HARRY
Powiedzieć że
odebrało mi mowę to o wiele za mało.
Czułem się
jakby ktoś zdzielił mnie kijem do baseballu. Nagle wszytko stało
się jasne. Wiki tak bardzo martwiła się o Hanię, a to wszytko bo
mała jest chora. Tak trudno było w to uwierzyć. Przecież ona jest
pełna życia, radosna, śmiała się, bawiła z nami. Jak to możliwe
że ośmioletnie dziecko ma raka? Przecież to przechodzi ludzkie
pojęcie, przecież to musi być straszne. Nie tylko dla małej, ale
dla jej bliskich, dla Wiktorii, ich rodziców.
- Jak to?
Przecież ona...- Zayn ledwie wydukał te słowa. Był tak samo
zdziwiony co ja. Zresztą co tu się dziwić?
- Tak, jest
bardzo dzielna.- uśmiechnęła się Meg. Ma rację. Chyba ja sam nie
dałbym rady unieść tego gdybym był na jej miejscu. A ona ma
osiem lat.
- Boże, przecież
to straszne. Nie mogę w to uwierzyć. Gdybyś nam nie powiedziała
to w życiu bym się nie domyślił.
- Nie dziwię
się, ona po prostu nie chce o tym nikomu mówić. - Meg podeszła do
mnie i oparła się o moje ramiona splatając dłonie pod moją
szyją. Przybliżyła się bardziej i przytuliła od tyłu.
Zayn i Katie
wyszli niedługo po obiedzie. A ja ciągle się zadręczam. Ta sprawa
nie może dać mi spokoju. Meggi mniej więcej wyjaśniła mi na czym
polega ten rodzaj nowotworu który ma Hania, a teraz sam szperam
trochę w internecie i szukam czegoś na ten temat. Magda leży obok
mnie i czyta książkę. Zresztą ostatnimi czasy często to robi.
- Musimy jej
jakoś pomóc.- oznajmiłem. Podniosła wzrok znad książki i
spojrzała na mnie zatroskana. No co znowu?
- Skarbie,
rozmawiałam z Wiktorią, nie da się nic zrobić. Mała może
jedynie przyjmować chemię. Proponowałam że dam im pieniądze
jeśli potrzebują, ale ona nie chce, mówi że pieniądze i tak nie
pomogą.
- No to co! Może
ja z nią porozmawiam? Nie możemy tego tak zostawić. - wstała i
przysunęła się do mnie. Wiedziałem że ma rację, ale czułem się
tak beznadziejnie bezradny.
- Odłóż laptop
i przestań się zadręczać. Hania chce się cieszyć dzieciństwem,
tym co jeszcze ma póki nie będzie musiała leżeć w szpitalu.
Jeśli chcesz to możemy jedynie zabrać ja gdzieś, albo coś
takiego. Nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić.- objęła mnie w
pasie i mówiąc to patrzyła wprost w moje oczy. Przytuliła się do
mnie. Wiedziała jak głupio się czuję. Pierwszy raz kiedy moje
pieniądze mogłyby zrobić coś dobrego to nie można tego zrobić?
To bez sensu.
Leżałem na
łóżku z rękami pod moją głową i właściwie to trochę się
nudziłem. Meg praktycznie już spała z głową na moim brzuchu.
Zasypiała, zresztą nie dziwię jej się. Była niewyspana po naszym
nocnym szarżowaniu. Parsknąłem śmiechem co nie było dobrym
pomysłem. Oczywiście brzuch mi się zaczął trząść i Meg się
przebudzała i zaczęła kręcić. Ale co tu dużo mówić, wstała
wcześniej niż ja, chyba niewiele ale jednak. Niech sobie teraz
odpocznie. Zastanawiam się nad tym wszystkim. Nie wiem czy
bezpiecznie będzie jeśli wrócimy do domu. Policja nawet nie wie
kto to był! Sam się zresztą zastanawiam, kto mógł mnie
postrzelić. Nie wiem, może powinniśmy zostać tutaj? Ale co to da?
Ten ktoś nas i tak znajdzie jeśli tylko będzie chciał. Myślałem
o Lucasie. Niby siedzi w więzieniu ale mógł zlecić przecież
komuś zabicie mnie. Tylko że problem w tym że wydawało mi się,
że to był ktoś kto zrobił to osobiście. To było ledwie kilka
sekund podczas których go widziałem, ale był wściekły, chciał
mnie zabić, wiem to. Może Olly? Przecież on kochał Meg, może
nadal kocha? Może chciał jej mnie odebrać żeby mogła być z nim?
Nie mam pojęcia, nie chce też oskarżać nikogo bezpodstawnie.
Głosu nie poznałem, zresztą niewiele pamiętam. Jedyne co wiem na
pewno to że był to facet. Co wyklucza pięćdziesiąt procent ludzi
świata, cudownie czyż nie? Nie.
Starałem się
żeby Meggi nie pytała o to podczas ślubu ani dzisiaj, wiem że się
o mnie martwi, dlatego kiedy tylko mogłem uśmiechałem się i
próbowałem być wesoły. Zresztą przy niej niczego nie musiałem
udawać. Pierwszy raz od świąt nie kłóciliśmy się przez cały
wczorajszy i dzisiejszy dzień. Było spokojnie i miło. A teraz ona
śpi w moich ramionach. Tak cudowna... mam tylko nadzieję że
wszytko wróci do normy kiedy wrócimy do Londynu, że zostanie
między nami tak jak jest teraz.
Po pokoju rozległ
się dźwięk telefonu dziewczyny. Miała bardzo słaby sen ale
jednak się nie obudziła. Najdelikatniej jak potrafiłem uniosłem
jej głowę, po czym ułożyłem ją na poduszce. Podszedłem do
telefonu i na niego spojrzałem.
- Słucham?
- O Harry,
cześć.- dzwonił Bartek. Czyżby zaszyli się gdzieś na dłużej?
- Hej, co tam?
Jak po owocnej nocy poślubnej?
- Wiesz, zupełnie
inaczej uprawiać seks z własną żoną, i powiem ci że było
zajebiście. - zaśmiał się na co ja też to zrobiłem. Poszedłem
do kuchni co nie było proste, bo musiałem wziąć ze sobą jedną
kulę, ale jakoś w końcu dokuśtykałem. Wyjąłem sobie z lodówki
karton mleka.- Jesteście u nas, tak?
- Mhm, nie
wychodziliśmy dziś nigdzie.
- No to świetnie,
bo mam do was prośbę. - Oho, zaczyna się.- Dzwoniła babcia, znasz
ją, niezbyt jak miałem jej odmówić. Zapowiedziała że przyjedzie
do nas na poprawiny skoro nie robimy żądnych oficjalnie.
- Ta kobieta już
mnie chyba niczym nie zdziwi- mruknąłem.- Szykuj się na relację z
waszego seksu. Założę się że te poprawiny to jedynie jej
pretekst.
- Bardzo możliwe.
- zaśmiał się - Ale nie w tym rzecz. Nie przyjdzie sama. Będzie
też ciocia z wujkiem, dzieciaki oczywiście, tata, no i rodzice i
kuzynka Julki z chłopakiem. Ogarnęlibyście trochę mieszkanie?
Pasowałoby trochę posprzątać i coś przygotować. A no i
wygospodarować jakieś miejsca. Poszedłbyś do naszej sąsiadki?
Jest bardzo miła, pożyczyła by nam stół, ma na imię...
- Wiktoria, wiem.
- przeszkodziłem mu. - Dziś ją poznałem.-sprostowałem żeby nie
było że mam jakieś informacje o wszystkich sąsiadach. - Nie ma
sprawy, wszystkim się zajmę. O której mają przyjechać?
- Myślę że
koło siódmej, mogą być wcześniej. Wielkie dzięki, jakoś się
wam odwdzięczymy.
- Daj spokój.
Nie ma o czym mówić.
- W takim razie
my tez jak najszybciej postaramy się wrócić. Powinniśmy zdążyć
przed resztą. Jeszcze raz dzięki Harry, zwłaszcza że wiem, że
ciężko ci się samemu ruszyć.
Odłożyłem jej
telefon na szafeczkę obok łóżka, wcześniej zerkając na godzinę.
Jest przed czwartą więc mam prawie trzy godziny. Popatrzyłem na
Meg, ucałowałem ją w czoło i okryłem kocem. No to trzeba wziąć
się do roboty.
Najpierw
ogarnąłem mieszkanie. Pozbierałem wszytko co trzeba, przetarłem
kurze i nawet umyłem podłogi, co było ciężkie do wykonania przez
tą cholerną nogę. Głupie kule. Z gotowaniem poradziłem sobie
lepiej. Na szczęście nie wiem kto ale zrobił spore zakupy więc
lodówka była pełna. Miałem więc spore pole do popisu.
Zapiekanka, którą wymyśliłem na szybko siedziała już w naczyniu
żaroodpornym gotowa by wsadzić ją do piekarnika. Upiekłem też
tartę z jabłkami, morelami i śliwkami. No co? Dawno nic nie
piekłem a że miałem okazję no to postanowiłem coś zrobić.
Teraz tylko załatwić jakiś dodatkowy stół bo przy tym raczej
ponad dziesięć osób się nie zmieści. Wyszedłem z mieszkania
niestety z dwiema kulami. Wszytko mnie bolało po całej robocie
którą odwaliłem sam. Nie chciałem budzić Meggi, jakoś sobie
dałem radę. Zapukałem do drzwi w których wcześniej zniknęły
dziewczyny i czekałem aż ktoś mi otworzy. Po chwili w drzwiach
pojawiła się Wiki. Nie powiem żeby nie była zdziwiona. Bo była.
- Harry? Co ty
tutaj robisz?
- Bartek mnie
przysłał. Mamy taką małą prośbę. Potrzebujemy na dziś stołu
i paru krzeseł. Byłabyś tak miła i nam pożyczyła?
- Jasne nie ma
sprawy. Wejdź. -
Gestem ręki
zaprosiła mnie do środka. Wwlekłem się do środka i od razu
naskoczyła na mnie Hania.
- Harry!
Przyszedłeś do mnie? - była tak zdziwiona i szczęśliwa że
nie wiedziałem co powiedzieć. Zresztą nie zrozumiałem co
powiedziała. Nie trafiła w zasób słów które udało mi się
przyswoić. Po przetłumaczeniu prze Wiki dopiero wiedziałem co
powiedziała. Ale to nic nie zmieniło. Nadal nie wiedziałem jak
zareagować. Teraz kiedy wiedziałem już o chorobie nie potrafiłem
traktować jej jak normalną dziewczynkę. Mimo iż powinienem. Poza
tym co miałem jej powiedzieć? Przecież tak naprawdę nie
przyszedłem do niej. Wiktoria powiedziała coś tam do niej po
polsku, ale z słów które wyłapałem nic nie wynikało, więc nie
wiem o co chodziło. W każdym razie mała spuściła głowę na dół
wpatrując się w swoje buty.
- Emm słuchaj
Wiki, mam pewną propozycję. Rozmawiałem z Meg o małej.-
powiedziałem niepewnie a ona posłała mi już swoje spojrzenie.
Wiedziała że ja już wiem. - Wiem że proponowała wam pomoc
finansową. Chciałbym wam jakoś pomóc, może twoi rodzice
potrzebują na coś pieniędzy?
- Niczego nie
potrzebujemy- warknęła na mnie. O co jej znowu chodzi? Przecież ja
chcę tylko pomóc!- A w szczególności jałmużny jakiejś tam
gwiazdy. - Ałć. To nie było zbyt miłe.
- Nie chodzi o
jałmużnę. To twoja siostra, chcę jej tylko pomóc.
- Myślisz że ja
nie chcę?! Ale co mogę zrobić kiedy wydano już na nią wyrok! -
krzyknęła a mała spojrzała na nas z załzawionymi oczami. Nie
rozumiała o czym rozmawiamy, ale chyba krzyk ja przestraszył.
- Uspokój się.-
posłałem jej zdziwione spojrzenie wskazując głową na małą -
Może chcecie się skonsultować z jakimś specjalistą? Nie wiem, w
jakiejś większej klinice? Mógłbym zapłacić za wizytę i
leczenie.
- To nic nie
pomoże. Jest za późno.
- Zastanów się
nad tym- powiedziałem spoglądając na Hanię. Podniosła nieśmiało
na mnie swój wzrok, więc się do niej uśmiechnąłem. -
Porozmawiaj o tym ze swoimi rodzicami.- nie pozwoliłem jej nawet
odpowiedzieć. - A jutro zabieram was na wycieczkę. I nie chcę
słyszeć sprzeciwów. Będziemy po was o dziesiątej.
- Ale...
- Haniu chcesz
wczoraj gdzieś iść?- normalnie nie wierzę! Powiedziałem to
po Polsku. Z pewnością z błędami ale chyba zrozumiała.
- Jutro-
zaśmiała się Wiktoria, a ja się trochę zawstydziłem. Nie moja
wina że mylą mi się te słowa!
- Naprawdę?
- Tak-
odparłem kucając przed nią. - Ty, ja, Wiktoria i moja
dziewczyna, Magda.- nie wiedziałem jak zapytać o to czy ją
zna, więc sobie darowałem.
- Dziękuję!-
rzuciła się na mnie i naprawdę próbowałem nie pokazywać że
mnie to boli. Przecież nie było widać bandaża którym była
owinięta moja klatka piersiowa. Poza tym stłuczone żebra też
dawały o sobie znać.
- Ok, to jesteśmy
umówieni- powiedziałem już po angielsku. - To co będzie z tym
stołem?
- Nie mogę
uwierzyć w to że mój syn ma żonę i dziecko w drodze. - tata Meg
upił spory łyk wina śmiejąc się przy tym, a za nim oczywiście
cała reszta. Siedzieliśmy już wszyscy przy stole. Babcia zmierzyła
nas wzrokiem i oczywiście musiała wrzucić swoje trzy grosze.
- Teraz jeszcze
Harry i Meg.
- Spokojnie
babciu- uśmiechnęła się moja dziewczyna zerkając kątem oka na
mnie. - My mamy jeszcze czas.
- Oj tam pieprzyć
czas. Harry bierz się za nią i tyle.- nie mogłem się nie zaśmiać.
No cóż, chętnie się za nią zabiorę, ale wolałbym jednak się
tak nie śpieszyć.
- Mamo ile razy
mam ci powtarzać żebyś dała im spokój?- mój teść, Boże jak
to brzmi, już nie pierwszy raz staje po naszej stronie.
- Dała spokój,
dała spokój- zaczęła go przedrzeźniać a ja mało nie parsknąłem
śmiechem. - Są ze sobą już długo, powinni coś z tym zrobić.
- Zrobimy na
pewno- odezwałem się, czym przyciągnąłem zainteresowany wzrok
babci i całej reszty- Ale jeszcze nie teraz. - Naprawdę nie chodzi
o to że nie chcemy. Po prostu ostatnimi czasy jak wszyscy wiedzą
mieliśmy trudny okres. Musimy sobie to wszystko poukładać,
ustabilizować. Nie można od tak stawiać wszystkiego na jedną
kartę. Chcę z nią być na zawsze, ale wiem, że nie potrzebujemy
do tego ślubu, bynajmniej na razie.
- A tak w ogóle
Harry, jak się czujesz?- tym razem to ojciec Magdy zapytał mnie o
mój stan. Szczerze? Wszytko boli mnie tak cholernie bardzo że mam
ochotę walnąć się na łóżko i nie ruszać przez najbliższy
tydzień. Przyzwyczaiłem się do leżenia, w szpitalu zresztą nic
innego nie robiłem. A tu nagle wychodzę z niego, męczący lot,
wesele i dzisiejszy dzień. Czuję wszytko bardziej przy każdym
ruchu, chyba trochę się nadwyrężyłem kiedy to wszytko
przygotowywałem. W dodatku jeszcze seks też był wyczerpujący.
- W porządku. -
uśmiechnąłem się jednak nie chcąc zdradzić że mnie wszytko
boli.- Całkiem nieźle. - poczułem dłoń Meg masującą moje
kolano. Przed nią też chciałem ukryć moje samopoczucie ale
najwyraźniej zauważyła że kłamię.
- Wracacie do
Londynu? - czemu w ogóle to nas dotyczy większość ich pytań? To
Julka i Bartek brali ślub! Niech ich męczą zadając pytania na
które nie umiem odpowiedzieć. Meg spojrzała na mnie niepewnie. Ale
wiedzieliśmy oboje że musimy wrócić. Bo co mamy zrobić? Ukrywać
się tu w nieskończoność?
- Urlop kończy
mi się za tydzień- powiedziała moja dziewczyna. No tak. Ja teraz
mam wolne, ale ona ciągle ma pracę. Wiadomo nie jest to jakaś
stała liczba godzin czy coś ale praca to praca.
- Czyli wracacie?
- Tak-
powiedziałem. Jednak nie zauważyłem żeby komukolwiek to się
spodobało.
- Powinniście
zostać. Harry ktoś cie przecież postrzelił- oj ciociu, nie
pomagasz. Oni nawet nie mają pojęcia jakie ja mam poczucie winy bo
nie mogę uchronić Meg bardziej i jej tu zostawić. Wiem, że wróci
ze mną. To jest pewne.
- I co mamy się
tu przeprowadzić? - Meg nie byłą zadowolona z tej rozmowy. - Jak?
Ja mam tam pracę, Harry też. Za dwa miesiące jedzie w trasę. Nie
macie pojęcia ile przed tym czaka go pracy i przygotowań. Nie
możemy od tak wszystkiego rzucić. Nasz dom jest tam. - zrobiło mi
się tak miło. Po prostu to uczucie gdy powiedziała nasz. Jakbyśmy
byli rodziną, a nie tylko parą.
- Spokojnie
skarbie- nachyliłem się nad jej uchem.- Idę po zapiekankę.
Pomożesz? - zapytałem zerkając na zegarek. Powinna być już
gotowa. Ale nie tylko dlatego chciałem iść do innego
pomieszczenia. Nie chcę wdawać się w tą dyskusję , nie chcę też
żeby Meg się za to zabierała. Jest wyczerpana tym wszystkim, wiem
to. Nie potrzebne są jej jeszcze nerwy kiedy nie musi ich odczuwać.
Sięgnęła po moją kulę która była na ziemi podając mi ją i
pomogła mi wstać. Czułem się tak głupio, jakbym nie umiał sobie
sam poradzić. Bo nie umiem.
Weszliśmy razem
do kuchni, od razu opadłem na krzesło głośno wypuszczając
powietrze. Meg po prostu przede mną kucnęła chwytając w swoje
moje obie dłonie.
- W porządku? -
spojrzała mi w oczy i nie musiałem odpowiadać. Nawet nie starałem
się już nic ukryć. Strasznie bolała mnie klatka piersiowa. Nie
wiem dlaczego. - kotku, może się położysz co? Oni zrozumieją,
niedawno wyszedłeś ze szpitala. - pokręciłem od razu przecząco
głową.
- Wytrzymam.
- Wiesz że nie
musisz, prawda? - wiem, ale kiedy to zrpobię to wtedy już w ogóle
będę się czuł głupio. - Bardzo cię boli?
- Spokojnie
kochanie, to nic takiego.
- Gdyby to było
nic takiego nie wyglądałbyś teraz tak jak wyglądasz. -
uśmiechnęła się lekko- Przecież widzę.
- Pomóc wam? -
Julka wkroczyła do kuchni a Meg od razu wstała, jednak co chwila
obrzucała mnie współczującym spojrzeniem. Wiem, że rozumie jak
się czuję. Wie że mnie boli jak cholera, ale to nic. Dla niej
wysiedzę przy tym stole nawet i do rana.
- Tak, wyjmijcie
zapiekankę.- powiedziałem więc dziewczyny wzięły się do pracy.
- Naprawdę
pyszna.- ojciec Julki uśmiechnął się do swojej córki.- A te
tarty? Po prostu niebo w gębie. Córeczko, przeszłaś samą siebie.
- Wyprostowałem swoją nogę pod stołem i rozsiadłem się
wygodniej na krześle. Moja ręka spoczęła na oparciu krzesła Meg
i lekko gładziłem opuszkami palców jej ramię. Usłyszałem cichy
śmiech Meggi. Samemu chciało mi się śmiać kiedy patrzyłem na
zakłopotaną minę Julii.
- Ale tato, to
nie ja . . .
- Oo Magda? Nie
wiedziałam że tak gotujesz. - babcia była nieźle zdziwiona. Może
dlatego że Meg tak nie gotuje? Ojciec dziewczyny się zaśmiał
i posłał mi znaczący uśmiech. No tak, on wiedział. Kiedyś na
kolacji z moimi rodzicami było podobnie. Zaczęli chwalić Meg, a tu
się okazało że to jednak nie ona.
- Babciu bo tego
to akurat nie zrobiłam ja. - Meg też była wesoła. Lubiła kiedy
mogła się pochwalić mną przed swoją rodziną. Dobrze to
widziałem. Zresztą mi też wtedy było miło.
- Oh, gdzie to
kupiliście? Smakuje jak robione, i to jeszcze jak!
- Nie kupiliśmy
tego.- odparła patrząc wprost na mnie.- Harry wszytko przygotował.
- Co? To ty
umiesz takie rzeczy? - ciocia wraz z babcią były nieźle zdziwione.
Zresztą rodzice Julki i jej kuzynka też. Boże, co w tym dziwnego
że facet gotuje? Co ja poradzę że lubię czasem coś zrobić w
kuchni?
- Jak widać. -
wyszczerzyła się Magda splatając nasze dłonie, które po chwili
znalazły się na jej udzie.
_________________________________
Świetny :)
OdpowiedzUsuńKochana moja, rozdział bardzooo mi sie podoba, ale czuje mały niedosyt czułosci. Przynajmniej sie juz nie kłócą z czego sie bardzo cieszę. Nie umiem sie doczekać kiedy sobie wszystko wyjasnią i będzie coraz lepiej. Mówilam juz o czułosciach ? Chyba tak :D A nooo tekst babci jak zawsze powalają. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPs. CZUŁOŚCI :D
Monika
skoro tak nalegasz....
Usuńspecjalnie dla cb, gdyż widzę jak często komentujesz i czuję że jesteś ze mną będzie więcej czułości <3
Rozdział fajny , kiedy można spodziewać się następnego za tydzień czy da się może szybciej pliss nie wiem czy wytrzymam :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę chciałabym dodać wcześniej, ale go nie mam. Zawsze miałam kilka rozdziałów do przodu napisanych a teraz nie mam nic :) Jeśli się wyrobię to dodam wcześniej, ale nie obiecuję :*
UsuńSzkoda ale poczekam , twoje opowiadanie jest po prostu fantastyczne moje ulubione życze weny i szubko newsa :) ;)
OdpowiedzUsuńA dasz z perspektywy innych np. Emily albo Liama jestem ciekawa tej jego Tajemniczej dziewczyny , a co do rozdziału fajny , czekam na dalsze losy bohaterów
OdpowiedzUsuńwłaściwie to czemu nie? może nie w najbliższym rozdziale ale będą niedługo :)
UsuńSuper ;-)
OdpowiedzUsuńrozdział genialny hihi nie ma to jak Harry kucharz ^^ taak ona zadziwia wszystkich ^^
OdpowiedzUsuńżyczę weny xx
Rozumiem że babcia... cóż, bez komentarza ;) ;*
UsuńNawet mnie zadziwia, więc w sumie się nie dziwię. Ale lubię ją!!!
I dzięki.
genialny jak zwykle
OdpowiedzUsuńBAJECZNY <3
OdpowiedzUsuń♥! Mam taką pustke w głowie, że nie wiem co Ci napisać haha :D Czekam na next x
OdpowiedzUsuńohhh, biedny Harry :C
OdpowiedzUsuńniech mu tam Meggi pomaga !! :D
rozdział świetny , zawsze mi się mega podobają !!!
masz wielki talent kochanie i Ci to uswiadamiam :*
leci, leci szybko , ale jak miło <3
pozdrawiam @RembiszRembisz :)
Widzisz, a do tej pory żyłam w takiej nieświadomości ;p
UsuńCieszę się że ci się tak rozdziały podobają. A no i racja. Leci baaaardzo miło ;) Nawet nie chcę myśleć o końcu, ale nieubłaganie się zbliża :(
Dzięki za kolejny cudowny i podbudowujący mnie komentarz :D
Rozdział cudowny jak zawsze ;) muszę ci powiedzieć że jestem tu dopiero od niedawna i nigdy nie komentowałam, ale wszystkie rozdziały przeczytałam ,masz talent :D
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga jak i cb<3.
A co do rozdziału to mam nadzieje że Meg i Harry już nie będą się kłócić i wszystko będzie jak dawniej
jeszcze raz suuper rozdział ;) Pozdrawiam<3
Oj tam, nieważnie od kiedy, ważne że coś po sobie zostawiłaś i wiem już że przeczytałaś.
UsuńTeż cię kocham !!! <3
A co do kłótni to nie pisnę ani słówka, przeczytacie, zobaczycie ;p :D
I bardzo bardzo bardzo bardzo jest mi miło że skomentowałaś! Mam nadzieję że zostaniesz do końca i choć od czasu do czasu skomentujesz ;)
Boże, wreszcie odzyskałam neta i mogę skomentować!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle przecudowny i wgl!
Normalnie tak się cieszę, że dodałaś i mam nadzieje, że kolejny też szybko napiszesz.
Moja propozycja to taka, aby dalej rozwinąć tą akcję z Harrym, no wiesz, że go tak wszystko bardzo boli i nwm żeby coś mu się działo, a Meg się o niego martwiła i bardzo mu pomagała :D Coś takiego by tu pasowało, ale to tylko moja sugestia :)
ŻYCZĘ WENY I MAM NADZIEJE NA SZYBKO NADCHODZĄCY ROZDZIAŁ KOCHANA! <3!
No ja też się bardzo cieszę że masz neta, i że dodałaś komentarz jeszcze bardziej xd
UsuńHarry który niedomaga, mówisz? hahah no całkiem spoko pomysł, został postrzelony, oczywiście że na razie jest nie do końca sprawny i wgl! Także na razie Meg się nim zajmie, tak jak chcecie. Zadowolona?
I zapamiętajcie sobie, ja każdą sugestię biorę pod uwagę! Także piszcie co myślicie, bo was bardzo bardzo kocham :)
P.S. Jeśli byś mogła to miło by było gdybyś się jakoś podpisywała pod komentarzami ;D
Sorki, że piszę tak późno, bo rozdział już dawno było dodany, ale jakoś tak wyszło. Co do niego (rozdziału xD) jest on przecudowny i nie wiem jak go jeszcze opisać! Życzę weny i pisz szybko następny bo sie nie mogę doczekać!
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz że mi nie przeszkadza kiedy go zostawiasz, ważne że komentarz jest!
UsuńDzięki bardzo ;) Za wenę i wgl wszystko. kocham! <3
Kiedy news
OdpowiedzUsuńwow rozdział genialny! super, super, super! już się nie mogę doczekać kolejnego! i tak jak koleżanka wyżej pisała, pasowało by to coś takiego z Harrym, żeby bolało go to wszystko i w ogóle, żeby miał jakieś uciążliwe boleści hah, to słodkie kiedy Meg się nim opiekuje i mu pomaga :D
OdpowiedzUsuńNiki.
wybacz ale właśnie śmieję się z uciążliwych boleści. Ale spoko, postaram się by Harry je miał xd :D
UsuńRozdzial spoko ale uwazan ze jeden ze slabszych
OdpowiedzUsuńMarta
kiedy next? już się nie mogę doczekać, dawaj szybko!
OdpowiedzUsuńkiedy next? i przyłączam się do sugestii o "niodomagającym" harrym haha
OdpowiedzUsuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńRozdział przesłodki, przeuroczy i po prostu zajebisty ! Blog jeden z najlepszych. Strasznie szkoda mi Hani. Bardzo. : C Biedna dziewczynka !
OdpowiedzUsuńTak, mi też bardzo szybko to zleciało. Ostatnio zastanawiałam się nad tym jak to szybko poszło. Przypominałam sobie pierwszą część, jak mi było w tedy ciepło na sercu. Po prostu tak miło, a te zakończenie pierwszej części ughh ! Czytałam ostatnio epilog części pierwszej. Popłakałam się jak małe dziecko. Łzy co chwila leciały po moich policzkach. Pamiętam, że jak czytałam Twojego bloga, gdy nie miałam, żadnych problemów, a teraz się pokićkało i jest zupełnie inaczej... ale nie będę Ci się tu żaliła. xd Rozdział zajebisty, boski, piękny, jak wszystkie Twoje rozdziały ! Kocham cię bardzo mocno ! : * Kwiatuszku, ja idę dalej czytać ! Przepraszam, że nie komentowałam : *
Aaaaa rozdział jest cudowny ,boski ,nieziemski i wspaniały. Można by tak długo wymieniać bo na prawdę mi się podobał. Przepraszam że dopiero czytam ,ale ten tydzień to było istne urwanie głowy jutro postaram się przeczytać 80.
OdpowiedzUsuńAaaaa rozdział jest cudowny ,boski ,nieziemski i wspaniały. Można by tak długo wymieniać bo na prawdę mi się podobał. Przepraszam że dopiero czytam ,ale ten tydzień to było istne urwanie głowy jutro postaram się przeczytać 80.
OdpowiedzUsuń