sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 85

MEGGI

- Ok, pora ich obudzić- usłyszałam nad sobą jakieś głosy. Przekręciłam się na drugi bok mrucząc pod nosem żeby się zamknęły, kimkolwiek by te głosy nie były.
- Meg- Boże, kto mnie rusza o tej porze? Zwariowali poważnie, całkowicie zwariowali.
- Magda!
- Idź sobie. - mruknęłam nakrywając się poduszką. Wczoraj chyba jednak wypiłam za dużo alkoholu. Matko, upiłam się.
- Meg, Harry przyjechał. - ktoś zaczął się śmiać, kiedy do mnie dotarł sens słów. Harry przyjechał. Boże! Muszę z nim porozmawiać! Teraz, zaraz natychmiast! Wstałam z łóżka tak szybko że wylądowałam na podłodze owinięta kołdrą.
- Gdzie on jest? - pozbierałam się szybko rozglądając dookoła.
- Nie ma go- Emily miała ze mnie niezły ubaw. O co jej znowu chodzi? Nie rozumie że pilnie potrzebuję rozmowy z własnym chłopakiem? To naprawdę bardzo ważne. Wczoraj wyszłam z domu w takim momencie w jakim za nic nie powinnam wychodzić. Powinnam była się uprzeć i porozmawiać z nim od razu. Myślał że jestem w ciąży, nawet nie chcę myśleć co on sobie już ubzdurał w swojej głowie przez te kilka minut w których myślał że zostanie tatą. Wiem, że Hazz bardzo chce dziecka i to co się wczoraj wydarzyło nie wróży nic dobrego.
- Jak to nie ma?!- zirytowałam się. To dla mnie ważne a ona sobie żartuje, no ja bardzo dziękuję za taką pobudkę.
- Normalnie. Pewnie leży pod stołem w waszym domu zalany w trupa.
- Naprawdę pomagasz, Em. Błagam nie wkurzaj mnie bardziej.- zabrałam z krzesła moje rzeczy i powędrowałam do łazienki. Zimny prysznic powinien mi pomóc, nie mogę zadręczać się Harrym.


Wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Pierwsze co to spojrzałam na telefon. Żadnych powiadomień. Mógłby chociaż oddzwonić. Wczoraj nie wytrzymałam i do niego zadzwoniłam. Tyle że on to chyba zignorował bo nawet nie odebrał . Ubrałam się w moje rzeczy które ze sobą wzięłam i wyszłam do kuchni, gdzie siedziały pozostałe dziewczyny.
- Cześć. - rzuciłam krótkie powitanie od razu nalewając sobie kawy do kubka. Przymknęłam oczy upijając trochę.
- Uważajcie bo Meg ciska dziś w każdego piorunami. - zmroziłam Emily wzrokiem. Czy ona musi mnie jeszcze bardziej denerwować? Już wystarczająco boję się rozmowy z Harrym. Ale nie bo Em, musi się z ze mnie pośmiać. Zignorowałam jej uwagę i usiadłam obok Chloe. Właśnie, dziewczyna Liama jest całkiem miła. Miło że z nami wczoraj przyjechała.
Wzięłam sobie kanapkę i zjadałam ją z ogórkiem kiszonym. Po prostu mam ochotę na coś kwaśnego. Za dużo ostatnio jem słodyczy i kalorycznych rzeczy. Z drugiej strony nawet nie wiem ile taki ogórek ma kalorii.
- Ej Meg, a może ty w ciąży jesteś? - odłożyłam głośno kubek z kawą na stół i zamknęłam oczy. Uspokój, się, uspokój się, uspokój się.
- To że mam ochotę na ogórki nie znaczy że jestem w ciąży ok? - wysyczałam w ich kierunku. Uwzięli się na mnie czy co? Może specjalnie zajdę w ciążę żeby ich wszystkich uszczęśliwić?!
- Ale masz jakieś dziwne humorki, i w dodatku to jedzenie. Na pewno nie? - Jamie chyba specjalnie chciała mnie bardziej wkurzyć... Bo niewątpliwie jej się udało.
- Dajcie mi wszyscy spokój z tą ciążą! Nie jestem w ciąży i w najbliższym czasie nie będę, tak trudno zrozumieć?! Mam tego dość! Chyba liczy się też to co ja myślę prawda!- odłożyłam wszystko co miałam w rękach i po prostu stamtąd wyszłam. Poczułam jak łzy powoli zbierają się w moich oczach. Rzuciłam się na łóżko i pozwoliłam by skapywały na pościel. Mam dość, wszystkiego mam dość. Nie poradziłabym sobie z dzieckiem gdybym je miała. Nie umiem sobie poradzić nawet z tym które zginęło. To wszystko moja wina, to ja powinnam umrzeć nie ono.

Nie wiem ile tak leżałam, po prostu zamknęłam oczy i skuliłam się na łóżku. Nie chciałam o tym myśleć. Gdybym była u siebie zamknęłabym się w pracowni i coś namalowała. Cokolwiek, wtedy się odprężam i skupiam tylko na farbach, na tym co tworzę. A tak? Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Przecież to nic takiego. Harry mówił że rozumie, że zaczeka aż ja będę gotowa. I nie byłoby żadnego problemu, tylko że mam wątpliwości co do tego, czy kiedykolwiek będę gotowa.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie ruszyłam się ani o milimetr, nie wydobyłam z siebie żadnego głosu. Nie chcę z nikim o tym rozmawiać. To nie ich sprawa.
Ktoś otworzył powoli drzwi ale byłam odwrócona tyłem do nich więc nawet nie spojrzałam kto to. Materac się ugiął więc pewnie ktoś usiadł. Zamknęłam oczy i próbowałam zdusić w sobie szloch. Ale pozwoliłam by wydostał się z mojego gardła kiedy poczułam męską rękę na moim ramieniu.
- Okruszku- Harry jęknął cicho odwracając mnie do siebie. Bałam się spojrzeć mu w oczy więc ukryłam twarz w jego koszulce przytulając się mocno do jego torsu. Objął mnie ramionami i ucałował mnie w głowę. Podciągnął mnie na swoje kolana i przytulił jeszcze mocniej. Szlochałam cicho nie mogąc się pozbyć guli z mojego gardła.
- Kochanie, ciiiiii, już dobrze. Jestem tu. - kołysał nami lekko ale i tak nic nie pomagało. Nie zasłużyłam na niego. Powinien być z kimś kto mógłby dać mu dziecko. On na to zasługuje, a ja nie mogę tego zrobić, nigdy nie będę gotowa aby znowu zostać matką. Znowu głośniej pociągnęłam nosem i ścisnęłam jego koszulkę.
Cichy głos wydobył się z jego gardła. Zaczął nucić jakąś piosenkę a po chwili ją śpiewał. Nie wiem dlaczego, ale kiedy śpiewał dla mnie, tylko dla mnie czułam się lepiej, zawsze tak było.

Po kilkunastu minutach ustabilizowałam oddech i byłam w stanie coś powiedzieć. Harry nie mówił nic, ciągle śpiewał piosenki które przyszły mu na myśl. Wybierał jednak te spokojne, wolne. Położył nas na łóżku, ale nie zmieniło to faktu że ciągle trzymałam go w ciasnym uścisku.
- Co się stało, skarbie?
- Ja... - co ja mam mu powiedzieć? To wcale nie jest tak proste jak się wydawało. Chciałam z nim porozmawiać od wczoraj, a teraz kiedy mogę to zrobić nie wiem co mam powiedzieć. Znowu kilka łez spłynęło na jego koszulkę.
- Meg, uspokój się, możesz mi wszytko powiedzieć.
- Wiem. Ale to mi nie pomaga. Ja już nie daje sobie rady, rozumiesz? To wszystko jest zbyt trudne. Ty chcesz mieć dziecko, a ja... - znowu cicho zaszlochałam, a on mnie mocniej objął. - ja nie potrafię.
- Kochanie, nie musimy mieć dziecka teraz, przecież cię nie będę zmuszał. Po prostu byłbym bardzo szczęśliwy jeśli byłabyś w ciąży.
- Wiem to. Wiem jak bardzo chcesz zostać ojcem. - zamknęłam oczy.- I nie wiem czy potrafisz mnie zrozumieć. Nie wiem czy kiedykolwiek będę gotowa. Nie po tym jak straciłam nasze dziecko. Ja nie powinnam żyć, dlaczego ja przeżyłam a nasza maleńka córeczka nie? To takie niesprawiedliwe, ona powinna żyć. - odważyłam się na niego spojrzeć i od razu tego pożałowałam. Coś ścisnęło mnie w środku kiedy zobaczyłam że ma przymknięte oczy próbując powstrzymać łzy. Nie mogę być taka okrutna, nie mogę zabierać mu daru ojcostwa. A wiem że byłby cudownym tatą. Przecież on kocha dzieci. Powinien mieć przynajmniej jedno.
- Meggi, nie masz pojęcia jak odmieniłaś moje życie kiedy okazało się że żyjesz. Błagam, nie mów nigdy więcej że powinnaś umrzeć. Pomyśl że przeżyłaś po coś. Po to żebyś mogła być matką, żebyś dała komuś życie. - To co mówił wydawało się takie nierealne. Ja miałabym dać komuś życie? Przecież przeze mnie ta mała istotka je straciła.
- Ja je zabrałam naszej córce, Hazz.
- Nie prawda. - przyciągnął mnie do siebie mocniej. - Nie waż się tak myśleć. Nie możesz się obwiniać o jej śmierć. Dobrze wiesz, że gdybyś mogła, oddałabyś za nią własne życie. Ale nie możesz, to nie zależało od ciebie skarbie.
- Nie dam rady- jęknęłam znowu płacząc.- Nie umiem Harry, nie umiem być już matką.
- Meg, umiesz, będziesz wspaniałą matką. Powiedz mi że nie tęsknisz, powiedz, że nie chciałabyś mieć jej przy sobie. Powiedz to, a odpuszczę, obiecuję. - jak on może? Przecież nie mogę tego powiedzieć. Nie mogę...
Wytarłam oczy wierzchem dłoni i na niego spojrzałam. Zrozumiał, zrozumiał wszystko, cały ból jaki czułam, on zrozumiał.
- Widzisz? Chcesz mieć dziecko, chcesz być matką tak samo bardzo jak ja chcę być ojcem. Wiem że za nią tęsknisz, ale nie możesz myśleć że to przez ciebie nie ma jej z nami. To że kiedyś zajdziesz w ciążę nie znaczy że kolejne dziecko umrze. Przeżyje i będzie naszym oczkiem w głowie, obiecuję ci to.
Nie wypuszczał mnie ze swoich ramion przez kolejne kilkanaście minut. Nie wiedziałam co mogłabym jeszcze mu powiedzieć. Nie wiedziałam nawet czy nie miał racji. Może faktycznie powinnam dać komuś życie? Może po to Bóg chciał żebym wróciła, może dlatego pozwolił mi odnaleźć Harrego?
- Skąd się tu właściwie wziąłeś?- zapytałam zdając sobie sprawę z tego że na pewno nie przyjechałby tu sam .
- Jamie zadzwoniła. Mówiła że coś się z tobą dzieje i że muszę jak najszybciej przyjechać, bo one nie wiedzą co robić. Nawet nie wiesz jak mnie nastraszyłaś. Myślałem że coś poważnego się stało.
- Przepraszam- mruknęłam cicho.- Powinnam z tobą porozmawiać o tym wczoraj. Zrozum że się po prostu boję, nie czuję się na silach by teraz być w ciąży.
- Teraz już to wiem. Przepraszam, że tak naciskałem, nie powinienem był tego robić.
- Poza tym to nie najlepszy okres na dziecko. Ty wyjeżdżasz w trasę a ja...
- Ty co? - podniósł głowę wyczekując mojej odpowiedzi. Westchnęłam głęboko. Kolejna trudna rozmowa przed nami. Spuściłam wzrok na podłogę i pokiwałam przeczącą głową.
- Nic takiego, powiem ci potem. - Najchętniej powiedziałabym mu teraz, ale on nie zrozumie. A teraz potrzebuję jego bliskości, potrzebuję się przytulić i od tak z nim pobyć. To zdecydowanie nie jest dobry moment na tą rozmowę.

HARRY

- Dziękuję że chciałeś ze mną tu przyjść. - odezwała się cicho opatulając się bardziej kurtką.
- Kochanie.- objąłem ją dłońmi od tyłu i ułożyłem głowę na jej ramieniu. Oboje wpatrywaliśmy się w nagrobek. Był taki maleńki. Po jej policzkach płynęły łzy. Samemu chciało mi się płakać, ale jakoś jeszcze się trzymałem. Choć po dzisiejszej rozmowie, obydwoje byliśmy w dziwnych nastrojach. - Jesteśmy z tobą maleńka.- szepnałem cicho. Nie mogłem już patrzeć na ten grób. Tyle razy tu przychodziłem, kiedy myślałem że Meg nie żyje. A teraz mam patrzeć jak trzęsie się z rozpaczy i klęczy nad grobem naszego dziecka. Cierpiała, bardzo, i dopiero teraz pozwoliła sobie to pokazać. Przez dwa lata ukrywała to w sobie. Nie wiem jak dawała sobie rade do tej pory. Może dlatego, że gdy myślała że była w śpiączce sądziła że nie była naprawdę w ciąży. Nie wiem, naprawdę. Ale czułem się jakby ktoś ciął moje serce, kiedy patrzyłem jak cierpi.
Ukucnęła przed zimną, marmurową płytą i pogładziła ją ręką. To nasza córka... Ile bym oddał żeby była z nami. Wszytko co mam. Gdy pomyślę o tym wszystkim po prostu mnie coś ściska od środka. Zdławiłem w sobie szloch. Przetarłem twarz dłońmi wypuszczając głośno powietrze. Ukucnąłem obok Meg i objąłem ją delikatnie ramieniem.
- Musimy wracać. - szepnąłem cicho do niej. - Zamarzniesz mi tutaj, a jesteśmy tutaj prawie godzinę.
- Mhm. - otarła łzy i z powrotem spojrzała na nagrobek. Na aniołka który był wykuty, na białe róże, które przynieśliśmy.
- Kochamy cię maleńka. - Wiedziałem że za chwilę wybuchnie płaczem. Odwróciła się do mnie i wpadła w moje ramiona. Przytuliłem ją mocno i głaskałem delikatnie po plecach. Zacisnąłem powieki wmawiając sobie że muszę zachować spokój, muszę być dla niej teraz wsparciem. Kiedy je otworzyłem ujrzałem współczujące spojrzenie jakiejś kobiety. Patrzyła na Meg smutnym wzrokiem. Uśmiechnęła się pokrzepiająco jakby chciała mi przekazać silę. Której niewątpliwie potrzebowałem. Sam nie daję sobie rady, a muszę teraz mieć siłę nie tylko dla siebie, ale i dla Meg. Ona sobie beze mnie nie poradzi.

Zgasiłem silnik uśmiechając się delikatnie. Meggi zasnęła tuż po tym jak odjechałem z parkingu cmentarza. Była wykończona, niech sobie pośpi ile może. Przyda jej się chwila odpoczynku. Obszedłem samochód i delikatnie wziąłem ją na ręce. Wchodząc do domu modliłem się tylko o to by byli cicho.W tym momencie naprawdę żałowałem że zgodziliśmy się aby z nami zamieszkali.
Ale oczywiście to było w ich wykonaniu nie możliwe. Jamie darła się na Lou. I to jak... boże, współczuję mu, poważnie. Emily siedziała na kanapie i śmiała się jak wariatka. Boże, niech się uciszą bo ich pozabijam.
- Zamknijcie się!- krzyknąłem jak najciszej się dało, o ile to w ogóle można było nazwać krzykiem. Ale na szczęście usłyszeli. Jamie od razu podbiegła do nas posyłając mi pytające i przerażone spojrzenie.
- Co jej jest?!
- Powiedziałem, ciszej. - Zdaję sobie sprawę z tego że z pewnością widać po Meg że płakała pół dnia. Ale sam nie jestem w zbyt dobrym nastroju do tłumaczeń. Nikt z nich nie potrafiłby tego odczuć tak jak my.
Odłożyłem ją na nasze łóżko. Ściągnąłem z niej buty i sweter, okryłem kołdrą i pocałowałem lekko w czoło. Nie wiem, czy damy radę to udźwignąć, ale będę się bardzo o to starał.
Wczoraj byłem załamany, bo Meg za nic nie chciała mieć dziecka, ale po dzisiejszym dniu, po tym w jakim stanie widziałem moją dziewczynę, nie potrafię spojrzeć na to tym samym okiem co jeszcze wczoraj. Ona tak bardzo cierpi. Nie mogę jej zmusić do dziecka. Za nic jej tego nie zrobię, mimo iż sam byłbym wniebowzięty.
Zszedłem na dół prosto do kuchni. Chyba muszę się jakoś uspokoić. Nalałem sobie do szklanki zimnej wody i usiadłem przy stole chowając twarz w dłoniach.
Nie dam rady, za nic w życiu nie dam rady...
- Harry.- pierwszy raz słyszę żeby Jamie tak się bała odezwać. Jeszcze przez jakąś minute siedziałem bez ruchu próbując cokolwiek sobie poukładać, ale nie umiałem. Podniosłem wzrok i zobaczyłem że Jam siedzi przede mną, a nad nią stoi Emily. O nie, nie przejdzie mi przez gardło nic związanego z nasza księżniczką. Nic.
- Co się dzieje? Nie układa wam się? - Gdyby o to chodziło, jakoś bym to przebolał, wiedziałbym że w końcu się pogodzimy i będzie w porządku. Ale to co się dzieje z Meg? Nie wiem co mam zrobić, może powinna porozmawiać z psychologiem? Czuję że nie potrafię jej pomóc we właściwy sposób. A może po prostu miała gorszy dzień i nie powinienem tego tak roztrząsać?
- Nie, jest w porządku. Meggi miała po prostu słabszy dzień.
- Na pewno? Nie chcesz o tym pogadać?
- Nie i bardzo was proszę nie wyciągajcie niczego z Meg, lepiej niech o tym nawet nie myśli.
- Może ona potrzebuje rozmowy z przyjaciółkami? Nie obraź się, ale chłopakowi, nawet własnemu nie zawsze można wszystko powiedzieć. - Tak? W takim razie nie obraźcie się, ale TO NIE WY STRACIŁYŚCIE DZIECKO!!!
- Jeśli będzie chciała, proszę bardzo, mówię tylko że to nie pomoże, Meg potrzebuje kilku dni spokoju. Niczego więcej.


***


Sam załatwiłem jej kilka dni wolnego. Powiedziałem Stinnsonowi że jest chora. Dziewczyny jak zapowiedziały próbowały z nią porozmawiać, ale ona nie pisnęła nawet im słówka. Mówiłem, ale kto by mnie słuchał. Czuła się zdecydowanie lepiej, choć nie tak dobrze jak wcześniej. Chodziła przygnębiona, praktycznie z nikim nie rozmawiała. Po trzech dniach siedzenia w domu znowu wybrała się na cmentarz, powiedziała, że chce tam pójść sama, więc nie nalegałem. Kiedy wróciła czuła się o wiele lepiej. Nawet się uśmiechała. Zeszła nad dół i posiedziała razem z wszystkimi, próbując ukryć to, że widzi dziwne spojrzenia reszty. Z dnia na dzień było lepiej, wracała powoli nasza Meg, moja Meg. Ale mimo to czułem i doskonale widziałem że nie jest taka sama, jakby ciągle coś w sobie dusiła. Przecież powiedziała mi wszystko, szczerze porozmawialiśmy. Nie możliwe by coś ukrywała, a mimo to tak się zachowuje.
_____________________________________ 

Dzięki za te wszystkie komentarze :D Jesteście kochani ;*

Cóż, jeśli pod tym rozdziałem, który pojawił się wcześniej! pojawi się duuużo komentarzy, to rozdział będzie w czwartek ;) Mam nadzieję że się wam choć trochę podobał. 

34 komentarze:

  1. Świetny i dzieki ze wstawilas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial fajny ale takie przeciaganie tego co meg ma mu powoedziec to nie jest takie fajne :( myslalam ze w tym sie dowiem co meg mu powie ...i znowu czekac :( ale i tak sie ciesze ze rozdzial sie pojawil dzisiaj :) czekam z niecierpliwoscia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to nie pojawiło się to tylko dlatego że stwierdziłam że całość byłaby za długa, dlatego ten fragment umieściłam w kolejnym rozdziale. Poza tym, ja nie powiedziałam że jest to coś wielkiego. Teraz właściwie żałuję że wspomniałam o tym wcześniej bo skupiacie się tylko na tym, a nie zwracacie kompletnie uwagi na pozostałe rzeczy, które się dzieją.
      Wybacz jeśli zrobiłam coś nie tak.

      Usuń
  3. Naprawdę bardzo mi się podoba, świetnie to opisałaś. Kocham postawę Harrego w tej sytuacji, że się nie obraził, że ją pociesza. Mam taką malutką nadzieje, że kiedy Meg wróciła z tego cmentarza ( kiedy poszła sama ) i się uśmiechała to to może znaczyć, że zrozumiała, że może być matką i zechce mieć dziecko. Cały czas czekam na tą wiadomość, jak powiedziałaś to niby nic wielkiego, ale opisujesz to tak jakby naprawdę było i przez to Hazza i Meggi się znowu pokłócą a tego bardzo nie chcemy
    Kocham <3
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze baaardzo dziękuję ci za komentarz ;*
      A po drugie...
      Oh jejku, nie chciałam z tej całej wiadomości zrobić takiego wielkiego czekania i paniki "co to może być????". Następnym razem choć pewnie takiego nie będzie, nie powiem wam nic, żadnych aluzji, po prostu nic.
      Uhh teraz to mam jedynie ochotę na dodanie w następnym poście epilogu, w którym tą całą wiadomością byłoby to że Meg umiera i skończyłoby się wszystko.
      Ale tego cholera nie zrobię.
      Nie mówię czy jest to coś wielkiego, czy nie, czy się pokłócą, czy nie. I teraz to nawet nie mówię czy będzie w następnym rozdziale. Muszę się chyba porządnie zastanowić nad tym co dodam.
      W każdym razie, te słowa nie tylko do ciebie, ale do reszty też.
      A tobie dziękuję za miły komentarz ;) Hmm faktycznie, ja też lubię Harrego z tego rozdziału ;)
      I przepraszam że może byłam niemiła, ale ja nie planuję wszystkiego z wyprzedzeniem o 10 rozdziałów, po prostu piszę, i wyszło akurat tak, że zanim Meg mu to "coś" powie, dałam jeszcze parę innych scen. Tak wyszło.

      Usuń
  4. Rozdzial jak zawsze bardzo ciekawy :) mam nadzieję ze meg pogodzi sie z utrata dziecka i będą mieć kolejne. Czekam na nn xx @Monia_Kowalczyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ci okropnie wdzięczna za te wszystkie komentarze. Zostawiasz je pod każdym rozdziałem, i kooocham cię za to ;* <3

      Usuń
  5. Cudny rozdział ♥♥♥ Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze boski ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko...co za piekny rozdzial! Normalnie wspanialy!
    Bardzo rozczulil mnie fakt, ta ich cala rozmowa i w ogole pieknie to opisalas, poplakalam sie normalnie jak to czytalam. Nie lubie smutnych rozdzialow, ale ten byl zdecydowanie piekny, Meg mam nadzieje, ze wyjawi Harry'emu co ja jeszcze trapi i mam tez cichutka nadzieje, ze razem z Harrym beda miec jeszcze dziecko. Moze po tym pojsciu Meg na cmentarz ona wszystko sobie tam przemyslala o byciu matka? Nie wiem ale mam nadzieje, ze napiszesz cos o tym w nastepnym rozdziale. Jak juz pisalam na wstepie rozdzial jest piekny i wspanialy. Czekam na nastepny. Weny kochana!!.
    PS.: (tu Lilka pisze ten komentarz z anonima, bo jestem na komorce i nie jestem zalogowana, sorki :) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie muszę wspominać że kocham takie komentarze ;*
      Mogę chyba zdradzić że następny rozdział wyszedł mi trochę dłuższy, już go napisałam więc wiem. Dzięki za wszystkie te miłe słowa, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy ;D

      Usuń
  8. Matko Boska ! Ten rozdział tak strasznie mi się podoba, że to jest nie możliwe ! Najlepszy rozdział na tym blogu ever !! Po prostu go uwielbiam ! A do tego wygląd ! Boże jaki on jest cudowny ! Coś mi się zdaje, że Meg gdzieś będzie wyjeżdżać z pracy. Coś mi tak się wydaję powiem Ci. Haha, jestem chora ! XD Jaram tak się moimi ombre, że to jest masakra ! Kocham Cię dziewczyno ! :* Jesteś zajebista, jest to sprawa oczywista ! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nareszcie!!! Już myślałam że nikt nie zauważy nowego wyglądu, ja tu czekam aż ktoś chociaż o ty wspomni a tu nic. No więc dziękuję. Mi tez się bardzo podoba ;*

      Usuń
  9. Super rozdział! Fajnie, że tak szybko :)) Mam nadzieje, że z Meg będzie już tylko lepiej. Ciekawe co ona chce mu powiedzieć, na początku myślałam, że chodzi o ciążę, ale teraz to już nie wiem. Robisz nam to specjalnie! ;D Ale i tak nie jestem na ciebie zła :) Czekam na next, mam nadzieje, że do czwartku x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam teraz jakąś większą wenę. Po prostu mam ochotę na pisanie, której nie miałam już jakiś czas. Dlatego teraz pisze mi się przyjemniej i lepiej. Więc przypuszczam że rozdziały też będą częściej.
      No ja myślę że nie jesteś zła, bo jakbyś była.... !!!

      Usuń
    2. Haha ;) To dobrze, że masz taką wenę. Mega mnie to cieszy :D

      Usuń
  10. Cudowny!!!! Podoba mi sie twój styl pisania... Sama bym tak chciała pisać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam ;) Mi się nie wydaje by to było coś nadzwyczajnego, ale dziękuję <3

      Usuń
  11. Aż mi się płakać chciało jak Meg rozmawiała z Hazzą... Świetny rozdział :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudo,cudo kocham to opowiadanie,współczuje Meg bo wiem co ona przeżywa :(
    Czekam na następnego :)
    Kocham

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowny, płakalam razem z nimi <3
    oby był w czwartek <3
    podobał się bardzo, w sumie jak zawsze :D
    całuję @RembiszRembisz xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Boze jaki piękny rozdział <3 aż sie popłakałam a w sumie rzadko sie wzruszam. Bardzo podoba mi się postawa HArrego w ogole wszystko mi sie podoba ;p
    Wygląd tez jest super tylko zmienilabym kolor czcionki np Starszy post bo nie widac, chyba ze o to chodziło ;p
    czekam z niecierpliwością na nastepny
    Marta <3

    OdpowiedzUsuń
  15. rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam nadzieja że Meg w końcu zdecyduje się na dziecko z Harrym :) Dziękuję za rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojejku boże. Co chwilę coś. No co chwilę. Jejku to wszystko jest świetne

    @Kinia_kiss_you

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział. Szkoda mi Meggi ,ale dobrze że to z siebie wyrzuciła oby teraz było tylko lepiej i mam nadzieję ,że doczekamy się pod koniec opowiadania ślubu i oczywiście dzidziusia. Już czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham,kocham,kocham
    Czyli nie bedzie dziecka
    No trudno rozumiem przeciez to twoja fabula
    Rozdzial jest bardzo interesujacy
    Jestem ciekawa co jest takie wazne i dlaczego meg tak trudno powiedziec o tym Harry'emu
    Mam nadzieje ze to tylko nie jakis rak bo bym chyba zeszla na zawał xp
    Błagam niech to nie będzie nic poważnego
    Do następnego :-*

    OdpowiedzUsuń
  20. chcę żeby to opowiadanie nigdy się nie kończyło ♥ Kocham Cię słoneczko, świetny rozdział życzę weny ☺ Pozdrawiam Jula ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Bożeeee ten rozdział jest zajebisty!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Mega!!! <333 Co Megan ukrywa?!..! Nie mogę ssie doczekać nexta. Czwartku przybywają. To nie może byś koniec :'( :'( ja się załamie =3

    OdpowiedzUsuń
  23. Płaczę przez cały rozdział! Ja chcę się dowiedzieć co Meggi ukrywa.. Nie chcę aby raniła Harrego.. Wiem jak oni cierpią i sama to czuję..pierwszy raz aż tak wkręciłam się w bloga.. Powiem szczerze że na początku nie chciało mi się czytać tego bloga.. Ale po kilku rozdziałach tak się wkręciłam że w jeden dzień nadrobiłam całą pierwszą część i połowę drugiej... Kocham to i czekam na następny.. ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. super po prostu barak słów

    OdpowiedzUsuń
  25. hmm czy ona dostała gdzieś jakąś nową lepszą prace czy coś i chce się tam przenieść w tym samym czasie kiedy Hazz będzie w trasie?
    rozdział świetny niech oni mają tego dzidziusia ^^
    życzę weny

    OdpowiedzUsuń