czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 38



MAGDA
Nie za bardzo wiedziałam gdzie jestem kiedy otworzyłam oczy. To miejsce, tak znajome a jednocześnie tak odległe. To tutaj tak naprawdę spędziliśmy nasze wspólne chwile, z dala od wszystkich. To tutaj dostałam od niego tą bransoletkę, dokładnie tą którą zlazłam na moim nadgarstku w szpitalu. Podniosłam głowę i co napotkałam? Pusty pokój, mówiący mi jedynie o tym że jestem sama. Nic więcej, nikogo więcej. Ja i tylko ja. Tak było dopóki nie dostrzegłam białej kartki leżącej na poduszce obok. Przecież jej tu wczoraj nie było, z pewnością jej nie było. Podniosłam ją i zagłębiłam się w to co kryła w środku.

Moja Meggi

Co mam ci napisać? Że ciągle o nas myślę i o tobie nie mogę zapomnieć? Gdybym ci to napisał to i tak niczego by nie zmieniło, prawda? Byłaś dla mnie zawsze najważniejsza, nic nie liczyło się bardziej od ciebie. Uwielbiałem każdy skrawek twojego ciała, każdy moment który spędziliśmy we dwoje. Gdybym mógł zrobiłbym wszystko żebyś czuła się szczęśliwa, gdybym mógł zatrzymałbym cię w ramionach i już nigdy nie wypuszczał. Ale nie mogę. Bo zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo cię zraniłem, wiem że przeze mnie płakałaś, wiem że teraz wszystko co do mnie czujesz to nienawiść. Bo byłem cholernym tchórzem. Bo bałem się zaryzykować. Nie chciałem już być z tobą bo nie chciałem cię na nic narażać, na żadne niebezpieczeństwo. Wiem, Łukasz jest w więzieniu, ale i tak się o ciebie boję, nie chcę żeby coś ci się stało.

Teraz żałuję. Żałuję każdego wypowiedzianego słowa, wtedy w szpitalu. Przepraszam za nie. Sama wiesz jak traktują mnie chłopcy, rozumiem ich, pewnie też zrobiłbym tak samo na ich miejscu. Pozostaje mi już jedynie mieć nadzieje że kiedyś mi wybaczą, że ty mi wybaczysz.

ciągle twój Harry”

Otarłam łzy spływające mi po policzkach. Nie wierzyłam w to co napisał. Więc przeczytałam go jeszcze raz. Nie wiem co myśleć, co on sobie myśli? Że może mi tak mieszać w głowie? Czy on nie rozumie że ciągle go kocham? Naprawdę ciężko zrozumieć że takiego uczucia nie da się pozbyć w ciągu dwóch sekund? On się pozbył. Tylko że teraz te słowa które tutaj są napisane są tak odległe od tych wypowiedzianych przez niego w szpitalu. To prawda, zranił mnie odchodząc, ale to niczego nie zmienia, moje uczucia pozostaną takie same. I nie rozumiem tego czy on nie zdaje sobie sprawy z tego że gdyby został czułabym się o niebo lepiej. A on sprawił że cierpiałam dwa razy bardziej.
Nie miałam co robić dłużej w tym domu, przypominał mi tylko o tym że nie ma ze mną Harrego. Przypominał mi tylko o nas, o tych chwilach które tu spędziliśmy.
Nim się obejrzałam byłam już w domu. No może nie w swoim, bo pojechałam do chłopaków. Kiedy znalazłam się w środku chłopcy i Danielle z Em i Katie siedzieli na kanapie oglądając telewizor. Umm, bardzo się o niego martwią, faktycznie.
- Cześć.- odezwałam się przez co wszyscy na mnie spojrzeli.
- I co, znalazłaś go?- to by oznaczało że się nie pojawił w domu. A czy ja go znalazłam? Poniekąd tak, aczkolwiek nie wiem gdzie jest i jak się znalazł w domku. Bo mam tylko list i tyle.
- Nic mu nie jest.- powiedziałam siadając na fotelu. Bo skoro rękę miał sprawną do pisania listu, to chyba resztę też nie?
- Gdzie jest?
- Nie wiem.- to była prawda, nie wiedziałam. A bardzo chciałam wiedzieć, chciałabym z nim porozmawiać tak szczerze, ale jeśli on nie zrobi tego pierwszego kroku, ja też nic nie zrobię.
- Skąd wiesz że nic mu nie jest?- te pytania coraz bardziej mnie irytowały. Sama nie wiem połowy a oni wypytują mnie jakbym była jakąś wszechwiedzącą.
- Znalazłam list.
- List? Gdzie?- nie chcę im mówić o naszym domku, nikt o nim nie wie, nie chcę żeby się dowiedzieli. To właśnie jest idealne miejsce żeby uciec, a kiedy każdy się o nim dowie, już tym miejscem nie będzie.
- Kiedyś w wakacje byliśmy w takim jednym miejscu, sądziłam że tam będzie ale nie było go. Kiedy się obudziłam rano znalazłam list, od Harrego.
- Możemy wiedzieć co w nim było? – zapytał trochę nieśmiało Niall. Sama nie wiem czy chcę im go pokazać. Jednak chyba nie mam czego ukrywać. Wyciągnęłam z torebki złożoną na pół białą kartkę i podałam ją Horanowi. Przeleciał ją szybko wzrokiem, podobnie jak Lou zerkający mu przez ramię. Kiedy skończyli popatrzyli na mnie z wyrysowanym pytaniem na twarzy. A co ja mam im powiedzieć? Że kiedy tylko go zobaczę rzucę mu się na szyję? Tylko że to wcale nie jest takie proste. Nie wiem czy umiałabym mu wybaczyć, choć sama nie wiem, czy on chce tego żebym mu wybaczyła. Bo w tym liście nie ma słowa o tym że mnie kocha, ani o tym że chce do mnie wrócić. Po prostu o mnie myśli i chce żebym mu wybaczyła. Nic więcej.
- Meggi, ja nie wiem co mam ci powiedzieć.- westchnął Louis przytulając się. Z tego co zdążyłam się zorientować to już wszyscy zdążyli poznać zawartość listu.
- Wiesz że nie chcemy go bronić, ale on cie kocha.- powiedział pewnie Zayn, na co tylko zmarszczyłam brwi.
- Kocha? On wie co to znaczy kochać? Jest się wtedy ze sobą na dobre i złe, nie zostawia się kogoś bo stało się coś czego oboje nie przewidzieliśmy! Potrzebowałam go! A ten cholerny dupek powiedział że mnie nie kocha! Rozumiecie?! Miał gdzieś to jak ja się czuję, najważniejsze było to co wielki pan Styles sobie życzy! – Stałam tam przed nimi i krzyczałam jednocześnie płacząc. Niall do mnie podszedł i mnie przytulił. Odpychałam go bijąc go pięściami w tors, jednak on przyciskał mnie do siebie jeszcze bardziej
– Obiecał mi! Mówił że kocha, nie zostawi, że pomoże! I co?! Gdzie teraz jest?! Nadal ma w dupie mnie i was wszystkich! Ja się o niego martwię, a ten kłamca zostawia mi jakiś list?! Nawet nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy a to tak bardzo boli. A ja czuję się jak skończona idiotka bo go kocham, ciągle kocham.- ostatnie słowa wyszeptałam. Chyba tylko Nialler mnie usłyszał. Miałam zamknięte oczy, cała się trzęsłam. Mimo tego że ja ich nie widziałam czułam że wszyscy się we mnie wpatrują. Nie wiedzieli co mają powiedzieć dlatego panowała taka cisza że słyszałam tylko moje szlochanie.
- Chcę jechać do domu.- szepnęłam cicho.
- Odwiozę cię.

NIALL
Jechaliśmy w całkowitej ciszy. No może nie do końca, bo ciągle słyszałem płacz Meggi. Teraz to już się sam pogubiłem. Ona tak cierpi, a on co? Nie wiadomo gdzie jest. Nie chce go winić za to wszystko, ale ludzie no! Jak można coś takiego zrobić komuś kogo się kocha? Rozumiem, chciał ją chronić, ale Styles przesadził, naprawdę przesadził.
Pomogłem jej wysiąść i odprowadziłem do samych drzwi. Otworzył nam jej współlokator który na nasz widok od razu wziął Meggi na ręce i zaniósł ją do jej pokoju.
- Co jej się stało?!- ryknął w moim kierunku. No tak, jak nie wiadomo czyja wina to oczywiście że Horana!
- Olly, daj spokój co? Po prostu nie wytrzymała i powiedziała co jej leżało na sercu. Rozpłakała się przy okazji i poprosiła żebym ją odwiózł więc odwiozłem.
- Świetnie! Dalej ją rańcie, mało dziewczyna przeszła!- chłopak mierzył mnie wzrokiem co wcale mi się nie podobało. On był o nią zbyt zazdrosny, zbyt się troszczył jak na przyjaciela przystało.
- Nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich bezsensownych oskarżeń! To my ja ranimy tak?
- A może kto? Ja?! Akurat ja ciągle przy niej jestem kiedy tylko mnie potrzebuje! Kto ją przygarnął pod swój dach, wy?! Powinniście ja wspierać!
- Kurwa stary, to nie jest nasza wina że oni zerwali, a ty nie jesteś jej właścicielem, więc się opanuj, a teraz żegnam.- wysyczałem i odwróciłem się idąc szybko do samochodu. Wsiadłem i oparłem się o kierownicę. Ale mnie ten koleś wkurza! Co go to w ogóle interesuje! Szczerze wolałbym żeby Meg z nim nie mieszkała. Oby jej nic nie zrobił.

- I co?- kiedy tylko zamknąłem drzwi wszyscy stali naokoło mnie. Cholera, niech się rozejdą bo nie wiem co zrobię. Naprawdę jestem taki wkurwiony że chyba już dawno taki nie byłem.
- Ja pierdole, co za idiota!- wrzasnąłem przechodząc między nimi. Wszedłem do kuchni otwierając lodówkę.
- Niall co się stało?- zapytała cicho Em. Nawet ona nie była w stanie mnie uspokoić, głos który jako jedyny był dla mnie ukojeniem, teraz nie pomagał.
- Ten sukinsyn, gówniarz jeden śmie mnie pouczać! Mnie!- prychnąłem wyciągając chleb, szynkę i pomidory na moje kanapki.
- Kurwa, zabiję gnoja! Normalnie popamięta mnie!- zdenerwowałem się, naprawdę nie wiem dlaczego aż tak bardzo, ale ten idiota naprawdę zalazł mi dziś za skórę.
- Harrego?- zapytał cicho Loui, a ja zmierzyłem go wzrokiem. Jakiego Harrego?
- Co? Nie! Tego debila Olly’ego!
- Co zrobił?- tym razem Zayn, naprawdę nie chce mi się o tym gadać.
- Powiedział że to nasza wina, rozumiecie! Że to przez nas Meg tak cierpi i że wcale jej nie wspieramy.
- Że co powiedział?!- Malik też się zdenerwował, tylko że jemu w przeciwieństwie do mnie często się to zdarza.- Ten facet od początku działa mi na nerwy, oby tylko Meggi też zauważyła jaki on naprawdę jest.

MADGA
- Olly, dziękuję, jesteś świetnym przyjacielem.- uśmiechnęłam się do chłopaka siedzącego przy mnie. Zaopiekował się mną i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Okrył mnie kocem, zrobił ciepłą herbatę, pozwolił się wypłakać w ramię. Naprawdę powinnam mu na kolanach dziękować za to wszystko co dla mnie robi.
_____________________________________ 
ask

Hej hej ludzie!!! Widzieliście? Mam 69 czytelników! xd


Mam dziś wyjątkowo dobry humor, uhhh ok ok, nie będę tu o sobie opowiadać.

W każdym razie, życzę wszystkim udanego końca wakacji (wybaczcie że o tym wspomniałam, mam nadzieję że nie zepsułam waszych humorów ;)) 

W ogóle to dzięki że czytacie to co ja tu wymyślam, miło mi bardzo, kocham was za tooooo! No i dzięki za komentarze <333

gg: 43034576

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 37



MAGDA
Na kanapie leżała dziewczyna? Przetarła zaspane oczy patrząc na mnie zdziwiona. Co to do cholery ma znaczyć?
- Kim jesteś?- zapytała mnie stając na równe nogi. Co do cholery jasnej ktoś robi w naszym domu? Naszym… jestem taką idiotką! Przecież on nie jest nasz, jest jego. Może tu sobie sprowadzać kogo zechce. A najwidoczniej ta dziewczyna, dość ładna nawet, wyższa ode mnie, szczupła, była tutaj za sprawą Harrego.
- Ja? To chyba ja cię raczej powinnam o to zapytać.- no ok., mogłam być milsza, ale od razu zabolało mnie to że nie mogę sobie tak po prostu wejść do tego domu, który był nasz, bo teraz to już naprawdę nie rozumiem do kogo należy.
- Ten dom, to dom Meg i Harrego Styles. Nie powinno cię tu być, a Harry nie informował mnie o tym że jakaś jego znajoma ma przyjechać.
- Słucham? A kim ty jesteś?
- Ja pilnuję tego domu, dbam o ogród, sprzątam od czasu do czasu. Harry pozwala mi tu w zamian za to czasem przenocować.- no dobra, to bardzo wiele wyjaśnia. I jestem nawet zadowolona z takiego rozwiązania. Wole żeby to była jakaś tam dziewczyna od pilnowania, niż bliższa znajoma Harrego. Boże, nawet teraz jestem o niego zazdrosna.
- Nie śpisz w sypialni?
- Nie mogę, to podobno jakieś wyjątkowe ich miejsce. Pewnie mieli tam świetny seks- zaśmiałam się. Ona naprawdę nie wie kim jestem. Ale przyznać trzeba że w tym domu seks był nieziemski.
- Znasz tą Meg?
- Nie, nigdy jej tu nie widziałam. Harry zawsze przyjeżdżał tutaj sam. W ogóle mało rozumiem z tego wszystkiego. Był jej pogrzeb a jednak żyje.
- No tak, dziwne, nie wiesz nawet jak wygląda?
- Nie. Nawet się nie przedstawiłam! Jestem Debbie.
- Meg- wyciągnęłam w jej kierunku rękę ale ona momentalnie pobladła. Oj dziewczyno, to się wkopałaś.  Wpatrywała się we mnie tak, że mi się chciało się tylko śmiać.
- Tt t ty jesteś Meggi?
- Jak widać.
- O Boże, przepraszam! Ja nie wiedziałam! Ale nikt mi nic nie mówił że przyjedziesz, Jezu ale mi wstyd, i przepraszam za ten tekst o sypialni- Debbie cała się zaczerwieniła a ja się zaśmiałam.
- Spokojnie, nic się nie stało. Był tu Harry?
- Nie, już dawno go tu nie było, pewnie z pół roku.
- Umm, ok., wiesz ja zostanę na noc, nie musisz tu siedzieć. A teraz pozwól że pójdę do sypialni.- zaśmiałam się na co Debbie znowu spaliła buraka. Ruszyłam w kierunku sypialni ale uświadomiłam sobie że nie mam ze sobą żadnych rzeczy. Odwróciłam się w stronę dziewczyny.
- Mój przyjazd był trochę spontaniczny, więc nie wzięłam ubrań, mogłabyś mi coś pożyczyć?

HARRY
Kiedy wszedłem do środka panował tam półmrok. Chciało mi się ogromnie spać więc skierowałem się prosto do sypialni. Tylko że Debbie chyba nie wzięła sobie do serca mojego zakazu bo spała w naszym łóżku. Naprawdę to było dla mnie ważne, ono było tylko nasze. Cholera, co za dziewczyna. Otworzyłem z impetem drzwi, celowo, chciałem żeby się obudziła. Ciało ułożone na łóżku poruszyło się niespokojnie, ale dziewczyna wcale się nie podniosła. Ciągle spała. Podszedłem do niej i odchyliłem lekko kołdrę.  Odskoczyłem od łóżka jak poparzony, cholera, Meg? Ja pierdole, mam chyba przewidzenia. Podszedłem jeszcze raz patrząc na dziewczynę ale byłem na pewno pewny że to moja Meggi, no dobra, już nie moja. Przeczesałem ręką włosy i głęboko westchnąłem. Opadłem na kanapę.

W ciągu kilku godzin zdążyłem się przespać, jak i pomyśleć nad tym co mam zrobić. Zostać? Zaczekać aż się obudzi? To w ogóle wykluczyłem bo nie wiem czy ona by sobie tego życzyła, pewnie pomyślałaby że ją śledzę czy coś. Ale mam wrażenie że tracę kolejną szansę na bycie z nią. Może Gemma miała rację, może nasze rozstanie nikomu na dobre nie wyszło. Ale sam nie wiem czy jestem na to gotowy, czy jestem gotowy na to żeby znów się starać, przepraszać. Wiem że moim sensem życia jest ona, tak słodko śpiąca istotka. Ale tyle wątpliwości mną targa. Nie wiem, nie wiem co mam zrobić.  I chyba jedynym co przychodzi mi na myśl jest ucieczka.

Tak, kolejny raz okazuję się być tchórzem.

Naprawdę jestem pełen podziwu dla siebie za to że udało mi się przeżyć powrotną jazdę. Spałem może godzinę, nie było mnie zaledwie jedną noc, a miałem zostać tam na kilka dni. Jak widać los chciał inaczej. To ja tak postanowiłem i pojęcia nie mam czy to była dobra decyzja, ale tak się stało i niczego teraz nie żałuje. Pewnie pożałuję, ale jak na razie jest ok.

- Co ty tu robisz?- przerażenie w oczach mojej siostry było tak przezabawne, że ledwo powstrzymywałem się od śmiechu. Wystarczył mi jej widok, abym z przygnębionego chłopaka zamienił się w zwykłego Harrego, abym na moment zapomniał o tym że uciekłem od rozmowy z nią. Uniosłem jedna brew do góry wpychając się do obecnie zamieszkiwanego przeze mnie mieszkania. Ubrana w satynowy, kremowy krótki szlafrok moja niewyspana, z rozczochranymi włosami siostrzyczka nie mogła sobie miejsca znaleźć we własnej kuchni, gdzie znalazłem się ja. Byłem cholernie głodny więc wyciągnąłem jajka w zamiarze zrobienia jajecznicy.
- Harry!- zirytowała się w końcu. Czekałem tylko na jej wybuch gniewu z czego nie wiedzieć czemu czerpałem przyjemność.
- Słucham?
- Co ty tu do cholery robisz?!
- Nie przeklinaj.
- Styles!
- Tak tak wiem, to piękne nazwisko.
- Jak cię zaraz…
- Hej, mała spokojnie, wróciłem wcześniej.– odpowiedziałem rozbijając na patelnię jajka. Stałem do niej tyłem więc nie widziałem jej rozwścieczonej miny. A szkoda.
- Wróciłem wcześniej? A uprzedzić to nie łaska?
- Gemma, sama powiedziałeś że mogę tu jakiś czas pomieszkać, jeśli ci przeszkadzam, po prostu powiedz a się wyprowadzę.- Przemieszałem to co było na patelni po czym odwróciłem się do niej wycierając ręce w ścierkę. Oparłem się o blat spoglądając jej w oczy.
- Ugh, wiesz że nie przeszkadzasz. Tylko…
- Tylko co? W czym problem?- Gemma nie zdążyła odpowiedzieć bo jej problem wszedł do kuchni. Nie byłoby to wcale krępujące gdyby był ubrany. No właśnie, goły facet właśnie obściskuje się z moją siostrą, która swoją drogą wygląda na bardzo zażenowaną. Bo ona wie że ja to widzę, a jej hmm.. chłopak? Powiedzmy że chłopak nie ma pojęcia o mojej obecności. O Boże, ale mi się chce śmiać. Uwielbiam kiedy ludzie są zakłopotani, a ja zaraz tego gościa w nie wpędzę. Pan naguś, tak to od dziś jego przezwisko. Więc on wszedł jak gdyby nigdy nic do kuchni obejmując dłońmi talię mojej maleńkiej siostrzyczki. Zamknął oczy przez co mnie nie zauważył i całował sobie jej szyję. Ona się próbowała wyrwać, już wtedy cała czerwona na twarzy, ale on nie zrozumiał jej przesłania i przyciągnął ją bliżej siebie. Ręka powędrowała na jej udo podnosząc je do góry. Teraz całował jej usta, w co chyba wciągnęła się też Gemma bo przestała go od siebie odpychać. A ja odwróciłem się na chwilę od nich wyłączając jajecznice żeby mi się przypadkiem nie spaliła. Kiedy znów spojrzałem na parę prawie nic się nie spieniło. Oprócz tego że jego ręce wylądowały pod tym jej szlafroczkiem, pod którym coś czuje że za wiele nie miała. Postanowiłem że skończę już te ich czułe ości więc chrząknąłem znacząco przez co obydwoje spojrzeli w moim kierunku. Chłopak, który przed chwilą był przyklejony do mojej siostry gwałtownie od niej odskoczył, jak poparzony normalnie. Ale kiedy to ja z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy spojrzałem wprost tam gdzie nie powinienem, uwielbiam czasem moją bezczelność, wtedy właśnie pan naguś poczerwieniał robiąc wielkie oczy i pociągnął Gemmę do siebie chowając się za nią.
- Trzeba było od razu powiedzieć że chcesz zaprosić na noc kolegę wraz z jego kolegą- kiwnąłem w kierunku jego przyrodzenia przez co się zaśmiałem, a oni oczywiście speszyli.- A nie bawić się ze mną w kotka i myszkę wywalając mnie na parę dni z domu.
- Gemma, nie mówiłaś że masz chłopaka!- krzyknął zły pan naguś. Hahaha, on myśli że ja? I Gemma? Że my niby razem? No nie wytrzymam! Ale skoro już trak sobie pomyślał to nie będę go wyprowadzał z błędu.
- No właśnie, kochanie, nie mówiłaś mi że masz chłopaka.- powtórzyłem podchodząc do tego kogoś. Odsunąłem Gemmę i udając potwornie poważnego zbliżałem się i zbliżałem.
- Nie chcemy kłótni prawda? Gemma, popełniła mały błąd przyprowadzając tu ciebie, ale  to ty popełniłeś większy przychodząc tutaj. Nie nauczyli cię że obcych dziewczyn się nie wyrywa?- syknąłem w jego kierunku. Boże, on zaraz zsika się w gacie, no których nie ma oczywiście.
- Ja, przepraszam, nie wiedziałem.- powiedział cicho.
- Nie wiedziałeś, hmm, jak mi przykro. Nic ci nie zrobię, o ile nie przeleciałeś Gemmy, a tego nie zrobiłeś prawda?- zapytałem spokojnie. Jego źrenice się powiększyły. Bał się mnie. Wyglądam aż tak strasznie? Może faktycznie, byłem od niego odrobinę większy, i trochę bardziej umięśniony, ale bez przesady.
- Mam rozumieć że jednak przeleciałeś. No więc co wolisz? Urwane jaja, czy przeszczep twarzy, bo ta która ci zostawię raczej do niczego ci się nie przyda?- zmrużyłem oczy przypierając go do ściany. On się trząsł, na serio, był przerażony. No ok, dam chłopakowi już spokój. Odsunąłem się od niego i spojrzałem na dziewczynę. Ona nie wiedziała chyba co ma robić, czy się śmiać czy może go ratować. A najbardziej chyba miała ochotę zabić mnie.  Więc tak sobie stała na środku kuchni, kompletnie zdezorientowana. Podszedłem do mojej jajecznicy i zacząłem ją sobie nakładać na talerz . Pan naguś stał ciągle tam gdzie go zostawiłem i przyglądał mi się równie zdezorientowany co Gemma.
- Siadaj.- to była prędkość światła w wykonaniu tego gościa. Nawet nie zauważałem kiedy już siedział naprzeciwko mnie. No to zacznijmy przesłuchanie.
- Kim jesteś?
- Adam.- odpowiedział cicho.
- Adam co?

- Adam Craven

- I?

- I co?
- No co dalej? Skąd jesteś, ile masz lat?
- Londyn, 20.
- Teraz najważniejsze. Tylko spróbuj nie odpowiedzieć. Dlaczego spałeś z moją siostrą?- zmrużyłem oczy a on chyba nie usłyszał ostatniej części wypowiedzi. W ogóle jestem pełen podziwu dla Gemmy że nic nie mówi od tak dawna, ale chyba postanowiła uczestniczyć w tym przedstawieniu.
- Bo ona bardzo mi się spo… chwila moment, siostrą?!
- A co, głuchy jesteś?
- Hazz, skończ już to.- Gemma chyba w końcu się otrząsnęła a ja wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Miło poznać, jesteście razem?- zapytałem kiedy już się ogarnąłem i znów stałem się poważny.- No i sorry za to wcześniej ale nie mogłem się powstrzymać.
No no no Styles, jesteś nawet lepszym aktorem niż sam sądziłem.
______________________________________
ask 

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego że wolicie kiedy Meggi i Harry są razem. Wiem również że chcieliście aby wreszcie się spotkali, porozmawiali i sobie wszystko wyjaśnili. Ale to jest moje opowiadanie i to ja tutaj decyduję. Przepraszam jeśli komuś to się nie podoba, ja nie zmuszam do czytania go. To opowiadanie głównie o Harrym i Meggi, ale są tutaj tez inne wątki i nie miejcie do mnie pretensji o to że piszę też coś o Gemmie czy o którymś z chłopaków.

Ten rozdział napisałam już dawno, nie dodałam go wcześniej bo nie było mnie w domu, od wtorku. Miałam go wtedy dodać ale się nie wyrobiłam no i jest dziś.  

gg: 43034576

tt @Meggi__Styles

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 36

MAGDA
Już prawie zasypiałam za kierownicą. Słońce już praktycznie nie było widoczne, choć część jego promieni znajdujących się tuz nad horyzontem raziła mnie prosto w oczy. Z okularami przeciwsłonecznymi starałam sobie przypomnieć drogę do naszego miejsca. Nie wiem dlaczego, ale sadziłam że Harry tam jest. To było jedyne miejsce które przyszło mi na myśl, gdzie mógł się schować. Skoro zniknął bez słowa to przecież gdzieś pojechać musiał. Zabłądziłam już dwa razy, nawet nie pamiętam nazwy miejscowości w której był ten domek. Byłam tam raz, kiedy prowadził Harry, w dodatku kazał mi na końcu zamknąć oczy, więc pamiętam jedynie drogę powrotną i to tez słabo. W końcu po kilku godzinach wjechałam na podjazd. Teraz kiedy było ciemno to miejsce wydawało mi się straszne. Drzewa rzucały cień, a ja od tamtego wydarzenia, nie bardzo lubię las. Jedynym światłem były światła samochodu, dokładnie jak wtedy. W oknach widoczna była jedynie ciemność, nic nie wskazywało na to że ktoś tu jest. Więc chyba się pomyliłam.  Zgasiłam silnik, powoli otwarłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Nie czułam się pewnie, wręcz miałam wrażenie że ktoś zaraz z tych krzaków wyskoczy. Zbliżyłam się do domku, nie mam kluczy. Co teraz zrobię?
Kiedyś, te dwa lata temu kiedy byłam tu ostatni raz zostawiliśmy je na parapecie, za doniczką z kwiatkami. Sprawdziłam, były tam. Cała roztrzęsiona włożyłam klucz do zamka i przekręciłam go. Bałam się. Jestem sama w jakimś lesie.
Powoli weszłam do środka, zapaliłam światło w salonie i aż podskoczyłam z przerażenia kiedy ujrzałam na kanapie śpiącą postać, która przez mój krzyk uniosła powieki do góry.

LOUIS
- Cholera jasna! Czy my musimy wszystko jak zawsze spierdolić?!- wrzasnął Niall łażąc w te i z powrotem po pokoju. Byliśmy w mieszkaniu Meg, na kanapie siedział Olly a my z chłopakami  przyszliśmy do niego.
- Nie drzyj mordy! Trzeba było jej nie puszczać samej a nie teraz wrzeszczeć po ludziach.- odezwał się właściciel mieszkania. – Gdzie ona w ogóle pojechała?
- Szukać Harrego.- powiedział cicho Zayn
- Kurwa, bo zaraz nie wytrzymam. Ten cholerny dupek zostawił ją, przepłakała przez niego tyle nocy, a teraz go szuka?! Po jaką kurwę jej o tym mówiliście?!
- Olly, tylko ona zna Harrego tak dobrze, wie gdzie mógłby pojechać.
- Ale to nie znaczy że musiała jechać za nim.- powiedział mierząc mnie wzrokiem. Westchnąłem siadając bezwładnie na kanapie.
- Uspokój się- Kate się wreszcie odezwała.- Kocha go, martwi się o niego, dlatego pojechała. To nie mała dziewczynka, Poradzi sobie sama.
- Chłopcy nie są niczemu winni. To że Magda z Harrym się rozstali to nie ich sprawa. Hazz to dupek, i wiemy o tym wszyscy ale on też musiał mieć swoje powody żeby z nią zerwać, kochał ją ponad życie, sami widzieliście co przechodził kiedy myślał że zginęła. Więc nie wciskajcie mi tu że nie powinni być razem, bo dobrze wiemy, że są dla siebie stworzeni- powiedział Jamie zerkając na każdego po kolei kończąc na mnie. Spojrzałem na nią posyłając jej uśmiech. Olly się jeszcze bardziej naburmuszył, widać interesował się Meg, ale kolego, nic z tego.

Wyszliśmy wszyscy z tego mieszkania. Oczywiście z grobowymi minami.
- Cholera, mam naprawdę dość tej dwójki. Rozumiem, to nasi przyjaciele, ale my też mamy swoje sprawy, a ciągle latamy wokół nich.- powiedziałem swoje myśli przez co wszyscy na mnie spojrzeli z wyrzutem. Tak a w środku, myślą to samo co ja.
- Lou, bez przesady, wiemy co przeszli, to nie było dla nich łatwe, nie powinieneś tak mówić.- Liam odezwał się jako pierwszy.
- Bo co? Mówię co uważam. A taka jest prawda, wszystko co się dzieje w ciągu ostatniego roku kręci się wokół nich. Najpierw Hazz i ta jego depresja, potem powrót Meg, ta cala sytuacja z ich wypadkiem, a teraz to. Mam dość, naprawdę serdecznie dość. – odwróciłem się i zwyczajnie odszedłem zostawiając ich samych. Wkurzają mnie. Nie chodzi o to że się o nich nie martwię bo się martwię, ale mam też swoje problemy, nie mam ani ochoty ani czasu na to by ciągle żyć ich życiem. Usiadłem na ławce w jakimś parku.
- Lou!- usłyszałem wołanie, ale kto mnie wołał? – Louis!- Kiedy zobaczyłem Eleanor biegnącą w moim kierunku myślałem że zaraz tam na zawał zajdę. No pięknie! Jeszcze jej tu trzeba!
- Loui, kotku, pogadamy?
- A mamy o czym?
- Przepraszam, wiem że cię skrzywdziłam, ale wróć do mnie.
- Zostaw mnie w spokoju.- warknąłem. Nie chcę do niej wracać, nie mam na to ani odrobiny ochoty. Nie umiem wybaczyć zdrady, nie umiem jej znów kochać, nie jest tą samą osobą w której kiedyś się zakochałem.
- Proszę, dajmy sobie szansę, Lou, tyle byliśmy razem.
- Loui, kochanie, ile można cię szukać, co?- spojrzałem zdziwiony na Jamie która pojawiła się niewiadomo skąd. Tak po prostu podeszłą do mnie siadając na moich kolanach. Nawet nie zauważyłem kiedy cmoknęła lekko moje usta.
- Kto to jest?- zapytała uśmiechając się przyjacielsko do Eleanor. Wtedy załapałem o co chodzi. I zacząłem pomagać Jam w jej planie.
- To El. A to Jamie.- zwróciłem się do Eleanor. Jej mina, cholera nie wiem czy chciałem tak ją ranić. Ale innego wyjścia nie było, chciałem się uwolnić od niej, gdzieś tam jakaś część mnie chciała się zemścić, chciała żeby to ona teraz poczuła to co ja czułem.- Moja dziewczyna- dodałem po chwili obejmując w pasie Jamie. Ona za to wyciągnęła w kierunku mojej byłej rękę na przywitanie, którą El po lekkim zawahaniu uścisnęła.
- Skąd się znacie?
- Lou, przemyśl to proszę, ja cię ciągle kocham.- nie powiem, zdziwiłem się, i to bardzo zdziwiłem. Z twarzy Jamie momentalnie zniknął uśmiech. Zerwała się z moich kolan stojąc naprzeciwko jej. Mierzyła ją wzrokiem który mógłby zabijać.
- Coś ty powiedziała?!
- Że go kocham.
- Co ty, ślepa jesteś?! Jesteśmy razem więc nie wpieprzaj się w nasze życie, zostaw go w spokoju!
- Bo co mi zrobisz?!- Eleanor też zawsze była upartą osobą, umiała postawić na swoim. Teraz to chyba pokazuje, bo nie daje się tak łatwo odstraszyć.
- Spierdalaj stąd, bo nie ręczę za siebie.- Jam wysyczała w jej kierunku.
- Rozmawiałam z Lou, nie z tobą.
- Ale Louis myśli tak samo, prawda skarbie?
Podszedłem do Jamie i chwytając ją w pasie odciągnąłem od El.
- Uspokójcie się, El nas już nie ma, zniknij z mojego życia, jak widać jestem szczęśliwy bez ciebie.- „moja dziewczyna” posłała jej triumfalny uśmiech a ta spojrzała na mnie kpiąco.
- Szybko się pocieszyłeś.
- To ty mnie zdradziłaś. Odeszłaś do innego i co? Myślisz że teraz przyjmę cie z otwartymi ramionami? To się mylisz.
- Słyszałaś?! Odpieprz się od nas! Jeszcze raz cię zobaczę z Louim to uwierz nie będzie tak miło. A teraz wybacz ale my już pójdziemy.- Jamie splotła nasze ręce razem i pociągnęła mnie w drugą stronę. Szliśmy w całkowitej ciszy, ale kiedy oddaliliśmy się na tyle żeby El nas już nie widziała Jamie uwolniła mnie z uścisku i wybuchła śmiechem. Mi jednak nie było do śmiechu. To wcale nie było miłe.
- Przepraszam- kiedy skończyła stanęła naprzeciwko mnie uśmiechając się- Nie powinnam się śmiać.
- W porządku, dzięki za to.
- Nie ma za co, było nawet fajnie. Przez moment byłam dziewczyną tego sławnego pana Tomlinsona.- poruszyła zabawnie brwiami na co parsknąłem śmiechem.- No wreszcie! Uśmiechnąłeś się!
- Uśmiech to moje drugie imię.
- W takim razie idziemy coś zjeść, zgoda? Bo jestem strasznie głodna.- Jam pomasowała się po brzuchu ciągnąc mnie za rękę za sobą. W tym jednym momencie przemknęło mi przez myśl że mógłbym z nią być naprawdę. Jednak szybko odgoniłem tę myśl.

HARRY
Spojrzałem na uśmiechającą się do mnie siostrę stojącą w drzwiach.
- Jedź wolno, rozumiesz? Nie mam zamiaru znowu spędzić przy tobie tyle czasu w szpitalu.- uśmiech na chwilę zniknął z mojej twarzy przypominając mi o tamtym zdarzeniu.
- Spokojnie, chcę tylko odpocząć, przemyśleć wszystko. Wrócę za góra trzy dni, zresztą muszę się pojawić w studiu, bo znowu nagrywamy.- podszedłem bliżej składając na jej policzku całusa.
- No no, Gemma nie wiedziałam że masz teraz takiego przystojnego chłopaka.- głos zdaje się ze sąsiadki sprawił że oczy mi o mało na wierzch nie wyszły. Po chwili oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Starsza pani patrzyła na nas jak na idiotów.
- To mój brat.- wytłumaczyła jej na co ta palnęła się w czoło. Aha?
- Jestem Harry.- uśmiechnąłem się do niej po czym zwróciłem do Gemmy.- Jak wrócę to pogadamy o tym domu. Pomyśl o tym.- przytuliłem ja szepcząc jej do ucha ciche- Kocham cię młoda.
- Spadaj już mały.

Był środek nocy, chyba nie pomyślałem o tym że jednak trzeba tam trochę jechać. No ale wyjechałem naprawdę późno więc co się dziwić.
Kiedy zgasiłem silnik aż uśmiechnąłem się do siebie patrząc na to miejsce. Tyle wspomnień.

_____________________________ 

Wiem wiem wiem. Chcecie Harrego i Meg. 

I wiecie co wam powiem? Kiedy ja czegoś chcę to tego nie dostaję. Proszę o kilka głupich, cholernych słów, i naprawdę mam już dość tego, że ciągle muszę was o nie prosić. Dlatego pod tym rozdziałem robię to po raz ostatni. Nie mam zamiaru błagać o komentarz, bo to nie ma najmniejszego sensu. To tak jakby słowa w nim zawarte były wymuszone. A tego nie chcemy prawda? 

Czy kiedykolwiek czekaliście na rozdział dłużej niż choćby tydzień czy dwa? Czy kiedykolwiek zawiesiłam bloga? Zawiodłam was w którymś momencie? Jeśli tak to powiedzcie kiedy... 

A jeśli chodzi o rozdział to pojawi się w przyszłym tygodniu. Będzie w nim fragment i Harrego i Meg. 

Dziękuje za to wszystkim tym którzy komentują. I to dla was to robię, dla was piszę. kocham was równie mocno co ten blog, bo bez was by go nie było. Wasze zdanie jest jego ogr5omna częścią. DZIĘKUJĘ!!!  

P.S. I jeszcze tak tylko wspomnę że poprzedni post był moim 100 licząc pierwszą część. Dziękuje za prezent w postaci ogromnej ilości komentarzy. Tym moim 14 osobom naprawdę serdecznie dziękuję. Jeszcze raz.