środa, 31 lipca 2013

Rozdział 33



HARRY
- Styles do cholery! Weź się do roboty! Powtarzamy ten fragment dwudziesty raz!- wściekły głos obudził mnie z rozmyślań. Studio. Pomieszczenie z którego nie wychodzę. Dzień i noc tu siedzimy i nagrywamy. Nie mam już sił, nie mam nawet czasu żeby pomyśleć o tym wszystkim. Tyle dobrze że nie mam również czasu na to żeby myśleć o Meg. Choć jak już o czymkolwiek myślę to tylko o niej.
- Zróbmy sobie przerwę.
- Dziesięć minut.
Bez słowa wyszedłem z pomieszczenia. Szedłem bez celu, chciałem po prostu być sam. Wszedłem do garderoby czy co to było i usiadłem na kanapie. Otworz6yłem portfel i wyjąłem coś co ciągle przypominało mi o jednej osobie.
„Kochany mój,
Czekam na dole.
P.S. Dzięki temu że wcale na ciebie nie patrzyłam w lusterku stwierdzam że nadal jesteś niesamowicie seksowny i pociągający.”
Żółta samoprzylepna karteczka. Ten charakter pisma. Próbowałem sobie przypomnieć dlaczego zabrałem ze sobą tą kartkę? Wtedy u babci Meggi, w Polsce, wtedy przylepiła to na lusterku. Kochany mój. Jej kochany. Ja. Ona mnie kocha a ja ją tak skrzywdziłem. Kiedy zamykam oczy widzę jej twarz przepełniona bólem kiedy wychodziła ze szpitalnej sali.
„To co mi teraz zrobiłeś boli sto razy bardziej niż to co zdarzyło się w tamtym lesie.”
Jej słowa ciągle krążą po mojej głowie. Odbijają się echem powodując coraz większe spustoszenie.
To dla jej dobra.
Jest bezpieczna, nic jej się nie stanie. Harry głupku, tylko ją ranisz, nie potrzebuje cię. Lepiej będzie jej bez ciebie, nie możesz jej tak ciągle zawodzić. Tylko ją ranisz, będąc z nią czułaby się źle, nie byłaby bezpieczna, wiesz o tym. Teraz jest jej lepiej, nic jej się nie może stać, nikt nie chce jej skrzywdzić kiedy nie jest z tobą. I tak nie umiałeś jej chronić więc po co jej taki chłopak?
Bo ten chłopak ją ciągle kocha…
Spuściłem głowę na dół ściskając w rękach karteczkę. Małą żółtą karteczkę która była moim dowodem na to że mnie kocha.
- Harry.- Niall usiadł obok mnie. Nie miałem siły na niego patrzeć, poznałem go po głosie.- Co ty do cholery robisz, co?
- Jak to co robię, mamy przerwę.
- Jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Ciągle o niej myślisz, myślisz że tego nie widać? Mylisz tekst, jesteś cichy, nic cię nie interesuje, poza tym psujesz już kolejna próbę z rzędu..
- Wydaje ci się, mam zły dzień. Magda to zamknięty rozdział.
- Magda? ta Magda z którą byłeś tak długo, z która miałeś mieć dziecko, chciałeś się jej oświadczyć, która odzyskałeś, ta Magda to zamknięty rozdział?! TY jesteś jakiś nienormalny?! Po co to wszystko, po co ją zostawiłeś skoro ciągle ją kochasz?! Po jaką cholerę ją tak ranisz co? Spotkałeś na swojej drodze swoją miłość, kobietę życia! Chcesz ją sobie tak po prostu odpuścić? Dać sobie spokój?
- Niall to nie jest takie proste…
- Nie jest proste bo ty wszystko spieprzyłeś! Mogliście być razem, nadal możecie! Ale nie bo szanowny pan Styles musi się nad sobą poużalać! Weź się w garść! Nie jesteś małym chłopcem! Ogarnij się! Ona żyje normalnie, pracuje. A ty zachowujesz się jak bachor! Zmień to twoje pieprzone zachowanie i pozbieraj się w końcu!
Nie spodziewałem się takiego wybuchu z jego strony. Najgorsze jest to że on ma rację, tak bardzo ją kocham ale to co jej wtedy powiedziałem… ona mi nigdy przenigdy nie wybaczy, a ja nawet nie chcę żeby mi wybaczyła. To znaczy nie żebym nie chciał z nią być ale nie chcę jej narażać, przy mnie ciągle jej coś groziło, wolę żebyśmy byli osobno i żebym wiedział co się z nią dzieję niż żebyśmy byli razem i ciągle balibyśmy się wyjść z domu. Nie mogę do tego dopuścić, a moja miłość do niej najmniej się w tym momencie liczy, ja mogę cierpieć nie ona.
Nie pomyślałeś idioto że ona właśnie teraz cierpi przez ciebie?
Nie wiem co teraz chcę robić, nie wiem jak mam się wziąć w garść, widzę przecież że chłopcy są na mnie wściekli za to co jej zrobiłem. A minęły ponad dwa miesiące… Zayn się do mnie w ogóle nie odzywa, jeśli już to jakieś pojedyncze słowa. Chłopcy podobnie, choć robią to tylko kiedy muszą. A Niall? To naprawdę dziwne że do mnie przyszedł porozmawiać. Wszystko spierdoliłem, wszystko. Ale jestem w stanie poświęcić wszystko dla niej, żeby nic jej się nie stało.
Wróciłem do studia, wszystkie oczy powędrowały na mnie. A ja przyglądałem się wściekłemu Horanowi który siedział na kanapie. Bez słowa ominąłem ich i wszedłem do pomieszczenia gdzie mieliśmy śpiewać. Założyłem słuchawki i przymknąłem oczy.
Śpiewałem bo śpiewałem, ale dobrze wiedziałem że to nie było to. To co kiedyś było dla mnie czymś w czym mogłem się zatracić stało się po prostu monotonną czynnością. Lubię śpiewać ale jednak o wiele od tego jest dla mnie ważniejsza Meg. Kocham ją i bez niej nic już nie jest takie same.
- Na dzisiaj koniec!
- No dobra, chłopaki Meggi zapraszała nas dzisiaj do siebie. – powiedział Louis zbierając swoje rzeczy. Przymknąłem oczy. Czy ja choć na chwilę wymażę ją ze swoich myśli. Cholera Styles, minęło tyle czasu, daj sobie spokój.
- Świetnie, jedziemy prosto?- ucieszył się Zayn. Bardzo się ucieszył. Też bym się cieszył gdybym nie był jej ex chłopakiem znienawidzonym przez wszystkich za to co jej zrobiłem.
- Tak, pewnie zrobiła pyszną kolację.- Horan pomasował się po brzuchu.
- Ja muszę skoczyć wcześniej po Danielle.
- Tylko masz ją prosto przywieźć a nie zabawiać się po drodze.- skomentował Louis patrząc na przyjaciela. Szkoda że już nie mojego.
Włożyłem portfel do tylnej kieszeni spodni i telefon i skierowałem się do drzwi.
- Na razie.- odezwałem się cicho nawet na nich nie spoglądając.
- Nie jedziesz z nami?- no tak, jakbym nie wiedział że Louis pyta tylko i wyłącznie z grzeczności. Przecież dobrze wiem że nikt mnie tam nie chce.
Zatrzymałem się w drzwiach odwracając w ich stronę.
- Nie dzięki, wszyscy wiemy że lepiej wam będzie beze mnie.- cztery pary oczu. Cztery pary należące do czterech osób. Żadna z nich mnie nie zatrzymała. Żadna nie zaprzeczyła. Za to wepchnęli głębiej nóż wbity już w moje serce.
Zbiegłem po schodach na dół. Wyszedłem z budynku próbując sobie przypomnieć gdzie jest mój samochód. Dobrze że nim tu dziś przyjechałem. Wsiadłem za kierownicę od razu odpalając silnik. Może zagłuszę nim moje myśli. Szybko odjechałem kierując się sam nie wiem gdzie.
Straciłem dziewczynę, straciłem przyjaciół.
Tego wieczoru przekroczyłem prędkość tyle razy że tego nie zliczę, zostałem raz złapany przez policję co potem wcale mnie nie uspokoiło. Jeździłem tak po prostu, z braku zajęć, z braku osób z którymi mógłbym się zobaczyć. Ale zaraz, jest jeszcze jedna osoba, która mam nadzieję że się nie odwróciła ode mnie. Zawróciłem samochód i skierowałem się prosto do jej mieszkania.

MAGDA
Biegałam po całym mieszkaniu sprzątając rzeczy które porozrzucał Olly. Straszny z niego bałaganiarz. I jest chyba mistrzem w rozwalaniu swoich rzeczy. Ja sprzątam, wychodzę na piętnaście minut wracam i jest tak jak było wcześniej. Ja naprawdę nie wiem jak on to robi, na serio nie mam pojęcia.
Po stanowiłam skorzystać z jego nieobecności. Wyjechał na kilka dni do rodziców a ja dostałam od niego pozwolenie na zaproszenie przyjaciół więc to uczyniłam. Za chwilę mają się tu zjawić. Tylko mam mały problem, bo nie wspominałam nic o Harrym kiedy dzwoniłam do Lou. Mam nadzieję zę tu nie przyjdzie bo jak przyjdzie to pewnie nie będzie zbyt przyjemnie. Zresztą nie wiem obiecałam sobie się nim nie przejmować.
- Meggi, weź daj spokój i sobie usiądź, musimy pogadać.- Jamie siedziała po turecku na kanapie obserwując mnie.
- Nie widzisz jak ten pajac tu nabrudził, za chwilę przyjdą chłopcy.
- Meg, nie przejmuj się  tym tak, siadaj!-
Jamie przyjechała dziś rano robiąc mi przeogromna niespodziankę czekając na mnie po pracy. Kompletnie się jej nie spodziewałam. I teraz w ogóle nie zdążyłyśmy porozmawiać bo zadzwonił dzwonek. Posłałam jej uśmiech i poszłam otworzyć. Zamiast pięciu ujrzałam ich trzech i Emily. Dawno jej nie widziałam więc padłyśmy sobie w objęcia. Wpuściła ich do środka gdzie zastali Jamie. Wszyscy się z nią przywitali tylko Loui, nie wiem czy mi się tylko wydawało czy zrobił to niechętnie, No tak, ostatnio nie za bardzo się polubili z tego co wiem.
- Liam za chwilę dojedzie z Danielle.
- Ok. Chcecie coś do picia?
- Nie dzięki, siadaj lepiej z nami, ostatnio rzadko się widujemy.- uśmiechnął się Liam. Zapadła cisza, aż tak się od siebie oddaliliśmy?
- No to co u was?
- W porządku, nagrywamy ciągle nowe piosenki.
- Tak? A mogę jakąś posłuchać przed premierą?
- Nie są jeszcze gotowe, ciągle nad nimi pracujemy. To wbrew pozorom nie jest łatwe.
- Tak tak wierzę wam.
- Jak ty się trzymasz?- Niall, to na prawdę nie jest dobre pytanie.
- Ja? Dobrze.
- Meg, na pewno? Radzisz sobie?- Emily się do mnie pokrzepiająco uśmiechnęła. Tak tak przecież nic wielkiego się nie stało. Mój chłopak którego odzyskałam po roku zostawił mnie tylko wtedy kiedy potrzebowałam go najbardziej.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Nie wiedziałam co mam im powiedzieć, nie przyznam się że tęsknię, mimo wszystko bardzo za nim tęsknię.
- Meg, masz nas, poradzisz sobie.
- Przecież sobie radzę. To że nie jesteśmy z Harrym razem niczego nie zmienia. Trzeba żyć dalej, wiele par się rozstaje i jakoś żyją. – starałam się brzmieć wiarygodnie, bo chyba najważniejsza osoba w tym pomieszczeniu w to nie wierzyła- ja.
- Jak ja mu kurwa przypierdolę to się nie pozbiera!- wrzasnęła nagle Jamie. Wstała i zaczęła krążyć po pokoju.- Co on sobie myślał! Wyrwał cię z Paryża choć tam układałaś już sobie życie. Obiecał że się tobą zaopiekuje a on tak po prostu sobie ciebie zostawia samą kiedy bez tego jest ci tak ciężko. Cholera! Zostałaś zgwałcona! Czy on wie co to w ogóle znaczy?! Potrzebowałaś go a ten dupek cię zostawił!- po moich policzkach same zaczęły spływać łzy. Poczułam że ktoś mnie przytula, był to Niall.
- Wie, widział to.- powiedziałam cicho. Wszyscy na mnie zdziwieni popatrzyli. Właściwie to pewnie dlatego że nigdy nie powiedziałam im co tak naprawdę zdarzyło się w tym lesie. Wiedzą że Harrego pobito mnie zgwałcili. I to tyle. Ale nie mają pojęcia o tym co wtedy czuliśmy. Dlatego nie mogę się po tym do końca pozbierać. Jedyną osobą która mogłaby zrozumieć co czuję jest Harry. On przeżył to razem ze mną. Tylko że on mi nie pomoże bo ze mną zerwał.
-Harry widział jak cię gwałcili? I nic z tym ten pierdolony dupek nie zrobił?!- krzyknął tym razem Zayn. Ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. Mimo wszystko nigdy nie zapomnę tego widoku, kiedy on tam tak bezwładnie leżał. Jak miał mi pomóc, skoro sam potrzebował pomocy?
- Zayn, nie możesz tak mówić.
-0 Jeszcze go bronisz?!- tym razem Jamie, oni nic nie wiedza. Harry bardzo mnie zranił ale tam w lesie nic nie stało się z jego winy, niczemu też nie mógł zapobiec. I chyba w tej kwestii należą się wszystkim wyjaśnienia.
- Kiedy Łukasz mnie- zamknęłam oczy- gwałcił, Harry już nawet nie potrafił ustać na nogach. Leżał kilka metrów ode mnie przyjmując kolejne ciosy od pięciu ogromnych facetów śmiejących się z tego wszystkiego. Był cały zakrwawiony, nawet nie miał siły już krzyczeć z bólu. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego jak go to bolało. W dodatku ciągle patrzył tylko na mnie. Patrzył jak ten psychol się nade mną znęcał.- nie umiałam im więcej powiedzieć. Zresztą te słowa naprawdę wyszły z mojego gardła z wielką trudnością.

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 32



MAGDA
- No pomóż mi.
- Co ty masz w tych pudłach?
- Osobiste rzeczy. Nie twoja sprawa!
- Skoro nie moja sprawa nie będę ich wnosił!
- No proszę, zrobię jutro śniadanie.
- No dobra, ostatecznie mogę się zgodzić.
To już prawie tydzień odkąd mieszkam w hotelu, odkąd nie mam Harrego.
Ale dziś przeprowadzam się do Ollego.
Więc okazało się że nie pracuje on na stałe w restauracji w hotelu. To syn właścicielki. Po prostu pracował bo brakowało pracowników chwilowo, więc pomógł. A ja dowiedziałam się o tym dopiero przedwczoraj. Wtedy też zaproponował mi wspólne mieszkanie. Powiedział że odkąd dziewczyna go rzuciła dla innego czuje się zbyt samotny, jest pusto, a mieszkanie jest duże. Będę miała do dyspozycji dwa pokoje, więc to duży plus bo musze mieć gdzie malować. Właśnie, od przyszłego poniedziałku zaczynam pracę. Bardzo się cieszę, bo nie będę się nudzić. Więc będę miała na razie trzy grupy które dwa razy w tygodniu mają czterogodzinne zajęcia z rysunku. Są to raczej dzieci. Dostałam taki przedział wiekowy bo uczy się ich podstaw, nic bardziej zaawansowanego a wiadomo ja specjalistą nie jestem.
- Meg! Rusz dupę i mi pomóż! Nie będę sam wnosił tego wszystkiego!
Wzięłam najlżejsze pudełko jakie było i zaniosłam je do mieszkania. Olly nosił już chyba z dwadzieścia takich ale w końcu to facet, niech się wykazuje, nie?

Zanim się rozpakowałam minęło naprawdę dużo czasu. Zresztą nigdzie mi się nie śpieszyło. Olly wpadł mi pomóc na moment, bo w sumie to przeleżał cały ten czas na moim nowym łóżku
- No dobra mała, skoro mamy razem mieszkać musze więcej o tobie wiedzieć.
- Olly, muszę?
- Tak. Dlaczego nie jesteś już z Harrym?
- Nie wiem, on ze mną zerwał, powiedział że mnie już nie kocha, że tak będzie lepiej bo będę bezpieczna.
- Bezpieczna?
- Przepraszam ale nie chcę o tym rozmawiać.
- Jasne, nie naciskam. Ale dobrze się czujesz?
- Ja… czuję się beznadziejnie. Czekałam na to żeby do niego wrócić pół roku a on tak po prostu mnie zostawił. Wtedy kiedy najbardziej go potrzebowałam. Tak bardzo go nienawidzę! Udawał, po prostu udawał że mnie kocha!- dałam upust emocjom. Pierwszy raz od kilku dni pozwoliłam sobie na płacz. Starałam się być silna a tak naprawdę udawałam że czuję się dobrze, bo czuję się okropnie.
- Hej, spokojnie, on nie jest tego wart, nie płacz przez niego. Musisz mu pokazać że jesteś silna, że wcale go nie potrzebujesz.
- Tylko że ja go potrzebuję.- szepnęłam chowając twarz w moich dłoniach. Nie rozumiem jak mogłam dać się tak nabrać, jak mogłam być tak ślepa?

***

- Nie wiem czy wiesz, ale za półgodziny masz być na drugim końcu miasta.
Mmm, jaki cudowny zachód słońca, las, mała rzeczka, tory kolejowe. Och tu nie ma miasta, na jakim końcu, koniec nie istnieje, jest tak przyjemnie.
- Meg! Spóźnisz się do pracy!
Praca, praca, praca, lepiej wypoczywać w towarzystwie samotności, lepiej malować na murze, tworzyć piękne rysunki, tak, to jest to.
- Cholera Meggi, wstawaj!
Moje ociężałe powieki za nic w świecie nie chciały unieść się do góry. W końcu otwarłam je przyciągając do swojej twarzy więcej kołdry, uch jak wspaniale.
- Meg! Praca!
- Dzień dobry.- mrugnęłam cicho.
- Czy do ciebie nic nie dociera?! Za moment masz być w pracy a ty jeszcze śpisz!- ale on ma donośny głos, obudziłby śpiącego w śpiączce niedźwiedzia. Zaraz, jaka praca, ja nie mam pracy. Cholera!
- Dlaczego wcześniej mnie nie budziłeś?! - Wyskoczyłam spod pierzyny jak poparzona potykając się o nią i spadając prosto na ziemię. Kurde! W życiu nie zdążę!
- Serio? Budzę cię już po raz setny, to ty śpisz jak zabita.
- Jezu, gdzie moje spodnie?- biegałam po pokoju jak jakaś wariatka. Na szybko związałam kucyka, użyłam tylko tuszu do rzęs i czarnej kredki, na więcej czasu brakło. Co tu ubrać? Spojrzałam na Ollyego który trzymał zestaw ubrań. Na kolanach mu potem musze dziękować chyba. Szybko pobiegłam do łaziki przebrać się, powrzucałam rzeczy do torebki i wybiegłam na korytarz.
- Meg! Czym masz zamiar jechać?- co? Czym mam zamiar jechać? Autobusem będzie prawie 40 minut. Cholera.
- Weź mój samochód.- powiedział chłopak wręczając mi do dłoni klucze.
- Później ci się odwdzięczę.- pocałowałam go przelotnie w policzek i zbiegłam na dół po schodach.

- Już jestem!- krzyknęłam wbiegając do sali gdzie miała na mnie czekać moja grupa. Dziś były to dzieci od 6 do 10 lat. Więc chyba nie jest tak źle, pewnie nie zauważyły mojego lekkiego spóźnienia
- Proszę pani a co dzisiaj będziemy robić?- wesoły rudzielec wymachiwał ręką jak oszalały.
- Dzisiaj może narysujecie coś ołówkiem. Chciałabym żebyście narysowali coś co wam się kojarzy z czymś przyjemnym. Coś co bardzo lubicie. Kartki są na stole weźcie sobie po jednej. Wiecie jak podzielone są ołówki? Więc tak są różne, na każdym pisze H, H1, HB, B, lub inny znaczek widzicie?
- A co to znaczy proszę pani?
- To znaczy że na przykład ołówek ze znaczkiem H nie pisze mocno, jest to tylko ołówek do pierwszego wstępnego szkicu.- Boże jak to wyjaśnić dzieciom żeby zrozumiały?
Chodziłam dookoła patrząc jak każde z nich rysuje. Wiadomo, nie miały wielkiego doświadczenia dlatego ich rysunki wyglądały jak wyglądały ale nie były złe. Cie chciałam żeby się stresowały kiedy patrzę na ich ruchy. Chciałam żeby czuły się swobodnie, pytały kiedy czegoś nie wiedzą.
- Proszę pani, a mogłabym iść do łazienki?- dziewczynka w kucykach kiwała na boki głową podnosząc do góry rękę.
- Tak jasne, i nie mówcie mi pani, jestem Meg, dobrze?
- Tak pewnie.- odpowiedzieli chórem.
Oni wszyscy mają w sobie taki wielki potencjał że nie mogłam się temu nadziwić. Po prostu zw3aląły z nóg kiedy patrzyło się na ich rysunki. Mili tak różne charaktery, niektórzy zdążyli narysować pięć rysunków kiedy ktoś inny narysował jeden. To były moje drugie zajęcia, ale tak naprawdę pierwsze na których coś konkretnego zaczęliśmy robić. W każdym razie ta praca naprawdę mi się spodobała, tutaj jest cudownie. Na końcu pozbierałam wszystkie rysunki chowając je do teczki, chciałabym mieć je tak po prostu dla siebie, ale oczywiście jak skończą się te warsztaty oddam wszystkim ich prace.
- No dobrze, widzimy się w piątek. Pomyślcie nad tym co chcielibyście narysować, lub czym chcecie malować. Do zobaczenia.
- Dowidzenia.- po dzieci przyjeżdżali rodzice, więc musiałam zaczekać aż ostatnia osoba wyjdzie z pracowni. Posprzątałam wszystko pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam przed budynek.
Od czasu ostatniego spotkania z Harrym minęły już dwa miesiące. Mimo tego ciągle widzę go przed oczami kiedy mówi że mnie nie kocha. Nie kocha, co te słowa już znaczą, nie wiem. Zastanawiałam się nad tym, myślałam że kłamał mówiąc że nie kocha. Ale jak można to komuś powiedzieć? To właśnie świadczyłoby o tym że naprawdę nie kochał, więc raczej odrzuciłam tę opcję. Bo czy ja go tak naprawdę kocham? Czy można kochać kogoś kogo się kompletnie nie zna? Skoro udawał przez ten cały czas to kim on tak na prawdę jest? Doszłam do wniosku że jest inną osobą, że nie znam jego prawdziwej strony. Tylko nie potrafię zrozumieć jak udało mu się wytrzymać ze mną tyle czasu, jak mógł tak długo być kimś innym? Poza tym czy oszukiwał tylko mnie? Przecież chłopcy są chyba jego przyjaciółmi, przedstawił mnie swojej rodzinie, po co to wszystko po co aż tak się w to angażował? Rozumiem że czuł się zobowiązany jako ojciec dziecka ale teraz, przez ten czas odkąd znów jesteśmy razem, po co ten wypad do jego mamy, po co poleciał ze mną do Polski, po co tak się trudził? Fakt, może chciał seksu, oddałam mu się stosunkowo szybko, ale przecież może mieć każdą, po co mu taka ja? Chyba że nałogowo lubi ranić dziewczyny to zmienia postać rzeczy. Pewnie ma już inną, zgrabniejszą, ładniejszą, bardziej seksowną. Z tego co mówili chłopcy wyszedł ze szpitala, czuje się lepiej. Nigdy o niego wprost nie zapytałam, nie lubię rozmawiać z nimi o Harrym, bo po co, to nadal ich przyjaciel. My zerwaliśmy, ale oni nadal są z nim. I naprawdę jestem ogromnie im wdzięczna za to że są również ze mną. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Co teraz? Żyje sobie spokojnie dalej, powoli wracam do normalności. Pozostaje sprawa z gwałtem. Musiałam o tym mówić na policji co nie było łatwe. Ciągle źle się z tym czuję, nie lubię już własnego ciała mam wrażenie że stałam się jakoś zarażona czymś, że jestem we jakiś dziwnie metaforyczny sposób brudna. Nie lubię czyjegoś dotyku, kiedy ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu mam wrażeni że zaraz mi coś zrobi, nie mówiąc już o tym jakby ktoś chciał mnie przytulić. Czasem na to pozwalam, ale nie jestem przekonana co do tego. Dotyk nawet znajomych męskich rąk paraliżuje.
Musze poprosić któregoś z chłopców żeby pomógł mi wybrać jakiś samochód. Nie jestem typową babą co się na samochodach nie zna, wręcz przeciwnie, lubię to. Ale nie ogarniam tych wszystkich mechanicznych rzeczy. Nie znam się na silnikach i takich tam. Bo markę sobie oczywiście wybieram sama.
Głupi autobus, musi się tak spóźniać? Przystanek mam naprzeciwko mojej pracy więc daleko to to nie jest ale mimo wszystko ten stary grat nie przyjeżdża.
- Meggi!- głos który usłyszałam należał do kogoś kogo najmniej bym się tu spodziewała. O mój Boże!
______________________________________

Więc tak, mam parę informacji:

- Nie wiem czy aż tak wiele od was wymagam, ale po prostu chciałabym móc poznać waszą opinie pod rozdziałem. Nie chodzi o to ze dodam rozdział po tych 31 komentarzach, bo jak widać dodaję go wcześniej. Po prostu proszę o zrozumienie. Sama widzę że moje rozdziały różnią się trochę stylem od tych wcześniejszych i właśnie dlatego chciałabym żebyście dodali szczerą opinię.

- Wiem że chcieliście perspektywę Harrego, pojawi się w kolejnym rozdziale.

- Niestety rozdziały będą dodawane rzadziej a i tak dodaję je bardzo często. Więc kolejnego spodziewajcie się za ok. 5 dni. może mniej, może więcej. Nie wiem.

- Wycofuję zasadę z komentarzami. 

- Przypominam tylko, jeśli chcecie być informowani to zostawcie komentarz. Poza tym jest zakładka u góry.

- W razie pytań zapraszam na aska

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 31



MEG
Nie będę przebywać w tym domu, nie chcę tu być.
Walizka, walizka, walizka.
Kilka tygodni temu te rzeczy były rozpakowywane a teraz wyprowadzam się z powrotem. Świetnie, ciekawe gdzie ja zamieszkam. Cudownie, wręcz wspaniale!
Otarłam wierzchem dłoni oczy bo pewnie nic bym nie widziała. Zresztą co się dziwić, jestem cała zapłakana. Pakuję wszystko co tylko należy tu do mnie. Wszystko.
- Meggi, co ty robisz?
- Zayn zostaw mnie, nie chce mi się gadać.
- Jesteśmy przyjaciółmi, nie zostawię cię. Chodź tu do mnie.
Zayn sam przyciągnął mnie do siebie przytulając a ja opadłam po prostu bezwładnie i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Kocham cię, kocham cię, kocham cię.
Słowa, zwykłe puste słowa. Można to powiedzieć na milion sposobów, można wypowiedzieć je w prosty banalny sposób, dla kogoś mogą nic nie znaczyć a dla innego mogą być czymś wyjątkowym. Kiedy ktoś wypowiada te dwa słowa wkłada to tyle uczucia, stara się przekazać to jakie wielka siła łączy ich dwoje. Harry mówił to chyba tylko po to żebym ja była zadowolona. Tak po prostu bez żadnego znaczenia. Bo jak można mówić że się kocha jeśli tak naprawdę nie czuje się nic? Ja bym nie umiała, on jak widać posiadał tę umiejętność.
- Nie kocha mnie, nigdy nie kochał.- powiedziałam cicho ale wiedziałam że Malik dobrze zrozumiał to co oznajmiłam.
- Meggi, Harry cię kocha, wszystko się ułoży.
- Nie prawda, gdyby kochał nie zrobiłby tego.
- Zdradził cię? Dlatego z nim zerwałaś?- szczerze to to by było o wiele prostsze. Miałby jakikolwiek powód do tego żeby mnie zostawić, ale on po prostu nic do mnie nie czuł. To wszystko, innego wytłumaczenia nie widzę.
- To on ze mną zerwał.
- Harry?
- Tak, Harry!- wrzasnęłam, mam dość, naprawdę mam dość. Wyrwałam się z jego objęć i wróciłam do pakowania moich rzeczy. Połowę już mam za sobą. Teraz garderoba. Ruszyłam w tamtym kierunku. Zaczęłam zbierać moje ubrania spośród naszych wspólnych rzeczy.
- Dlaczego to zrobił?
- Już mówiłam, nie kocha mnie.
- Meg, przecież wiesz że cię kocha. Myślisz że udawałby cały rok?
- Może robił to ze względu na dziecko?- teraz to do mnie dotarło. On nie chciał mnie zostawić bo mieliśmy mieć dziecko. Jaka ja byłam ślepa!
- Co ty mówisz?! A ten czas kiedy cię nie było? Dlaczego przeżywał taką depresję?
- Nie wiem Zayn, nie znam go, już nie.
- Znasz go najlepiej z nas wszystkich. Oboje wiemy że Harry nie mógłby udawać takiego uczucia.- nie umiałam mu odpowiedzieć, wszystko było dla mnie zbyt trudne. Może dlatego że naprawdę gdzieś tam zdawałam sobie sprawę z tego ze Malik ma rację. Nie udawałby cały rok, nie chciałby do mnie wrócić. Po co mi to powiedział?
- Proszę nie mówmy o tym. Mam dość jego kłamstw, fałszywych słówek, całej tej sztuczności. Nie chcę go już nigdy widzieć!
- Meg.
- Nie Zayn, to już koniec, niepotrzebnie wracałam do Londynu.
- Jak to niepotrzebnie? Masz jeszcze nas, mnie. Zawsze będziesz dla mnie jak siostra, pamiętaj o tym.- sama nie wiem komu mogę teraz ufać. On jest moim przyjacielem, ale Harry też udawał chłopaka, kochającego wspaniałego chłopaka, ale teraz już wiem że ideały nie istnieją.
- Odwieziesz mnie do hotelu?
- Zostań tu jeszcze, Harry i tak jest w szpitalu.
- Nie, nie mogę tu być. Odwieziesz mnie?
- Jasne.- uśmiechnął się do mnie i wziął moją walizkę do ręki. Ja też posłałam mu uśmiech i poprosiłam jeszcze o ściągnięcie pudełka z wyższej półki. Zayn postawił go zszokowany na ziemię. Zaczął wyciągać z niego rzeczy małej. Uśmiechnął się widząc króliczkowate śpioszki. Harry je kupił. Spojrzał na mnie ciągle się śmiejąc.
- Śliczne.
- Idziemy?
- To były rzeczy małego prawda?- dla Zayna zawsze to był chłopczyk, nie wiem dlaczego.
-Tak, daj mi te zielone buciki i możemy iść.- Zayn wziął małe buty do ręki i podał mi je.
- Dlaczego zabierasz tylko je?
- Bo tamte różowe kupił Harry. Chodźmy.

Zameldowałam się w hotelu, nie jest to może pięciogwiazdkowy apartament, ale taki mi nie potrzebny. To co mam w zupełności mi wystarczy. Zayn odłożył walizkę na ziemię. Uparł się że musi wejść ze mną do pokoju.
- Masz się odzywać do mnie, zrozumiano? Jak znajdziesz coś dla siebie daj znać. Wpadnę jutro.- pocałował mnie w policzek i skierował się do drzwi. Wreszcie mogę w spokoju popłakać. Nikt nie będzie na mnie patrzył, nie będzie się nade mną użalał, nie będzie współczucia. Zostałam sama, bez niczego, nikogo.
Wiem, jest Zayn, są chłopcy, dziewczyny ale czuję się tak samotnie. Ale nie tym razem. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu, nie załamię się. Będę żyć dalej. Pokaże mu że nie obchodzi mnie to że mnie zostawił że nie rozpaczam po nim. Niech myśli że nic mnie już nie obchodzi.

Gdzie ja jestem? Em, no tak, hotel. Przetarłam oczy i z powrotem położyłam głowę na poduszce. Zamknęłam oczy i miałam ochotę spać dalej. Ale nie mogę, czeka mnie pracowity dzień. Musze znaleźć mieszkanie. Nie może być zbyt drogie, ale potrzebuję trochę przestrzeni, chciałabym mieć pracownię, w końcu to będzie moje źródło dochodów. Wyszłam spod kołdry i ruszyłam do łazienki. Kiedy stanęłam przed ogromnym lustrem mój humor znacznie się pogorszył. Miałam wciąż pełno siniaków na sobie. Dotykał mnie, tymi jego ohydnymi dłońmi, bił. To były najgorsze dni w moim życiu. Łukasz doprowadził do tego czego chciał. Rozdzielił nas.
Skuliłam się chowając głowę w dłoniach. Kogo ja oszukuję? Nic nie jest w porządku. Mimo tego że on mnie nie kocha ja wciąż czuję do niego coś więcej. Usłyszałam dzwonek telefonu. Pobiegłam do pokoju i wzięłam go z szafki. Jakiś nieznany numer.
- Słucham.
- Pani Magadalana Maleska?
- Magdalena Małecka, tak to ja.
- Dzwonię w sprawie pana Lucasa, został złapany, ale żeby mu cokolwiek udowodnić potrzebujemy pani zeznań. Mogłaby pani przyjść dzisiaj na policję?
- Oczywiście, o której mam być?
- O czwartej po południu.
- Dobrze, będę.
Odłożyłam telefon i usiadłam na parapecie patrząc na zewnątrz. Cholera, jeszcze to. Fotoreporterzy na mnie czekają pod drzwiami. No chyba że jakaś gwiazda tez tu mieszka. Ale tak czy inaczej sfotografują mnie kiedy będę wychodzić.
Ubrałam się, wymalowałam i zjechałam windą na dół. Była dopiero dziesiąta. Usiadłam w hotelowej restauracji na parterze. Zamówiłam sobie śniadanie i otworzyłam laptopa. Poszperałam trochę w ogłoszeniach nieruchomości. Wcale nie tak łatwo znaleźć dobrą ofertę.
- Proszę bardzo.- powiedział kelner który właśnie stawiał kawę na moim stoliku.
- Dzięki, chciałabym od razu zapłacić.
- Jasne zaraz przyniosę rachunek.- odezwał się odchodząc w stronę kuchni. Kiedy wrócił dałam mu pieniądze.
- Słuchaj mam taką nietypową sprawę. Macie tutaj może tylne wyjście. Bo tam z przodu czeka na mnie stado dziennikarzy. Nie mam ochoty z nimi dziś rozmawiać.
- Na tak, wczoraj wieczorem zameldowałaś się tutaj z Zaynem Malikiem a jesteś z Harrym Styles. Niemałą sensację zrobiłaś przychodząc tu z nim.- nawet o tym nie pomyślałam, jaka ze mnie idiotka.- Swoją drogą nie chcę być wścibski ale dlaczego tu jesteś?
- Masz rację, jesteś wścibski.- powiedziałam a on po prostu sobie usiadł przy moim stoliku.
- Jestem Olly.- wystawił w moim kierunku rękę, którą uścisnęłam.
- Meg. To co wyprowadzisz mnie stąd?
- Może tak może nie. nie odpowiedziałaś napytanie.
- Eh, uparty jesteś. Po prostu nie mam gdzie mieszkać. Musze znaleźć mieszkanie więc chwilowo mój dom jest tutaj.
Olly ma naprawdę śliczny uśmiech. A ja nie mam pojęcia dlaczego zwracam szczególną uwagę na uśmiech.  A ja po prostu lubię męskie uśmiechy. Brzmi to co najmniej dziwnie. Więc onieśmielając mnie swoim uśmiechem zaprowadził  mnie na zaplecze restauracji gdzie było wyjście na tyłach hotelu. Byłam mu naprawdę dozgonnie wdzięczna.
- No to proszę, dziennikarze cię nie dopadną.
- Mm, dzięki wielkie, bardzo mi pomogłeś. Będziesz jutro pracował?
- Będę.
- Więc do zobaczenia.
Spokojnie już minęłam stado wścibskich fotoreporterów, którzy nie mieli szansy mnie nawet zobaczyć. Nie miałam ochoty na ich głupie pytania. Bo to że mieszkam w hotelu znaczy tylko jedno- rozstałam się z Harrym. Ale tym razem chyba mieliby rację.
Przydałoby się kupić jakiś samochód, nie będę wszędzie jeździć taksówką bo więcej wydam na to niż gdybym sama sobie na paliwo płaciła. Ale na pewno nie teraz, nie mam do tego głowy.
Odwiedziłam kilka mieszkań, wiele nie zdążyłam bo musiałam pójść na policję. Kilka mi się nawet spodobało. Nie potrzebuję dużo, po co mi duże mieszkanie? Żeby więcej płacić? Nie chodzi zresztą o pieniądze, po ostatniej wystawie sprzedałam kilka obrazów więc trochę pieniędzy mam. Poza tym jutro idę do centrum kultury i sztuki. Mam nadzieję że będę tam miała pracę jak obiecywał profesor.
Spojrzałam na wielkiego faceta siedzącego za ladą. Miał na nosie okulary i zapisywał coś w jakichś papierach. Podeszłam do niego przez co automatycznie podniósł głowę. Przyjrzał mi się po czym z pokerową twarzą zadał jedno pytanie chowając znów głowę a papierach.
- Słucham?
- Jestem Magdalena Małecka, miałam dzisiaj przyjść złożyć zeznania.
- Moment- zaczął czegoś szukać w swojej stercie białych zapisanych kartek. Nie ma jakiegoś notesu czy coś? Musi mieć tego aż tyle?
- A tak tak, proszę usiąść i poczekać chwilę.
- Dobrze.
Kiedy już znalazłam się w pustej Sali, gdzie na środku znajdował się tylko stolik czułam się jak jakaś oskarżona. Nic nie zrobiłam a to uczucie było okropne. Zbyt dużo filmów kryminalnych oglądam.
- Dobrze, więc proszę się przedstawić, i opowiedzieć o tamtym dniu od początku.
Policjantka, na szczęście siedziała naprzeciwko mnie. Była ładna, blondynka, która miała zaczesanego warkocza na bok, mundur policyjny. Siedziała z rękami opartymi o stół i mi się przyglądała. Kiedy już opowiedziałam o sobie zaczęłam to co gorsze, tamten cholerny dzień.
- Więc kiedy wróciłam ze spaceru z moim chłopakiem.
- Harry Styles tak?
- Tak, byliśmy na spacerze, kiedy wróciliśmy…
- O której to było?
- Nie wiem, może ósma rano. Więc wtedy w kuchni w jego domu znalazłam się tylko ja i Łukasz.
- Łukasz jest twoim byłym chłopakiem?
- Tak, ale rozstaliśmy się ponad dwa lata temu jeszcze w Polsce.
- Dobrze, kontynuuj.
- Wiec powiedział mi że specjalnie wkręcił się do ich rodziny ze względu na mnie. To wszystko przez to że…

Całe trzy godziny siedziałam na posterunku policji. Po prostu zwariować można.  Nie dość że musiałam opowiadać o sprawie z tamtego dnia kiedy nas z Harrym napadli, to jeszcze gdzieś pomiędzy to wplotła się cała sprawa ze śpiączką. Mam nadzieję że udowodnią mu to że mnie porwał po czym oszukał razem z moimi rodzicami. Najgorsze jest to że ten bezczelny idiota oskarżył Harrego że go pobił tamtego dnia, więc Hazz może również na tym ucierpieć. Faktycznie Łukaszowi nieźle się wtedy dostało. Ale ja jednak zeznawałam tak żeby to było na jak największą korzyść  Harrego. Mimo że mnie zostawił bez powodu, a sorry miał powód, tak jest bezpieczniej to nie chcę by mu się coś stało, żeby miał jakieś kłopoty z prawem.
______________________________________

Nie mam zbyt wiele czasu. W domu jestem na dosłownie dwie godziny, prawie w ogóle mnie nie ma, nie mam kiedy pisać. ten rozdział był napisany już jakiś czas temu więc sama nie wiem dokładnie co w nim jest. Dlatego przepraszam za błędy i za to że po raz kolejny nie mam czasu żeby poinformować informowanych.

A tak poza tym to dobijacie do 20 000 wyświetleń! WOW! Dzięki!!!! 


ask