NIALL
Wszedłem do
dobrze znanego mi już budynku. Znów usłyszałem skrzypienie drzwi, uśmiechnąłem
się pod nosem, lubiłem ten dźwięk.
- Hej
Connie.- posłałem uśmiech dziewczynie siedzącej za jednym ze stolików.
Dziewczyna podniosła głowę spoglądając na mnie z pod swoich okularów. Jej
ciemna prosta grzywka była już odrobinę za długa, zasłaniała część oczu.
- Niall-
uśmiechnęła się do mnie ukazując mi swoje dołeczki. Oh, Styles, pobiła cię. Jej
uśmiech powalał mnie na kolana, byłem jak w amoku. To ona, drobna dziewczyna
mnie tak onieśmielała. Zresztą co tu dużo mówić? Ja w stosunku do każdej
dziewczyny byłem nieśmiały. Ole ok, już jakoś umiałem przy niej cokolwiek
mądrego powiedzieć. – Cześć.
- Okłamałaś
mnie.- powiedziałem siadając obok niej.- Przeżyli.- wskazałem głową na książkę
którą miałem w dłoni. A ta oto dziewczyna powiedziała że nie żyją już w
dwudziestym drugim rozdziale. Jej cichy chichot rozniósł się po bibliotece.
Znów obdarzyła mnie spojrzeniem.
- Musiałam
sprawić że przeczytasz do końca.- była z siebie zadowolona. Odkąd się spotykamy
w prawie każdej rozmowie to ja ją zawstydzam. A tym razem to ona zrobiła mi
kawał, ok. faktycznie przeczytałem. I choć była to błahostka uśmiech sam pchał
się na twarz kiedy widziałem jak ją to cieszy. I tak na marginesie, to spotykamy
się nie oznacza że się spotykamy, po prostu widujemy się tutaj. Tyle że ja
przychodzę tutaj tylko i wyłącznie dla niej. Książki są przy okazji. I wcale
nie chodzi mi o to że chciałbym z nią spróbować czegoś więcej, chyba nie jestem
na to gotowy. Owszem, Connie bardzo mi się podoba, ale Emily, ona zawsze była
dla mnie kimś więcej. A teraz Connie zajmuje coraz więcej moich myśli. Jest
śliczną dziewczyną, zdecydowanie osobą wartą poznania. Ma specyficzny
charakter. I przyznam że mi się podoba, ale jak na razie nic z tym nie zrobię.
Muszę się porządnie zastanowić. A przychodzenie tutaj, do niej, jest idealnym
lekiem na zapomnienie o Em.
- Ziemia do
Horana!- Connie pomachała mi przed oczami ręka przez co się ocknąłem. Posłałem
jej uśmiech na co ona zamknęła swoją książkę wkładając w miejsce gdzie
skończyła jakąś zakładkę.
- Od której
tu siedzisz?- zapytałem odwracając się w jej stronę. Ona uśmiechnęła się
nieśmiało i również na mnie spojrzała.
- Tak jakby
od rana.- wręcz wyszeptała te słowa. Zawsze kiedy poruszaliśmy temat jej
długiego przebywania w bibliotece traciła humor, a ja oczywiście zachowywałem
się jak idiota ciągle ją o to pytając. Niemniej jednak do tej pory nie
odważyłem się na to aby zapytać o powód
tego wszystkiego. Przeczuwam że w jej domu coś jest nie tak, bo przecież
mogłaby czytać te książki tam, a ona jednak woli przyjść tutaj.
- Od rana?
Ale jest już prawie wieczór! Dziewczyno, zwariowałaś do końca, prawda?
- Oj
Nialler, nie złość się tak od razu, - pstryknęła mnie w nos, a ja zrobiłem
naburmuszoną minę. Nie lubię tego, po prostu nie znoszę, a ona to wręcz
uwielbia. Nie wiem czy po prostu ma taką skłonność, czy wykorzystuje to że tego
nie lubię.
- Jesteś
pewnie głodna, pójdziemy coś zjeść?- właśnie zdałem sobie sprawę z tego że poza
biblioteką nigdzie z nią nie byłem. Czasem naprawdę przydałoby mi się wysilenie
odrobinę mózgu. Ona pewnie myśli że traktuję ją jak… no jak dziewczynę z
biblioteki którą spotykam kiedy tu przychodzę. I z pewnością nie ma zielonego
pojęcia że ja tu bywam codziennie praktycznie dla niej.
- Jasne.-
uśmiechnęła się, ale jestem pewien że był to uśmiech nie taki jak poprzedni.
Ten był jakiś taki sztuczny.
- Zaczekaj,
muszę oddać te książki.- wstałem zostawiając ją samą i udałem się do dobrze mi
już znanej starszej pani. Ta widząc mnie uśmiechnęła się znacząco.
- I jak
idzie?- nie wiedziałem o czym mówi. Poza tym całą swoją uwagę skupiałem na
Connie. Właśnie ubierała kurtkę i podniosła szalik owijając go wokół swojej
szyi. Swoje czarne długie włosy miała dziś spięte w wysokiego koka którego właśnie
schowała pod wełniana czapką. Mamy już listopad, ale niesamowity z niej
zmarzluch. Mimo że jest tak ciepło ubrana, ciągle jej zimno.
-Patrzysz
się jakbyś miał ją zjeść robaczku.- głos bibliotekarki przywrócił mnie do
rzeczywistości.
- Przepraszam.-
wymamrotałem po czym podałem jej książki. Ona wzięła je kręcąc głową i
mamrocząc coś tam sobie pod nosem.
- Widzę że
bardzo polubiłeś naszą Connie.
- Jest
bardzo fajną dziewczyną, więc co się dziwić- wzruszyłem ramionami na co i tak znów się zaśmiała.
- Uważaj
żeby jej nie zranić, bo sobie na to nie zasłużyła. Ale idźcie już robaczki, do
zobaczenia.
- Do
widzenia.- odszedłem od niej wracając do ubranej już Connie. Wziąłem swoją kurtkę
i razem z nią udałem się do wyjścia. Zimne powietrze uderzyło w nasze twarze.
- Tylko
błagam, niedaleko, bo umarznę.- Pocierała o siebie swoje dłonie, naprawdę było
jej zimno, mimo tego że ubrana była dwa razy cieplej ode mnie.
- Oddam ci
moją kurtkę jeśli chcesz.
- No coś ty,
sam zmarzniesz, a twoje fanki zabiłyby mnie za to.
-
Przesadzasz.
- Niall,
tylko to ma być zwykła pizzeria lub jakaś knajpka, nie żądna restauracja.- nie
wiem dlaczego tak pomyślała. Może przez to że jestem sławny pomyślała że ja
chodzę tylko do wyrafinowanych, drogich miejsc.
- Nie miałem
w planach nic takiego- uśmiechnąłem się i otwarłem drzwi przed nią do pierwszej
knajpki która namierzyłem wzrokiem. Było całkiem przytulnie więc usiedliśmy
gdzieś w kącie. To znaczy ja wybrałem takie miejsce ale to chyba z
przyzwyczajenia. Zamówiłem nam coś do jedzenia i poprosiłem o dwie herbaty tak
na rozgrzanie dla Connie.
- Jesteś
pewny że możesz pokazać się publicznie ze mną?
- A coś z
tobą nie tak?
- Nie, chyba
nie.- odparła nieśmiało.- Ale nie o to chodzi- potrząsnęła głową co wyglądało
naprawdę niesamowicie uroczo.- Niall, ty jesteś sławny, wystarczy że jakaś
głupia fanka, a macie ich naprawdę sporo, nas zobaczy i co sobie pomyśli?
- Że
umówiłem się na kawę ze znajomą? Nie ważne Connie, nauczyłem się z tym żyć, nie
zwracam uwagi na to co mówią bo większość z tego to stek bzdur. – trochę się
zirytowałem. Nie chcę abym po raz kolejny stracił bliskie mi osoby. Wystarczy
że chłopaki mnie olewają, chcę mieć przy sobie kogoś kto będzie faktycznie przy
mnie.
- Ok, dzięki
za wszystko mój blondasie.- z minuty na minutę staje się w moim towarzystwie
coraz śmielsza. I coraz bardziej ją za to lubię. Albo i nie tylko za to?
MEG
Siedzę i
patrzę na niego.
Siedzę i widzę
śpiącego chłopaka, któremu pozwoliłam się wczoraj dotknąć jako pierwszemu po
tym cholernym gwałcie.
Siedzę i mam
przed oczami wczorajszą noc.
Siedzę i
płaczę.
Płaczę bo
nie wiem czy dobrze zrobiłam.
Płaczę bo
boje się kolejnej próby tego związku.
Boję się że
on znowu może mnie zawieść.
Wstałam
cicho, nie chcąc go obudzić. Wyglądał przeuroczo jak spał, loki opadały mu na
oczy, a z jego lekko otwartych ust wydobywało się ciche pochrapywanie. Ubrałam
czystą bieliznę i narzuciłam na siebie koszulkę Harrego. Było wcześnie, bardzo
wcześnie, praktycznie ósma rano. Nie wiem czy dobrze zrobiła, cholera no
przespałam sę z Harym, z moim Harrym. Uśmiech sam wkradł się na moje usta kiedy
przypomniałam sobie wczorajszy dzień, a raczej noc. Przepraszał mnie ciągle, a
ja nawet się nie odzywałam. Kiedy na końcu powiedział mi że mnie kocha, nie
umiałam mu odpowiedzieć. Powiedział że ciągle czuje to samo, a ja byłam w
stanie tylko kiwnąć głową na tak, kiedy zapytał mnie o wybaczenie. Wybaczam mu
już dawno, ale nie rozumiem dlaczego to zrobił. Po prostu nie wiem po co to
wszystko?
A najgorsze
jest i tak to, że czuję się jak idiotka bo dałam mu się po raz kolejny
wykorzystać. Co jeśli mnie zrani, co jeśli znowu będę przez niego cierpieć?
Wiem, że nie mogę z nim być, a jednocześnie jestem pewna tego że nie odejdę.
Teraz, kiedy jest tuż za ścianą, kiedy wiem że go odzyskałam. Mimo wszystko
chcę znowu spróbować. Zdaję sobie sprawę z tego że to od razu nie będzie to
samo, że będzie inaczej, cztery miesiące robi swoje.
Kocham go, i
mimo tego co mi zrobił, ile przez niego cierpiałam ja najzwyczajniej w świecie
poszłam z nim do łóżka. Jak ja mogłam zrobić coś takiego? Powinnam z nim
porozmawiać, a nie… uhhh, czuję się z tym źle. Co z tego że czułam się wczoraj
przy nim jak szczęśliwa zwykła dziewczyna bez problemów? Po raz kolejny nie
pomyślałam zanim coś zrobiłam. Jak gdyby nigdy nic się z nim przespałam. To
takie bezmyślne, nieodpowiedzialne, nie…
- Dlaczego
już wstałaś?- usłyszałam za sobą Jego głos. Odwróciłam się od okna ścierając łzy
z policzków ale na próżno- zauważył je.- ty płaczesz?
- Harry ja…
- Kochanie
przepraszam- kochanie… on powiedział do mnie kochanie. A ja zalałam się po raz
kolejny łzami. Bo nie wiedziałam nawet czy to dobrze czy nie.- To co się
wczoraj wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Po tym co przeszłaś, po tym co on
ci zrobił. Po prostu kiedy nie zaprotestowałaś pomyślałem, że mogę to zrobić.
Mam nadzieje że nie zrobiłem nic wbrew twojej woli.- Z jednej strony miał po
części rację. Nie powinniśmy byli zachowywać się tak spontanicznie, daliśmy się
ponieść. A z drugiej on nie ma zielonego pojęcia jak bardzo pragnęłam jego
dotyku, jak cholernie chciałam żeby robił to co robił.
- Nie o to
chodzi.- powiedziałam opierając się o blat tyłkiem. Jęknęłam cicho nie wiedząc
co mam mu powiedzieć.- Po prostu zastanawiam
się nad tym wszystkim. Harry, to w ogóle ma sens? Jesteś dla mnie ważny, ale
nie wiem czy potrafię ci zaufać.
- Meggi-
jego ramiona objęły mnie przytulając do swojego torsu.- Wiesz dlaczego to
zrobiłem? Bo chciałem cię za wszelką cenę chronić. Straciłem cię, ale twoje
bezpieczeństwo było dla mnie dużo ważniejsze. Inni uświadomili mi, że
powinienem cię wtedy wspierać, nie wspierałem, że powinienem cię chronić będąc
przy tobie a nie byłem. Popełniłem błąd. Przepraszam. – był bardzo wzruszony,
prawie płakał. Ale powstrzymywał jeszcze łzy w przeciwieństwie do mnie.
Odepchnęłam go lekko od siebie. Jego dotyk tylko wzmagał we mnie targające mną
uczucia. Odwróciłam się do niego tyłem, znowu gapiąc się w okno.
- Popełniłam
w życiu wiele błędów ale nigdy nie powiedziałam komuś że go nie kocham nie
wierząc w to.
- To nie była
prawda. Zawsze cię kochałem. A teraz chcę spróbować o nas walczyć bo chcę móc
znów być przy tobie. Kiedyś pozwoliłem nam upaść mimo braku planu na to żeby
nas złapać. Ale wierzę że jest dla tego związku nadzieja, i że możemy być
razem. Miłość może wszystko.- patrzył na mnie z wyrysowanym błaganiem w oczach.
Ja wiedziałam że nie odejdę od niego. Bo choćby i mnie ciągle ranił ja go
potrzebowałam do życia. Przez te cztery miesiące przekonałam się, że życie
traci sens, kolory, cała radość się ulatnia, a kiedy on się pojawia jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko jest cudowne, cieszę się z każdej
chwili, małe rzeczy sprawiają radość.
- Harry.
Twój charakter zawsze był dla mnie zagadką. Wszyscy mówią mi że znam cię jak
inny a tak naprawdę nie mam pojęcia co tam w tobie siedzi. Ciągle mnie
zaskakujesz, a takich niespodzianek jak ta ostatnia więcej nie chcę. Dlatego
proszę, obiecaj mi że to się nie powtórzy. Wolę żebyś ranił mnie mówiąc prawdę
niż chronił mnie kłamiąc.
- Tak
maluszku, nie chcę cię już nigdy stracić, będziesz dla mnie zawsze najważniejsza.
Kocham cię.- lekko musnął moje usta. Odwzajemniłam pocałunek lekko przygryzając
jego wargę. Nie potrafiłam się powstrzymać, nie umiałam go odtrącić. Był dla
mnie zbyt ważny. Kiedy się ode mnie oderwał przytulił moje ciało do jego torsu.
Tak po prostu czułam się dobrze. Zamknęłam oczy i myślałam o tym że chcę żebym
mogła to robić już zawsze. Akceptując jego wady, jego lekką bezczelność, jego
chorobliwą zazdrość, nadopiekuńczość, lekką dziecinność wtedy kiedy oczekuję od
niego poważnego podejścia do sprawy. Chcę go mieć dla siebie, przy sobie. Chcę
by pozwolił mi zatrzymać jego całęgo dla mnie. Chcę być jedyną właścicielką
jego serca, chcę aby przyjął moje do siebie, w całości.
- Boję się
że nie będe potrafiła ci już zaufać.- cicho, prawie niesłyszalnie dla normalnego
człowieka wyszeptałam. To wcale nie oznacza że Hazz jest jakiś anormalny, ale
był tak blisko żeby usłyszeć mój oddech, więc każdy szept z mojej strony był
zarejestrowany w jego mózgu. Wiedziałam to, bo przytulił mnie do siebie jeszcze
mocniej.
- Odbudujemy
to, nie poddam się. Tylko daj nam szansę, jedną małą szansę. Błagam.-
powiedział to równie cicho co ja. Ale natężenie jego głosu nie miało tu żadnego
znaczenia. Sens tych słów nabierał na wartości.
Szansę. Nam.
Wiedziałam
to od początku, wiedziałam że go nie odtrącę, to było zresztą oczywiste dla
każdego. Bo jak ma się moje zranione serce przez te cztery miesiące do reszty
życia w szczęściu z tym facetem? Pewnie nie raz jeszcze będę przez niego
płakać, ale chcę wierzyć że nie z tak poważnego powodu jak poprzednim razem, i że
nigdy już nie da mi powodów do tego byśmy się rozstali.
- Ja też cię
kocham.- powiedziałam wcale nie pogłaśniając głosu, ale wiedziałam że usłyszał
bo na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
Uśmiech
który i mi dawał cholernie dużo radości. A wraz z nim pojawiła się nadzieja, na
nasze nadchodzące, wspólne szczęśliwe życie.
***
Byli małymi
dziećmi, on mały chłopiec który po rozstaniu swoich rodziców cierpiał, obiecał
sobie że nigdy nie zrani swojej księżniczki. Widział jak mama płacze, widział
jak zamyka się w pokoju i nie chciała przyjść do niego i powiedzieć że wszystko
będzie dobrze. A on siedział sam, w swoim pokoju i patrzył w gwiazdy.
W te same
gwiazdy patrzyła mała dziewczynka. Wychowana w polskiej tradycji, wychowana
przez brata. Właśnie poszła do przedszkola, gdzie nie mogła sobie znaleźć
przyjaciół. Przez jej charakter nie została mile przyjęta do grona swoich
rówieśników. Nie była niemiła, była bardzo grzeczna, ale to nie wystarczyło. Jej
nieśmiałość nie pozwalała jej otworzyć się przed kimś obcym. Musiała najpierw kogoś
poznać żeby zacząć się przy nim swobodnie zachowywać. Kiedy wracała słyszała
kłótnie rodziców, ale i tak częściej zastawała ciszę, bo oni ciągle gdzieś
byli, tylko nie w domu. Do przedszkola odprowadzał ją brat, dlatego zawsze
miała z nim dobry kontakt.
Mały
chłopiec, miał też siostrę ale on ciągle się z nią kłócił. Był zły, bo jego
rodzina się rozpadła, nie miał już taty, a on tak bardzo potrzebował ojca…
słyszał jak w przedszkolu dzieci się z niego śmiały, kiedy przychodziła po
niego siostra. Nie odzywał się do niej, chciał poczuć się jak kochający
chłopiec, a w gruncie rzeczy odpychał od siebie osoby które chciały mu pomóc.
Był mały- nie rozumiał dlaczego tata go zostawił, przecież wszystko było ok.
Może zrobił coś nie tak? Może powiedział coś czym zranił swojego ojca?
Zastanawiał się nad tym wielokrotnie. W końcu zrozumiał że to on teraz musi się
opiekować mama i siostrą. Mimo iż miał niewiele lat poczuł się odpowiedzialny
za kogoś, i przede wszystkim komuś potrzebny.
Mała dziewczynka
nie radziła sobie z tym co ją otaczało, jedynym kto był z nią naprawdę był jej
brat. Ale przecież on ma swoje życie, swoich kolegów, nie będzie ciągle
siedzieć z młodszą siostrą, mimo iż była dla niego bardzo ważna. Dziewczynka
wypłakała wiele łez, ale poradziła sobie z tym. Przestała zwracać uwagę na
otaczające ją niemiłe dzieci.
Obiecał
sobie że nie pozwoli tak skrzywdzić swojej przyszłej żony.
Obiecała
sobie że znajdzie sobie kogoś kto ją doceni.
Obiecał
sobie że jego dzieci będą mieć zarówno mamę jak i tatę, którzy będą się zawsze
kochać.
Obiecała
sobie że jej dzieci będą mieć rodziców, którzy poświęcać będą jak najwięcej
czasu swoim dzieciom, i że nie pozwoli by płakały one przez nich.
Obiecali
sobie, że miłość zawsze będzie najważniejsza.
***
- Harry,
jesteś moim skarbem. Dziękuję za to że potrafiłeś mnie docenić.
- Nie pozwolę
na to by ktoś cię skrzywdził.- szepnął w jej włosy tuląc ją. Bo tak jak obiecał
sobie dawno temu, nie pozwoli na to.
***
Znaleźli
siebie, mimo upadków ciągle trwając w jedności. Są dla siebie wszystkim bo
wierzą że ich miłość jest większa od wszystkiego, potrafią pokonać bariery
jakie stawia przed nimi życie. Bo wiedzą że są razem, bo wiedzą że na tą drugą
osobę mogą liczyć.
… bo się
kochają, jak nikt inny kochać nie umie, w zdrowiu i chorobie, w bogactwie i
biedzie… razem nawet w niebie.
W ich
prywatnym niebie.
_______________________________________
świetny :D
OdpowiedzUsuńJejku to było cudowne! Po prostu ten rozdział był wspaniały. Nie wiem co Ci tu napisać bo powtarzałabym się czego nie chce. Te teksty z dzieciństwa na prawdę poruszają. Pięknie to wyszło. Wiem że komentarz nie jest długi ale czasem ciężko jest go napisać. Czekam na kolejny rozdział bo wiem że będzie równie cudowny...
OdpowiedzUsuńTwoja Vicki :*
Awwwwwwwwwwwww....... Naprawde cudowny rodział, o mało nie płakałam przy nim, tak się cieszę że już wychodzi wszystko na prostą, że Meggi i Harry odbudują to co mieli ! GENIALNY !
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie, to jest niesamowite, dobrze ze tak super to opisujesz...,, doceniam twoj talent, masz go wspanial, mam nadzieje ze to opowiadanie sie tak szybko nie skonczy....... a te opisy z dziecinstwa-super pomysl, dwoma slowami zajebisty rozdzial. Czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńcudownie... ten opis z dzieciństwa nadał niesamowity urok temu rozdziałowi :D
OdpowiedzUsuńPer-feckt . KOCHAM TO ! ;***
OdpowiedzUsuńzarąbisty ^.^
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńsuer długi i super fajny czekam na nn
OdpowiedzUsuńTo jest coś ! Ten blog jest lepszy od DARKA ! JAK DLA MNIE <3
OdpowiedzUsuńFajnee :) podoba mi soe fragment z Niallem ;d
OdpowiedzUsuńTen powrot do dziecinstwa,dosc dziwny, ale w sumie ciekawy :)
Do nastepnego ;*
cudne czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńjeny to brzmi jak zakończenie, ale przecudowny po prostu <3
OdpowiedzUsuńTo my dziękujemy tobie, że jesteś <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny, wręcz fenomenalny, jestem nim szczerze zachwycona :)
Fajnie że im się ułożyło i mam nadzieje, że już nic się nie popsuje ;)
JESTEM ZAKOCHANA W NIALLU <3 On ma tutaj tak fajną postać, jest tu idealny :D
OdpowiedzUsuńa teraz BUUUUM okaże się że jest w ciąży :D
OdpowiedzUsuńwiesz, powinnam się teraz uczyć ale czytanie tego opowiadania jest o nieboo lepsze/ Em
OdpowiedzUsuń