czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 55



Niall
Jej czarne włosy były splecione w warkocza, którego zawinęła dziwnie dookoła głowy. Emmm, nie wiem jak to się nazywa, i czy w ogóle się jakoś nazywa, ale w każdym razie tak ma, a ja tego wiedzieć nie muszę. Bo Connie wygląda ślicznie. Owinęła się w jakiś gruby szalik, kurtka obowiązkowo, fioletowe rękawiczki, które swoją drogą widziałem tylko u niej.
Szliśmy do jej domu, nie chciało nam się iść nigdzie indziej. Po prostu nie mieliśmy ochoty na nic innego. Poza tym też głównie ze względu na tego zmarzlucha. Puściłem jej dłoń, kiedy wyciągała klucze z torebki. Sądziłem, że kiedy znajdziemy się w środku uderzy we mnie przyjemne ciepłe powietrze. A tam nie było wcale dużo cieplej niż na podwórku. Spojrzałem zaskoczony na dziewczynę, a ona się zawstydziła. Czy ze mnie musi być taki idiota? Zawsze ale to zawsze musze sprawić, że ona czuje się gorsza ode mnie. A nie jest, bo jest wspaniałą, wartościową dziewczyną.
- Przepraszam, mama pewnie nie zapłaciła za ogrzewanie.
- Ej, słonko, nie musisz mnie przepraszać, wiem jak jest.- przytuliłem ją do siebie, była taka mała, niska, chuda osóbka w moich, przy niej wielkich ramionach. Miałem poczucie jakbym musiał się nią opiekować bo jest tak bezbronna, krucha.
- Chodźmy do mnie do pokoju, mam tam piecyk gazowy.- chwyciła moją rękę i pociągnęła mnie w tamtym kierunku. Byłem tutaj tylko kilka razy, ale ten jej pokój miał swój charakter. Był tak w jej stylu.
- Rozgość się a ja skoczę zrobić nam coś ciepłego do picia.- uśmiechnęła się do mnie i zniknęła za drzwiami pokoju. A ja w tym czasie się po nim rozejrzałem. Na komodzie stały dwa zdjęcia. Jedno na którym była Connie razem jakąś dziewczyną. Przypuszczam że to jej siostra. A na drugim byłem ja. Skąd ona wzięła moje zdjęcie? Bo ja chyba nie za bardzo rozumiem. W ogóle to nie przypuszczałem, że będzie mieć mnie w swoim pokoju na stałe. W sensie że zdjęcie. Kiedy weszła z tacą na której były dwie herbaty i jakieś ciastka od razu poderwałem się z jej łóżka żeby jej pomóc.
- Co jutro masz w planach?
- Nie wiem, pewnie będę siedzieć gdzieś z książką w rękach.
- No to już nie będziesz sama siedzieć, bo ja zostaję z tobą.
- Co? Czemu?
- Jutro nie mamy akurat nic. Dzień wolny na szczęście. Chciałem najpierw posiedzieć z przyjaciółmi, ale oczywiście nie mają czasu.
- Nikt?- zapytała popijając herbatę. Ja tam się już przyzwyczaiłem do braku ich czasu. Tak już jest od dawna.
- Harry mówił coś że zabiera gdzieś tam Meg, Zayn jedzie z Katie do Bradford. Ta od kilku dni panikuje bo rodzice Malika jej nie lubią.
- Dlaczego? Z twoich opowiadań wydaje się być fajna.
- Zayn jest muzułmaninem, Kate katoliczką, a ich rodzice chcą ich tylko rozdzielić.- Malik pod tym względem nie ma łatwo. Nie chciał bym żeby moi rodzice nie lubili mojej dziewczyny. Liczę się z ich zdaniem, choć pewnie gdybym kochał, to nie zrezygnowałbym za nic w życiu.
- To musi być dla nich trudne. Współczuję.- Connie owinęła się kołdrą, jak zawsze.- A Liam, Lou i Em?
- Oni jadą na mecz Emily.- no tak, ja też miałem zamiar jechać, ale nie chcę, wolę dotrzymać towarzystwa Connie. Wiem jaka czuje się samotna, nie ma nikogo, oprócz mnie.
- Powinieneś jechać z nimi.
- Chcę zostać z tobą.
- Nie, masz z nimi jechać, ja sobie poradzę.
- Oni jada w trójkę, a ty jesteś tu sama. Nie mam zamiaru cię zostawiać.
- Niall…
- Nie, zostaję i kropka.- ona się tylko uśmiechnęła, i już wiedziałem że od początku chciała żebym został. Bo to wcale nie łatwe kiedy jest się samotnym. Wprawdzie jest mi trochę przykro, bo powiedziałem Em że będę na jej meczu, ale chyba się nie obrazi co?
- Przepraszam cię, ale jestem bardzo zmęczona, dziś w nocy prawie w ogóle nie spałam.
- No ok., a może mógłbym zostać na noc co?- wiem, narzucam się, ale skoro i tak rano musiałbym tu przyjść, to po co w ogóle wracać do domu? Zarumienione policzki Connie przyprawiły na moich ustach uśmiech. Uwielbiam ją w nich, a trzeba przyznać że często zdarza się jej zawstydzać.
- Myślę że możesz. O ile nie będą ci przeszkadzały warunki.
- Czy ty kiedykolwiek skończysz porównywać swój stan majątkowy z moim?
- Nie, nie skończę, bo to ważne.
- Nie dla mnie.- uciąłem. Nie lubię o tym rozmawiać. Mam gdzieś to że ona nie ma pieniędzy, mógłbym jej oddać to co mam. To jak jakaś chora selekcja ludzi. Ci bogaci i biedni. Ona jest mi równa pod każdym względem i nie pozwolę by ktokolwiek, a już zwłaszcza sama Connie myślała inaczej. 


Leżałem w jej łóżku obejmując ją w pasie. Była odwrócona do mnie plecami, jednak przylegała do mojego ciała w zupełności. Czułem się tak… tak inaczej. Nie zasypiałem w ten sposób właściwie od… nigdy. To była dla mnie nowość, być sobie tak bliskim. Czuć czyjąś obecność tak wyraźnie.
Oderwała się ode mnie odwracając się do mnie przodem. Jęknąłem w niezadowoleniu bo wolałem mieć ją przy sobie, czuć ciepło jej ciała.
- Ej, teraz mi zimno.- nie bardzo się tym przejęła, po prostu zbliżyła swoją twarz do mojej patrząc mi w oczy. Po kolejnych kilku minutach bez słów odwróciła się ode mnie w ten sposób że leżała na plecach patrząc w sufit.
- Nialler, kim dla ciebie jestem?- szczerze powiem, nie spodziewałem się tego. Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Kim była?
- Uwielbiam cię wiesz? Jesteś taka inna, taka kochana że po prostu nie mogę przestać się z tobą spotykać. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Jesteś moją Connie.
- Twoją Connie? Niall, wiesz o mnie wszystko, to co przeszłam. Więc rozumiesz chyba że nie chcę cierpieć kiedy nie muszę. Więc proszę powiedz mi na czym stoję. Chcę wiedzieć kim jesteśmy dla siebie, chcę wiedzieć czy traktujesz naszą znajomość poważnie. Na ulicy trzymasz mnie za rękę, przytulasz. Wiesz, że tak się zachowuje para osób będących razem? Więc proszę powiedz mi co to jest. To co między nami jest.- nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie zastanawiałem się nad tym. Chwytałem ją za rękę bo czułem w sobie taką wewnętrzną potrzebę. I czułem się z tym fajnie. Że mogę w ten sposób kogoś trzymać. Ale ona ma rację, nie mogę jej tak traktować, musi wiedzieć co myślę, co czuję.
- Chcę spróbować czegoś więcej. Nie wiem co z tego będzie, ale obiecuję że postaram się cię nie zranić.
- Naprawdę tego chcesz?- wydała się być zdziwiona. Ale czym? Była piękna, mądra, błyskotliwa i miała swojego rodzaju poczucie humoru. Co prawda czasem nie śmiała się z moich żartów, ale to jakoś przeżyję.
- Tak Connie, chcę żebyś dała nam szansę.
Długo czekałem na co się potem wydarzyło. Albo to wydarzyło się od razu, lecz to mi się wydawało że trwało to tak długo? Nie wiem, sam już nie wiem. Liczy się jedynie to że Connie przytuliła się do mnie Mocno, na co ja również ją objąłem. Nie jestem znawca symboliki kobiecych gestów i ruchów ale z tego co się orientuję to chyba znaczy „tak”.

Kiedy rano otworzyłem oczy nie mogłem uwierzyć że leżę obok mojej dziewczyny! To brzmi aż głupio. Ja i dziewczyna? Przecież ja nie miałem nikogo takiego od bardzo dawna.
- Dzień dobry.- mogę ją pocałować? To nie będzie niestosowne ani nic w tym stylu? Skąd ja mam wiedzieć takie rzeczy?! Ok., zaryzykujmy, pochyliłem się nad nią i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Poczułem jak się uśmiecha podczas pocałunku. Jej roztrzepane na wszystkie strony włosy wyglądały przesłodko.
- Dzień dobry panie Horan.
- Jaki panie Horan? Od wczoraj oficjalnie jestem twoim chłopakiem. A i zapomniałem cię uprzedzić, ale już naprawdę dawno nie byłem niczyim chłopakiem, więc nie wiem jak mam się zachowywać w tej roli.
- Zachowuj się jak Niall, to mi wystarczy.
- Pójdziesz ze mną do mnie? Chciałbym żebyś poznała moich przyjaciół.
- Ale ja… boję się że nie jestem w ich typie.- jęknęła ukrywając twarz w dłoniach. Odsłoniłem ją po czym uśmiechnąłem się do niej mówiąc
- Ty kochana masz być w moim typie, nie w ich. I nie musisz się bać, polubią cię. Meg lubi wszystkich, Harry lubi to co lubi Meg, więc już dwójka z głowy. Liamowi na pewno się spodobasz, bo nie wrzeszczysz jak Louis. Nie ma co się przejmować. Reszta też jest w porządku.
- Ja wiem, ale… ja po prostu się boję. Nie jestem taka jak wy. Nie mam cudownych talentów, nie mieszkam w willi, nie jestem taka.
- Ale nikt ci nie każe być takim jak oni. Ja chce byś była sobą, bo wtedy jesteś moją Connie. – przyciągnąłem jej ciało do siebie. Wtuliła się w mój tors zamykając oczy.
- Ale nie dzisiaj ok?
- Dobrze, ale obiecaj że pójdziesz tam ze mną.
- Kiedyś pójdę. Obiecuję.- znowu pstryknęła mnie w nos. No przecież ta dziewczyna jest nieznośna! Uhhhh, nie lubię pstrykania w nos. Skrzywiłem się przez co po całym pokoju rozniósł się jej śmiech.
- Czas wstawać, już bardzo późno.- wstałem z łóżka jako pierwszy. Connie poszła pod prysznic a ja zszedłem na dół do kuchni, żeby zrobić nam śniadanie. Usłyszałem u góry mój telefon, więc szybko tam pobiegłem ale Connie już schodziła z nim na dół. Spojrzałem na wyświetlacz. Zayn.
- No hej stary.
- Hej stary? Gdzie ty jesteś?! Louis dostał zawału jak rano nie znalazł cię w łóżku. A tak chciał cię obudzić zimną wodą.
- Niedługo będę.
- Mam nadzieję. A tak poważnie to gdzie się szwędasz?
- A tu i tam, dobra, pogadamy w domu, na razie.
- Ej ej, coś ty taki szybki?- usłyszałem śmiech Zayna w słuchawce na co sam się zaśmiałem. W dodatku widząc obserwującą mnie Connie miałem ochotę natychmiast się rozłączyć.
-Kiedy będziesz?
- Może wieczorem.- odparłem posyłając uśmiech w kierunku dziewczyny. Ta aż skoczyła ze szczęścia i posłała mi całusa w powietrzu.
- Ty, blondas, kilka dni z rzędu to lekka przesada.
- Będę wieczorem, cześć.
- Pa.
Odłożyłem telefon na półkę w kuchni i wziąłem się za kończenie śniadania. Connie usiadła przy stole i mi się przyglądała.
- Coś szybki był ten twój prysznic.- zaśmiałem się stawiając przed nią talerz pełen kanapek. Od razu wzięła się za jedzenie.
- Nie jestem typem dziewczyny która spędza w łazience pół życia.- uśmiechnęła się ukazując swoje ząbki. Już bardzo przyzwyczaiłem się do towarzystwa Connie. Bez niej dzień jest pusty, kiedy muszę siedzieć w pracy dniami i nocami to naprawdę ciężko czasem się wyrobić żeby się spotkać. A wtedy jakoś tak mi dziwnie. Teraz w domu jest ok., choć cholernie brakuje mi Harrego i Meggi. Nadawali urok wszystkiemu, po prostu jest inaczej, a ja do tego nie przywykłem.
- Co dziś robimy?
- To zależy, a co byś chciał?- zapytała mnie patrząc na mnie tymi swoimi brązówkami. Tak to taki skrót brązowych tęczówek. Bo to jest za długie. Niall Horan błysnął inteligencją i wymyślił neologizm. Haha, jakich ja słów w myślach używam, o Boże, trzeba się ogarnąć.
- Chcę być z tobą. Mogę iść gdziekolwiek.
- Jakiś ty słodki- potargała moje włosy a ja zamknąłem oczy głośno wzdychając- No już tak nie wzdychaj kochanie.
_____________________________________ 

ask 

 Jako że mam dziś bardzo dobry humor, to macie rozdział :)

Ale mam nadzieję że mi go nie zniszczycie brakiem komentarzy, więc czekam. Wiem, większość była za tym żeby Niall był z Emily, ale... No właśnie, ale. To nie koniec wątku z nim więc proszę o wasze pomysły, jeśli jakieś macie dotyczące naszego Horana, jego dziewczyny Connie no i Emily.  

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 54



Meg
Planowałam ten dzień spędzić samotnie, rozkoszując się zapachem farb, ale nie było mi to dane. Rozłożyłam u siebie w pracowni wszystko co było mi potrzebne i zaczęłam malować obraz. Nawet nie wiem kiedy wparował mi tam ktoś. I chyba wiem kto!
- Hazz! Wypieprzaj stąd! Miałeś nie wchodzić!- wrzasnęłam nawet się nie odwracając. Jednak osobnik, który wdarł się do pomieszczania Harrym nie był, bo usłyszałam damski śmiech. A konkretniej to śmiech Emily i Kate. No ok, to faktycznie było śmieszne.
- Nie wiedziałam że możesz być taka niemiła dla Harrusia.- Kate pokiwała brwiami na co zrobiłam wymowną minę.
- Ale do rzeczy. Wyskakuj z tego kolorowego wdzianka, bo idziemy na zakupy.- Emily aż się oczy zaświeciły. Ale że dzisiaj? Ale ja dzisiaj nastawiłam się na malowanie! A kiedy ja nastawiam się na malowanie to nikt ani nic nie ma prawa mi przeszkadzać.
- Może jednak zostaniemy w domu?- i tak dobrze wiedziałam, że nie mam na co liczyć. One zawsze stawiają na swoim!
- Nie ma mowy! Idziemy na zakupy!
- Ok, ok, tylko się przebiorę.

- Kochanie, wychodzimy!- krzyknęłam z salonu ubierając moje buty. Po chwili nie wiem skąd znalazł się tam i Harry cmokający mnie w usta na pożegnanie. Jego zimne ręce znalazły się gdzieś na moich plecach pod bluzką, przyciskając mnie do swojego torsu. Uśmiechnął się do mnie ukazując jeden dołeczek w lewym policzku. Nie mam pojęcia gdzie ukrył się ten drugi, ale kocham obydwa równie mocno. Spojrzałam w jego oczy i musnęłam jeszcze raz jego usta.
- No chodź już Meg! Hazz, daj jej żyć!
Ja to akurat żyję dzięki niemu.

- No cos ty! W tej czerwonej wygląda lepiej.- stwierdziłam patrząc na Kate stojącą w przymierzalni. Emily upierała się przy tym żeby wzięła granatową, ale stwierdziłam że to nie dla Katie. Ona i Zayn zawsze wydawali mi się być taką ostrą parą. Może to przesz ich charaktery. I kiedy widzę ją w tej krwistoczerwonej sukience, to jestem po prostu zachwycona, bo wiem że Zaynowi szczęka opadnie z wrażenia.
- Myślisz że mu się spodobam?- zagryzła wargę i odwróciła się do nas tyłem, sama przyglądając się sobie w lustrze.- Mamy jutro rocznicę. Niby nic o tym nie mówił ale mam nadzieję że nie zapomniał.- spojrzała na nas lekko spanikowanym głosem w lustrze. Taaa, ja już mu dam zapomnieć!
- Coś ty, pewnie chce ci zrobić niespodziankę.- Emily jest wieczną optymistką, naprawdę. Zresztą to ile czeka na Horana samo za siebie mówi. Ja na jej miejscu już dawno bym odpuściła, a ta wierzy jeszcze że im się uda. Szczerze mówiąc to mam co do tego wątpliwości. Bo chyba gdyby coś miało być to by było, co nie?
- Nigdy jeszcze nie zrobił mi niespodzianki. – Kate wybudziła mnie z rozmyślań. Ale że jak, nie zrobił, nigdy? Woow, no to już na sto procent porozmawiam sobie z Malikiem. Znając Kasie to niespodzianki są jej naprawdę bardzo lubianą częścią życia. A tutaj Zayn jej chłopak od dwóch lat nie zrobił dla niej czegoś co ona uwielbia tak bardzo? Rozczarowałam się. No bo przecież Harry mimo iż wie że nie przepadam za tą formą randek ani niczego innego związanego z niespodziankami robi mi je naprawdę często. A ja wtedy nigdy nie wiem czego się spodziewać, co wiąże się z tym w co mam się ubrać, kogo oczekiwać, i w ogóle to takie dziwne. Wolę wiedzieć, zaplanować sobie wszystko z góry na dół. To Harry uwielbia spontaniczność w naszym związku. A ja? Wolałabym mieć wszystko czarno na białym, a nie zastanawiać się nad takimi niejasnymi rzeczami jakimi są niespodzianki.
I zrozum tu kobieto logikę facetów. Robią niespodzianki tym dziewczynom które tego nie lubią, a tym co kochają wręcz przeciwnie.
- Widocznie nareszcie się jej doczekasz.- uśmiechnęła się do niej Em w pocieszającym geście. Wyglądała trochę jakby wątpiła we własne słowa, ale wierzmy że Malik nie okaże się skończonym debilem i zrobi coś miłego dla Katie.
- Mam nadzieję.
Spojrzałam na nią. Ciągle miała na sobie czerwoną sukienkę w której po prostu była naprawdę seksowna.
- Wyglądasz świetnie, bierzemy ją.- jednym ruchem zaciągnęłam zasłonkę od przymierzeni żeby mogła spokojnie się przebrać. Emily spojrzała na mnie zdziwiona. Też się zastanawiała nad Zaynem i Kate?

- Czy ty coś planujesz?- przyrzekam że odkąd weszłyśmy do sklepu z bielizną dziewczyny głupkowato się do mnie uśmiechają. No właściwie to już od momentu kiedy oświadczyłam że muszę kupić sobie nowy komplet.
- A co miałabym kombinować?- uniosłam obie brwi przykładając jednocześnie dłonie do moich piersi. Uniosłam je lekko. Nie jest to zbyt wygodne, a aż tak dla facetów, a konkretniej jednego się poświęcać nie będę.
- No nie wiem, ty, Harry, jakieś romantyczne miejsce.
- Po prostu o ostatnio pa naszym domu kręci się taka jedna Patrishia kręcąc dupą na wszystkie strony. I jak? Może być?- miałam na sobie jakiś dziwny zestaw, i szczere mówiąc nie najlepiej się w nim czułam.
- Czy ja wiem. Jest taki… nie twój.- no wielkie dzięki Em, sama bym do tego nie doszła.
- A tak poza tym, to mi się wydaje czy ty jesteś zazdrosna? I kim jest Patrishia?- Kate się wyraźnie humor poprawił, więc wróciła do nas ta wredna część niej. Ale cholera no, byłam zazdrosna. No przepraszam, ale jak można się ubierać w miniówkę i dekolt do pępka do sprzątania. No chyba że chce się wyrwać czyjegoś chłopaka.
- No coś ty- dobra, ja wiem że jestem , ale one nie muszą od razu mi z tego powodu dokuczać prawda? Ale widząc ich spojrzenia mówiące ”nie wciskaj nam tu kitu, bo i tak wiemy że masz ochotę jej wydrapać oczy” musiałam się przyznać.- No już dobra! Jestem cholernie zazdrosna. Harry postanowił ją zatrudnić, do pomocy mi w domu. Myślałam że zwariuje, kiedy się dowiedziałam! Przecież sama potrafię sobie poradzić.
- Ej spokojnie, chciał ci tylko pomóc.- Katie chyba nie zrozumiała co w tym złego widzę, na szczęście Em mnie poparła.
- Kate, wyobraź sobie że po domu kręci ci się jakaś nieznajoma. Niezbyt fajnie.
- No właśnie! Nie wydaje wam się taki zbyt kolorowy?- lubię raczej stonowane kolory, bieliznę to ja z reguły najczęściej noszę ciemną, białą dużo rzadziej. Często granatową, beżową, ciemnofioletowy też jest ok. Kiedyś pokusiłam się o czerwony komplet, ale chodzę w nim rzadko. A to co mam na sobie jest ładne, ale takie nie w moim stylu, kompletnie nie. Zacznijmy od tego że jest różowe,
i o Boże, zdecydowanie nie dla mnie.
- Zdecydowanie nie, może zmierz ten.
- To też raczej odpada. Turkusowy?
- Już nie mam do ciebie siły, sama mówiłaś że masz same ciemne.
- No bo takie lubię, i dobrze się w nich czuję.- westchnęłam. Chciałam coś na odmianę, nie wiem, cokolwiek, byleby nie być ciągle w tych czarnych kompletach. Co nie oznacza że ich nie lubię. - Po prostu wiecie o co mi chodzi. Nie chcę żeby Harry ciągle patrzył na mnie i widział to samo, po prostu czasem mam wrażenie że się mną nudzi.
- Nie układa wam się w łóżku?- Emily była widocznie zdziwiona, a mi ciągle nie o to chodziło. Zamknęłam oczy i głęboko westchnęłam. Przecież za każdym razem kiedy się kochamy jest cudownie. Wiadomo, czasem jest lepiej, czasem gorzej. Nie zaprzeczę że zdarzają się razy kiedy mam wrażenie że robimy to po raz setny tak samo, ale to nie oznacza że mi się nie podoba. Bo przecież Harry doprowadza mnie do takiego stanu że hoho.
- Nie, jest w porządku, ale po prostu chcę mu się podobać, i nie być czymś z czym obeznał się już przez te ponad dwa lata.
- Po prostu chcesz żeby spojrzał na ciebie jak wtedy kiedy pierwszy raz cię zobaczył nagą, tak?- Katie poruszyła obiema brwiami. O to mi chodzi? Ale ja sama nie wiem.
- Coś w tym stylu. – mój kochany chłopak często powtarza mi że jestem piękna. I muszę przyznać że gdyby nie on to z pewnością bym się tak nie czuła. Ale jeśli koś mówi ci tak za każdym razem kiedy widzi cię nago, lub w bieliźnie to zaczyna się w to wierzyć.  
- Ok, to ty przymierz te co ci tu przyniosłyśmy a my idziemy na poszukiwania czegoś ostrego.
- Ale nie za bardzo!- krzyknęłam za nimi, ale tak naprawdę to chciałam właśnie czegoś takiego na widok czego Harremu by szczęka na ziemię spadła.

Kiedy czekałam na dziewczyny rozdzwonił się mój telefon. Nawet nie musiałam patrzeć kto to bo wiedziałam że Hazz.
- No hej kochanie.- odezwałam się pierwsza na co usłyszałam jego cichy śmiech.- Co ci tak zabawnie?
- Emm, nie ważne, gdzie jesteście?
- Obecnie w przymierzalni.- zaśmiałam się do swojego odbicia.
- A co kupujesz kotku?- jego miły głos był zagłuszony czyimś głośnym kichnięciem. Dobra, to chyba był Louis. Pewnie nudziło mu się samemu i pojechał do chłopaków.
- Emmm, takie tam wiesz.
- Nie, nie wiem.
- Bieliznę.- mruknęłam cicho, ale wiedziałam że usłyszał.
- Jaki sklep i która przymierzalnia?- mogłam się tego po nim spodziewać. –  W końcu to ja powinienem wybierać ci takie rzeczy, bo to ja je oglądam. Poza tym już widzę te twoje piękne piersi w czarnym cudownym staniku, kochanie, przyjeżdżaj jak najszybciej!- zaśmiałam się cicho, oj to się panie Styles zdziwisz. Czarne komplety chwilowo odkładamy na boczny tor, choć za nic z nich nie zrezygnuję. Te kolorowsze będą tak dla odmiany po prostu.
- Na nic nie licz.- zaśmiałam się bo wyobraziłam sobie już jego minę. Ja tu narobiłam mu ochoty no i nic z tego!
- To się okaże.
- Dobra dobra, myślę że będę wieczorem, kocham cię.
- Mmm, kocham cię okruszku.- rozłączyłam się uśmiechając jednocześnie do swojego odbicia.

- Chciałabym zobaczyć minę Harrego, cholera, Meg, weź nagrajcie się raz.
- Nie ma mowy! Wiesz co by się stało jakby takie nagranie trafiło do internetu?
- A kto powiedział, że od razu gdzieś je wrzucimy. Zrób je dla nas. On oszaleje jak cię w tym zobaczy.- oczy im się aż świeciły. Ok., lekko zaszalałam. Kupiłam kilka kompletów, ale zdecydowanie się opłacało! Jeden fioletowy, no taka lila. Jest w porządku, nie żaden jaskrawy kolor, ale i nie ciemny, podoba mi się. Kolejny bordowy, jest w sam raz dla mnie. Lepszego znaleźć nie mogły.
- Nadal nie rozumiem po co kazałyście mi kupić ten jasnobeżowy komplet.- upiłam łyk mojej kawy, patrząc na chichrające się dziewczyny. Usłyszałam już co najmniej z dziesięć wersji naszego seksu, oczywiście mojego z Harrym. Coraz bardziej wątpię w słuszność zakupów z nimi!
- Ona nic nie rozumie.- Em pokiwała zrezygnowana głową w stronę Kate tak jakby mnie tu w ogóle nie było.
- Słuchaj, faceci chcę poczuć że są panami kobiet. – z tego ich tłumaczenia nie wiedziałam zupełnie nic.
- Jak cię zobaczy w takiej delikatnej bieliźnie poczuje się jak w siódmym niebie!
- A jak widzi mnie w czarnej to czuje się jak w piekle?- Wiem, ze nie, ale to co mówią brzmi po prostu głupio.
- To podnieca facetów, czuję się jakby rozdziewiczali dziewczyny. – zwariowały, słowo daję zwariowały! Tsaaa, muszę zapytać Harrego czy serio tak to działa. Ale dobra, uwierzę na słowo dziewczynom.
- Już tak na nas nie patrz! Przecież kupiłaś sobie też granatową, możesz mu pokazać jaka z ciebie niegrzeczna dziewczynka!
No  oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie kupiła czegoś ciemniejszego.
No ale nie moja wina że tak mi się spodobał! Po prostu jest cudowny, w ogóle jestem zadowolona z zakupów. No i został jeszcze jeden zestaw którym tak się zachwycają dziewczyny. Stwierdziły, że jest to prezent dla mnie i Harrego i, że mam go dziś dla niego założyć, lub kiedy tam chcę. W każdym bądź razie nie widziałam go, i jestem strasznie ciekawa co one tam mi kupiły. Ale już się boję!
- Ok, kończcie tą kawę i wracamy.

- Harry! Jesteś?!- krzyknęłam zaraz po tym jak sobie otwarłam drzwi. Rzuciłam klucze na szafkę przy wejściu i weszłam w głąb domu. Widocznie jeszcze nie wrócił. Ale to najmniej ważne. Ta cholerna ciekawość mnie zżera co ona mi kupiły! Popędziłam do naszej sypialni, otworzyłam pudełko i mnie totalnie zatkało.
O ja pierdole.
No przecież ja w życiu czegoś takiego na sobie nie miałam. Jak ja będę w tym wyglądać? Można by spróbować, i przy okazji może zaprezentować się Harremu?
Hmmm… kusząca propozycja.
______________________________

ask 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 53



Meg
Rano obudził mnie Harry, ale nie w ten sposób co zwykle, budząc mnie pocałunkami. Tłukł się po pokoju, nie mam pojęcia dlaczego. Uhhh, ja chcę jeszcze spać. Mógłby być odrobinę ostrożniejszy, ale nie bo on przecież musi być głośno.
- mmm, ciszej.- wymruczałam gdzieś spod poduszki. Po kilku minutach poczułam ucisk na materacu od mojej strony. Niechętnie, ale jednak otwarłam oczy. Ujrzałam nad sobą zmartwioną minę mojego loczka.
- Dzień dobry kochanie.- uśmiechnął się lądując ustami na moich ustach.
- Cześć.
- Przepraszam, ale trochę nam plany nie wypaliły. Muszę jechać do studia.
- A co z naszym dniem?- nie powiem że się nie zawiodłam, oczekiwałam że spędzimy ten czas tak naprawdę razem. Jego loki połaskotały moją twarz, kiedy nachylał się żeby złożyć na moich ustach pocałunek. Kolejny.
- Obiecuje, nadrobimy to.
- Na pewno?
- Tak skarbie, a teraz przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć.

Ummmm, ok. Poszedł sobie.
A ja naprawdę liczyłam na ten dzień razem. No ale niech będzie. Jakoś przeżyję bez niego. Przeciągnęłam się i nakryłam kołdrą po samą szyję. Przyciąganie jakie wytwarza łóżko każdego ranka jest naprawdę niewiarygodne. To dziwne, będąc wieczorem wcale niezmęczona kładę się do łóżka i w każdej chwili mogę jeszcze z niego zejść. Ale rano to już inna sprawa, mogłabym w nim zostać na wieki. Ale tak się nie da. Wprawdzie mam dziś wolny, do tego kompletnie nie zaplanowany dzień. Bo w końcu nasze planie się popsuły więc teraz sama musze sobie jakoś zorganizować czas.
W końcu jakoś wstałam siadając na skraju łóżka. Miałam na sobie koszulkę Harrego, a nie chciało mi się przebierać, więc zeszłam w takim stroju na dół. W domu było pusto. Swoją drogą, to Gemma naprawdę rzadko tu przebywa, chociaż może to ja jej nie widuję. A jak już jest to siedzi razem Adamem u siebie w pokoju.
Wstawiłam kawę w ekspresie, otworzyłam lodówkę, i tak po prostu przed nią stałam. Nie wiedziałam co chcę zjeść. Poza tym wybór składników do zrobienia czegokolwiek nie był zbyt wielki. Trzeba zrobić zakupy, ale oczywiście jeśli ja tego nie zrobię, to niby kto? Poza tym to ktoś tu musi zacząć sprzątać. Wszędzie jest taki bałagan, że aż się odechciewa tu przebywać.
Dzwonek do drzwi, ciekawe któż to taki postanowił nas odwiedzić. Ignorując mój straszny strój podeszłam do drzwi i ujrzałam w nich jakąś dziewczynę?
- Cześć- uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Cześć. O co chodzi?- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, lecz od razu uśmiech spełzł z twarzy kiedy mi odpowiedziała.
- Byłam tutaj umówiona z Harym- ściągnęłam brwi, i na nią dziwnie spojrzałam.
Że co była?
Ja tutaj chyba czegoś nie rozumiem. Harry umówił się z jakąś dziewczyną której nie znam! I w dodatku sobie wyszedł do studia.
- To znaczy nie w tym sensie. Ja w sprawie pracy.- poprawiła isę dziewczyna, jednak mi to ciągle nic nie mówiło. Dlaczego do cholery jasnej on mi nic o niej nie powiedział?!
- Ale chwila, jakiej pracy?
- Mam tutaj pracować jako sprzątaczka, czy coś w tym rodzaju. No, w każdym razie miałam dzisiaj przyjść porozmawiać na temat wynagrodzenia i zasad pracy.
- W porządku wejdź.- wpuściłam ją do domu, zaprosiłam do salonu, posadziłam na kanapie i wściekła wymaszerowałam do góry przepraszając ją na chwilę. Już na schodach wybrałam numer do tego … ugh, nawet nie chcę mówić! „Abonent czasowo niedostępny, …” No i oczywiście jeszcze nie odbiera. On chce zatrudnić jakąś dziewczynę od sprzątania! Jakbym sama sobie nie umiała poradzić! Nie potrzebuję jakichś służących w naszym domu. Poza tym nie wyobrażam sobie żeby ktoś obcy plątał mi się po domu, i grzebał w naszych rzeczach! Wsunęłam na siebie szybko dresy, koszulkę zostawiłam, rozczesałam włosy i zeszłam szybko na dół.
- Więc, Harry nic z tobą nie ustalał tak?
- Ustaliliśmy że będę tu pracować, resztę mieliśmy ustalić dzisiaj. Może do niego zadzwoń, i dowiedz się o co chodzi.- o mój boże, zaraz zwariuję. On mnie kiedyś do grobu zapędzi z tymi jego pomysłami!
- Zadzwoniłabym, ale ni odbiera. – mruknęłam bardziej do siebie, niż do niej, ale jestem pewna że usłyszała.- Słuchaj wolałabym żeby Harry jednak był przy tej rozmowie, więc może wpadnij kiedy indziej?
- Jasne.
- Albo zaczekaj. Zadzwonię do któregoś z chłopaków.- wyciągnęłam telefon, i wybrałam numer do Liama, on nigdy się z telefonem nie rozstaje.
- Hej Meggi, coś się stało?
- No hej Liaś, słuchaj bo mam takie pytanie.
- Co znowu Harry narozrabiał, hm?
- Nie pytaj, proszę. Przekaż mu tylko że jego najbardziej przydatna część ciała ucierpi jak tylko wejdzie do domu. – w telefonie rozległ się śmiech Payna.
- Bardzo chętnie bym to zrobił, ale nie ma go ze mną.
- Jak nie ma? Przecież miał jechać do studia.
- Dzisiaj? Mamy przecież wolne.- że co proszę? Jak to wolne?
- Na pewno? Może on musiał po coś sam tam skoczyć.
- Może, ale wątpię, wczoraj jeszcze mówił że ma na dziś plany, więc nie sądzę żeby tam był.
- Ok, Liam, dzięki. No to na razie.
- Hej Meg.
Więc sytuacja przedstawia się tak: mam przed sobą jakąś laskę, która twierdzi że jest naszą nową sprzątaczką. I mam też chłopaka, który twierdził że jedzie do studia, lecz w tym studiu go nie ma. I tutaj pojawia się pytanie: O co do cholery tutaj chodzi?
Ten dzień stawał się coraz bardziej dziwniejszy.

Koło drugiej po południu, kiedy uporałam się SAMA z całym bałaganem jaki panował w domu, i kiedy byłam już na skraju histerii z powodu moich głupich domysłów, gdzie to Harry się podziewa, w drzwiach domu pojawił się Louis.
- No heeej, mała!- krzyknął już w progu przytulając mnie.
- Hej, Lou, co tu robisz?
- Nasz kochany Liaś zaalarmował mnie o twoim złym humorze. Nie wiem co odstawił Hazzuś, ale ja cię z tego wyleczę!- że co? Co on w ogóle gada?
- Lou, uspokój się, chodź, napijemy się kawy.
- Nawet nie mów mi tutaj o żadnej kawie! Zobacz jak ty wyglądasz!- znowu krzyknął unosząc jeden z kosmyków moich włosów do góry. Ja za to uniosłam brew udając oburzenie.
- No jak? Jak wyglądam?
- Oczywiście pięknie, ale musisz wyglądać jeszcze lepiej!- najzwyczajniej w świecie wepchnął mnie do łazienki i  kazał wziąć prysznic. Dobrze wiem że sprzeciwianie się Lou jest nieopłacalne. I tak postawi na swoim , jeśli nie w ten, to w inny sposób.
Kiedy wyszłam z łazienki Lou leżał sobie na łóżku w naszej sypialni i oglądał moją bieliznę. On jest chyba nieuleczalnie chory.
- Lou! Co ty do cholery robisz?!
- Emmm, no ja, wybieram ci dzisiejszy strój.
- I co? Może jeszcze chcesz mi go założyć?
- Ej ej, spokojnie, od tego jesteś ty- uśmiechnął się. No serio, nie da się na niego gniewać.- Albo Hazz.
- Ok. ok., moja sprawa kto i kiedy mnie ubiera. Powiesz mi o co chodzi?
- O co chodzi? Wskakuj w sukienkę i idziemy. A no i wybrałem ci tą czarno-niebieską bieliznę.
- Czy ty…- nie dokończyłam bo wiedziałam że Lou dobrze wie o czym mówię.
- Tak, tak, wiem co lubi Harry. Już się tak nie dziw tylko wynocha do łazienki się przebierać!
Hazz uwielbia czarną bieliznę. Ja nie wiem co on w niej widzi, ale twierdzi iż do mnie pasuje. Tommo wybrał mi czarno- granatowy komplet, ten który Hazz bardzo lubi. No niech mu będzie, już sobie to założę. Do tego jakąś granatową sukienkę. Ale chwila moment, gdzie on mnie chce zabrać? Po co mnie tak stroi? Poza tym ja przecież umarznę w tym stroju! Zwariował, najzwyczajniej zwariował.
- Lou, mógłbyś…                
- No i teraz wyglądasz jak człowiek! Jeszcze trochę makijażu, trzeba ułożyć włosy i będzie ok.
- No nie mów że będziesz mnie jeszcze malował.
- O nie, nie, nie. To nie moja bajka.
Przebywanie z Lou jest czasem odrobinę męczące. Nie żebym narzekała bo uwielbiam jego towarzystwo, ale kiedy człowiek potrzebowałby spokoju na chwilę, to chybaby go przy nim nie znalazł.

Jechaliśmy już dłuższą chwilkę. Każda moja próba dowiedzenia się gdzie to się wybieramy kończyła się tym że „zobaczę”. Już nawet nie próbuję go prosić o zdradzenie mi tego. Ale skoro już jestem tutaj z Tommo, to wykorzystam ta sytuację. To przyjaciel Harrego, zna go, pewnie w niektórych kwestiach bardziej niż ja.
- Lou, nie wiesz gdzie jest Harry?- spojrzał na mnie zaskoczony. I wcale mu się nie dziwię, bo jest mi głupio, że nie wiem co robi mój chłopak. Z drugiej strony ufam mu, jeśli miał coś do załatwiania to ok, ale nie musiał kłamać prawda? Gdyby tylko powiedział że wychodzi, coś mu wypadło, nie pytałabym, po prostu pozwoliłabym wyjść. Ale kiedy mówi mi gdzie, na ile, z kim, to jednak pewne wątpliwości pojawiają się w moim umyśle kiedy dowiaduję się że to było kłamstwo.
Zresztą powoli zaczynam myśleć że za tym wszystkim stoi właśnie Harry.
- Przykro mi, ale nie. Jedyne co wczoraj nam mówił to że ma na dziś plany.- Tommo przybrał naprawdę poważną minę. Czyli to nie żart? Czyli teraz wcale nie jedziemy do nich do domu, tak jak to mi powiedział, w co nie wierzę? Czyli nie spotkam tam Harrego z bukietem kwiatów? No świetnie, tylko gdzie on do cholery jest w takim razie?!
- Ok., a co u ciebie? Jak tam twoja mama?- Hazz powiedział mi że jest chora, i chyba nikt o tym nie wiedział bo Lou był jeszcze bardziej zdziwiony niż przedtem.
- W porządku, już z nią lepiej, choć całkiem jeszcze nie wydobrzała.


- No dobra, zamknij oczy, musze założyć ci opaskę.
- Lou- jęknęłam. Nie lubię nie wiedzieć o co chodzi. Ale teraz już wiem że maczał w tym palce Harry. Na sto procent, jestem o tym przekonana. Bo gdzie niby Lou by mnie wywiózł?
- No a teraz musisz iść za mną.
Nie no mam dość! Co to ma być?
- Louis do cholery! Gdzie ty mnie wleczesz?!
- Wlekę?! Ja cię tu prawie na rekach noszę!- no brawo, cóż za wyczerpująca odpowiedź. Poza tym na rękach?! On chyba nigdy żadnej dziewczyny na rękach to nie nosił.
- Lou nie denerwuj mnie i powiedz mi gdzie idziemy.
- Zobaczysz.
- Tomlinson do cholery! Powiedz mi!
- Trochę cierpliwości mała. Zaraz się dowiesz. A teraz chodź.
Pociągnął mnie za rękę i objął delikatnie w pasie żebym się nie przewróciła. Zaraz mi nogi odpadną, czy to musi być tak daleko?
W końcu się zatrzymaliśmy. No nareszcie! Ile można tak bez żadnej wiedzy? Poczułam że Lou mnie puścił i zaczęłam wymachiwać nerwowo rękami szukając go.
- Gdzie ty jesteś?!
- Powodzenia.- szepnął mi na ucho i znowu nie wiedziałam gdzie jest.
- Lou! Przysięgam  że jak cię tylko znajdę urwę ci jaja!- krzyknęłam po czym odwiązałam sobie opaskę, miałam już dosyć tego że nie wiem co się dzieje. Tak swoja drogą to już drugi osobnik płci przeciwnej któremu dzisiaj obiecałam uszkodzić pewne części ciała.
Ale całkiem zapomniałam o tym kiedy rozejrzałam się dookoła. To co zobaczyłam, przechodziło moje najśmielsze oczekiwania.
Stał tam, kilka kroków ode mnie, z jednym niebieskim tulipanem. Miał na sobie czarne dżinsy, białą koszulkę i płaszcz. Rozejrzałam się dookoła. Gdzie my jesteśmy? Na drzewie? Boże jak ten idiota, czyt: Louis mnie tu wyciągnął? To była tak jakby jakaś platforma. Było pełno poduszek, rozłożony koc. Nie wspominając już o tym że całe drzewo było oświetlone milionami światełek a widok był przepiękny, panorama Londynu. Jednak w tej chwili ja dostrzegałam jedynie parę zielonych oczu. Po chwili Harry zrobił nieśmiało parę kroków wyciągając w moją stronę tulipana. Wrócił na miejsce gdzie wcześniej stał i wziął gitarę zaczynając coś na niej grać. Gdy usłyszałam pierwsze dźwięki wydobywające się z jego ust z moich oczu popłynęły łzy.

Take my hand
I'll teach you to dance
I'll spin you around
Won't let you fall down
Would you let me lead?
You could step on my feet
Give it a try
It'll be alright

The room's hush, hush
And now's our moment
Take it in, feel it all and hold it
Eyes on you, eyes on me
We're doing this right

'Cause lovers dance
When they're feeling in love
Spotlight shining, it's all about us
It's a-a-all about u-u-us
And every heart in the room will melt
This is a feeling I've never felt but
It's a-a-all about us

Zdjął gitarę odkładając ją na bok i do mnie podszedł. Poczułam jego zimne i trzęsące się dłonie na moich policzkach. Otarł kciukami moje łzy. Spojrzał w moje oczy i śpiewał dalej tyle że przyciszonym głosem. Moimi o wiele za małymi dłońmi oplotłam go w pasie przytulając się do jego klatki piersiowej. Jego ręce podobnie jak moje znalazły się na mojej talii. Kiedy zaczął nami lekko kołysać przymknęłam lekko oczy. Wystarczyło że czułam jego dotyk i słyszałam głos:

Suddenly, I'm feeling brave
Don't know what's got in to me
Why I'd feel this way
Can we dance, real slow?
Can I hold you?
Can I hold you close?

The room's hush, hush
And now's our moment
Take it in, feel it all and hold it
Eyes on you, eyes on me
We're doing this right

Cause lovers dance when
They're feeling in love
Spotlight shinning, it's all about us
It's a-a-all about u-u-us
And every heart in the room will melt
This is a feeling I've never felt but
It's a-a-all about us

Do you hear that love?
They're playing our song
Do you think we're ready?
Oh, I'm really feeling it
Do you hear that love?
Do you hear that love?
Do you hear that love?
They're playing our song
Do you think we're ready at all?
I'm really feeling it
Do you hear that love?
Do you hear that love?
Do you hear that love?
They're playing our song
Do you think we're ready at all?
I'm really feeling it
Do you hear that love?
Do you hear that love?
And every heart in the room will melt
This is a feeling I've never felt but
It's a-a-all
It's all about us

Byłam rozdarta. Bo co on mi tutaj odwalił? Ja jestem na niego wściekła za tą całą akcję z Lou, nie wspominając o tej całej Patrishii! Powtarzałam mu z tysiąc razy że nie lubię niespodzianek. Dobra, pewnie teraz każdy pomyśli sobie że jestem jakaś nienormalna. Chłopak tutaj się stara, robi mi kolację na drzewie! A ja narzekam. Nie o to mi chodzi. Jestem naprawdę zadowolona z takiego typu randki. Tylko wolałabym żeby nie okłamywał mnie mówiąc że jedzie do studia, żeby po prostu mnie tu zabrał, sam. Spojrzałam w jego oczy, i mimo tego wszystkiego uśmiechnęłam się do niego. Nie chciałam mu pokazywać że się niemiłosiernie wściekłam dzisiaj co najmniej z dziesięć razy. Wiem że nie ma zbyt wielu chłopaków którzy robiliby coś takiego dla dziewczyny więc jestem mu naprawdę wdzięczna.
- Kłamczuch z ciebie.- westchnęłam cicho przez co dostałam w odpowiedzi jego gardłowy śmiech.
- Podoba ci się niespodzianka?- wypuścił mnie z uścisku i pociągnął na koc. Westchnęłam siadając na nim.
- Cóż, gdyby nie była niespodzianką byłoby o wiele lepiej.
- Nie rozumiem jak możesz ich nie lubić.- przyciągnął mnie do siebie sadzając miedzy swoimi nogami.- Kocham cie słońce.- szepnął do ucha obejmując mnie w pasie.
- Tak poza tym, to miałam dziś gościa.
- Tak? Kogo?- zapytał zaciekawiony. No teraz to nie wie!
- Nie wiesz? Umówiłeś się z jakąś dziewczyną, więc z domu. Bo przecież nie masz kochanki prawda?- czemu miałabym nie udawać że nie wiem kim jest Patt. Harry cały zbladł, huh, gdybym nie wiedziała kim ona jest naprawdę w tym momencie pomyślałabym że była jego kochanką.
- Oczywiście że nie. Tylko że ja naprawdę byłem z nią umówiony. Ale na śmierć zapomniałem że ma przyjść.
- Słucham?- odwróciłam się do niego.
- Emmm… bo wiesz… ja chciałem zatrudnić ja u nas w domu.- trochę się zmieszał. Tylko dlaczego teraz mi o tym mówi?!
- I nie powiedziałeś mi o tym wcześniej bo?
- nie wiem, wyleciało mi z głowy.
- Wyleciało ci tak? A kiedy do ciebie dzwoniłam telefonu też nie odbierałeś! Co miałam jej powiedzieć, że mój chłopak nie mówi mi o naszych wspólnych sprawach? Jestem na ciebie zła i nie myśl że tak łatwo mnie przeprosisz.- przy tych ostatnich słowach już się uśmiechnęłam. Naparłam na jego usta sama nie wiem dlaczego. Owinęłam go nogami w pasie siadając na jego kolanach okrakiem.
- Piosenka była piękna, dziękuję.- mruknęłam mu prosto w usta ponownie go całując.
- Rozumiem że to ona skłoniła cię do wybaczenia?
- Po prostu cudownie śpiewasz.

Każda chwila razem z nim jest dla mnie jak paliwo w samochodzie. Pozwala mi to na dalsze życie, bez obaw że tego zabraknie. Wiem, że on już zawsze będzie tuż obok. I mam gdzieś to że potrafi niemiłosiernie mnie zdenerwować, że nie wszystkie jego cechy są zaletami. Ale kocham go i jestem z tego dumna, dumna z tego że potrafimy wybudować coś takiego. To co nas łączy jest pewnie dla innych normalne. Ale nie dla mnie, bo dla mnie to coś pięknego, coś co można włożyć do muzeum i oglądać. 
___________________________________

 50 000 !!! 

 Czy wy to widzicie? Tyle wyświetleń?! Bardzo bardzo bardzo dziękuję. Jesteście naprawdę świetnymi czytelnikami, może zbytnio czasem nie chce wam się komentować ale to akurat wybaczam. Uwielbiam was. naprawdę to dla mnie wiele znaczy że tyle razy tu wchodzicie, że jesteście z tym opowiadaniem od jakiegoś czasu. dłużej lub krócej, ale jesteście. 

Dzięki ;)