środa, 2 października 2013

Rozdział 45



NIALL
Wszedłem do dobrze znanego mi już budynku. Znów usłyszałem skrzypienie drzwi, uśmiechnąłem się pod nosem, lubiłem ten dźwięk.
- Hej Connie.- posłałem uśmiech dziewczynie siedzącej za jednym ze stolików. Dziewczyna podniosła głowę spoglądając na mnie z pod swoich okularów. Jej ciemna prosta grzywka była już odrobinę za długa, zasłaniała część oczu.
- Niall- uśmiechnęła się do mnie ukazując mi swoje dołeczki. Oh, Styles, pobiła cię. Jej uśmiech powalał mnie na kolana, byłem jak w amoku. To ona, drobna dziewczyna mnie tak onieśmielała. Zresztą co tu dużo mówić? Ja w stosunku do każdej dziewczyny byłem nieśmiały. Ole ok, już jakoś umiałem przy niej cokolwiek mądrego powiedzieć. – Cześć.
- Okłamałaś mnie.- powiedziałem siadając obok niej.- Przeżyli.- wskazałem głową na książkę którą miałem w dłoni. A ta oto dziewczyna powiedziała że nie żyją już w dwudziestym drugim rozdziale. Jej cichy chichot rozniósł się po bibliotece. Znów obdarzyła mnie spojrzeniem.
- Musiałam sprawić że przeczytasz do końca.- była z siebie zadowolona. Odkąd się spotykamy w prawie każdej rozmowie to ja ją zawstydzam. A tym razem to ona zrobiła mi kawał, ok. faktycznie przeczytałem. I choć była to błahostka uśmiech sam pchał się na twarz kiedy widziałem jak ją to cieszy. I tak na marginesie, to spotykamy się nie oznacza że się spotykamy, po prostu widujemy się tutaj. Tyle że ja przychodzę tutaj tylko i wyłącznie dla niej. Książki są przy okazji. I wcale nie chodzi mi o to że chciałbym z nią spróbować czegoś więcej, chyba nie jestem na to gotowy. Owszem, Connie bardzo mi się podoba, ale Emily, ona zawsze była dla mnie kimś więcej. A teraz Connie zajmuje coraz więcej moich myśli. Jest śliczną dziewczyną, zdecydowanie osobą wartą poznania. Ma specyficzny charakter. I przyznam że mi się podoba, ale jak na razie nic z tym nie zrobię. Muszę się porządnie zastanowić. A przychodzenie tutaj, do niej, jest idealnym lekiem na zapomnienie o Em.
- Ziemia do Horana!- Connie pomachała mi przed oczami ręka przez co się ocknąłem. Posłałem jej uśmiech na co ona zamknęła swoją książkę wkładając w miejsce gdzie skończyła jakąś zakładkę.
- Od której tu siedzisz?- zapytałem odwracając się w jej stronę. Ona uśmiechnęła się nieśmiało i również na mnie spojrzała.
- Tak jakby od rana.- wręcz wyszeptała te słowa. Zawsze kiedy poruszaliśmy temat jej długiego przebywania w bibliotece traciła humor, a ja oczywiście zachowywałem się jak idiota ciągle ją o to pytając. Niemniej jednak do tej pory nie odważyłem się na to  aby zapytać o powód tego wszystkiego. Przeczuwam że w jej domu coś jest nie tak, bo przecież mogłaby czytać te książki tam, a ona jednak woli przyjść tutaj.
- Od rana? Ale jest już prawie wieczór! Dziewczyno, zwariowałaś do końca, prawda?
- Oj Nialler, nie złość się tak od razu, - pstryknęła mnie w nos, a ja zrobiłem naburmuszoną minę. Nie lubię tego, po prostu nie znoszę, a ona to wręcz uwielbia. Nie wiem czy po prostu ma taką skłonność, czy wykorzystuje to że tego nie lubię.
- Jesteś pewnie głodna, pójdziemy coś zjeść?- właśnie zdałem sobie sprawę z tego że poza biblioteką nigdzie z nią nie byłem. Czasem naprawdę przydałoby mi się wysilenie odrobinę mózgu. Ona pewnie myśli że traktuję ją jak… no jak dziewczynę z biblioteki którą spotykam kiedy tu przychodzę. I z pewnością nie ma zielonego pojęcia że ja tu bywam codziennie praktycznie dla niej.
- Jasne.- uśmiechnęła się, ale jestem pewien że był to uśmiech nie taki jak poprzedni. Ten był jakiś taki sztuczny.
- Zaczekaj, muszę oddać te książki.- wstałem zostawiając ją samą i udałem się do dobrze mi już znanej starszej pani. Ta widząc mnie uśmiechnęła się znacząco.
- I jak idzie?- nie wiedziałem o czym mówi. Poza tym całą swoją uwagę skupiałem na Connie. Właśnie ubierała kurtkę i podniosła szalik owijając go wokół swojej szyi. Swoje czarne długie włosy miała dziś spięte w wysokiego koka którego właśnie schowała pod wełniana czapką. Mamy już listopad, ale niesamowity z niej zmarzluch. Mimo że jest tak ciepło ubrana, ciągle jej zimno.
-Patrzysz się jakbyś miał ją zjeść robaczku.- głos bibliotekarki przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Przepraszam.- wymamrotałem po czym podałem jej książki. Ona wzięła je kręcąc głową i mamrocząc coś tam sobie pod nosem.
- Widzę że bardzo polubiłeś naszą Connie.
- Jest bardzo fajną dziewczyną, więc co się dziwić- wzruszyłem ramionami  na co i tak znów się zaśmiała.
- Uważaj żeby jej nie zranić, bo sobie na to nie zasłużyła. Ale idźcie już robaczki, do zobaczenia.
- Do widzenia.- odszedłem od niej wracając do ubranej już Connie. Wziąłem swoją kurtkę i razem z nią udałem się do wyjścia. Zimne powietrze uderzyło w nasze twarze.
- Tylko błagam, niedaleko, bo umarznę.- Pocierała o siebie swoje dłonie, naprawdę było jej zimno, mimo tego że ubrana była dwa razy cieplej ode mnie.
- Oddam ci moją kurtkę jeśli chcesz.
- No coś ty, sam zmarzniesz, a twoje fanki zabiłyby mnie za to.
- Przesadzasz.
- Niall, tylko to ma być zwykła pizzeria lub jakaś knajpka, nie żądna restauracja.- nie wiem dlaczego tak pomyślała. Może przez to że jestem sławny pomyślała że ja chodzę tylko do wyrafinowanych, drogich miejsc.
- Nie miałem w planach nic takiego- uśmiechnąłem się i otwarłem drzwi przed nią do pierwszej knajpki która namierzyłem wzrokiem. Było całkiem przytulnie więc usiedliśmy gdzieś w kącie. To znaczy ja wybrałem takie miejsce ale to chyba z przyzwyczajenia. Zamówiłem nam coś do jedzenia i poprosiłem o dwie herbaty tak na rozgrzanie dla Connie.
- Jesteś pewny że możesz pokazać się publicznie ze mną?
- A coś z tobą nie tak?
- Nie, chyba nie.- odparła nieśmiało.- Ale nie o to chodzi- potrząsnęła głową co wyglądało naprawdę niesamowicie uroczo.- Niall, ty jesteś sławny, wystarczy że jakaś głupia fanka, a macie ich naprawdę sporo, nas zobaczy i co sobie pomyśli?
- Że umówiłem się na kawę ze znajomą? Nie ważne Connie, nauczyłem się z tym żyć, nie zwracam uwagi na to co mówią bo większość z tego to stek bzdur. – trochę się zirytowałem. Nie chcę abym po raz kolejny stracił bliskie mi osoby. Wystarczy że chłopaki mnie olewają, chcę mieć przy sobie kogoś kto będzie faktycznie przy mnie.
- Ok, dzięki za wszystko mój blondasie.- z minuty na minutę staje się w moim towarzystwie coraz śmielsza. I coraz bardziej ją za to lubię. Albo i nie tylko za to?

MEG
Siedzę i patrzę na niego.
Siedzę i widzę śpiącego chłopaka, któremu pozwoliłam się wczoraj dotknąć jako pierwszemu po tym cholernym gwałcie.
Siedzę i mam przed oczami wczorajszą noc.
Siedzę i płaczę.
Płaczę bo nie wiem czy dobrze zrobiłam.
Płaczę bo boje się kolejnej próby tego związku.
Boję się że on znowu może mnie zawieść.

Wstałam cicho, nie chcąc go obudzić. Wyglądał przeuroczo jak spał, loki opadały mu na oczy, a z jego lekko otwartych ust wydobywało się ciche pochrapywanie. Ubrałam czystą bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę Harrego. Było wcześnie, bardzo wcześnie, praktycznie ósma rano. Nie wiem czy dobrze zrobiła, cholera no przespałam sę z Harym, z moim Harrym. Uśmiech sam wkradł się na moje usta kiedy przypomniałam sobie wczorajszy dzień, a raczej noc. Przepraszał mnie ciągle, a ja nawet się nie odzywałam. Kiedy na końcu powiedział mi że mnie kocha, nie umiałam mu odpowiedzieć. Powiedział że ciągle czuje to samo, a ja byłam w stanie tylko kiwnąć głową na tak, kiedy zapytał mnie o wybaczenie. Wybaczam mu już dawno, ale nie rozumiem dlaczego to zrobił. Po prostu nie wiem po co to wszystko?
A najgorsze jest i tak to, że czuję się jak idiotka bo dałam mu się po raz kolejny wykorzystać. Co jeśli mnie zrani, co jeśli znowu będę przez niego cierpieć? Wiem, że nie mogę z nim być, a jednocześnie jestem pewna tego że nie odejdę. Teraz, kiedy jest tuż za ścianą, kiedy wiem że go odzyskałam. Mimo wszystko chcę znowu spróbować. Zdaję sobie sprawę z tego że to od razu nie będzie to samo, że będzie inaczej, cztery miesiące robi swoje.
Kocham go, i mimo tego co mi zrobił, ile przez niego cierpiałam ja najzwyczajniej w świecie poszłam z nim do łóżka. Jak ja mogłam zrobić coś takiego? Powinnam z nim porozmawiać, a nie… uhhh, czuję się z tym źle. Co z tego że czułam się wczoraj przy nim jak szczęśliwa zwykła dziewczyna bez problemów? Po raz kolejny nie pomyślałam zanim coś zrobiłam. Jak gdyby nigdy nic się z nim przespałam. To takie bezmyślne, nieodpowiedzialne, nie…
- Dlaczego już wstałaś?- usłyszałam za sobą Jego głos. Odwróciłam się od okna ścierając łzy z policzków ale na próżno- zauważył je.- ty płaczesz?
- Harry ja…
- Kochanie przepraszam- kochanie… on powiedział do mnie kochanie. A ja zalałam się po raz kolejny łzami. Bo nie wiedziałam nawet czy to dobrze czy nie.- To co się wczoraj wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Po tym co przeszłaś, po tym co on ci zrobił. Po prostu kiedy nie zaprotestowałaś pomyślałem, że mogę to zrobić. Mam nadzieje że nie zrobiłem nic wbrew twojej woli.- Z jednej strony miał po części rację. Nie powinniśmy byli zachowywać się tak spontanicznie, daliśmy się ponieść. A z drugiej on nie ma zielonego pojęcia jak bardzo pragnęłam jego dotyku, jak cholernie chciałam żeby robił to co robił.
- Nie o to chodzi.- powiedziałam opierając się o blat tyłkiem. Jęknęłam cicho nie wiedząc co mam mu powiedzieć.-  Po prostu zastanawiam się nad tym wszystkim. Harry, to w ogóle ma sens? Jesteś dla mnie ważny, ale nie wiem czy potrafię ci zaufać.
- Meggi- jego ramiona objęły mnie przytulając do swojego torsu.- Wiesz dlaczego to zrobiłem? Bo chciałem cię za wszelką cenę chronić. Straciłem cię, ale twoje bezpieczeństwo było dla mnie dużo ważniejsze. Inni uświadomili mi, że powinienem cię wtedy wspierać, nie wspierałem, że powinienem cię chronić będąc przy tobie a nie byłem. Popełniłem błąd. Przepraszam. – był bardzo wzruszony, prawie płakał. Ale powstrzymywał jeszcze łzy w przeciwieństwie do mnie. Odepchnęłam go lekko od siebie. Jego dotyk tylko wzmagał we mnie targające mną uczucia. Odwróciłam się do niego tyłem, znowu gapiąc się w okno.
- Popełniłam w życiu wiele błędów ale nigdy nie powiedziałam komuś że go nie kocham nie wierząc w to.
- To nie była prawda. Zawsze cię kochałem. A teraz chcę spróbować o nas walczyć bo chcę móc znów być przy tobie. Kiedyś pozwoliłem nam upaść mimo braku planu na to żeby nas złapać. Ale wierzę że jest dla tego związku nadzieja, i że możemy być razem. Miłość może wszystko.- patrzył na mnie z wyrysowanym błaganiem w oczach. Ja wiedziałam że nie odejdę od niego. Bo choćby i mnie ciągle ranił ja go potrzebowałam do życia. Przez te cztery miesiące przekonałam się, że życie traci sens, kolory, cała radość się ulatnia, a kiedy on się pojawia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko jest cudowne, cieszę się z każdej chwili, małe rzeczy sprawiają radość.
- Harry. Twój charakter zawsze był dla mnie zagadką. Wszyscy mówią mi że znam cię jak inny a tak naprawdę nie mam pojęcia co tam w tobie siedzi. Ciągle mnie zaskakujesz, a takich niespodzianek jak ta ostatnia więcej nie chcę. Dlatego proszę, obiecaj mi że to się nie powtórzy. Wolę żebyś ranił mnie mówiąc prawdę niż chronił mnie kłamiąc.
- Tak maluszku, nie chcę cię już nigdy stracić, będziesz dla mnie zawsze najważniejsza. Kocham cię.- lekko musnął moje usta. Odwzajemniłam pocałunek lekko przygryzając jego wargę. Nie potrafiłam się powstrzymać, nie umiałam go odtrącić. Był dla mnie zbyt ważny. Kiedy się ode mnie oderwał przytulił moje ciało do jego torsu. Tak po prostu czułam się dobrze. Zamknęłam oczy i myślałam o tym że chcę żebym mogła to robić już zawsze. Akceptując jego wady, jego lekką bezczelność, jego chorobliwą zazdrość, nadopiekuńczość, lekką dziecinność wtedy kiedy oczekuję od niego poważnego podejścia do sprawy. Chcę go mieć dla siebie, przy sobie. Chcę by pozwolił mi zatrzymać jego całęgo dla mnie. Chcę być jedyną właścicielką jego serca, chcę aby przyjął moje do siebie, w całości.
- Boję się że nie będe potrafiła ci już zaufać.- cicho, prawie niesłyszalnie dla normalnego człowieka wyszeptałam. To wcale nie oznacza że Hazz jest jakiś anormalny, ale był tak blisko żeby usłyszeć mój oddech, więc każdy szept z mojej strony był zarejestrowany w jego mózgu. Wiedziałam to, bo przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Odbudujemy to, nie poddam się. Tylko daj nam szansę, jedną małą szansę. Błagam.- powiedział to równie cicho co ja. Ale natężenie jego głosu nie miało tu żadnego znaczenia. Sens tych słów nabierał na wartości.
Szansę. Nam.
Wiedziałam to od początku, wiedziałam że go nie odtrącę, to było zresztą oczywiste dla każdego. Bo jak ma się moje zranione serce przez te cztery miesiące do reszty życia w szczęściu z tym facetem? Pewnie nie raz jeszcze będę przez niego płakać, ale chcę wierzyć że nie z tak poważnego powodu jak poprzednim razem, i że nigdy już nie da mi powodów do tego byśmy się rozstali.
- Ja też cię kocham.- powiedziałam wcale nie pogłaśniając głosu, ale wiedziałam że usłyszał bo na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
Uśmiech który i mi dawał cholernie dużo radości. A wraz z nim pojawiła się nadzieja, na nasze nadchodzące, wspólne szczęśliwe życie.

***
Byli małymi dziećmi, on mały chłopiec który po rozstaniu swoich rodziców cierpiał, obiecał sobie że nigdy nie zrani swojej księżniczki. Widział jak mama płacze, widział jak zamyka się w pokoju i nie chciała przyjść do niego i powiedzieć że wszystko będzie dobrze. A on siedział sam, w swoim pokoju i patrzył w gwiazdy.
W te same gwiazdy patrzyła mała dziewczynka. Wychowana w polskiej tradycji, wychowana przez brata. Właśnie poszła do przedszkola, gdzie nie mogła sobie znaleźć przyjaciół. Przez jej charakter nie została mile przyjęta do grona swoich rówieśników. Nie była niemiła, była bardzo grzeczna, ale to nie wystarczyło. Jej nieśmiałość nie pozwalała jej otworzyć się przed kimś obcym. Musiała najpierw kogoś poznać żeby zacząć się przy nim swobodnie zachowywać. Kiedy wracała słyszała kłótnie rodziców, ale i tak częściej zastawała ciszę, bo oni ciągle gdzieś byli, tylko nie w domu. Do przedszkola odprowadzał ją brat, dlatego zawsze miała z nim dobry kontakt.
Mały chłopiec, miał też siostrę ale on ciągle się z nią kłócił. Był zły, bo jego rodzina się rozpadła, nie miał już taty, a on tak bardzo potrzebował ojca… słyszał jak w przedszkolu dzieci się z niego śmiały, kiedy przychodziła po niego siostra. Nie odzywał się do niej, chciał poczuć się jak kochający chłopiec, a w gruncie rzeczy odpychał od siebie osoby które chciały mu pomóc. Był mały- nie rozumiał dlaczego tata go zostawił, przecież wszystko było ok. Może zrobił coś nie tak? Może powiedział coś czym zranił swojego ojca? Zastanawiał się nad tym wielokrotnie. W końcu zrozumiał że to on teraz musi się opiekować mama i siostrą. Mimo iż miał niewiele lat poczuł się odpowiedzialny za kogoś, i przede wszystkim komuś potrzebny.
Mała dziewczynka nie radziła sobie z tym co ją otaczało, jedynym kto był z nią naprawdę był jej brat. Ale przecież on ma swoje życie, swoich kolegów, nie będzie ciągle siedzieć z młodszą siostrą, mimo iż była dla niego bardzo ważna. Dziewczynka wypłakała wiele łez, ale poradziła sobie z tym. Przestała zwracać uwagę na otaczające ją niemiłe dzieci.
Obiecał sobie że nie pozwoli tak skrzywdzić swojej przyszłej żony.
Obiecała sobie że znajdzie sobie kogoś kto ją doceni.
Obiecał sobie że jego dzieci będą mieć zarówno mamę jak i tatę, którzy będą się zawsze kochać.
Obiecała sobie że jej dzieci będą mieć rodziców, którzy poświęcać będą jak najwięcej czasu swoim dzieciom, i że nie pozwoli by płakały one przez nich.
Obiecali sobie, że miłość zawsze będzie najważniejsza.

***
- Harry, jesteś moim skarbem. Dziękuję za to że potrafiłeś mnie docenić.
- Nie pozwolę na to by ktoś cię skrzywdził.- szepnął w jej włosy tuląc ją. Bo tak jak obiecał sobie dawno temu, nie pozwoli na to.

***

Znaleźli siebie, mimo upadków ciągle trwając w jedności. Są dla siebie wszystkim bo wierzą że ich miłość jest większa od wszystkiego, potrafią pokonać bariery jakie stawia przed nimi życie. Bo wiedzą że są razem, bo wiedzą że na tą drugą osobę mogą liczyć.
… bo się kochają, jak nikt inny kochać nie umie, w zdrowiu i chorobie, w bogactwie i biedzie… razem nawet w niebie.
W ich prywatnym niebie. 
_______________________________________

Ten rozdział jest naprawdę długi. 

Więc bardzo proszę o komentarze, byłoby miło;) 

Szczerze mówiąc to nie wiem co mnie napadło z tym "opisem ich dzieciństwa". Po prostu tak jakoś wyszło. No ale... napiszcie tylko czy wam się to podobało ok? Tak chciałabym wiedzieć...

I dzięki że jesteście <3

17 komentarzy:

  1. Jejku to było cudowne! Po prostu ten rozdział był wspaniały. Nie wiem co Ci tu napisać bo powtarzałabym się czego nie chce. Te teksty z dzieciństwa na prawdę poruszają. Pięknie to wyszło. Wiem że komentarz nie jest długi ale czasem ciężko jest go napisać. Czekam na kolejny rozdział bo wiem że będzie równie cudowny...

    Twoja Vicki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwwwwwwwwwww....... Naprawde cudowny rodział, o mało nie płakałam przy nim, tak się cieszę że już wychodzi wszystko na prostą, że Meggi i Harry odbudują to co mieli ! GENIALNY !

    OdpowiedzUsuń
  3. Poplakalam sie, to jest niesamowite, dobrze ze tak super to opisujesz...,, doceniam twoj talent, masz go wspanial, mam nadzieje ze to opowiadanie sie tak szybko nie skonczy....... a te opisy z dziecinstwa-super pomysl, dwoma slowami zajebisty rozdzial. Czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. cudownie... ten opis z dzieciństwa nadał niesamowity urok temu rozdziałowi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Per-feckt . KOCHAM TO ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. suer długi i super fajny czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest coś ! Ten blog jest lepszy od DARKA ! JAK DLA MNIE <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnee :) podoba mi soe fragment z Niallem ;d
    Ten powrot do dziecinstwa,dosc dziwny, ale w sumie ciekawy :)

    Do nastepnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. cudne czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jeny to brzmi jak zakończenie, ale przecudowny po prostu <3

    OdpowiedzUsuń
  11. To my dziękujemy tobie, że jesteś <3
    Rozdział jest cudowny, wręcz fenomenalny, jestem nim szczerze zachwycona :)
    Fajnie że im się ułożyło i mam nadzieje, że już nic się nie popsuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. JESTEM ZAKOCHANA W NIALLU <3 On ma tutaj tak fajną postać, jest tu idealny :D

    OdpowiedzUsuń
  13. a teraz BUUUUM okaże się że jest w ciąży :D

    OdpowiedzUsuń
  14. wiesz, powinnam się teraz uczyć ale czytanie tego opowiadania jest o nieboo lepsze/ Em

    OdpowiedzUsuń