rozumieć że wolałabyś gdybym miał cię gdzieś? – uniosłem brew śmiejąc się z niej. Zawsze byłem troskliwy, miałem ledwo siedem lat, kiedy rodzice się rozwiedli, jako nastolatek starałem się opiekować mamą i Gemmą, nawet jeśli ona była starsza ode mnie. Właśnie, musze się z nią spotkać. W ogóle nie interesowałem się nią ostatnio i nie wiem jak sobie radzi. Przecież kiedy zaproponowałem jej wspólny dom, nie miała zbyt dużo pieniędzy, a kiedy się wyprowadziła do Adama, nawet nie zainteresowałem się tym, czy ich nie potrzebuje. Znając Gemmę sama się do tego nigdy w życiu nie przyzna i dopóki będzie wiązać koniec z końcem nie poprosi o pomoc. Jakbym ja nie miał wystarczająco pieniędzy.
- O co chodzi?- spytała ubierając w końcu bluzkę. – Stało się coś?
- Nie nic. Rozmawiałaś może ostatnio z Gemmą?- dziewczyny mają ze sobą dobry kontakt, czasem nawet spotykają się częściej niż ja z moją własną siostrą. A mam ją tylko jedną, więc powinienem się chyba bardziej postarać.
- Dzwoniła zapytać jak się czuję. A co?
- Nic takiego, ale dawno jej nie widziałem. Może wpadniemy do niej i Adama zanim wyjedziesz? – Meggi spojrzała na mnie zdziwiona i usiadła na łóżku obok mnie.
- Kochanie, ale ona już od jakiegoś czasu z nim  nie jest.
- Co?!- podniosłem się do pozycji siedzącej. – O czym ty mówisz?
- Myślałam że wiesz.- uśmiechnęła się lekko i chwyciła moją dłoń.  Spojrzałem na nią zdziwiony jeszcze bardziej. Dlaczego ja o tym nie wiedziałem?
- Od dawna?
- No już będzie parę tygodni.
- Czemu ona ma takiego pecha? Zawsze zaangażuje się w związek i wtedy coś się dzieje i nagle zrywają. To już chyba jej piąty chłopak, nie licząc tych z którymi chodziła niezbyt długo.
- Nie każdy od razu znajduje tą odpowiednią osobę. – Szepnęła kładąc się obok mnie. Przytuliła się lekko do mnie i westchnęła. – Chyba mam wielkie szczęście.- Podniosła głowę patrząc na mnie i lekko mnie pocałowała. – Nie martw się, Gemma w końcu się z kimś zwiąże i będzie szczęśliwa jak my.
Ona ma pecha od kiedy pamiętam. Jeszcze jak mieszkałem w Holmes Chapel, pamiętam jak płakała po nocach po jej pierwszym poważniejszym związku.  Zostawił ja i powiedział że chciał tylko ją przelecieć.  Zanim pojawił się na  jej drodze Lukas, były Meg, który ją wykorzystał miała już spore doświadczenie w nieudanych związkach. Przecież te trzy lata temu, kiedy poznała Meg, przyjechała do mnie bo chciała odreagować po rozstaniu. Rzuciła go, bo miał na boku inną. I teraz Adam, obiecałem temu gnojowi, że go zatłukę, jeśli ją skrzywdzi. Niech tylko się dowiem co się stało, a będzie po nim.
- Musze się z nią spotkać. Umówimy się z nią dzisiaj na obiad?
- Może przygotuję coś tutaj i ją zaprosimy?
- To nie jest dobry pomysł. Chcę z nią na spokojnie porozmawiać, a tu przy wszystkich na pewno na to szansy nie będzie. – Popatrzyłem na nią wymownie, aby sama to przemyślała i aby dotarło do niej że nie mieszkamy sami. – Poza tym nie ma mowy że pozwolę ci robić cokolwiek oprócz leżenia na kanapie.
- Daj spokój.- westchnęła znów wtulając się w mój tors. – Najpierw sprawdźmy kto jest w domu, wątpię żeby ktokolwiek był, a potem zobaczymy.  Zawsze możesz z nią pogadać gdzieś na osobności.

- Gemms, błagam, musisz być tak cholernie dumna?
- Mógłbyś czasem spróbować mnie zrozumieć? Nie będę  przychodzić do ciebie za każdym razem jak czegoś potrzebuję!- Oboje staliśmy w ogrodzie, bo wyciągnąłem ją tam żeby porozmawiać, i oboje kipimy ze złości.
- W tym rzecz że ty w ogóle do mnie nie przychodzisz! Jesteś moją siostrą. - jęknąłem- Chcę ci pomóc.
- Nie wezmę twoich pieniędzy. – założyła ręce pod piersiami i wyprężyła szyję do góry . Co za dziewczyna! Mam jej dość, poważnie.
- Gemma, nie chcę dać ci miliona funtów, tylko parę tysięcy. Wolisz nie mieć z czego żyć?- Nie wiem jak mam ją już przekonać, na nią nic nie działa. I naprawdę zaczynam wątpić w to czy kiedykolwiek zadziała.
- Dla ciebie to pestka, ale dla mnie te parę tysięcy to dużo.
- No właśnie. Więc powinnaś bez problemu wziąć co ci daję. – Wzruszyłem ramionami  dając jej do zrozumienia że mi nie ubędzie niczego, kiedy jej trochę kasy oddam, a ona nie będzie mieć problemów.
- Nie, i dobrze wiesz że się nie zgodzę nigdy.
- Boże, czemu dałeś mi taka siostrę!? Wkurzasz mnie.- warknąłem- Mam gdzieś to czy ty tego chcesz czy nie, właśnie wzbogaciłaś się o 5 tysięcy funtów.
- Ale…
- Powiedziałem coś!- krzyknąłem piorunując ją wzrokiem.
- Hazz, cholera! Nie chcę niczego!- Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz zwariuję.
- Wydasz na prezent dla mnie, ok? Sama nie kupiłabyś niczego fajnego, więc wiesz.- zacząłem się śmiać kiedy spojrzała na mnie jak na idiotę. Zresztą się nie dziwię. Bo ma pewno mi uwierzy że daję jej kasę na prezent, i to dla mnie.
- A co? Zamierzasz się oświadczyć Meg? To kasa na prezent ślubny?- Uniosła brew, dokładnie w ten sposób w jaki robię to ja. No hahaha jakież to śmieszne.
- Gems- westchnąłem – Myślisz że jak wszyscy będziecie tak naciskać to stanie się to szybciej? Błagam cię.
- Racja, całą nasza rodzina tylko na to czeka. Ale to chyba dobrze że tak lubią Meggi, co? – uśmiechnęła się szturchając mnie w bok. Zaśmiałem się i spojrzałem na nią smutno. Mam Meg, jest moim światem, ale Gemma też powinna wreszcie kogoś takiego znaleźć.
- Tak, dobrze.- uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałem jej w oczy i byłem pewien że myśli o tym co ja. – Dlaczego nie jesteś z Adamem?
- Meg ci powiedziała.- stwierdziła opierając się o drzewo. Założyła ręce po raz kolejny pod piersiami i spuściła głowę na  dół.- A jak myślisz? Ta sama historia co zawsze.
- Zdradził cię?- spytałem cicho wkładając ręce do kieszeni spodni. Kiedy na mnie spojrzała miała łzy w oczach.  Pokręciła przecząco głową i prychnęła lekko.
- To ze mną zdradzał swoją narzeczoną. – Zamrugałem kilkakrotnie automatycznie otwierając usta. Wpatrywałem się w nią nie mogąc uwierzyć że ten sukinsyn mógł coś takiego zrobić.
- Co?!
- To co słyszałeś.
- Ale przecież, Jezu, mieszkaliście razem. – Jak to możliwe że ma narzeczoną a mieszkał z moja siostrą? To chore, i dziwne.
Przetarłem twarz ręką zbliżając się do niej. Jestem okropnym bratem, powinienem się nią choć trochę zainteresować, ale nie bo po co? Objąłem ją lekko i przytuliłem.
- Harry – wykrztusiła to przez zaciśnięte gardło. Jej głos był straszny do słuchania. Moja, twarda, uparta siostra cierpi i pokazuje to na zewnątrz, a ja nic nie robię. Jeśli jest w stanie się rozpłakać przy mnie to jest źle. – Ja naprawdę myślałam że to on.- mocno mnie objęła.- Mam już tego dość, serdecznie dość, to nie w porządku. Dlaczego zawsze mnie to spotyka? Jestem beznadziejna.
- Co ty gadasz? Jesteś świetną dziewczyną, to oni byli beznadziejni. Jesteś śliczna i tyle facetów chciałoby z tobą być że sobie nawet nie wyobrażasz. I przestań się nad sobą użalać, bo jesteś Styles! Znajdziesz kogoś, obiecuję ci to.
- Dziękuję- oderwała się ocierając dłońmi oczy- Błagam cię doceniaj Meggi.- szepnęła uśmiechając się nieznacznie.
- Wiem że mam przy sobie skarb. – podszedłem do niej i jeszcze raz ją objąłem.- No nie płacz już.- zaśmiałem się. – A teraz proszę, daj mi adres tego gnoja.
- Nie ma mowy, nigdzie nie…
- I tak go znajdę Gems, lepiej daj mi go sama.


Na wszelki wypadek wziąłem ze sobą Lou, nie żebym sam nie dał sobie rady, pamiętam jak bał się mnie za pierwszym razem kiedy go spotkałem. Chodzi jedynie o to, żeby Louis mnie pilnował, żebym mu przypadkiem nie zrobił za dużo.
Stanąłem przed brązowymi, masywnymi drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem. Niech ten idiota nie myśli że ujdzie mu wszystko płazem. Za to co zrobił powinien piec się w piekle. Myślałem że się przesłyszałem słysząc jak Gemma próbuje mnie powstrzymać. Próbowała odwieźć mnie do tego pomysłu, gdyż jego narzeczona o niczym nie wie. No chyba mnie zaraz krew zaleje! Moja siostra ma cierpieć, a on od tak będzie sobie szczęśliwy ze swoją narzeczoną?! Niedoczekanie moje!
Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta ruda dziewczyna. Cholera, szkoda by było robić przykrość komuś kto nie zawinił niczemu nie? W końcu ona też została zdradzona.
- O mój Boże! Harry Styles!- Jej oczy się rozszerzyły a sama zaczęła się niesamowicie denerwować.
- Cześć- odezwałem się cicho. Jezu, jak to załatwić, żeby było dobrze dla wszystkich.
- Cześć- szepnęła czerwieniąc się na twarzy. Matko, czy ludzie zawsze muszą tak reagować?! Nie jestem jakoś super przystojny ani nic, jestem normalnym człowiekiem do cholery!
- Jest Adam?
- Znasz Adama?!- wywróciłem oczami kiedy tak się zaczęła tym ekscytować. A co, może mieszkam na Księżycu i nie znam żadnych ludzi?
- Niestety. – mruknąłem- Jest czy go nie ma?
- Tak, jest. Zawołam go.- uśmiechnęła się zakładając nieśmiało włosy za ucho.
Czekałem kilka minut zanim w korytarzu pojawił się znany mi chłopak. Uśmiechnąłem się kpiąco, kiedy zatrzymał się w pół kroku kiedy tylko mnie zobaczył.
- Adam, jak miło cię widzieć! – Postanowiłem sobie, że podobnie jak za pierwszym razem trochę sobie poudaję aktora. – Kto to, twoja siostra?- wskazałem na dziewczynę która otwierała już usta po to żeby mi powiedzieć że jest jego narzeczoną. Zanim zdążyła to zrobić, mówiłem dalej.- Przyszedłem do Gemmy, dawno się nie widzieliśmy, jest?- wszedłem do domu nie czekając na zaproszenie ani z jej strony ani z jego. Bo akurat bym się doczekał.
- Nie, nie ma.
- O kim ty mówisz?- Zapytała dziewczyna marszcząc brwi.- Nie jestem jego siostrą.
- Nie? Kim w takim razie? – Udałem zaskoczonego, choć nie byłem. Jedyne na co maiłem ochotę to wpierdolić temu pierdolonemu kłamcy. Zachciało mu się kochanki. – Może narzeczoną ?- uniosłem brwi patrząc wprost na Adama.
- Harry- odpowiedział nerwowo.- Może wyjdziemy na zewnątrz.
- A to dlaczego? Dla ciebie lepiej żebyśmy zostali, przy niej jeszcze się kontroluję. – wskazałem na dziewczynę głową, a ona z kolei z pewnością nie wiedziała co się dzieje.
- To nie tak jak myślisz.
- Nie?- zacząłem do niego podchodzić.- Czyli moja siostra wcale teraz nie płacze?
- Gemma płacze? Ale ona nigdy nie płacze- szepnął do siebie, co z pewnością nie pomogło jego narzeczonej w zrozumieniu sytuacji.
- Jeszcze się kurwa pytasz?!- wybuchnąłem – Ostrzegałem cię, mówiłem że cię zatłukę, urwę jaja i powieszę na żyrandolu, jeśli jej cokolwiek zrobisz! – Jego narzeczona otwarła oczy ze zdziwienia. No tak, ja, gwiazda, Harry Styles, grożę komuś że pozbędę go jego przyrządu do pieprzenia. A jemu to akurat by się przydała kastracja.
Podszedłem do niego szybkim krokiem i chwyciłem w dłonie jego koszulę. Przyparłem go do ściany i bezceremonialnie uderzyłem w twarz. Usłyszałem pisk dziewczyny ale miałem go gdzieś.
- Powiedz jej żeby stąd wyszła.- szepnąłem tak żeby mnie nie usłyszała. Puściłem go i otrzepałem niewidzialny kurz z mojego ramienia. Wsadziłem ręce do kieszeni i czekałem aż ten idiota zrobi coś żeby ta laska stąd wyszła.
- Skarbie- odezwał się drżącym głosem. Zawsze się mnie bał.- Lepiej będzie jeśli wyjdziesz.
- Nie ma mowy! On ci coś może zrobić.
- Spokojnie, tak sobie żartujemy.
- Nie jestem taka głupia. – warknęła na niego.- O co tu chodzi? Co masz wspólnego z jego siostrą!?
- Już nic, i uwierz mi kochana- odezwałem się do niej- Już nigdy się do niej nie zbliży. Podejdź do niej na krok a nie dam ci żyć. Rozumiesz? Powinienem cię teraz zabić, tak jak obiecałem ale biorę pod uwagę twoją narzeczoną. Jesteś hujem, i powinna się dowiedzieć o wszystkim, ale to już pozostawiam tobie. Znajdź w sobie odrobinę przyzwoitości i jej o wszystkim sam powiedz. – warknąłem.- A teraz wybacz, ale to za Gemmę.- mocno uderzyłem go w twarz po raz kolejny, odwróciłem się na pięcie i zanim jeszcze wyszedłem odwróciłem się w drzwiach- I lepiej dopilnuj żeby nikt się nie dowiedział że tu byłem, niech twoja laska trzyma język za zębami. 
____________________________________________________________________

Dziękuję za komentarze :* 

 Poza tym jest 150 000 wejść!!!!

O mój boże, dziękuję!!!!