MEGGI
- Ok, pora ich obudzić- usłyszałam nad sobą jakieś
głosy. Przekręciłam się na drugi bok mrucząc pod nosem żeby się
zamknęły, kimkolwiek by te głosy nie były.
- Meg- Boże, kto mnie rusza o tej porze? Zwariowali
poważnie, całkowicie zwariowali.
- Magda!
- Idź sobie. - mruknęłam nakrywając się poduszką.
Wczoraj chyba jednak wypiłam za dużo alkoholu. Matko, upiłam się.
- Meg, Harry przyjechał. - ktoś zaczął się śmiać,
kiedy do mnie dotarł sens słów. Harry przyjechał. Boże! Muszę z
nim porozmawiać! Teraz, zaraz natychmiast! Wstałam z łóżka tak
szybko że wylądowałam na podłodze owinięta kołdrą.
- Gdzie on jest? - pozbierałam się szybko rozglądając
dookoła.
- Nie ma go- Emily miała ze mnie niezły ubaw. O co jej
znowu chodzi? Nie rozumie że pilnie potrzebuję rozmowy z własnym
chłopakiem? To naprawdę bardzo ważne. Wczoraj wyszłam z domu w
takim momencie w jakim za nic nie powinnam wychodzić. Powinnam była
się uprzeć i porozmawiać z nim od razu. Myślał że jestem w
ciąży, nawet nie chcę myśleć co on sobie już ubzdurał w swojej
głowie przez te kilka minut w których myślał że zostanie tatą.
Wiem, że Hazz bardzo chce dziecka i to co się wczoraj wydarzyło
nie wróży nic dobrego.
- Jak to nie ma?!- zirytowałam się. To dla mnie ważne
a ona sobie żartuje, no ja bardzo dziękuję za taką pobudkę.
- Normalnie. Pewnie leży pod stołem w waszym domu
zalany w trupa.
- Naprawdę pomagasz, Em. Błagam nie wkurzaj mnie
bardziej.- zabrałam z krzesła moje rzeczy i powędrowałam do
łazienki. Zimny prysznic powinien mi pomóc, nie mogę zadręczać
się Harrym.
Wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Pierwsze co
to spojrzałam na telefon. Żadnych powiadomień. Mógłby chociaż
oddzwonić. Wczoraj nie wytrzymałam i do niego zadzwoniłam. Tyle że
on to chyba zignorował bo nawet nie odebrał . Ubrałam się w moje
rzeczy które ze sobą wzięłam i wyszłam do kuchni, gdzie
siedziały pozostałe dziewczyny.
- Cześć. - rzuciłam krótkie powitanie od razu
nalewając sobie kawy do kubka. Przymknęłam oczy upijając trochę.
- Uważajcie bo Meg ciska dziś w każdego piorunami. -
zmroziłam Emily wzrokiem. Czy ona musi mnie jeszcze bardziej
denerwować? Już wystarczająco boję się rozmowy z Harrym. Ale nie
bo Em, musi się z ze mnie pośmiać. Zignorowałam jej uwagę i
usiadłam obok Chloe. Właśnie, dziewczyna Liama jest całkiem miła.
Miło że z nami wczoraj przyjechała.
Wzięłam sobie kanapkę i zjadałam ją z ogórkiem
kiszonym. Po prostu mam ochotę na coś kwaśnego. Za dużo ostatnio
jem słodyczy i kalorycznych rzeczy. Z drugiej strony nawet nie wiem
ile taki ogórek ma kalorii.
- Ej Meg, a może ty w ciąży jesteś? - odłożyłam
głośno kubek z kawą na stół i zamknęłam oczy. Uspokój,
się, uspokój się, uspokój się.
- To że mam ochotę na ogórki nie znaczy że jestem w
ciąży ok? - wysyczałam w ich kierunku. Uwzięli się na mnie czy
co? Może specjalnie zajdę w ciążę żeby ich wszystkich
uszczęśliwić?!
- Ale masz jakieś dziwne humorki, i w dodatku to
jedzenie. Na pewno nie? - Jamie chyba specjalnie chciała mnie
bardziej wkurzyć... Bo niewątpliwie jej się udało.
- Dajcie mi wszyscy spokój z tą ciążą! Nie jestem w
ciąży i w najbliższym czasie nie będę, tak trudno zrozumieć?!
Mam tego dość! Chyba liczy się też to co ja myślę prawda!-
odłożyłam wszystko co miałam w rękach i po prostu stamtąd
wyszłam. Poczułam jak łzy powoli zbierają się w moich oczach.
Rzuciłam się na łóżko i pozwoliłam by skapywały na pościel.
Mam dość, wszystkiego mam dość. Nie poradziłabym sobie z
dzieckiem gdybym je miała. Nie umiem sobie poradzić nawet z tym
które zginęło. To wszystko moja wina, to ja powinnam umrzeć nie
ono.
Nie wiem ile tak leżałam, po prostu zamknęłam oczy i
skuliłam się na łóżku. Nie chciałam o tym myśleć. Gdybym była
u siebie zamknęłabym się w pracowni i coś namalowała. Cokolwiek,
wtedy się odprężam i skupiam tylko na farbach, na tym co tworzę.
A tak? Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Przecież to nic
takiego. Harry mówił że rozumie, że zaczeka aż ja będę gotowa. I
nie byłoby żadnego problemu, tylko że mam wątpliwości co do
tego, czy kiedykolwiek będę gotowa.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie ruszyłam się
ani o milimetr, nie wydobyłam z siebie żadnego głosu. Nie chcę z
nikim o tym rozmawiać. To nie ich sprawa.
Ktoś otworzył powoli drzwi ale byłam odwrócona tyłem
do nich więc nawet nie spojrzałam kto to. Materac się ugiął więc
pewnie ktoś usiadł. Zamknęłam oczy i próbowałam zdusić w sobie
szloch. Ale pozwoliłam by wydostał się z mojego gardła kiedy
poczułam męską rękę na moim ramieniu.
- Okruszku- Harry jęknął cicho odwracając mnie do
siebie. Bałam się spojrzeć mu w oczy więc ukryłam twarz w jego
koszulce przytulając się mocno do jego torsu. Objął mnie
ramionami i ucałował mnie w głowę. Podciągnął mnie na swoje
kolana i przytulił jeszcze mocniej. Szlochałam cicho nie mogąc się
pozbyć guli z mojego gardła.
- Kochanie, ciiiiii, już dobrze. Jestem tu. - kołysał
nami lekko ale i tak nic nie pomagało. Nie zasłużyłam na niego.
Powinien być z kimś kto mógłby dać mu dziecko. On na to
zasługuje, a ja nie mogę tego zrobić, nigdy nie będę gotowa aby
znowu zostać matką. Znowu głośniej pociągnęłam nosem i
ścisnęłam jego koszulkę.
Cichy głos wydobył się z jego gardła. Zaczął nucić
jakąś piosenkę a po chwili ją śpiewał. Nie wiem dlaczego, ale
kiedy śpiewał dla mnie, tylko dla mnie czułam się lepiej, zawsze
tak było.
Po kilkunastu minutach ustabilizowałam oddech i byłam
w stanie coś powiedzieć. Harry nie mówił nic, ciągle śpiewał
piosenki które przyszły mu na myśl. Wybierał jednak te spokojne,
wolne. Położył nas na łóżku, ale nie zmieniło to faktu że
ciągle trzymałam go w ciasnym uścisku.
- Co się stało, skarbie?
- Ja... - co ja mam mu powiedzieć? To wcale nie jest
tak proste jak się wydawało. Chciałam z nim porozmawiać od
wczoraj, a teraz kiedy mogę to zrobić nie wiem co mam powiedzieć.
Znowu kilka łez spłynęło na jego koszulkę.
- Meg, uspokój się, możesz mi wszytko powiedzieć.
- Wiem. Ale to mi nie pomaga. Ja już nie daje sobie
rady, rozumiesz? To wszystko jest zbyt trudne. Ty chcesz mieć
dziecko, a ja... - znowu cicho zaszlochałam, a on mnie mocniej
objął. - ja nie potrafię.
- Kochanie, nie musimy mieć dziecka teraz, przecież
cię nie będę zmuszał. Po prostu byłbym bardzo szczęśliwy jeśli
byłabyś w ciąży.
- Wiem to. Wiem jak bardzo chcesz zostać ojcem. -
zamknęłam oczy.- I nie wiem czy potrafisz mnie zrozumieć. Nie wiem
czy kiedykolwiek będę gotowa. Nie po tym jak straciłam nasze
dziecko. Ja nie powinnam żyć, dlaczego ja przeżyłam a nasza
maleńka córeczka nie? To takie niesprawiedliwe, ona powinna żyć.
- odważyłam się na niego spojrzeć i od razu tego pożałowałam.
Coś ścisnęło mnie w środku kiedy zobaczyłam że ma przymknięte
oczy próbując powstrzymać łzy. Nie mogę być taka okrutna, nie
mogę zabierać mu daru ojcostwa. A wiem że byłby cudownym tatą.
Przecież on kocha dzieci. Powinien mieć przynajmniej jedno.
- Meggi, nie masz pojęcia jak odmieniłaś moje życie
kiedy okazało się że żyjesz. Błagam, nie mów nigdy więcej że
powinnaś umrzeć. Pomyśl że przeżyłaś po coś. Po to żebyś
mogła być matką, żebyś dała komuś życie. - To co mówił
wydawało się takie nierealne. Ja miałabym dać komuś życie?
Przecież przeze mnie ta mała istotka je straciła.
- Ja je zabrałam naszej córce, Hazz.
- Nie prawda. - przyciągnął mnie do siebie mocniej.
- Nie waż się tak myśleć. Nie możesz się obwiniać o jej
śmierć. Dobrze wiesz, że gdybyś mogła, oddałabyś za nią
własne życie. Ale nie możesz, to nie zależało od ciebie skarbie.
- Nie dam rady- jęknęłam znowu płacząc.- Nie umiem
Harry, nie umiem być już matką.
- Meg, umiesz, będziesz wspaniałą matką. Powiedz mi
że nie tęsknisz, powiedz, że nie chciałabyś mieć jej przy sobie.
Powiedz to, a odpuszczę, obiecuję. - jak on może? Przecież nie
mogę tego powiedzieć. Nie mogę...
Wytarłam oczy wierzchem dłoni i na niego spojrzałam.
Zrozumiał, zrozumiał wszystko, cały ból jaki czułam, on
zrozumiał.
- Widzisz? Chcesz mieć dziecko, chcesz być matką tak
samo bardzo jak ja chcę być ojcem. Wiem że za nią tęsknisz, ale
nie możesz myśleć że to przez ciebie nie ma jej z nami. To że
kiedyś zajdziesz w ciążę nie znaczy że kolejne dziecko umrze.
Przeżyje i będzie naszym oczkiem w głowie, obiecuję ci to.
Nie wypuszczał mnie ze swoich ramion przez kolejne
kilkanaście minut. Nie wiedziałam co mogłabym jeszcze mu
powiedzieć. Nie wiedziałam nawet czy nie miał racji. Może
faktycznie powinnam dać komuś życie? Może po to Bóg chciał
żebym wróciła, może dlatego pozwolił mi odnaleźć Harrego?
- Skąd się tu właściwie wziąłeś?- zapytałam
zdając sobie sprawę z tego że na pewno nie przyjechałby tu sam .
- Jamie zadzwoniła. Mówiła że coś się z tobą
dzieje i że muszę jak najszybciej przyjechać, bo one nie wiedzą
co robić. Nawet nie wiesz jak mnie nastraszyłaś. Myślałem że
coś poważnego się stało.
- Przepraszam- mruknęłam cicho.- Powinnam z tobą
porozmawiać o tym wczoraj. Zrozum że się po prostu boję, nie
czuję się na silach by teraz być w ciąży.
- Teraz już to wiem. Przepraszam, że tak naciskałem,
nie powinienem był tego robić.
- Poza tym to nie najlepszy okres na dziecko. Ty
wyjeżdżasz w trasę a ja...
- Ty co? - podniósł głowę wyczekując mojej
odpowiedzi. Westchnęłam głęboko. Kolejna trudna rozmowa przed
nami. Spuściłam wzrok na podłogę i pokiwałam przeczącą głową.
- Nic takiego, powiem ci potem. - Najchętniej
powiedziałabym mu teraz, ale on nie zrozumie. A teraz potrzebuję
jego bliskości, potrzebuję się przytulić i od tak z nim pobyć.
To zdecydowanie nie jest dobry moment na tą rozmowę.
HARRY
- Dziękuję że chciałeś ze mną tu przyjść. -
odezwała się cicho opatulając się bardziej kurtką.
- Kochanie.- objąłem ją dłońmi od tyłu i ułożyłem
głowę na jej ramieniu. Oboje wpatrywaliśmy się w nagrobek. Był
taki maleńki. Po jej policzkach płynęły łzy. Samemu chciało mi
się płakać, ale jakoś jeszcze się trzymałem. Choć po
dzisiejszej rozmowie, obydwoje byliśmy w dziwnych nastrojach. -
Jesteśmy z tobą maleńka.- szepnałem cicho. Nie mogłem już
patrzeć na ten grób. Tyle razy tu przychodziłem, kiedy myślałem
że Meg nie żyje. A teraz mam patrzeć jak trzęsie się z rozpaczy
i klęczy nad grobem naszego dziecka. Cierpiała, bardzo, i dopiero
teraz pozwoliła sobie to pokazać. Przez dwa lata ukrywała to w
sobie. Nie wiem jak dawała sobie rade do tej pory. Może dlatego, że
gdy myślała że była w śpiączce sądziła że nie była naprawdę
w ciąży. Nie wiem, naprawdę. Ale czułem się jakby ktoś ciął
moje serce, kiedy patrzyłem jak cierpi.
Ukucnęła przed zimną, marmurową płytą i pogładziła
ją ręką. To nasza córka... Ile bym oddał żeby była z
nami. Wszytko co mam. Gdy pomyślę o tym wszystkim po prostu mnie
coś ściska od środka. Zdławiłem w sobie szloch. Przetarłem
twarz dłońmi wypuszczając głośno powietrze. Ukucnąłem obok Meg
i objąłem ją delikatnie ramieniem.
- Musimy wracać. - szepnąłem cicho do niej. -
Zamarzniesz mi tutaj, a jesteśmy tutaj prawie godzinę.
- Mhm. - otarła łzy i z powrotem spojrzała na
nagrobek. Na aniołka który był wykuty, na białe róże, które
przynieśliśmy.
- Kochamy cię maleńka. - Wiedziałem że za chwilę
wybuchnie płaczem. Odwróciła się do mnie i wpadła w moje
ramiona. Przytuliłem ją mocno i głaskałem delikatnie po plecach.
Zacisnąłem powieki wmawiając sobie że muszę zachować spokój,
muszę być dla niej teraz wsparciem. Kiedy je otworzyłem ujrzałem
współczujące spojrzenie jakiejś kobiety. Patrzyła na Meg smutnym
wzrokiem. Uśmiechnęła się pokrzepiająco jakby chciała mi
przekazać silę. Której niewątpliwie potrzebowałem. Sam
nie daję sobie rady, a muszę teraz mieć siłę nie tylko dla
siebie, ale i dla Meg. Ona sobie beze mnie nie poradzi.
Zgasiłem silnik uśmiechając się delikatnie. Meggi
zasnęła tuż po tym jak odjechałem z parkingu cmentarza. Była
wykończona, niech sobie pośpi ile może. Przyda jej się chwila
odpoczynku. Obszedłem samochód i delikatnie wziąłem ją na ręce.
Wchodząc do domu modliłem się tylko o to by byli cicho.W tym momencie naprawdę żałowałem że zgodziliśmy się aby z nami zamieszkali.
Ale oczywiście to było w ich wykonaniu nie możliwe.
Jamie darła się na Lou. I to jak... boże, współczuję mu,
poważnie. Emily siedziała na kanapie i śmiała się jak wariatka.
Boże, niech się uciszą bo ich pozabijam.
- Zamknijcie się!- krzyknąłem jak najciszej się
dało, o ile to w ogóle można było nazwać krzykiem. Ale na
szczęście usłyszeli. Jamie od razu podbiegła do nas posyłając
mi pytające i przerażone spojrzenie.
- Co jej jest?!
- Powiedziałem, ciszej. - Zdaję sobie sprawę z tego
że z pewnością widać po Meg że płakała pół dnia. Ale sam nie
jestem w zbyt dobrym nastroju do tłumaczeń. Nikt z nich nie
potrafiłby tego odczuć tak jak my.
Odłożyłem ją na nasze łóżko. Ściągnąłem z
niej buty i sweter, okryłem kołdrą i pocałowałem lekko w czoło.
Nie wiem, czy damy radę to udźwignąć, ale będę się bardzo o to
starał.
Wczoraj byłem załamany, bo Meg za nic nie chciała
mieć dziecka, ale po dzisiejszym dniu, po tym w jakim stanie
widziałem moją dziewczynę, nie potrafię spojrzeć na to tym samym
okiem co jeszcze wczoraj. Ona tak bardzo cierpi. Nie mogę jej zmusić
do dziecka. Za nic jej tego nie zrobię, mimo iż sam byłbym
wniebowzięty.
Zszedłem na dół prosto do kuchni. Chyba muszę się
jakoś uspokoić. Nalałem sobie do szklanki zimnej wody i usiadłem
przy stole chowając twarz w dłoniach.
Nie dam rady, za nic w życiu nie dam rady...
- Harry.- pierwszy raz słyszę żeby Jamie tak się
bała odezwać. Jeszcze przez jakąś minute siedziałem bez ruchu
próbując cokolwiek sobie poukładać, ale nie umiałem. Podniosłem
wzrok i zobaczyłem że Jam siedzi przede mną, a nad nią stoi
Emily. O nie, nie przejdzie mi przez gardło nic związanego z nasza
księżniczką. Nic.
- Co się dzieje? Nie układa wam się? - Gdyby o to
chodziło, jakoś bym to przebolał, wiedziałbym że w końcu się
pogodzimy i będzie w porządku. Ale to co się dzieje z Meg? Nie
wiem co mam zrobić, może powinna porozmawiać z psychologiem? Czuję że nie potrafię jej pomóc we właściwy sposób. A może po prostu
miała gorszy dzień i nie powinienem tego tak roztrząsać?
- Nie, jest w porządku. Meggi miała po prostu słabszy
dzień.
- Na pewno? Nie chcesz o tym pogadać?
- Nie i bardzo was proszę nie wyciągajcie niczego z
Meg, lepiej niech o tym nawet nie myśli.
- Może ona potrzebuje rozmowy z przyjaciółkami? Nie
obraź się, ale chłopakowi, nawet własnemu nie zawsze można
wszystko powiedzieć. - Tak? W takim razie nie obraźcie się, ale
TO NIE WY STRACIŁYŚCIE DZIECKO!!!
- Jeśli będzie chciała, proszę bardzo, mówię tylko
że to nie pomoże, Meg potrzebuje kilku dni spokoju. Niczego więcej.
***
Sam załatwiłem jej kilka dni wolnego. Powiedziałem
Stinnsonowi że jest chora. Dziewczyny jak zapowiedziały próbowały
z nią porozmawiać, ale ona nie pisnęła nawet im słówka.
Mówiłem, ale kto by mnie słuchał. Czuła się zdecydowanie
lepiej, choć nie tak dobrze jak wcześniej. Chodziła przygnębiona,
praktycznie z nikim nie rozmawiała. Po trzech dniach siedzenia w
domu znowu wybrała się na cmentarz, powiedziała, że chce tam
pójść sama, więc nie nalegałem. Kiedy wróciła czuła się o
wiele lepiej. Nawet się uśmiechała. Zeszła nad dół i
posiedziała razem z wszystkimi, próbując ukryć to, że widzi
dziwne spojrzenia reszty. Z dnia na dzień było lepiej, wracała
powoli nasza Meg, moja Meg. Ale mimo to czułem i doskonale widziałem
że nie jest taka sama, jakby ciągle coś w sobie dusiła. Przecież
powiedziała mi wszystko, szczerze porozmawialiśmy. Nie możliwe by
coś ukrywała, a mimo to tak się zachowuje.
_____________________________________
Świetny i dzieki ze wstawilas :)
OdpowiedzUsuńRozdzial fajny ale takie przeciaganie tego co meg ma mu powoedziec to nie jest takie fajne :( myslalam ze w tym sie dowiem co meg mu powie ...i znowu czekac :( ale i tak sie ciesze ze rozdzial sie pojawil dzisiaj :) czekam z niecierpliwoscia
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie pojawiło się to tylko dlatego że stwierdziłam że całość byłaby za długa, dlatego ten fragment umieściłam w kolejnym rozdziale. Poza tym, ja nie powiedziałam że jest to coś wielkiego. Teraz właściwie żałuję że wspomniałam o tym wcześniej bo skupiacie się tylko na tym, a nie zwracacie kompletnie uwagi na pozostałe rzeczy, które się dzieją.
UsuńWybacz jeśli zrobiłam coś nie tak.
Naprawdę bardzo mi się podoba, świetnie to opisałaś. Kocham postawę Harrego w tej sytuacji, że się nie obraził, że ją pociesza. Mam taką malutką nadzieje, że kiedy Meg wróciła z tego cmentarza ( kiedy poszła sama ) i się uśmiechała to to może znaczyć, że zrozumiała, że może być matką i zechce mieć dziecko. Cały czas czekam na tą wiadomość, jak powiedziałaś to niby nic wielkiego, ale opisujesz to tak jakby naprawdę było i przez to Hazza i Meggi się znowu pokłócą a tego bardzo nie chcemy
OdpowiedzUsuńKocham <3
Monika
Po pierwsze baaardzo dziękuję ci za komentarz ;*
UsuńA po drugie...
Oh jejku, nie chciałam z tej całej wiadomości zrobić takiego wielkiego czekania i paniki "co to może być????". Następnym razem choć pewnie takiego nie będzie, nie powiem wam nic, żadnych aluzji, po prostu nic.
Uhh teraz to mam jedynie ochotę na dodanie w następnym poście epilogu, w którym tą całą wiadomością byłoby to że Meg umiera i skończyłoby się wszystko.
Ale tego cholera nie zrobię.
Nie mówię czy jest to coś wielkiego, czy nie, czy się pokłócą, czy nie. I teraz to nawet nie mówię czy będzie w następnym rozdziale. Muszę się chyba porządnie zastanowić nad tym co dodam.
W każdym razie, te słowa nie tylko do ciebie, ale do reszty też.
A tobie dziękuję za miły komentarz ;) Hmm faktycznie, ja też lubię Harrego z tego rozdziału ;)
I przepraszam że może byłam niemiła, ale ja nie planuję wszystkiego z wyprzedzeniem o 10 rozdziałów, po prostu piszę, i wyszło akurat tak, że zanim Meg mu to "coś" powie, dałam jeszcze parę innych scen. Tak wyszło.
Rozdzial jak zawsze bardzo ciekawy :) mam nadzieję ze meg pogodzi sie z utrata dziecka i będą mieć kolejne. Czekam na nn xx @Monia_Kowalczyk
OdpowiedzUsuńJestem ci okropnie wdzięczna za te wszystkie komentarze. Zostawiasz je pod każdym rozdziałem, i kooocham cię za to ;* <3
UsuńCudny rozdział ♥♥♥ Czekam na następny :3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze boski ♥
OdpowiedzUsuńMatko...co za piekny rozdzial! Normalnie wspanialy!
OdpowiedzUsuńBardzo rozczulil mnie fakt, ta ich cala rozmowa i w ogole pieknie to opisalas, poplakalam sie normalnie jak to czytalam. Nie lubie smutnych rozdzialow, ale ten byl zdecydowanie piekny, Meg mam nadzieje, ze wyjawi Harry'emu co ja jeszcze trapi i mam tez cichutka nadzieje, ze razem z Harrym beda miec jeszcze dziecko. Moze po tym pojsciu Meg na cmentarz ona wszystko sobie tam przemyslala o byciu matka? Nie wiem ale mam nadzieje, ze napiszesz cos o tym w nastepnym rozdziale. Jak juz pisalam na wstepie rozdzial jest piekny i wspanialy. Czekam na nastepny. Weny kochana!!.
PS.: (tu Lilka pisze ten komentarz z anonima, bo jestem na komorce i nie jestem zalogowana, sorki :) ).
Chyba nie muszę wspominać że kocham takie komentarze ;*
UsuńMogę chyba zdradzić że następny rozdział wyszedł mi trochę dłuższy, już go napisałam więc wiem. Dzięki za wszystkie te miłe słowa, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy ;D
Matko Boska ! Ten rozdział tak strasznie mi się podoba, że to jest nie możliwe ! Najlepszy rozdział na tym blogu ever !! Po prostu go uwielbiam ! A do tego wygląd ! Boże jaki on jest cudowny ! Coś mi się zdaje, że Meg gdzieś będzie wyjeżdżać z pracy. Coś mi tak się wydaję powiem Ci. Haha, jestem chora ! XD Jaram tak się moimi ombre, że to jest masakra ! Kocham Cię dziewczyno ! :* Jesteś zajebista, jest to sprawa oczywista ! :**
OdpowiedzUsuńNo nareszcie!!! Już myślałam że nikt nie zauważy nowego wyglądu, ja tu czekam aż ktoś chociaż o ty wspomni a tu nic. No więc dziękuję. Mi tez się bardzo podoba ;*
UsuńSuper rozdział! Fajnie, że tak szybko :)) Mam nadzieje, że z Meg będzie już tylko lepiej. Ciekawe co ona chce mu powiedzieć, na początku myślałam, że chodzi o ciążę, ale teraz to już nie wiem. Robisz nam to specjalnie! ;D Ale i tak nie jestem na ciebie zła :) Czekam na next, mam nadzieje, że do czwartku x
OdpowiedzUsuńMam teraz jakąś większą wenę. Po prostu mam ochotę na pisanie, której nie miałam już jakiś czas. Dlatego teraz pisze mi się przyjemniej i lepiej. Więc przypuszczam że rozdziały też będą częściej.
UsuńNo ja myślę że nie jesteś zła, bo jakbyś była.... !!!
Haha ;) To dobrze, że masz taką wenę. Mega mnie to cieszy :D
UsuńCudowny!!!! Podoba mi sie twój styl pisania... Sama bym tak chciała pisać :-)
OdpowiedzUsuńOj tam ;) Mi się nie wydaje by to było coś nadzwyczajnego, ale dziękuję <3
UsuńAż mi się płakać chciało jak Meg rozmawiała z Hazzą... Świetny rozdział :-D
OdpowiedzUsuńCudo,cudo kocham to opowiadanie,współczuje Meg bo wiem co ona przeżywa :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następnego :)
Kocham
cudowny, płakalam razem z nimi <3
OdpowiedzUsuńoby był w czwartek <3
podobał się bardzo, w sumie jak zawsze :D
całuję @RembiszRembisz xx
Boze jaki piękny rozdział <3 aż sie popłakałam a w sumie rzadko sie wzruszam. Bardzo podoba mi się postawa HArrego w ogole wszystko mi sie podoba ;p
OdpowiedzUsuńWygląd tez jest super tylko zmienilabym kolor czcionki np Starszy post bo nie widac, chyba ze o to chodziło ;p
czekam z niecierpliwością na nastepny
Marta <3
rozdział super
OdpowiedzUsuńMam nadzieja że Meg w końcu zdecyduje się na dziecko z Harrym :) Dziękuję za rozdział <3
OdpowiedzUsuńOjejku boże. Co chwilę coś. No co chwilę. Jejku to wszystko jest świetne
OdpowiedzUsuń@Kinia_kiss_you
Super rozdział. Szkoda mi Meggi ,ale dobrze że to z siebie wyrzuciła oby teraz było tylko lepiej i mam nadzieję ,że doczekamy się pod koniec opowiadania ślubu i oczywiście dzidziusia. Już czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńKocham,kocham,kocham
OdpowiedzUsuńCzyli nie bedzie dziecka
No trudno rozumiem przeciez to twoja fabula
Rozdzial jest bardzo interesujacy
Jestem ciekawa co jest takie wazne i dlaczego meg tak trudno powiedziec o tym Harry'emu
Mam nadzieje ze to tylko nie jakis rak bo bym chyba zeszla na zawał xp
Błagam niech to nie będzie nic poważnego
Do następnego :-*
chcę żeby to opowiadanie nigdy się nie kończyło ♥ Kocham Cię słoneczko, świetny rozdział życzę weny ☺ Pozdrawiam Jula ♥
OdpowiedzUsuńBożeeee ten rozdział jest zajebisty!!! :*
OdpowiedzUsuńMega!!! <333 Co Megan ukrywa?!..! Nie mogę ssie doczekać nexta. Czwartku przybywają. To nie może byś koniec :'( :'( ja się załamie =3
OdpowiedzUsuńPłaczę przez cały rozdział! Ja chcę się dowiedzieć co Meggi ukrywa.. Nie chcę aby raniła Harrego.. Wiem jak oni cierpią i sama to czuję..pierwszy raz aż tak wkręciłam się w bloga.. Powiem szczerze że na początku nie chciało mi się czytać tego bloga.. Ale po kilku rozdziałach tak się wkręciłam że w jeden dzień nadrobiłam całą pierwszą część i połowę drugiej... Kocham to i czekam na następny.. ♥
OdpowiedzUsuńsuper po prostu barak słów
OdpowiedzUsuńtzn.brak przejęzyczenie :))
Usuńhmm czy ona dostała gdzieś jakąś nową lepszą prace czy coś i chce się tam przenieść w tym samym czasie kiedy Hazz będzie w trasie?
OdpowiedzUsuńrozdział świetny niech oni mają tego dzidziusia ^^
życzę weny