poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 78

NIALL

Czasem jestem takim debilem...
Co ty pieprzysz, zawsze jesteś debilem.

Tsa... moja oryginalność nie zna granic. Obyś nie przesadził Horan, obyś tylko nie przesadził. Z moim szczęściem to nic z tego nie będzie. Boże, przecież mogłem po prostu zabrać ją na wieżę Eiffla zapłacić za wyłączność, no i zamówić jakiegoś tam grajka światowej sławy, załatwić kolację o zachodzie słońca ale nie bo ja oczywiście musiałem wymyślić coś durnego. Moja wina że ona nie lubi niczego za co ja płacę? Jęknąłem przeciągle. To się źle skończy. No ale bądź sobie tu inteligentnym i wymyśl coś niedrogiego, z gestem, najlepiej z średnim stopniem romantyczności i żeby się jej jeszcze spodobało. No niewykonalne! Nic ckliwego, bo wiem, że nie znosi sztucznych randek, tak samo jak kolacji w restauracjach. Także samo przez się rozumie się że samoistnie zostałem zmuszony do wymyślenia tego... czegoś. Właściwie nic wielkiego, od tygodnia myślę więc można by się spodziewać jakichś spektakularnych fajerwerków, a ja mam przy sobie tylko parę rzeczy. Jeśli nie weźmie mnie za wariata, to pewnie pomyśli że wszystko olałem i mam tylko to. Tak czy tak, no nie najlepiej wychodzę stojąc tu z kopertą, dwoma markerami, jakimś starym mp3, taaak mp3, nie używałem tego odkąd cóż, byłem mały. A no i jeszcze plik karteczek samoprzylepnych. Przecież ja tam zginę śmiercią nikczemną... Nikczemną? Ale to chyba nie...? Horan, używasz słów które nie wiesz co znaczą. Ok ok, głęboki oddech i do dzieła!

Cóż, głupio się czułem, potwornie głupio! Bo jak niby mam wytłumaczyć to, że się zakradam do jej ogrodu jak jakiś idiota. Na szczęście ich płot nie jest zbyt wysoki, ale też niezbyt stabilny. Ohh, chyba sąsiadka mnie zauważyła bo stoi w oknie i na mnie patrzy. A niby jak miałaby mnie nie zauważyć patrząc na mnie? Pomachałem do niej ręką i się uśmiechnąłem. Oby mnie tylko nie wzięła za jakiegoś złodzieja. Położyłem mp3 na parapecie od jej pokoju, zapukałem w okno...
i zwiałem w krzaki.
Idiota, no normalnie idiota.
Ale i tak wyszczerzyłem się do siebie i ewentualnie do robaków które sobie żyją w tych krzakach kiedy zobaczyłem że zdziwiona otwiera okno i rozgląda się po ogrodzie. No to teraz tylko się modlić żeby mnie tylko nie zauważyła. No przynajmniej na razie. Podniosła moje stare mp3 i znowu się rozglądnęła. No odtwórz to w końcu! Znajduje się tam jedno jedyne nagranie które to nagrałem ja. Ha! czyż nie oryginalnie? Nie wiem czy zaciął się dźwięk czy co, ale moje słowa słyszałem aż tutaj. Ok, to było ledwie może z trzy, cztery metry od okna.

Hej Connie.
Chciałaś czasu, ok, dałem ci go. Nie myśl sobie że się nie odzywałem bo zrezygnowałem, po prostu prosiłaś żebym na razie cię nie nachodził, a że nie jestem ani pedofilem ani żadnym innym zboczeńcem, to nie robiłem tego. Ale myślę że już wystarczy. Prawdopodobnie moja propozycja wyda ci się głupia, jak większość moich propozycji, ale chyba zaryzykuję. Patrzysz właśnie na moje mp3, i wiesz? Serio trudno było to coś uruchomić. Ale mój cudowny głos prosi cię w moim imieniu, o dzisiejszy wieczór. Nie wiem czy moje towarzystwo jeszcze ci odpowiada, ale ja, ciągle twój Niall zapraszam cię na randkę.

Gdzieś po połowie wyszedłem z mojego ukrycia i pewnie by mnie nie zauważyła gdybym nie zaczął otrzepywać się z gałązek i liści. Podniosłem głowę a ona wpatrywała się we mnie zupełnie zdziwiona.
- Więc jak? Dasz się wyciągnąć? - rozłożyłem ręce i uśmiechnąłem się zachęcająco. No przecież musi się zgodzić! Bo zacznę wątpić w moje umiejętności między płciowe. To chyba dzień nowych słów. Moich głupich słów. W każdym razie chodziło mi o flirtowanie i tego typu rzeczy, no, właśnie takie umiejętności. Bezapelacyjnie i niezaprzeczalnie zerowe umiejętności.
- Coś ty na siebie włożył?- parsknęła śmiechem podpierając się na łokciach o parapet.
- Nie podobam ci się?- okręciłem się całkiem zręcznie dookoła i uniosłem jedną brew. Ona za to pokręciła zabawnie głową i znowu się roześmiała. - Niall Horan kazał przekazać że dziś go zastępuję.- właściwie to nie zastępuję bardziej od niego uciekam. - Specjalnie dla ciebie założyłem tą potwornie gryzącą perukę. I szczerze powiedziawszy miałem nadzieję że docenisz moje poświęcenie.
- Oh, oczywiście ze doceniam, ale... po co się tak poświęcasz?
- Jak to po co?- prychnąłem- Spełniam twoje marzenia- puściłem do niej oczko.- Chcesz normalnego chłopaka? Proszę bardzo, oto normalny chłopak, zero gwiazdorzenia.
- Przecież nawet jako gwiazda nie gwiazdorzysz. - zmrużyła oczy ale miło ją było widzieć taką uśmiechniętą. - No dobra, choć tu i mnie łap. - Tym razem to ja byłem lekko zdziwiony. Bo o czym ona do cholery mówi?
- No przecież muszę jakoś wyjść. - wytłumaczyła a ja dopiero wtedy zrozumiałem co ona chce zrobić.
- Myślałem że teraz będę musiał czekać tu godzinę aż się wyszykujesz.- powiedziałem całkiem zgodnie z prawdą. Bo czy to nie tak jest? Dziewczyna szykuje się na randkę z reguły z dwie godziny, jak jest szybka no to godzinka i wtedy dopiero może wyjść. A ona tak po prostu od razu?
- Czyli źle wyglądam?- spojrzała na siebie potem na mnie posyłając mi zdziwione spojrzenie. Czy one zawsze, ale to zawsze muszą się doszukiwać drugiego dna w wypowiedziach facetów? Bo to trochę głupie, że gdy ja coś mówię ona jakby słyszała w tym wszystkim co innego. Po prostu zdziwiłem się że nie musi się przebierać, czesać, czy jakieś inne duperele.
- Cons, wyglądasz cudownie.
- No to szykuj łapki i mnie łap. Dasz radę?
- Mam nadzieję- wymamrotałem do siebie. Nie to żeby była ciężka, po prostu moja koordynacja ruchowa nie jest zbyt dobra. A nie chciałbym jej czegoś złamać. - Pewnie!- krzyknąłem do niej kiedy podchodziłem do okna. Nie było to szczególnie wysoko więc wyszło tak, że problemów nie miałem. Wpadła w moje ramiona i całkiem poważnie spojrzała na moje włosy.
- I powiedz mi, jak ja mam cię teraz nazywać moim blondynkiem co?
- Oj tam, możesz mnie tak nazywać nawet teraz. Najwyżej zrobię ci scenę zazdrości o jakiegoś blondyna. - postawiłem ją na nogi i uśmiechnąłem się. Wyciągnąłem do niej trochę niepewnie rękę ale Connie za to całkiem pewnie ją ujęła.
- To gdzie idziemy?
- Do nieba skarbie. - parsknąłem śmiechem ale ona zmrużyła oczy. I naprawdę nie wiem jak udało jej się zachować tak poważny wyraz twarzy.
- Chcesz mnie zabić?
- Nie, chcę pójść z tobą do nieba, to źle? - uniosłem brwi. Przepuściłem ją przez furtkę po czym ją zamknąłem. Czemu ja z niej wcześniej nie skorzystałem? Kolejny punkt dla ciebie, Horan.
- A jeśli ja nie chcę?
- To już twój problem.- wystawiłem jej język- Nie jest ci zimno?- cóż, jest osobą która wiecznie marznie, więc pytałem jej o to dość często. No co, troskliwy ze mnie chłopak!
- Nie, ubrałam się dość ciepło Ale mam nadzieję że zabierzesz mnie w jakieś ciepłe miejsce. - Tego to nawet mi mówić nie musiała. Przecież dobrze wiedziałem czego ona chce. Ciepło przede wszystkim. Nie drogo, bo czułaby się głupio że za nią płacę czego kategorycznie mi zabrania. Ja tego nie rozumiem. Na jej miejscu wykorzystałbym stan swojego konta, choćby po to żeby mieć z czego zapłacić za prąd. Ale ona ciągle się upiera. Przecież dam jej wszystko czego chce. Wszystko.
- To się jeszcze zobaczy.


- Twój czerwony, mój niebieski. - spojrzała na mnie zdziwiona. No co?- No to kto więcej ten zdobędzie nagrodę. - puściłem jej oczko i bez żadnego problemu namalowałem na szklanej szybie oddzielającej nas od jakiejś wystawy sklepu taki sobie napis. Kiedy Connie go zobaczyła rozszerzyła oczy ze zdziwienia. W końcu skoro mam już to denne przebranie muszę to jakoś wykorzystać.
- Niall,chyba zdurniałeś już całkowicie! Przestań! - ja jednak wpatrywałem się w mój cudowny napis.
- Przecież to nic takiego. Żadnych wulgaryzmów.
- C plus N równa się Nonnie? Serio Niall?
- A co? Może nie? Musimy mieć chyba jakieś słodkie przezwisko. - uśmiechnąłem się i złapałem za jej dłoń. Pokręciła zrezygnowana głową, kiedy znowu podszedłem do ławki i na niej napisałem to samo. - Bierz się za pisanie. Dzisiejsza akcja: Zapisać Londyn.

- Wygrałem.- oświadczyłem kiedy siedzieliśmy w kawiarni. Zrobiło się trochę zimno na zewnątrz więc postanowiliśmy wpaść na kawę. Siedziała naprzeciwko mnie i próbowała rozgrzać dłonie. Przymrużyła oczy i przechyliła głowę w lewo uśmiechając się dziwnie.
- Nie ma takiej opcji. Ja wygrałam.
- Chciałabyś. Poza tym, dzień się jeszcze nie skończył, mogę jeszcze zrobić dużo więcej napisów. - podeszła do nas kelnerka i położyła przed nami kawę. Uśmiechnąłem się do niej, a ona popatrzyła na mnie jak na jakiegoś dziwaka. Cóż, chyba jako NIE Niall Horan nie mam takich szans u lasek. Zaśmiałem się.
- Wiesz, mam jeszcze coś dla ciebie. - lekko się speszyłem. Bo ten pomysł był nawet nie trochę a bardzo dziwny. Nie wiem czy dobrze że wpadłem na takie coś. Ale chyba parę niewinnych zdjęć mogę jej dać?
Sięgnąłem do kieszeni kurtki i wyjąłem kopertę. Przesunąłem ją po stole w kierunku Connie. Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie pytająco. Wzruszyłem jedynie ramionami i powiedziałem żeby otworzyła. Sięgnęła niepewnie do środka a kiedy zobaczyła jaka jest zawartość znowu obdarzyła mnie wzrokiem mówiącym że nie wie po co jej to dałem. Żebym ja wiedział... Wyjęła plik zdjęć i od tak zaczęła je przeglądać. Natomiast ja postanowiłem wyjaśnić po co w ogóle te zdjęcia.
- To zdjęcia z Mullingar. Nigdzie nie publikowane, całkowicie prywatne.
- A po co mi je dałeś? - upiłem trochę kawy i uśmiechnąłem się.
- Żebyś w końcu zrozumiała że jestem zwykłym facetem, żebyś nie powtarzała mi ciągle, że jesteś gorsza, biedniejsza czy inne pierdoły. Chcę byś wiedziała że to nie jest ważne. Zobacz, byłem i jestem tym chłopcem co biega na tym zdjęciu z gołą dupą.
- Czyli teraz też tak biegasz?
- Zdarza się i to- wyszczerzyłem się- Choć w tym to akurat lepszy jest Harry. - On to akurat jest w tym ekspertem. Choć w sumie rzeczy to nie wiem jak tam teraz stoi z swoim uwielbieniem do nagości. W sumie przy Meg pewnie nie ma oparów, ale to chyba już nie to samo jak mieszkał z nami.
- Właśnie, co tam u nich? W porządku?- Connie bardzo zbliżyła się do Harrego, w ogóle nie mam zielonego pojęcia co to spowodowało. Wiem, że przez ten czas spotykali się razem, rozmawiali. Czuję się z tym dziwnie, ale wiem też że Hazz bardzo pomógł Connie. I jestem mu za to ogromnie wdzięczny. Przecież ich stosunki nie wykroczyły poza te czysto koleżeńskie. On ma Meg.
- Tak, chyba tak. - było mi trochę trudno, ale nie chcę, nie mogę odwlekać tego w nieskończoność. Zresztą chyba to że się ze mną spotkała o czymś świadczy nie? - Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.- powiedziałem zgodnie z prawdą, choć nie o tym chciałem mówić. Ok, przejdźmy do ważniejszej części.- Ale wcześniej chciałbym z tobą porozmawiać. Właściwie to zapytać tylko czy przemyślałaś to wszystko. Minęło sporo czasu, chciałbym wiedzieć czy w ogóle mam jakieś szanse na to byś znowu była moja. - przez cały czas kiedy to mówiłem nie byłem w stanie spojrzeć na nią. Nie chcę zobaczyć w jej oczach współczucia, nic z tych rzeczy. Mogę usłyszeć wszytko tyko żeby nie było to „nie”.
- Niall, nigdy nie przestałam być twoja. - zimna dłoń spoczęła na mojej. Uścisnęła ją sprawiając że na nią spojrzałem. - Jedyną przeszkodą jest to, że to ty nie jesteś mój.
- Co?- nie jestem pewien czy zrozumiałem. Uhh, nie lubię tak rozmawiać. Wolę by powiedziała mi co ma powiedzieć a nie w ten sposób.
- Cóż, jeśli chcesz być ze mną, będziesz musiał zaakceptować mój egoizm.- zaśmiała się - Bo chcę byś był tylko mój i żebyś kochał tylko mnie. Chcę być najważniejsza, a przynajmniej na tyle ważna, by czuć się kochana.
- Skarbie, kocham cię, obiecuję że zawsze będę niezależnie od tego czy Emily lub jakakolwiek inna dziewczyna będzie obok czy nie. Chcę być z tobą. Tylko z tobą. - puściła moją dłoń. Przez moment pomyślałem że to koniec. Że wszystkie moje starania poszły na marne. Ale na całe szczęście się pomyliłem. Wstała ze swojego miejsca obeszła naokoło stolik i wepchnęła mi się na kolana.
    A ja ją pocałowałem.


HARRY

Nasz wypad do sklepu okazał się być darmowym koncertem. Dopadło nas tyle fanek że Boże drogi, nie szło zliczyć. I nie wypuściły by nas gdybyśmy im nie zaśpiewali kilku piosenek. I niektórzy się dziwią że tyle nam schodzi kupienie dwóch czteropaków piwa. Właśnie śpiewaliśmy mam nadzieję, że ostatnią piosenkę. Szturchnąłem Zayna pokazując mu dość ładną dziewczynę. Miała rude włosy zaczesane jakoś do tyłu i dżinsy które niesamowicie eksponowały jej tyłek. Idioto, masz dziewczynę! Ekhm.... który i tak nie przebija tyłka Meg oczywiście. Od razu lepiej. Zayn zmarszczył czoło kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. Ale ja już miałem plan. Gołym okiem można było zauważyć że jest starsza od reszty. Miała może z dziewiętnaście lat, co przebijało trzynastolatki które tu się zgromadziły. Oczywiście nic przeciwko nim nie mam, ale musiałem wykorzystać sytuację ze rudowłosa jest pełnoletnia i w dodatku skromnie mówiąc co chwilę na nas zerka.
- Harry! Harry!- poczułem dość mocne szarpnięcie gdzieś na dole. Przeprosiłem dziewczyny z którymi rozmawiałem i spojrzałem na dziewczynkę która nie mogła mieć więcej niż osiem lat.- Cały czas rozmawiasz z dużymi dziewczynami. - powiedziała do mnie po polsku. Spojrzałem na nią zdziwiony. No w sumie to niby czemu ośmiolatka miałaby mówić po angielsku? Ehh, w ogóle nie myślę... Przeniosłem proszący wzrok na starsze dziewczyny żeby mi jakoś powiedziały co ona mówi.
- Mówi że chciałaby z tobą porozmawiać, a cały czas rozmawiasz z nami. - posłałem im uśmiech po czym postarałem się o jeszcze piękniejszy dla małej.
- Wytłumaczcie jej że jej nie rozumiem, nie licząc paru słówek.- nie powiem że nie były zdziwione. Ale chyba to normalne kiedy się ma Polkę za dziewczynę? Chcąc czy nie uczę się słówek przy niej. - I jeśli możecie zapytajcie o imię.
- Hania. - odpowiedziała mi jedna z nich. Mała zaczęła szukać czegoś w swoim plecaku. Po chwili wyciągnęła bransoletkę i podała mi ją. Wyglądała na ręcznie robioną i była bardzo ładna, naprawdę ktoś musiał się nieźle napracować. Było na niej wyszyte: „Harry i Magda. Wasza Hania”. Akurat to zrozumiałem. Nie zastanawiając się długo przytuliłem ją do siebie. Jak dawno nikt mnie tak nie wzruszył. A ta dziewczynka jest po prostu...
- Hania!- przerwał nam krzyk. Ktoś zdaje się wołał małą. Musiałem mieć niezłą minę kiedy ujrzałem przed sobą rudą laskę z zajebistym tyłkiem. - Musimy wracać do domu- powiedziała znów po Polsku. W każdym razie chyba coś w tym stylu, zrozumiałem tylko wracać i dom. Jak na mnie i tak nieźle nie?
- Chcę zostać z Harrym!- tupnęła nogą i założyła ręce. Chyba jej siostra kucnęła przy niej i spojrzała na nią zatroskana. - Obiecałaś że jak go spotkamy to zabierze mnie na lody! - Uniosłem zaskoczony brwi a dziewczyna spojrzała na mnie trochę zażenowana. No nie dziwię się. Pewnie nie spodziewała się, że zrozumiem i nie do końca byłem pewien, że dobrze wszytko odebrałem. Moglem przecież pomylić słówka. Ale akurat te znałem. Przeniosła wzrok na nią i uśmiechnęła się lekko.
- Wiem, ale on na pewno jest bardzo zajęty. Nie może od tak zabierać wszystkich dziewczynek w twoim wieku na lody. - próbowała z tego jakoś wybrnąć. Zayn też się zaciekawił choć on to pewnie w ogóle kompletnie nic nie rozumiał. Zresztą z tego co powiedziała ruda też mało zrozumiałem.
- Właściwie, to skoro obiecałem- uśmiechnąłem się do niej, po czym sam znalazłem się na wysokości Hani tuż obok niej. - Zapraszam na lody.- wydukałem jako tako po polsku a mała rzuciła mi się na szyję. Znowu ją objąłem przyciskając do siebie. Jest taka mała.
- Harry, nie musisz tego robić. - jej siostra przemówiła do mnie po angielsku z czego się bardzo ucieszyłem. Polski to zdecydowanie nie moja bajka.
- Przestań, chcę to zrobić. Nic się nie stanie jak się trochę spóźnimy co nie Zayn? - Wystarczyło mi jedno jego spojrzenie by wiedzieć że myśli o tym samym co ja. My już jesteśmy spóźnieni. Ale wiedział tak samo jak ja że dla tej dziewczynki ten czas który spędzi z nami będzie naprawdę ważny.
- No to ustalone. Mogłabyś zapytać siostrę jakie lubi lody? - pościłem oczko do małej na co zachichotała. Przeprosiliśmy resztę dziewczyn, te oczywiście zrozumiały bo słuchały całej rozmowy. Zaczęliśmy się powili oddalać od tego tłumu.
- Czekoladowe.- odparła bez pytania małej. No tak, pewnie po prostu to wie.
- Super, mogłabyś jej jeszcze podziękować za ta bransoletkę? - widziałem że była zmartwiona. Zdaje się że jej młodsza siostra jest dla niej strasznie ważna.
- Zrobiła ją sama?- zapytał tym razem Malik. Ruda porozmawiała chwilę z Hanią po czym spojrzała znów na nas.
- Tak. To dla niej bardzo ważne. Właściwie to przepraszam za te lody. Faktycznie powiedziałam jej tak, ale tylko dlatego, ze myślałam że nigdy was nie spotka. Kto by się spodziewał że znajdziemy was pod naszym blokiem?
- To wasz blok?- zapytałem unosząc brwi. - Wiesz, chwilowo w nim mieszkam. - była mega zdziwiona. - Znasz Bartka Małeckiego?
- Tak, to nasz sąsiad. - odparła od razu. Po czym krzyknęła coś do małej która pobiegła do przodu razem z Zaynem. Mimo że się nie dogadywali, bo obydwoje nie umieli to się chyba świetnie bawili.
- To brat mojej dziewczyny.
- Jesteś chłopakiem Magdy? - uniosła brwi znowu trochę zaskoczona. Czy w ogóle cokolwiek co powiem nie będzie jej zaskakiwało?
- Jakie chcesz? - stałem już przy kasie więc zapytałem o smak.
- Cytrynowe. - uśmiechnęła się do mnie po czym odwróciłem się do sprzedawczyni i zgłupiałem. Niby jak mam je zamówić? Odwróciłem się z powrotem do rudej i na szczęście od razu zrozumiała. Sama powiedziała jej co chcemy po czym spojrzała znacząco na mnie.
- Dla mnie truskawkowe dla Zayna też mogą być. - nie mam pojęcia jakie lody lubi Malik, ale będzie musiał zjeść takie.
Wzięliśmy po dwa lody i ruszyliśmy do naszej pozostałem dwójki.
- A, no i tak, jestem z Magdą.- odpowiedziałem uśmiechając się. - Znacie się?
- Mieszka tu od miesiąca, niedawno ją poznałam. - uśmiechnęła się podając Hani lody. Usiedliśmy na jakiejś ławce i razem skonsumowaliśmy nasz pyszny posiłek.


- Poważnie wyszliście tylko po piwo? - Wiktoria, bo tak miała na imię nasza ruda śmiała się z nas odkąd jej to powiedzieliśmy.
- Ok, no to dzięki za pomoc- powiedział Zayn. Wiki- tak po prostu było nam łatwiej mówić- kupiła nam te piwa, zaraz po tym jak cali zawstydzeni ją o to poprosiliśmy. Oczywiście nie wspomniałem słowem że chciałem ją o to poprosić odkąd tylko ją zobaczyłem.
Teraz wracamy do mieszkania. Idę razem z Hanią z kulą w prawej ręce a drugą trzymając ją za rękę a ona opowiada o czymś Wiktorii, bo my to raczej nie rozumiemy o co chodzi.
- No dobra, to do zobaczenia. - powiedziałem do starszej siostry, młodsza przytuliłem i dałem buziaka w policzek. Zayn zrobił to samo. Pomachaliśmy jeszcze na pożegnanie i weszliśmy do mieszkania Bartka.
- Co wyście tyle robili?- od razu na nas naskoczyły. Super się zapowiada.
- Mówiłem że napadną nas fanki- powiedziałem spokojnie, a Zayn postawił na blacie piwa. - Poza tym spotkaliśmy miłą sąsiadkę i byliśmy z nią na lodach.
- Co? Z kim?- Meg nałożyła nam na talerze obiad który razem ugotowały. Boże, pierwszy raz takie coś widzę, ale wygląda smacznie. Postawiła wszystko na stole. Byłem potwornie głodny więc od razu się za to wziąłem.
- Co to jest?
- Gołąbki- Katie się uśmiechnęła a nam dwóm otworzyły się szerzej oczy.
- Czy my właśnie jemy gołębie? Serio? - Boże drogi. Meggi nie gotuje jakoś super rewelacyjnie, ale to już przesada. Żeby ugotować jakieś ptaki?! Ohyda...
A oczywiście nasze słodkie panie zaczęły się głupio śmiać. Matko, co my z nimi mamy.
- To tylko ryż, mięso mielone i kapusta. - nie powiem że nie odetchnąłem z ulgą. Całe szczęście.
- Więc z kim byliście na tych lodach?
- Z Hanią i Wiki. - odpowiedział Zayn wpychając w siebie kolejną porcję gołąbków. Uh, nadal dziwnie to brzmi.
- Oo, biedna dziewczynka nie?
- Dlaczego?- oda razu zaciekawiłem się tym co powiedziała Meg. Spojrzała na nas z bólem wymalowanym na twarzy. A po tym co nam oznajmiła odechciało mi się jeść te gołąbki, nieważne jakie by nie były pyszne.
- Hania ma raka.
______________________________________________________________________

Jeśli przeczytałaś zostaw, proszę(!) komentarz ;)

Śmiem twierdzić iż częstotliwość dodawania rozdziałów jest uzależniona od liczby komentarzy. Już jakiś czas jest ich mniej więc i rozdziały są rzadziej. 

 

Ale i tak dziękuję za każde słowo. To ogromnie motywuje <3 Kocham! ;* 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 77

MEGGI

- Poważnie mamy tylko dla siebie ich mieszanie?- Harry rzucił na kanapę swoją marynarkę i chyba automatycznie zaczął podwijać rękawy w białej koszuli. Rozglądał się dookoła jakby był tutaj pierwszy raz. Po chwili jednak jego wzrok spoczął na mnie. Uśmiechnęłam się kiedy zdejmowałam szpilki z obolałych nóg. Jakim cudem tak bolą skoro prawie nie tańczyłam? Wprawdzie trochę się ochodziłam no ale żeby aż tak? Pokonał dzieląca nas odległość i umieścił swoje wielkie łapska na mojej talii.
- Mhm, mój braciszek ostatnio stał się romantyczny. Nie powiedział mi gdzie zabiera Julkę ale zapowiedział że wrócą jutro. - nawet nie poczułam kiedy Harry mnie uniósł sadzając na stole. Rozwarł moje nogi stając między nimi i nachylił się zniżając do mojej szyi. Wpił się w nią mocno że aż mnie zabolało. Pisnęłam, bo nie spodziewałam się że zrobi mi malinkę!
- To świetnie- mruknął całując miejsce za moich uchem. - Bo mam zamiar się z tobą kochać.
- A co jeśli się nie zgodzę? - jak na złość odchyliłam głowę w przeciwną stronę tak że mógł spokojnie całować moją szyję. Jego ręce wylądowały na moich udach i wędrowały sobie swobodnie do góry. Coś ten mój sprzeciw mi nie wychodzi. Nie umiem się mu sprzeciwić, i kazać przestać tego co robi. Bo chcę żeby to robił. Ułożył dłonie na moim tyłku lekko go ściskając i znowu niespodziewanie poderwał mnie do góry. Oplotłam jego pas nogami całując jego usta. Smakowały inaczej, nie wiem co to było, ale miały troszkę inny smak niż zawsze.
- Nie masz wyboru kochanie. - sądziłam najpierw że jęknął bo tak mu się to podobało, ale chyba jednak to było z bólu. Natychmiast wyprostowałam nogi i stanęłam na ziemi.
- Nie chce żeby coś cię bolało. Nic nie musimy robić.
- Chyba zwariowałaś. Bardziej boli myśl że cię dziś nie przelecę. - owinął mnie znowu wokół siebie tym razem jednak nie podnosząc. Cmoknął mnie lekko w usta po czym znowu przeniósł się na szyję, zniżył się do dekoltu i śledził ustami cały tamtejszy teren. Popchnął mnie delikatnie w stronę pokoju w którym obecnie spałam. Kiedy już się tam znaleźliśmy normalnie rzucił mnie na łóżko i bezceremonialnie usiadł na moich biodrach.
- Uhh, powinienem zedrzeć tą sukienkę z ciebie wcześniej.
- Może jeszcze przy wszystkich co?
- Czemu nie? Byłoby ciekawie. - zniżył się będąc na wysokości moich ud. Wyciągnęłam spod niego nogi i ułożyłam je po jego obu stronach. Jego opuszki palców pogładziły prawe udo, po czym po prostu wsunął dłoń pod sukienkę docierając aż do linii rajstop. Pociągnął je w dół całkowicie je ściągając. Uniósł moją nogę do góry delikatnie całując ją na wysokości kostek. Zachichotałam cicho. Całował ją idąc coraz wyżej. Wariat jeden. Zdjął ze mnie majtki i no cóż... zaczął działać. Wygięłam ciało w łuk kiedy włożył we mnie palec. Jezu, tak dawno nie było mi tak dobrze. Drugą ręką chciał podciągnąć sukienkę do góry bo mu chyba trochę przeszkadzała, ale coś mu nie szło. Zresztą miał nieco ograniczone ruchy przez to że pewnie bolały go niektóre miejsca, w końcu dziś wyszedł ze szpitala. Chwyciłam za krańce sukienki i podciągnęłam ją na tyle na ile to było możliwe, odsłaniając mi nawet po części brzuch.
- Boże Harry, - jęknęłam przymykając oczy. Zacisnęłam pięści na pościeli i wypuściłam głośno powietrze. - Matko, uwielbiam cię. - otworzyłam oczy i ujrzałam jego oczy wpatrzone w moje, składał pocałunki na hmmm mnie, jednak oczy miał zwrócone ku górze obserwując mnie. Kilka chwil później nie licząc palca, do gry doszedł jeszcze jego język. - Już nie mogę.- odchyliłam głowę do tyłu pozwalając mu na kolejny uśmiech, i poczucie spełnienia, kiedy wiedział do czego mnie doprowadza. Cholera, nie wytrzymam dłużej. Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam gwałtownie do góry. Podniosłam się i przycisnęłam swoje usta do jego. Chwyciłam jedną dłonią za jego krawat i pociągnęłam go aby trochę się poluzował. Przeciągnęłam go przez jego głowę i wyrzuciłam gdzieś na bok. Popchnęłam go delikatnie, doprowadzając do tego że całowaliśmy się klęcząc naprzeciwko siebie. Ja odpinałam guziki od jego kozuli, a on szukał zamka od mojej sukienki. Całe szczęście byłam pierwsza, więc to Harry zmuszony był oderwać ode mnie dłonie i zdjąć tą pieprzoną koszulę która bardzo mi teraz przeszkadzała. Nie czekając na nic odpięłam jego spodnie i pociągnęłam je w dół. Zaczęłam się głupio śmiać kiedy zobaczyłam że nie miał na sobie bokserek, właściwie nie miał żadnej bielizny.
- Chciałem tylko żebyś miała mniej roboty, to źle? - uśmiechnął się głupkowato a ja przejechałam dłonią po jego męskości. Wciągnął z sykiem powietrze i opadł na kołdrę. Ujęłam go w dłonie masując kciukiem jego główkę. Nie czekałam długo, po prostu włożyłam go do buzi.
- Dawno tego nie robiłaś- sapnął kiedy jedna z moich dłoni wylądowała na jego jądrach. Uśmiechnęłam się przypominając sobie, że ostatnio faktycznie po prostu mówiąc kolokwialnie pieprzyliśmy się bez całej tej otoczki. Spojrzałam na niego. Wokół piersi miał owinięty biały bandaż, aż bałam się go dotykać, nie wiedziałam czy go to boli czy nie. To samo z prawym nadgarstkiem, dziwne że w ogóle rusza ręką
- Jesteś pewien że możesz?
- Pytasz o to teraz?- był zdyszany dużo bardziej ode mnie. I wcale mu się nie dziwię. Wiem że nie może zbytnio wysilać się fizycznie po tym wypadku, a my tu... - Teraz kiedy rozpaliłaś mnie do czerwoności?
- Hazz, nie chce żeby coś ci się stało. - skrzywiłam się zbliżając do jego ust. Przysunął się całując je lekko i posłał pokrzepiający uśmiech.
- Nic mi nie będzie- powiedział pewny siebie ale widząc moją minę dodał- Będę ostrożny ok? I tak w ogóle to jakim prawem ja jestem nagi a ty masz na sobie sukienkę?
- No widzisz, jakoś tak wyszło. - puściłam mu oczko po czum sama odpięłam zamek z boku i ściągnęłam zbędny materiał.
- A co do pewności, to pewny nie jestem, ale i tak to zrobię. - chwycił mnie w talii i przyciągnął na swoją klatkę piersiową. Boże, był tam postrzelony nie umiem od tak o tym zapomnieć, widząc w dodatku ten bandaż.
- Ściągaj ten cholerny stanik, bo słowo daję że go rozerwę.- warknął całując mnie po dekolcie. Sięgnęłam dłońmi do swoich pleców i jakiś cudem odpięłam zapięcie. - Od razu lepiej- szepnął sam do siebie odrzucając go na bok po czym od tak zagłębił się w moich piersiach.

- Kurwa- jęknął zatapiając twarz w zagłębieniu pomiędzy moją szyją o ramieniem. Byłam na górze co rzadko się zdarza. Harry wprawdzie trzymał dłonie na mojej talii i nadawał swojego tempa wszystkiemu ale to nie zmienia faktu że byłam na górze. Po prostu było nam tak wygodniej, zwłaszcza jemu. - Boże, kochanie. - kolejny jęk tym razem z moich ust. Byłam już cała spocona ale to mi nie przeszkadzało. Ledwo wypowiadałam słowa. Miałam troszkę wrażenie jakbyśmy robili to pierwszy raz. Ruchy Harrego były troszkę niezgrabne, zważywszy na to że w łóżko był raczej zwinny. Ale i tak było cudownie, i słowo daję długo tego nie zapomnę.


Obudziłam się pierwsza. I bezkarnie mogłam się przyglądać mojemu Harremu. Leżał cały rozkopany, co za tym szło mogłam sobie obserwować całe jego ciało bo był odkryty. Uśmiechnęłam się do siebie. To chyba najcudowniejszy widok na świecie, te jego tatuaże, i w ogóle. Ostatnio chyba mniej chodził na siłownię ze względu braku czasu. Ale nie mogę powiedzieć że nie wygląda lepiej, bo bym skłamała. Kurwa, on wygląda przecholernie dobrze. Zresztą przecież chłopcy mają tego swojego trenera. Przeczesałam ręką włosy wzdychając głośno. No niech mu będzie będę dobroduszna i podzielę się z nim kołdrą. Przykryłam go i przytuliłam się jeszcze na chwilę do jego torsu.

Wyszłam z łazienki ubrana w wczorajsza koszulę Harrego. Włożyłam jeszcze czarne dżinsy i wróciłam do pokoju. Hazz nadal spał i oczywiście ponownie się rozkopał. Nakryłam go kołdrą i zaczęłam zbierać nasze rzeczy z ziemi, które wczoraj porozrzucaliśmy. No dobra, skoro już wstałam to może zrobię śniadanie? W ogóle która jest godzina? Spojrzałam na zegarek zawieszony w kuchni. Huh, no to chyba jednak wezmę się do razu za obiad. Jest już przed dwunastą. Włączyłam sobie radio i aż się zdziwiłam, że znam już większość piosenek. Jestem tu w sumie prawie od miesiąca, a kiedy przyjechałam, to polskich piosenek w ogóle nie umiałam. W Londynie słucham przecież tylko tamtejszego radia.
- Cześć skarbie.- odwróciłam się w kierunku drzwi. Harry wszedł do kuchni i usiadł od razu na krześle. Przymknął oczy opierając głowę na rękach opartych z kolei o stół. Zaśmiałam się do siebie cicho.
- Hej kotek, wyspany? - Niby jakim cudem wyspany, skoro wróciliśmy o takiej porze z wesela, że nasz seks był bardziej już poranny.
- Chyba żartujesz, mógłbym spać do wieczora.- uśmiechnął się przecierając jeszcze oczy. Szczęście że był już ubrany. Bo gdyby przyszedł do mnie taki jak tam spał to nie gwarantuję że dałabym rade wytrzymać. Podeszłam do niego i cmoknęłam go szybko w usta.
- Przecież ci nie bronię. - szepnęłam znowu się od niego oddalając.
- Jasne że nie. A za chwilę wpadnie tu twoja babcia i będzie się gapiła na mnie nagiego leżącego w łóżku. Albo Bóg wie kto jeszcze!- Wnioskuję z jego wypowiedzi tylko jeden wniosek. Mój chłopak boi się mojej babci. To w gruncie rzeczy zabawne, że tylko ona nawet będąc dość daleko potrafi zmusić go do nie chodzenia nago.
- Oh, przesadzasz.
- Taaak? - jego wymowne spojrzenie mówiło aż zanadto. Boję się słuchać dalej!-Wczoraj kiedy ze mną tańczyła pytała jakie lubisz pozycje. - Stanęłam i... to by było na tyle. Nie mogłam się nawet ruszyć, a o oddychaniu to już w ogóle zapomniałam. Nie nie nie, to nie możliwe żeby moja babcia... NIE! Owszem, jest trochę bezpośrednia i cholernie otwarta ale nie! Nie uwierzę że od tak zapytała Harrego o coś takiego!
- Nie mówisz poważnie- pokręciłam głową nawet nie wiedząc o tym że ją kręcę.
- A ty reagujesz jakbyś jej nie znała- teraz to był już rozbawiony.- Przypomnieć ci te miliony razy kiedy nas zawstydzała? - nie musiał. Zdecydowanie nie musiał.
- No ok, masz rację. A tak właściwie to co jej odpowiedziałeś?
- No wiesz- wyszczerzył się- Prawdę.
I oczywiście zadzwonił dzwonek do drzwi. A chciałam się dowiedzieć co on uważa za prawdę. Pewnie Bartek z Julką wrócili. A my dopiero wstaliśmy, nieźle.
- Idź otwórz. - Posłał mi spojrzenie jakbym mi co najmniej nie wierzył, że go o to proszę.- No co? Mówię serio. - niechętnie ale wstał i wyszedł. Klepnęłam go lekko w tyłek przez co się odwrócił i zmrużył oczy.
- Dostaniesz potem kare- wymierzył we mnie palec a ja się roześmiałam.
- Taaa, na pewno.
- Żebyś wiedziała. - puścił mi oczko i wyszedł. PO chwili jednak wrócił tyle że z Zaynem i Katie.
- Cześć Meg- Kate ucałowała mnie w policzek a Zayn podniósł jedynie rękę i usiadł na krześle. No nie powiem, ale najlepiej to on nie wyglądał.
- A tobie Malik co się stało co? - zapytałam śmiejąc się.
- Bardzo zabawne, Meg, naprawdę. W ogóle to czemu nikt mi nie powiedział że tu się tyle pije? I to tylko wódkę. - z Katie wymieniłyśmy się znaczącymi spojrzeniami. Swoimi czasy chodziło się na imprezy gdzie piłyśmy czasem tyle że potem głowa bolała przez tydzień.
- Ooo, lubię tą piosenkę! - krzyknęłam nagle i pogłośniłam radio. Leciało wezmę cię, po parzeni kawą trzy. W ogóle odkąd jestem w Polsce to obiło mi się o uszy parę polskich piosenek. Zaczęłam sobie nucić pod nosem, dopóki Kate mi nie przerwała swoim śmiechem.

Wezmę Cię! Gdziekolwiek popadnie
Wezmę Cię! Jak nie brałem żadnej
Wezmę Cię! Bez względu na porę
"Wezmę Cię" - powtarzam z uporem

Wezmę Cię! Na słowo honoru
Wezmę Cię! Bez ruchu oporu
Wezmę Cię! Na różne sposoby
Wezmę Cię! Cokolwiek nie zrobisz mi

Chłopcy spojrzeli na nią i na mnie zdziwieni. Matko, cały czas zapominam że oni nie znają polskiego.
- Czyżby to miało coś wspólnego z tym co robiliście w nocy?- Kate zapytała po angielsku oczywiście unosząc jedną brew. - Bez ruchu oporu, gdziekolwiek popadnie? No nieźle nieźle. - parsknęła śmiechem a ja razem z nią.
- Harry, coś mi się wydaje że ona tą piosenkę to do ciebie śpiewa.
- A o czym jest?
- O tym że chce cię pieprzyć gdzie popadnie, na różne sposoby, bez żadnych ostrzeżeń i pod każda postacią. - Widząc miny chłopców obie przybiłyśmy sobie piątki. No ale w sumie to ta piosenka jest całkiem fajna, wesoła taka i faktycznie kojarzy mi się z Harrym.
- Kochanie, ja tam nie mam nic przeciwko temu, ale wolałbym rozumieć jak oferujesz mi taki seks. Potem okaże się że nie skorzystałem jak miałem okazje. - podeszłam do niego i po prostu trzepnęłam go w ramię. Ups, zapomniałam że jest cały obolały, matko, muszę bardziej uważać.
- Ała, za co?
- Tak po prostu. - usiadłabym pewnie na jego kolanach, ale teraz to już w ogóle nie wiem czy mogę go choćby dotknąć.
- Śmieszni jesteście- od tak wypalił Zayn a my na niego popatrzyliśmy co najmniej jak na debilka No w końcu to Malik.
Wróciłam do gotowania, Kate mi pomogła, a chłopcy poszli sobie do salonu. Chyba dopadli jakąś grę. Śpiewałyśmy razem piosenki które leciały w radiu.

- I jak tam Harry? Lepiej ?- Kate spojrzała na mnie znacząco. Ciekawe o co ona pyta? Bo z jednej strony może to być jego stan zdrowia, co jest dość prawdopodobne ale z drugiej nasze relacje. No ale jedno i drugie idzie w dobrym kierunku przynajmniej na razie.
- Chyba ok. - uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Jak na to co się działo wczoraj to wydaje się całkiem ok. Cholernie bardzo ok.
- Meg- zmrużyła oczy a ja się roześmiałam- Gadaj!
- Ale co? Wszytko w porządku, serio- puściłam jej oczko i znowu zaczęłam się śmiać. Mam dziś wyjątkowo dobry humor. Bardzo dziwne... baaardzo.
- Matko święta. Wolisz przejść na Polski czy co?
- Kate, ja się tam ciebie nie pytam co robicie z Zaynem. Mamy jeszcze sporo do omówienia, ale jest dobrze.- wróciłam do krojenia sałaty na sałatkę. - A twoi rodzice jak tam?
- Oh proszę cię. Nie dziwię się Zaynowi że ciągle mnie wyciąga z domu. Sama widzisz, dziś rano zjadł tylko z nimi śniadanie i powiedział że razem z Harym zaprosiliście nas na obiad.
- Taak, kiedy?- uniosłam jedną brew nie mogąc sobie tego przypomnieć. Bo Harry chyba ich nie...?
- Daj spokój, po prostu szuka wymówek żeby ciągle gdzieś wychodzić. Zresztą w każdej rozmowie rodzice głupio sugerują, że nie jest chrześcijaninem. A to takie głupie. Wkurzają mnie, nie potrafią zrozumieć że jestem z nim szczęśliwa?
- Kaśka uspokój się- matko, ja ja dawno do niej tak nie mówiłam.- Co się przejmujesz? Kochasz go tak? No i to jest najważniejsze.
- Wiem, ale wolałabym żeby nie robili z tego takiego halo. Co im to przeszkadza?
- Przykro mi- przytuliłam ją. Była drobniejsza ode mnie i trochę niższa.
- Meg! - krzyk Harrego z pokoju- Może skoczycie do sklepu po jakieś piwko co?- no serio, ja go kiedyś uduszę.
- Sam sobie idź!
- No żeby nas fanki zjadły? Poza tym jak niby mamy się dogadać?- obaj weszli do kuchni, Kate stała do nich tyłem udając że coś robi. Spojrzałam na nią ukradkiem.
- Jestem pewna że jakieś fanki wam pomogą.
- Super pomysł, co nie Zayn? Znajdziemy sobie jakieś seksowne i piękne a wam będzie wtedy łyso.
- Ej ej, licz się ze słowami.- pokiwałam na niego palcem, po czym wskazałam na drzwi.- No już wynocha mi stąd.- Przechodząc obok mnie oczywiście musiał mnie uszczypnąć w tyłek. Wystawiłam mu język Cóż za dorosłość. Ale od razu odwróciłam się do Katie. Oh Jezu, nie mówię że to źle, ale musiała mi się tu rozbeczeć? Lubię pomagać, serio, ale kiedy ktoś płacze to czuję się tak cholernie bezradna że mnie szlag jasny trafia.
- Dzięki.- wiadomo że chodziło jej o chłopaków. Kto by się chciał rozklejać przy nich?
- Hej, przestań płakać. Nie jest tak, że nie możecie poradzić sobie bez nich. Nie mogą zabronić ci się z nim spotykać. Nie wyrzucili was z domu, więc chyba nie jest tak źle, co?
- Wiem, ale spójrz na twojego tatę. Przecież on uwielbia Harrego!
- Kate, czy mam ci przypomnieć że wysłał mnie na pół roku do innego kraju wmawiając wszystkim w tym Harremu, że nie żyję? - ok, zrobił to, ale wiem, że mnie kocha. Nie mogę od tak zapomnieć o tych wszystkich chwilach jakie spędziłam z nim i nie da się ukryć że z mamą. Często ich nie było, a ja większość czasu spędzałam z opiekunką ale to nic nie zmieni. Jest moim ojcem i nie mogę mieć mu tego za złe do końca życia. Bądź co bądź teraz mamy z nim całkiem dobry kontakt.
- Wiem Magda, wiem o tym. No już dobra, koniec tego! Skończmy ten obiad i zróbmy coś ze sobą. 

___________________________________

Jeśli przeczytałaś, zostaw proszę komentarz. 


sobota, 12 kwietnia 2014

Wyniki konkursu / Rozdział 76

 Wreszcie wyniki które powinny pojawić się wieki temu. Postanowiłam opublikować dwie prace. Nie mogłam się zdecydować na jedną więc może wy dacie radę. Chciałam tylko serdecznie pogratulować dziewczynom. Doceńcie to co zrobiły bo się napracowały ;) Może dziś zostawcie komentarz nie dla mnie a dla nich? Zróbcie im ta małą przyjemność xd ;p 

A i mam pytanie. A raczej prośbę? Jeśli chcecie to ja chętnie zorganizuję jakiś jeszcze konkurs. Tylko napiszcie czy wgl jest sens to robić i czy ktokolwiek wziął by w nim udział. Obiecuję dać więcej czasu niż poprzednio ;)

 A mój rozdział jest pod spodem. 

 

Praca  @xHangelxx  

Otworzyłam oczy i ujrzałam Harry’ego, który opiekuję się małą Darcy. Nie powiem, że nie wyglądają ze sobą słodko. Strasznie Słodko, a Harry w roli ojca sprawdza się. Bardzo odciąża mnie w obowiązkach. - Popatrz, mamusia wstała.- mówi do małej. Wstałam z dwuosobowego łóżka, na którym śpię razem z Harrym- moim mężem. Pobraliśmy się dobry rok temu, kiedy Darcy Była jeszcze w moim brzuchu. Układało Nam się wspaniale. Naszym przyjaciołom również. Niall wraz z Emily za miesiąc biorą ślub. Sprawa Niall'em oraz Connie została wyjaśniona bardzo szybko, Horan stwierdził, że tak na prawdę kocha Emily. Connie go zrozumiała. Po dużych namowach Harry'ego spotkałam się z Conns i nie pożałowałam. Okazała się być bardzo sympatyczną osobą. Zapoznaliśmy ją z resztą paczki i bardzo się polubili... Najbardziej chyba Liam ją polubił bo Connie i Liaś są parą od ponad pięciu miesięcy, z czego bardzo się cieszę, obydwoje zasłużyli na szczęście. Co do Lou i Jam, są właśnie teraz na Bora-Bora. Wyjechali sobie na wakacje, bo stwierdzili, że im to się przyda. Zayn i Katie do tej pory się radują, że rodzice mulata polubili Kat, a i również z powodu iż spodziewają się synka. Za trzy miesiące przyjdzie na świat. Bartek i Julka wyjechali z Polski od razu po ślubie to Waszyngtonu i mieszkają tam do tej pory z zaadaptowaną córeczką- Caroline. Zaadoptowaną z tego powodu iż Julka jest bezpłodna. Gdy się dowiedziała o tym, była zdruzgotana, ale jak do tej pory układa się wszystkim po myśli. - Chodź do mamusi.- obudziłam się z zamyślenia i wzięłam małą od Harry’ego, a zaraz po tym rozbrzmiał jego telefon. Podałam mu go z szafki nocnej. Spojrzałam na wyświetlacz i wyświetlił się numer jakiejś Eweliny. Zaskoczona podałam mu telefon, a ten gdy popatrzał na niego, mina od razu mu się zmieniła i wyszedł do łazienki. Bardzo dziwne. Podeszłam do drzwi łazienki i podsłuchałam. - Teraz nie mogę, później się spotkamy, a co będziemy robić ? Mmm, kusząca propozycja, też tęsknie, pa. Dobra kończę bo Meg może się zorientować. Szybko odeszłam od drzwi oszołomiona tym co właśnie usłyszałam. Stanęłam przy oknie i przyglądałam się ludziom chodzącym jak opętani. Czuję posturę Harry’ego za mną, a po chwili jego duże ramiona oplatają moje biodra. Delikatnie, jedną ręką go odpycham, bo w drugiej ręce trzymałam małą. - Za kim tęsknisz ? Jaka kusząca propozycja ?- pytam szeptem, nawet na niego nie spoglądając. - O czym Ty mówisz ? Podsłuchiwałaś ? Nie ufasz mi ?!- zapytał głośniejszym tonem. - Nie krzycz przy dziecku.- mówię trochę zdenerwowana.- Odpowiesz na moje pytania ? - Przesłyszało Ci się. Mówiłem o dużej porcji, a Ewelina to moja dalsza kuzynka. Umówiłem się z nią na spotkanie w nando's za godzinę. - Czyżby, a czemu mi o niej nigdy nie opowiadałeś ? Nawet nie wspomniałeś o tej dziewczynie słowa. - Nie sądziłem, że to konieczne. - Mmmhmm. Idź ją przebierz, idę na spacer z nią, ale pierwszo chcę się ubrać, proszę.- mówię i wręczam mu małą Darcy do rąk i podchodzę do szafy, wyciągam ciepły, ale wygodny zestaw i idę do łazienki się wyszykować. ** Jestem na spacerze z małą, a tu naglę widzę mojego kochanego Harry’ego z cycatą blondynką obściskujących się w sportowym, czerwony aucie. Nie mogę na to patrzeć. Zasrany kłamca. Aż do śmierci. Phaa, na pewno. ** Darcy siedziała już w foteliku, a ja pakowałam jej ostatnie rzeczy. Nie ma tak Styles. Nie zobaczysz już nigdy więcej ani córki, ani mnie. Usłyszałam charakterystyczny trzask zamykających się drzwi. Harry zaczął mnie wołać. Pewnie zobaczył złożony wózek i torby. I dobrze- pomyślałam i otarłam spływające łzy po policzkach. - Co Ty robisz ? - A na co to wygląda ?- pytam ironicznie.- Jak tam baraszkowanie z Ewelinką w aucie ?- zapytałam, a go jakby zamurowało. Chwyciłam torbę w ręce i zeszłam na dół. - To nie tak. - A niby jak gnoju ? Myślałam, że się zmieniłeś Styles, byłam w wielkim błędzie. Ile to już trwa ? - Od trzech miesięcy. - Świetnie, spodziewaj się papierów o rozwód, aha i jeszcze coś. Więcej córki nie zobaczysz.- mówię.- Żegnaj- mówię i wychodzę. Taksówkarz pomaga mi włożyć wszystko do bagażnika i ruszamy w stronę domu mojej matki. ***Rok Później*** Stoję przed salą rozwodową z Darcy, która ma już dwa latka. Wyrosła na piękną dziewczynkę, bardzo podobną do swojego ojca. Przez ten rok Harry próbował się ze mną skontaktować, chciał zobaczyć małą, ale na daremno. Przez dwanaście miesięcy nie widział swojej córki.
Widzę jak Styles wchodzi do budynku. Wow. Strasznie schudł. Dobrze mu tak.- mówi moja podświadomość. Nie, nie mogę tak myśleć. Najgorszemu wrogowi źle się nie życzy.
- Mamusiu, to tatuś ?- pyta mała Darcy ciągnąc swoją małą rączką za spód mojej ołówkowej spódnicy. - Tak kochanie, chodź do mamy na rączki.- mówię po czym biorę ją na ręce. - Cześć.- mówi. - Cześć.- odpowiadam mu, nawet na niego nie patrząc. - Mogę ją na chwilę ?- pyta nie pewnie wskazując na Darcy. Skinęłam głową i mu ją podałam. - Cześć kochanie. Wiesz jak tata się za Tobą stęsknił ? A Ty tęskniłaś za tatusiem ? pokiwała twierdząco głową i mocno się do niego przytuliła. Ten natomiast odwzajemnił uścisk i ucałował jej małą główkę. - Tak bardzo Cię kocham.- mówi we włosy małej.
Serce mi się kraje. Jak mogłam do takiego czegoś doprowadzić ? Cholera, odizolowałam dziecko od ojca. - Em. Meggi- z zamyślenia wybił mnie Harry.- Możemy porozmawiać ?- pyta z nadzieją w oczach. Muszę się zgodzić, muszę go przeprosić, ale tylko, że nie mógł widywać się z Darcy, a za moje odejście nie przeproszę nigdy w życiu. - Tak, daj mi ją.- spojrzał na mnie przestraszonym wzrokiem.- Spokojnie, jeszcze spędzisz z nią czas.- mówię na co pokiwał twierdząco głową i postawił małą Darcy na ziemi. Przykucnęłam przy niej i powiedziałam, żeby poszła do babci bo muszę porozmawiać z tatą. Po czym pobiegła do mojej matki. - Harry, chcę Cię przeprosić, że odizolowałam Cię od Darcy rok, ale na sam Twój widok, przypominałeś mi się Ty i tak dziewczyna, to nie było, nie jest i nie będzie dla mnie łatwe.- jedna łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją otarłam. - Nie płacz, wiem, rozumiem. Spieprzyłem sprawę. Popełniłem błąd, nie wybaczalny błąd, od razu kiedy wyjechałaś, zakończyłem to. Dopiero w tedy zrozumiałem, że Ciebie kochałem, nadal kocham, zrozumiałem ile dla mnie znaczysz, tylko szkoda, że dopiero kiedy Cię straciłem... Kiedy Was straciłem. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. To Ty wyciągnęłaś mnie z tego gówna, to Ty pomogłaś mi się zmienić. Błagam Cię, to nie musi się tak skończyć, jeszcze da się to wszystko odwołać, daj mi jeszcze jedną, jedyną szansę, a obiecuję nie spieprzę jej !- skończył swoją wypowiedź. Zaskoczył mnie naprawdę tymi słowami. Wiem, że one są prosto z serca, poznaję te oczy. Przypomniało mi się nasz ślub, nasze wesele, kiedy mi się oświadczył, kiedy urodziła się Darcy, Nasze pierwsze spotkanie, Nasze spotkanie po roku, zawsze, zawsze ma takie oczy gdy mówi prawdę, gdy jego słowa płyną prosto z serca. Kocham go ! Tak cholernie go kocham. - Harry… Ja.. - Nie potrafisz mi tego wybaczyć, rozumiem.- powiedział zawiedziony i chciał odejść, ale złapałam go za ramię. Nie, nie odchodź. - Dasz mi skończyć ?- zapytałam z lekkim uśmiechem, a w jego oczach zabłysnęło światełko nadziei.- Ja też Cię kocham, ale obiecaj mi, że to się nigdy więcej nie powtórzy, proszę Cię obiecaj mi to.- mówię, a na jego twarz wdrapuje się szeroki uśmiech ukazujący szereg swoich białych zębów. - Obiecuję, Magdo, kochanie obiecuję Ci to, że nigdy to się nie powtórzy ! Kocham Cię.- mówi i podnosi mnie na ręce i obraca mnie wokół własnej osi. Zawsze to robił gdy z czegoś naprawdę się cieszył. Gdy postawił mnie na ziemi pocałował mnie namiętnie, ale i czule.



I druga świetna robota.    



25 czerwca 2018 rok
MEG
Dzisiaj jest mój ,a raczej nasz dzień. Poślubię miłość mojego życia Harry'ego. Stresuję się, ale tak naprawdę nie wiem czym. Przeżyliśmy już chyba wszystko: straciliśmy dziecko, byliśmy rozdzieleni przez rodziców i kłóciliśmy się chyba tyle razy co stare dobre małżeństwo. Zaraz złożę swoją suknię- dziewczyny pewnie ją niosą. Świrują bardziej ode mnie ,co chwilę poprawiają makijaż ,fryzurę ,pytają czy bardzo się denerwuję i czy nie jestem zmęczona ,ale to chyba przygotowania z nimi najbardziej mnie wymęczą.
-Meg mamy suknie!!! Chodź ubieraj się szybko. Chyba nie chcesz spóźnić się na własny ślub CO???
-Kate, Emily, Jamie, Sophie(tak to ta wspaniała dziewczyna Liam'a) spokojnie. Mamy jeszcze trochę czasu.
-Trochę czasu!!! Dziewczyno!!! Musimy jeszcze ubrać suknię ,przećwiczyć przysięgę ,przejście do ołtarza ,poprawić makijaż i włosy a ty mówisz ,że mamy czas!!!
-Boże Kate co ty będziesz robić jak sama będziesz wychodzić za mąż.-powiedziała Emily.
- No właśnie to mój ślub. Przysięgę znam na pamięć ,a włosy i make-up są idealne.
-OK sorry Meg.
- No dobra ,ale może lepiej ubierzmy mnie w tą suknię ,bo nie pójdę do ołtarza w samej bieliźnie.
-Harry na pewno by się ucieszył.
-Przestań Em. No ubierajcie już. Sama sobie nie poradzę.

20 minut później
-Wyglądasz pięknie, jak księżniczka. Harry oniemieję jak cię zobaczy- powiedziały wszystkie razem.
-Za chwilę wyjeżdżamy tak???
-Mamy godzinę czasu ,a kościół jest 20 min. drogi stąd.
-Lepiej być wcześniej niż się spóźnić.
-I kto teraz mówi ,że mamy mało czasu.- powiedziała Kate.
-Chodźcie już ok?
- No dobra idziemy.

HARRY
Jestem już w kościele 40 minut przed uroczystością. Pierwszy raz to Meg będzie druga. Nie chciałem spóźnić się na własny ślub, ale 40 min. to chyba przesada. Sam nie wiem. Moja księżniczka na pewno zaraz przyjedzie i będzie zła ,że zobaczyłem ją w sukni przed ślubem ,ale co tam. Jesteśmy ze sobą już 6 lat ,więc głupi przesąd raczej niczego nie zepsuje.
-Ej! Harry żyjesz ???
-Tak ,żyje Zayn.
-Jesteśmy już wszyscy: Niall, Liam i Louis właśnie przyjechali. Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak. Która jest godzina?
-Dochodzi w pół do 12.
-Meg pewnie zaraz przyjedzie.
-Chwila muszę coś powiedzieć. Ja Louis Tomlinson jako twój najlepszy przyjaciel mogę śmiało i poważnie powiedzieć ,że nigdy nie widziałem bardziej zakochanej w sobie pary.
-Louis ty i powaga? Serio?
-Zamknij się Niall.
-Przestańcie chłopaki. Lou Jamie nie mówiła ci o której miały przyjechać?
-Mówiła tylko ,że Meg na pewno nie będzie chciała się spóźnić i tyle.
-Mam nadzieję ,że wszystko będzie dobrze.
-Harry. Jest piękna pogoda, masz koło siebie swoich przyjaciół i za chwilę wyjdziesz za kobietę swojego życia. Wszystko będzie cudownie.


MEG
-Głupie korki. Spóźnię się na swój ślub.
-Magda to ostatnie światła za 2 minuty będziemy w kościele. Nie denerwuj się tak.
-Ok ruszyliśmy teraz jestem bardziej spokojna.
-Widzisz. Pamiętaj jakby co to wdech i wydech.
-Tak Jamie wdech i wydech zapamiętam.
-To zawsze działa więc... Aaaaaaaa.


HARRY
-Powinny już tu dawno być. Coś musiało się stać. Louis zadzwoń do Jamie.
-Dobra zadzwonię ,ale na pewno już jadą. Wiesz pewnie tysiąc razy się poprawiały przed wyjściem jak to dziewczyny.
-Mama przyjechała. Pójdę do niej ,a ty zadzwoń proszę.
-Przecież dzwonię.
-Cześć mamo miałaś być wcześniej coś się stało?
-Był jakiś wypadek przecznicę stąd. Wyglądał na bardzo poważny.
-Chwila wypadek? Przecznicę stąd??
-Tak?
-Nie wiesz może co dokładnie się stało?!
-Nie. Wiem tyle ,że to było dwa auta: jedno czerwone, sportowe ,a drugie czarne eleganckie.
-O mój Boże Meg!
-Harry ,ale skąd wie...
-Nie wiem ,ale muszę to sprawdzić. Louis jedziemy na róg Grandfield i Sunsnet. Szybko!!!
-Jamie nie odbiera. Ale po co tam jedziemy???
-Nie gadaj tylko jedź!
-Dobra już jadę.


Kilka minut później.

Dojechaliśmy na miejsce. Było tam spore zamieszanie; wszyscy gdzieś biegali , krzyczeli. A ja chciałem tylko upewnić się ,że to nie jest samochód w którym jechała moja ukochana, że czeka teraz w kościele i denerwuje się ,że to ja się spóźnię. Chwila czy to nie Kate siedzi przy tej karetce? Tak to ona.
-Kate co się stało i gdzie jest Meg?!
-Jakiś idiota wjechał w nas na światłach. Ja jestem tylko potłuczona, dziewczyny w szpitalu ,a oni ? Oni próbują ją wydostać ze środka- wskazała na grupę strażaków przy rozbitym samochodzie.
Co? Jak to próbują wydostać? Zacząłem biec. Moja biedna Meggi cierpi przez jakiegoś debila. Zabiję! Obiecuję zabija jak dowiem się kto to. Przedarłem się przez taśmy i policjantów. Wszędzie leżały kawałki szkła i części samochodu. Mignęło mi coś białego. Tak wyciągnęli Meggi. Suknia prawie cała była we krwi. Boże co on jej zrobił! Upadłem na kolana i delikatnie wziąłem w ramiona.
-Meggi słyszysz mnie ? Kochanie?
-Ymh..-powiedziała ledwie słyszalnie.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze. Na pewno z tego wyjdziesz. Obiecuję ci.
-Ko-ko-kocham cię Harry.
-Meggi to nie jest pożegnanie rozumiesz!!! Będziemy szczęśliwym małżeństwem z gromadką dzieci ,a później zestarzejemy się razem. Tak będzie wyglądać twoja ,nasza przyszłość. Jesteś silna ,a ja nie pozwolę ci znowu odejść rozumiesz!!!
-Przepraszam.-cicho wyszeptała i powoli zaczęła zamykać oczy.
-Mag jesteś mi potrzebna, nie dam rady bez ciebie żyć. Nie odchodź , nie tu ,nie teraz! Proszę kochanie zostań!- zacząłem szarpać ją za ramiona w nadziei ,że stanie się cud. Ona nie mogła teraz umrzeć, ma przed sobą całe życie. Zostałem siłą odciągnięty przez lekarzy. Na rękach nadal miałem jej krew: czystą, niewinną. Patrzyłem jak ją reanimują. Cały czas myślałem o tym, że zaraz pojadę z nią do szpitala tam wydobrzeje ,a później będziemy żyli długo i szczęśliwie. W pewnym momencie wszystko ucichło. Jeden z sanitariusz odwrócił się i pokiwał przecząco głową. Co to ma znaczyć?! Meggi ma żyć ,mamy wziąć ślub ,być małżeństwem to nie może być koniec. Upadłem na kolana przy jej jeszcze ciepły ,ale bez życia ciałem.
- Aaaaaaa! -krzyczałem trzymając jej ciało w rękach. Ból jaki czułem rozdzierał mnie od środka. Zdążyłem jeszcze złożyć pocałunek na jej ustach ,potem Louis wziął mnie gdzieś na bok pomimo mojego szarpania. Chciałem być przy niej, cofnąć czas. Niestety było już za późno. Louis próbował do mnie dotrzeć. Bezskutecznie. Ja dalej byłem myślami przy mojej niczemu winnej Meggi. Dlaczego ona ? Ja się pytam dlaczego ona? Co takiego zrobiła? Wycierpiała chyba więcej niż człowiek cierpi przez całe swoje życie. Straciłem kontakt z rzeczywistością, . Ktoś co chwila gdzieś mnie wiózł, prowadził i tak znalazłem się w domu. Nie wiem jak ,ale zasnąłem chyba po jakiś lekach.

ROK PÓŹNIEJ

Siedzę nad jej grobem. Co dziennie przynoszę nowe kwiaty- białe róże. To te lubiła najbardziej. Dzisiaj przeżywalibyśmy pierwszą rocznicę ślubu. Ona odeszła ,ale ból pozostanie na zawsze .Nie umiem cieszyć się już życiem bez niej; bez jej uśmiechu, dotyku ,pocałunków ,czułych słówek i ciągle powtarzanego KOCHAM CIĘ. Nie będzie tak jak kiedyś - nie znajdę jej już w tłumie fanek. Nie... Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować praktycznie cały czas jestem na środkach uspokajających. Czasami nie patrzę co biorę ważne, żebym mógł po tym na chwilę poczuć się lepiej. Codziennie ktoś do mnie przychodzi próbuje nawiązać kontakt. Owszem czasami udaje mi się wykrztusić parę słów ,ale to nie jest normalna rozmowa. Chciałbym ,żeby ten kto to zrobił poniósł najwyższą karę ,bo według mnie zasłużył jak najbardziej. Mam nadzieję ,że Meg jest tam dobrze- tam u góry i ja szybko do niej dołączę ,bo chyba straciłem sens życia na ziemi tu bez niej. Kocham cię Meggi- na zawsze pozostaniesz tą jedyną.
Koniec.



A teraz zapraszam na rozdział 76


MEG

Siedziałam w tym głupim mieszkaniu jak na szpilkach. Właściwie to byłam w szpilkach no i w dodatku w sukience. Czekam na niego, za dwie godziny ślub a jego ciągle nie ma. Może nie pozwolili mu wyjść ze szpitala? Ale przecież zadzwoniłby, powiedział. Julka szykuje się w swoim rodzinnym domu, Bartek o dziwo też. A ja okupuję ich mieszkanie i czekam na Harrego. Wiem, powinnam być przy nich, pomagać im, cieszyć się razem z nimi. Jestem zdecydowanie najgorszym świadkiem w historii ślubów. Ale mam nadzieję że wybaczą mi to ze względu na sytuację. Okropnie się denerwuję. W ogóle przez ostatni tydzień na pewno nikomu się tutaj nie przydałam. Ciągle się tylko o niego martwiłam. Co noc przesypiałam ledwie kilka godzin. A teraz mam go zobaczyć.
Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek.
Pobiegłam do drzwi najszybciej jak mogłam, zważając na moje szpilki. Przynajmniej zobaczyłem tego na którego czekałam. Nie zdążył nawet mrugnąć a ja już wisiałam na jego szyi przyciskając go mocno do siebie. Usłyszałam gdzieś tam jego jęk, więc poluźniłam uścisk. Tak cudownie jest mieć go z powrotem. Objął mnie zdrową ręką w pasie.
- Ty moja kaleko. - szepnęłam- Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam.
- Bo się przewrócę- zaśmiał się odsuwając mnie lekko od siebie. No cóż, miał jedną kulę, lewą rękę miał zawiniętą w bandaż, poza tym nie było nic widać. Ale dobrze wiem, że go wszystko jeszcze boli. To zbyt świeże, żeby nie bolało. Wszedł do środka padając od razu na kanapę.
- Jak ty się w ogóle poruszasz, co?
- Wiesz, daję radę. A no i tęskniłem, ale to też wiesz tak?- chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Dotknął delikatnie mojego policzka po czym zbliżył się do mnie i ledwie musnął moje wargi. Odetchnęłam z ulgą, bo jest taki jak przed wypadkiem. Nie wiem co ja sobie w ogóle wyobrażałam, że będzie upośledzony czy co?
- Mówiłem ci że pięknie wyglądasz?
- Nie.
- więc mówię teraz. Jesteś śliczna kochanie.
- Wiesz że musimy się zbierać. Za niedługo zaczyna się ślub.


- Pięknie się załatwiłeś, Harry- babcia popatrzyła na niego od góry do dołu kiwając po swojemu głową.
- Magda mnie tak wykańcza. - Boże, dwuznaczne rozmowy z babcią nie są dobrym pomysłem. Co on nie wie, jaka jest babcia?
- No widzisz, oboje się nie spodziewaliśmy że taka niebezpieczna z niej dziewczyna.
Siedzieliśmy przy stole z moją rodziną. Z uśmiechem obserwowałam jak ludzie się bawią. Zayn z Katie tańczyli na środku, podobnie jak Emily z jakimś chłopakiem. No w każdym razie tego z którym się spotyka nie wzięła ze sobą. Stwierdziła że to za wcześnie. Natomiast ja z Harrym jesteśmy uziemieni. Wprawdzie nie ma założonego gipsu na nodze, ale pod nogawką spodni jest opatrunek, o którym wiemy tylko my.
- Zaplanowali nam trasę.- szepnął Hazz nachylając się nad moim uchem a ja zesztywniałam słysząc to. Nie ukrywam że mnie zaskoczył. Bo trasa? I w dodatku mówi mi o tym teraz? - Miałem ci powiedzieć wcześniej, ale chciałem osobiście.
- Ile?- nienawidzę tego pytania. Tyle razy już je zadawałam że mam dość. Spojrzał na mnie jednocześnie zakłopotany i smutny.
- Trzy miesiące, zaczynamy na początku maja.
- Za dwa miesiące- stwierdziłam nawet na niego nie patrząc.
- Tak, wiesz że mamy nową płytę, a w trasie nie byliśmy dawno, to świetna okazja do promocji.
- Przecież byliście w wakacje. - to ma być dawno? Ledwo pół roku mogli być w Londynie. Dobra, wiem, że to długo, zważywszy na charakter jego pracy.
- To było pół roku temu, trochę czasu minęło.
- Znowu wyjedziesz- westchnęłam i oparłam się o jego tors. On znowu jęknął. Aż tak go boli? Natychmiast się odsunęłam. Bałam się że uszkodzę mu coś jeszcze.
- Przepraszam, kochanie, boli?- położyłam na jego lewej piersi dłoń, chyba tam gdzie trafił go pocisk.
- Nie- skłamał, przecież dobrze widzę że tak.
- Nie chciałam, przepraszam.- lekko i delikatnie go pocałowałam.
- W porządku, nic mi nie jest. Ale pocałować możesz jeszcze raz.- wyszczerzył się głupio co nie zmienia faktu, że go pocałowałam. Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce razem. Rozpłynęłam się kiedy posłał mi uśmiech. Po prostu ciągle nie wierzę że jest tutaj ze mną.
- Przepraszam, można się dosiąść?- spojrzałam w górę, prawie zapomniałam że jesteśmy na ślubie. Nad nami stał świadek Bartka, jakiś jego kolega. Poznaliśmy się z nim przed ceremonią.
- Tak, jasne. - o dziwo odpowiedział mu Harry, ale i tak uścisnął moją dłoń mocniej.
- Jesteście z Londynu tak? - kiwnęłam głowa na potwierdzenie. - To dlatego pół wesela mówi po angielsku. - zaśmiał się a my razem z nim.
- No tak, ale jest naprawdę całkiem przyjemnie.
- Harry, mógłbym porwać ci na moment dziewczynę i z nią zatańczyć?- poczułam się niezręcznie. Nie chciałam żeby Harremu było przykro, bo skoro on nie może tańczyć powinnam nie tańczyć razem z nim. Poza tym on tu nikogo nie zna, nie mogę zostawić go samego.
- Jasne, ja nie mogę, to niech chociaż ona sobie potańczy.- posłał mi uspokajające spojrzenie. Może to dlatego, ze ja patrzyłam na niego zszokowana. Bo coś mi się nie podoba, ja go nie poznaję! Mój chłopak mnie zadziwia, przyznajmy to otwarcie.

Kiedy tańczyłam z Victorem, bo okazało się że tak ma na imię dojrzałam że Harrego dopadli moi kuzyni. Matko jedyna, już widzę co oni mu o mnie naopowiadają. Bartek oczywiście też znalazł chwilę, bo po chwili i on siedział razem z nimi. Po jakichś dwóch piosenkach zauważyłam że patrzą się na mnie głupkowato i się podśmiechują. No super. Właściwie to pasowało by mi się z nimi przywitać, dawno się nie widzieliśmy. Po kolejnych kilku piosenkach, zdążyłam zatańczyć również z tatą, ale potem wróciłam do chłopaków.
- No no no, cześć kuzyneczko.
- Właśnie mówiliśmy Harremu że kiedyś nie byłaś taka ładna. Jak byłaś mała to był z ciebie pucułowaty dzieciaczek.
- Dzięki- prychnęłam siadając na jedynym wolnym miejscu które było naprzeciwko Harrego. Posłał mi znaczące spojrzenie.
- No to co? Pijemy?- Jeden z moich kuzynów podniósł kieliszek, no i w ślad za nim poszli oczywiście pozostali, no z wyjątkiem Harrego.
- Harry, a ty?
- On nie pije- odpowiedziałam za niego na co zaczęli się śmiać. No tak bardzo zabawne, ale przecież dla nich to takie dziwne, kiedy dziewczyna zabrania chłopakowi pić. Ich duma musiała poważnie ucierpieć.
- Baba zabrania ci pić, chłopie to co to za życie?- Hahaha, ale się uśmiałam. Boże, no przecież wiadomo, życie ze mną jest cudowne. A więc trzeba powiedzieć coś, przez co im zrobi się głupio. Ale Harry mnie ubiegł posyłając mi uspokajające spojrzenie.
- Nie mogę pić zbyt dużo, dziś wyszedłem ze szpitala.
- A tak poza tym, chłopcy z kim przyszliście?- od razu się zmieszali, mam ich! To znaczy właśnie tyle, że przyszli sami.
- Chłopcy musicie się wziąć za siebie.- zaśmiałam się.
- Meg!- za mną pojawiła się Katie razem z Zaynem.
- Hazz, wiedziałeś, że tu są jakieś oce coś tam, no o północy?- Malik był wyraźnie zaskoczony, zresztą po minie Harrego wnioskuję iż tez nie miał pojęcia.
- No wiesz, rzucanie welonu i te sprawy.- wyjaśniłam krótko na co tez niezbyt wile zrozumiał.
- A to nie przypadkiem bukietem się rzuca?- był naprawdę zdziwiony. Ach, ten mój kochany, nic nie wiedzący Harruś.
- Nie u nas.- puściłam mu oczko i podeszłam do niego. Ten uparciuch stwierdził że nie będzie brał na wesele kul. I teraz żeby iść musi się na mnie wspierać. To w sumie wygląda jakby mnie normalnie obejmował więc nie jest źle.


Nie wierzę! Jak mu się to cholera udało? Mimo że ma zwichniętą rękę i nogę, stłuczone żebra i w dodatku ledwo chodzi to złapał tą przeklętą muszkę! Ja oczywiście nie załapałam się na welon, przez co zostałam wyśmiana przez Harrego. Zaraz po tym nastąpiło ściąganie przez Bartka podwiązki Julce, oczywiście zębami, z głową pod jej sukienką, badąc przytrzymywannym przez czterech innych facetów. Staliśmy razem z Harrym opierając się o ścianę w najdalszym kącie sali. Uśmiechałam się widząc jak wszyscy się dobrze bawią.
- Kotku, nic się nie stanie jak się urwiemy z wesela twojego brata?- poczułam jego ciepły oddech tuż nad moim uchem. Nie zdziwiłam się specjalnie, czekałam tylko aż to powie. Niby się dobrze bawił, ale wiem, że wkurza go to że nie może się nawet ruszyć do kibla beze mnie. Ha! Jak to fajnie brzmi.
- A co ty chcesz robić hmmm?
- Oh, nie udawaj kotku, musimy się przecież lepiej przywitać.- chwycił moją dłoń i pociągnął w kierunku wyjścia. Nawet nie musieliśmy się przeciskać przez ludzi, bo wyjście było od tej strony co byliśmy my.
- A nowy pan młody gdzie ucieka?- rozległ się głos w głośnikach. Cooo?- I to jeszcze ze świadkiem, oj nieładnie. - wszyscy w sali się zaczęli śmiać a my stanęliśmy w chwili i nie wiedzieliśmy co robić. - Złapałeś muszkę to teraz musisz się wywiązać z obowiązków. Gdzie mamy podwiązkę którą dzielnie zdejmował pan młody?- prowadzący dostał to co chciał po czym poprosił Harrego na środek. Taaa, a my chcieliśmy się zmyć. I w dodatku tym razem to Hazz miał zakładać dziewczynie która złapała welon tą podwiązkę.
No cóż,dziwnie patrzyło mi się jak mój chłopak zakładał zębami podwiązkę na nogę jakiejś laski. Czułam się wręcz zazdrosna kiedy wsadził pod jej sukienkę głowę. Ma szczęście że poradził sobie nadzwyczaj szybko.


- Oj, no nie gniewaj się już.- jego prawa, zdrowa dłoń znalazła się na moim brzuchu. Przyciągnął mnie do siebie bardziej. Staliśmy tam gdzie poprzednio oglądając resztę konkurencji.
- Przecież się nie gniewam.
- Spokojnie słońce, miała brzydkie majtki- mimowolnie się zaśmiałam, ale dla pozorów odwróciłam się i uderzyłam go w ramię.
- ała! Za co?
- Właśnie przyznałeś się gdzie patrzyłeś.
- A co? Miałem może zamknąć oczy?
- Powinieneś- zaśmiałam się przytulając się do niego. Ułożył prawą dłoń na moich plecach.
- Ale nie zamknąłem. I co z tego, i tak kocham tylko ciebie.
- Kocham cię Harry- szepnęłam w odpowiedzi. Wtuliłam się w jego ciało i mimo tej głośnej muzyki i śmiechów które panowały na sali słyszałam jak nucił mi do ucha piosenkę.
- Chcesz, żeby nasz ślub był polski?- cooo? Całkowicie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się po nim że coś takiego powie.
- Nie wiem. Może troszkę, ale nie ważne, przecież mi się nie oświadczasz, prawda?
- Nie mam pierścionka, nie mógłbym. Ale jeśli chcesz to ślub może być jaki tylko będziesz chciała. Ja chcę ci wtedy tylko powiedzieć że będziesz moja na zawsze.
- To możesz mi powiedzieć nawet teraz- cmoknęłam go w nos a on przyciągnął mnie bliżej.
- Wtedy to będzie co innego.
- W takim razie na razie nie jestem tylko twoja.
- Więc muszę zrobić coś żebyś była. - uśmiechnął się dziwnie i wystawił rękę w moją stronę.- Zatańczymy?- rozejrzałam się dookoła. Wszystko się już skończyło, kilka par jedynie tańczyło na środku.
- Ale ty nie możesz.
- Leci coś wolnego, dam radę.
Mimo iż naprawdę leciała tak smętna i wolna piosenka że połowa pozasypiała my byliśmy dużo wolniejsi od tej piosenki. Oparłam głowę o jego tors przymykając oczy. Jest naprawdę dobrym tancerzem. Cudownym.
- Uwielbiam z tobą tańczyć


LOU

- Chyba muszę cię uświadomić- szepnąłem jeżdżąc po jej karku nosem.
- Tak? A to niby o czym?
- No jak to o czym? Zostaliśmy zupełnie sami. - No cóż, taka prawda. Liam wybył do tej swojej, którą swoją drogą mógłby nam przedstawić, a Niall chyba wyszedł gdzieś z Connie, tak mi się wydaje przynajmniej. Ale mało ważne, grunt że my mamy wolną chatę.
- I co z tego- cwana wywinęła się z moich objęć.
- To że cie kocham? - spojrzała na mnie zaciekawiona i się wyszczerzyła.
- Przecież wiem. Ja ciebie też misiaczku. - Boże jakie ona ma humory. Dosłownie podbiegła do mnie i z powrotem się na mnie rzuciła. Wpiła się zachłannie w moje usta. Oh Jezu, dzięki ci że obdarzyłeś mnie taką dziewczyną. Wsunąłem dłonie pod jej koszulkę, hmm moją koszulkę w której spała.
- Matkoooo, nie na moich oczach! Przenieście się do waszego pokoju a nie! - oderwałem się od Jam i spojrzałem na Liama który odkładał siatki na wyspę. Miło, zrobił zakupy.
- Spoko Liaś, to że ty się bzykasz ze swoją dziewczyną gdzie popadnie nie znaczy że my też tak musimy.- odparła Jamie. - Pa protu się całowaliśmy.
- Na razie, bo gdybym wszedł dziesięć minut później to co innego bym zobaczył.
- No dobra chłopcy, ja lecę się ubrać. - Jamie zupełnie zignorowała uwagę Liama i pobiegła na górę. A ja za to bezkarnie mogłem przeglądać się jej tyłkowi. Matkooo, jak ona mnie męczy. Jesteśmy ze sobą już tyle czasu, a ciągle nie spaliśmy razem. Ale rozumiem, nie śpieszymy się.
- Jam was przyłapała czy jak? - zapytałem prosto z mostu, choć nie wiedziałem nawet czy Liam faktycznie z kimś sypia.
- Boże, dajcie wy mi spokój! Ok, spotykam się z kimś, i nie mam zamiaru na razie z nią tutaj przychodzić. I nie, Jamie mnie nie przyłapała. - Wooohoo, ale się wkurzył. A co ja takiego powiedziałem?
- Spokojnie, Liam, tylko zapytałem.
- Dobra. Sorry. - spojrzał na mnie i zmrużył oczy- Gdzieś idziecie?
- Nie?- zapytałem sam się nad tym zastanawiając. Bo my mamy gdzieś iść?
- To po co Jam poszła się przebrać?
- Jezuuu, pewnie chce gdzieś iść- jęknąłem opadając na kanapę. Super, po prostu super.
- Już tak nie wzdychaj- zaśmiał się Liam. - jeszcze niedawno narzekałeś, że tak dawno jej nie widziałeś. - Hmm, tez racja.


- O mój Boże, tu jest pięknie! - Jamie okręcała się już chyba z trzeci raz dookoła i przypatrywała wszystkiemu. - Dlaczego wcześniej mnie tutaj nie zabrałeś? - odwróciła się do mnie wpatrując się we mnie swoimi wielkimi oczami. Nawet nie pomyślałem o tym miejscu, jakoś tak dzisiaj wyszło.
- Zabrałem cię dzisiaj, to chyba dobrze co?
- I to jeszcze jak!- zapiszczała i uwiesiła mi się na szyi. - Czy ty wiesz jak ja kocham róże? Będę cię musiała teraz na rękach nosić.
- Ciekawie by to wyglądało. - objąłem ją od tyłu kładąc głowę na jej ramieniu.- Witaj w Queens Gardens.
Jamie tak bardzo się cieszy, a ja nie mogę uwierzyć że nie słyszała o tym miejscu. Te wielkie róże robią wrażenie, w dodatku jeszcze jest ich tyle że są wszędzie. Poza tym jest tu tyle innych kwiatów których nazw nie znam, a wiem że się spodobają Jamie. Może dlatego że ona kocha kwiaty?
- Dziękuję.- odwróciła się do mnie zawieszając swoje dłonie na mojej szyi. Jej uśmiech był cudowny, i szczerze to warto było tu dla niego przychodzić. Mogę być z siebie dumny. Choć ten jeden raz. Zwłaszcza ze terasz wpiła się w moje wargi dając mi niesamowitą rozkosz. Lubię jej usta. Zawsze czuje kokos i czekoladę. To dziwne, ale tak jest. Nie wiem czemu.


- Zamieszkajmy razem- wiem, mogłem nie poruszać tego tematu teraz. Nie kiedy mogę zamknąć oczy trzymając swoją dziewczynę w objęciach, czuć zapach tych wszystkich kwiatów, po prostu mieć głęboko gdzieś wszystko i wszystkich. Mieć tylko ją.
Siedzimy sobie na trawie pod jakimś drzewem, i nie myślimy o niczym, a ja wyjeżdżam w tym wszystkim co ciągle we mnie siedzi. Po prostu męczy mnie już to jeżdżenie tam i z powrotem, mieszkanie w dwóch innych krajach nie jest łatwe.
- Louis, proszę cię, nie zaczynaj- jęknęła zagłębiając się dalej w moim torsie. Bo to że się o niego opierała przecież nie wystarczy...
- To źle że chcę cię mieć przy sobie?
- Oczywiście że nie, ale jaki to ma sens? Niedługo jedziecie w trasę.
- No i co z tego? Nie jesteś już zmęczona tym lataniem z Paryża tutaj i z powrotem?
- Jestem Lou, jestem bardzo zmęczona. Ale kogo to obchodzi? Ok, przeprowadzę się i co? Zostawię tam wszystko, tylko po to by mieszkać tu z tobą przez miesiąc, po czym ty wyjedziesz a ja zostanę sama.
- Jamie, przecież jest tu Meg, przyjaźnicie się, ona też zostawiła brata w Polsce, swoją rodzinę i przyjaciół. Dlaczego ty nie możesz?
- A dlaczego ty nie możesz?- ok, rozumiem, zmuszam ją do przeprowadzki, i zrezygnowania z wszystkiego co ma kiedy ja nie zrezygnuję z niczego. Ta, bardzo kompromisowe. - Dlaczego nie zostawisz dla mnie zespołu, chłopaków?! Może nie jestem gwiazdką ale moje życie i to co mam jest dla mnie równie ważne co twoje!
- Hej, hej, spokojnie, wiem o tym. Ale nie mogę od tak odejść. Nie mogę zawieść tylu ludzi na których mi zależy. Ja zostawiłem rodzinę, zostawiłem przyjaciół w Doncaster. - to nie było dla mnie łatwe, ciągle tęsknię, nie widuje się z mamą, z tatą tak długo. Poza tym moje siostry tęsknią, wiem o tym. Często do mnie dzwonią, tyle że ja nie zawsze mam czas żeby choćby porozmawiać. To nie jest fair, i nigdy sobie nie wybaczę że tak wcześnie je zostawiłem.
- No właśnie, więc może spróbuj zrozumieć też mnie. Tak samo jak ty nie chcę nikogo zostawiać, rozumiesz? Są dla mnie ważni.
- A ja nie jestem? Naprawdę traktujesz to co jest między nami tak bardzo powierzchownie?
- Skarbie, to nie tak, wiesz o tym. Ale czego ty ode mnie oczekujesz? Kocham cię, ale to za wcześnie, jesteśmy ze sobą pół roku, kto po takim czasie zamieszkuje razem? Daj nam czas, zaczekajmy aż to się jeszcze umocni, jak to będzie bardziej pewne. - kto tak robi? Nie wiem kogo by tu powiedzieć? Meg i Harry? Ona to już z nami praktycznie mieszkała po kilku miesiącach, nie byli ze sobą zbyt długo i co? No tak, ale przecież oni są pierdoloną słodką parą, która jest jakaś wyjątkowa! Dlaczego do cholery ona mogła tyle zrobić dla Harrego? Dlaczego została w Londynie dla niego? Dlaczego Jam nie może tego zrobić dla mnie?
Boże, Lou, wariujesz. To moi przyjaciele, uwielbiam ich, ale zawsze im zazdrościłem. Chcę żeby powodziło im się jak najlepiej. Ostatnio nie było im łatwo, w ogóle zawsze mieli pod górkę. Prawie rok się nie widzieli bo ktoś urządził sobie z nich zabawę, potem się rozstali bo Harry chciał ją chronić, a teraz? Ktoś go próbował zabić. Więc chyba nie powinienem tak mówić.
- Ok, ale nie zachowuj się tak, jakby to pół roku nic nie znaczyło. Ja cię kocham i nie dziw się mi że jestem o ciebie zazdrosny. Skąd mam wiedzieć kto tam koło ciebie się kręci?
- Bo powinieneś mi ufać?! Błagam cię, dobrze wiesz że nie mam zamiaru zostawiać tego co mam w Paryżu, tam jest całe moje życie, zrozum to. - gdzieś tam w środku zabolało. Chyba łudziłem się że dla mnie byłaby gotowa się przenieść.
- Mhm, czyli ja do tego życia nie należę?- uniosłem obie brwi odsuwając się od niej, przez co niestety musiała na mnie spojrzeć. Nie zapominając o tym że chciała mnie chyba zabić wzrokiem.
- Oh, przestań, rozumiesz?! Dobrze wiesz że należysz, do jasnej cholery należysz! Ale co mam zrobić? Mam tam studia, rodziców, Jasona, przyjaciół, wszystkich z wyjątkiem ciebie! I choć bardzo chciałabym żebyś był ze mną to cię nie ma i w tej chwili nie mogę na to nic poradzić, nie przeprowadzę się. - w jej oczach ujrzałem łzy i coś we mnie pękło. Przygarnąłem ja do siebie i przytuliłem. Głaskałem uspokajająco po plecach i szeptałem słowa, które sam nie wiem co znaczyły, po prostu wszystko co mi przyszło do głowy.
- Przepraszam kochanie, chciałbym byś w pełni była moja, to wszystko- wyszeptałem chowając głowę w jej włosach.
- Masz mnie Lou, zawsze będziesz miał. Tylko że na razie będziesz musiał jakoś znieść tą odległość.


___________________________________________________________

Dziewczyny moje!!! Gratulacje jeszcze raz. Obiecałam jakąś tam nagrodę więc jeśli macie jakieś pomysły to możecie mówić. Oczywiście nie chodzi mi o coś kosztownego czy coś, bardziej coś co dotyczyłoby bloga? Nwm, chcecie się wtrącić czy coś w to co się dzieje? Nie ma sprawy, lub cokolwiek innego! Zasłużyłyście!