LOUIS
Byłem zły że dałem się tak
wrobić. Bo co to niby ma znaczyć że to Jamie prowadzi? Boże, mój
biedny samochód. Nie to że moja dziewczyna źle prowadzi, ale ona
jest tak nieuważna, że po prostu czasem boję się z nią wsiadać
do auta.
Jam do mnie znowu przyleciała,
a ja znowu namawiam ją do przeprowadzki. I nie jest to łatwe. Ona
za nic nie daje się przekonać.
- Lou, uspokój się. Najwyżej
lekko się gdzieś zarysuje czy coś- powiedziała to tak poważnie,
że byłem skłonny jej uwierzyć. I uwierzyłem. Ale gdy parsknęła
śmiechem jednak sobie odpuściłem.
- Jamie błagam cię. Uważaj! -
krzyknąłem widząc psa który przebiegł nam drogę. Na szczęście
wyhamowała po czym posłała mi rozbawione spojrzenie.
- Kochany mój, albo się
uspokoisz albo wylatujesz z samochodu a ja znajdę sobie kogoś
przystojniejszego zamiast ciebie i to z nim pójdę na randkę.
- Już dobra- prychnąłem
wywracając oczami i odwróciłem się do okna.
- Lou, przestań się obrażać.
- Nie obrażam się. - założyłem
ręce na piersiach. Ona tylko pokręciła głową nadal się śmiejąc
i już się nie odezwała. Teraz to już w ogóle nie wiem co robić.
Nie lubię kiedy ona się obraża, a obraża się często, zresztą
ja mam podobnie. Cały nasz związek opiera się tylko i wyłącznie
na ciągłych kłótniach. Ciągle się o coś sprzeczamy ale to nie
znaczy ze jest źle. To dla nas całkiem fajne, nie jest przynajmniej
nudno. Na przykład u Harrego i Meg to by się nie sprawdziło. Od
świąt żyli jakby naszym związkiem i obojgu im nie wyszło to na
dobre. Oni nie umieją żyć bez siebie, muszą być pogodzeni i
tworzyć tą okropnie słodką parkę. Ja chyba bym tak nie umiał.
Wolę się posprzeczać z Jamie, zresztą ona też nie preferuje tych
wszystkich romantycznych rzeczy, choć lubi jak od czasu do czasu
zabiorę ją w jakieś miejsce gdzie możemy sobie pobyć tylko we
dwójkę
- Jesteśmy. - wyskoczyła z
auta zatrzymując się przed nim gdzie zaczekała na mnie. Spojrzałem
na widok przed nami i zaparło mi dech w piersiach. Nie wiem jakim
cudem mnie na to namówiła ale byłem podekscytowany. Przede mną
był z pozoru zwykły most. Ale on nie był zwykły. Po chwili
zobaczyliśmy jak ktoś spycha z niego dwójkę osób. Spojrzałem na
Jamie, jej oczy były szeroko otwarte i pełne podekscytowania.
- Gotowa? - wyciągnąłem do
niej dłoń na co energicznie pokiwała głową.
Nawet mi teraz nie mówcie że
mamy się tam wspiąć. Ale chyba wychodzi na to że tak.
Patrzyłem wściekły na Jam,
kiedy jakiś obcy facet obmacywał ją zakładając jej te wszystkie
zapięcia i liny zabezpieczające. Czy tu nie ma pracujących
kobiet? A ona tak sobie z uśmiechem patrzy jak on trzyma łapy
między jej nogami zapinając coś tam na jej udach. Teraz kiedy nasz
pierwszy raz mamy za sobą, jestem o nią jeszcze bardziej zazdrosny.
Może nie aż tak bardzo, ale cholera, jestem obok! Czy nikt mnie nie
widzi?
Odwróciłem głowę żeby tylko
tam nie patrzeć bo przecież gdybym o tym wspomniał to znowu by się
na mnie wydarła albo coś. Rozejrzałem się dookoła skupiając
wzrok na wszystkim tylko nie na niej. Goście którzy tu pracują
krzątają się gdzieś przy sprzęcie, inni sprawdzają czy liny są
dobrze pozapinane. Jakaś para jakieś dziesięć metrów od nas też
przygotowuje się do skoku. Mmm ładna ta blondyneczka. Ale
spokojnie, mam swoją Jamie, na którą teraz wolę nie patrzeć.
O kurwa.
Podbiegłem do Jam i nie
zwracając uwagi na instruktora pociągnąłem ją do siebie.
Nachyliłem się nad jej uchem i odwróciłem w kierunku tamtej pary.
- To Liam czy mam zwidy?- Jamie
natychmiast popatrzyła na parę. Liam obejmował dziewczynę w pasie
a ona śmiała się z czegoś i wymachiwała przy tym rękami.
Odwróciła się do niego i lekko cmoknęła go w usta. Uniosłem
zaskoczony brwi. On tak serio z tą laską? Niby wszyscy mówili że
kogoś tam ma i w ogóle ale nie sądziłem że kogoś z kom jest już
na poważnie! No dobra, trudno stwierdzić czy to na poważnie czy
też nie, ale cholera! To żeśmy go złapali.
Puściłem Jamie i ruszyłem w
jego kierunku ale zanim zdążyłem zrobić pierwszy krok poczułem
szarpnięcie. Co do cholery? Odwróciłem się i napotkałem
zdziwione spojrzenie mojej dziewczyny.
- A ty dokąd? Daj im spokój.
- Nie wierzę że nie chcesz
skorzystać z takiej okazji.- przecież dobrze ją znałem. Miała na
to taką samą ochotę jak ja. Przewróciła oczami i ruszyła
ciągnąc mnie za sobą.
Ten ciołek nawet nas nie
zauważył. Podeszliśmy do niego trzymając się za ręce i z
głupkowatymi uśmieszkami stanęliśmy za jego plecami. Postukałem
go trzy razy w ramię, a kiedy się wreszcie odwrócił zrobił taką
minę że oboje parsknęliśmy śmieche3m.
- mogliśmy mu zrobić zdjęcie.-
szepnęła Jam na co na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy
uśmiech.
- Liam!- mój entuzjazm był
jeszcze większy niż zazwyczaj. - Co za niespodzianka.- Blondyneczka
trochę spłoszona wychyliła się za niego i stanęła obok, za to
Payne objął ją ramieniem w pasie.
- miło mi poznać, jestem
Jamie.- moja dziewczyna wystawiła rękę do blondynki która
niepewnie ją uścisnęła.
- Chloe- przedstawiła się
cicho. Posłałem Liamowi znaczące spojrzenie
- Louis- sam też się
przedstawiłem, podając jej rękę. - Macie zamiar skakać?
- Tak, po to tu przyjechaliśmy-
zdziwiłem się że to nie nasz przyjaciel nam odpowiada tylko jego
towarzyszka. - A wy?
- Tak tak, Jamie mnie
wyciągnęła. - ścisnąłem mocniej dłoń dziewczyny, próbując
nie wybuchnąć śmiechem.
- Nic nie mówiłeś że
jedziecie dzisiaj na bungie- Liam wreszcie odzyskał głos ale widzą
nasze spojrzenia mówiące że sobie chyba jaja robi się zamknął.
Bo serio? On się pyta czemu nie powiedzieliśmy że tu przyjeżdżamy.
On nie powiedział że się spotyka z Chloe!
- Wiesz, Jamie wpadła na to
dziś rano, więc się wybraliśmy, a ty? Czemu się nie pochwaliłeś
dziewczyną co? Poza tym mogłeś powiedzieć że się tu wybieracie
pojechalibyśmy z wami. - nie owijałem w bawełnę. Staliśmy przez
chwilę czekając na odpowiedź Liama, ale się nie doczekaliśmy.
Rozdzwonił się jego telefon. Odebrał szybko
- Tak, tak, to ja. Tak. Co?
Kiedy to się stało? Ktoś jest ranny? Tak, zaraz będziemy, Louis
Tomlinson też, nie musi pan dzwonić. - odłożył telefon i
popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
- Co się stało?- Jamie
pierwsza zapytała, ale wszyscy czekaliśmy na odpowiedź.
- Był pożar.- Liam popatrzył
wprost na mnie. - u nas w domu. - dodał i teraz chyba ja miałem
niezbyt ciekawą minę.
- Co?- pisnęła Jamie nie
dowierzając w to co się stało. Przetarłem twarz odgarniając z
czoła włosy.
- Jedziemy.- zarządziłem.
Ciągnąc Jam za rękę spojrzałem na nich zdziwiony, bo się nawet
nie ruszyli- No co? Jedziemy!
LIAM
Nie mogłem uwierzyć własnym
oczom. Nasz dom jest spalony. Pełno strażaków biega dookoła i
dogasza jeszcze gdzieniegdzie płomienie. Popatrzyłem na Lou i po
prostu tam stałem. Nie wiedziałem kompletnie co mamy robić.
Poza tym była ze mną Chloe.
Nie miałem jak jej odwieźć, musiałem jak najszybciej przyjechac
tutaj. Nawet nie wiem kiedy, ale Louis już gadał z jakimś
strażakiem. Nie podchodziłem, czekałem aż sam przyjdzie. Chloe
podeszła do mnie i przytuliła mnie w pasie. Wiem, że chciała mi
dodać trochę otuchy ale kiedy patrzyłem na to co zostało po
naszym domu to robiło mi się słabo.
- Niewiele rzeczy udało się
uratować, wszytko prawie się spaliło. - powiedział Louis siedząc
na krawężniku. Stałem przed nim razem z dziewczyną, a obok Tommo
siedziała Jamie obejmując go w pasie. - Nie wiedzą co było
przyczyną. Powiedzieli mi tylko że musimy sobie znaleźć jakieś
miejsce do spania.
- Szukamy jakiegoś hotelu?
- Jest pierwsza w nocy, gdzie
niby mielibyśmy iść?
- Nie wiem.- odpowiedziałem
zgodnie z prawdą. - Może jedźmy do Stylesów, i tak są w Polsce.
Przecież masz klucze. - Wiem, że Harry dał Lou klucze „jakby
co”. I to właśnie chyba było nasze „jakby co”
- Gdzie w ogóle jest Horan?-
Lou uniósł niespodziewanie ręce w górę podnosząc się do
postawy stojącej. - Dzwoń do Harrego, ja dzwonię do Nialla.
Mam tylko nadzieję że nie
śpią. Tam chyba jest w dodatku godzina do przodu więc pewnie śpią.
Boże, no ile można? To już chyba z dziesiąty sygnał. No
wreszcie.
- Halo?
- Meg?- trochę się zdziwiłem
że to ona odebrała- Jak dobrze że odebrałaś. Mamy problem-
westchnąłem.
- Co się stało? - krzyknęła
nieco głośniej i w tle usłyszałem jakieś głosy. Pewnie Harry.-
oh, uspokój się, Hazz- warknęła na niego.- Przepraszam, co się
dzieje Liam?
- Był pożar. Nie mamy za
bardzo gdzie spać. Możemy iść do was na noc?
- Co? Jaki pożar?
- U nas w domu.
- Jak to się stało? Byliście
w środku?!
- Nie, nikogo nie było. Na
razie nic nie wiemy. Po prostu dzwonię żeby was prosić o jedną
noc u was w domu.
- Jasne Liam, nawet nie musicie
pytać. Jutro wracamy to nam wszytko powiecie.
- Ok, dzięki.
HARRY
Nigdy więcej.
Jezu, to chyba najgorsza podróż
samolotem w całym moim życiu. Nie mogłem się wygodnie ułożyć,
wszytko mnie jakoś tak bolało. Nie było to zbyt przyjemne,
zwłaszcza że do tego głowa nie dawała mi spokoju.
Właśnie odesłałem babkę
która, chciała nas poczęstować jakimś tam jedzeniem. Nie
przełknę nic. Zupełnie. Nie mam bladego pojęcia dlaczego aż tak
źle się czuję. A najdziwniejsze jest to, że upił mnie ojciec
mojej dziewczyny. Jezu, nie pamiętam nawet co ja mu nagadałem. Oby
nic dziwnego. Meg śpi na moich kolanach. Ona też jest wykończona,
zresztą te dni nie należały do zbytnio spokojnych.
Po godzinie staliśmy już na
lotnisku, próbując się ukryć przed wszystkimi. Ale się nam nie
udało. Musiałem zadzwonić po naszych ochroniarzy, żeby pomogli
nam wyjść. To chore, nawet nie można normalnie wrócić do domu.
- Lepiej się czujesz? - Meg
złapała moją dłoń pociągając ją do siebie. Spojrzała na mnie
mimo iż miałem na sobie ciemne okulary przez które miała
ograniczony dostęp do moich oczu.
- Tak skarbie, o wiele lepiej.-
Czuję się chujowo, ale ona niekoniecznie musi się o tym
dowiedzieć.
- Nie mogę się doczekać aż
będziemy w domu.
- A ja niekoniecznie, wiesz, że
teraz mieszka z nami parę dodatkowych osób.- nie to że mi się to
nie podobało. Zwyczajnie przywykłem do tego że mieszkamy razem,
sami. Miło posiedzieć razem z resztą, pogadać, spotkać się, ale
to już co innego być razem dwadzieścia cztery na dobę.
- Hazz, dom się spalił, co
mieli zrobić, iść do hotelu?
- Wiem wiem, przecież nic nie
mówię.
***
MEG
- Przestań się kręcić!-
krzyknęłam dodatkowo wybuchając śmiechem po raz tysięczny. Jest
najbardziej niecierpliwym człowiekiem na świecie.
- Ale nie wytrzymam dłużej!
- To już twój problem, jeszcze
chwila, i kończę.
- Meg- jęknął przymykając
oczy. Na żaden ruch więcej mu nie pozwoliłam. - Boże, siedzę już
tu z trzy godziny.
- Kochanie, siedzisz tak jakieś
czterdzieści minut.- parsknęłam śmiechem. Widziałam że też ma
na to ochotę. Ale chyba bym go teraz ukatrupiła gdyby to zrobił.
Spojrzałam na płótno. Było już prawie skończone, ale jeszcze
zostało dopracować szczegóły. Rzadko zdarzało mi się malować
portrety. Owszem, uwielbiam je szkicować i tych Harrego mam już
mnóstwo. Ale jeszcze nigdy go nie namalowałam. A teraz? Mogłam
skupić się na wszystkim, i chciałam by każdy detal był
dopracowany. Spojrzałam na oczy, w których tak bardzo starałam się
podkreślić tą jego specyficzną zieleń. Mocno zarysowana linia
szczęki, i specjalnie kazałam mu poszarpać włosy tak, by opadały
mu na czoło jak kiedyś. Tak też było na moim obrazie. Usta
wykrzywione w uśmiechu. Tym który tak uwielbiam, tym który tworzy
te piękne dołeczki. Tak ciężko było mi je uchwycić na obrazie,
bo przecież nie zrobię kropki udając że to dołeczek? Jest lekko
zarumieniony, i wygląda bardzo uroczo, będzie zły o to że nie
uchwyciłam jego męskości, ale dla mnie najpiękniejszy jest ten
uroczy Harry. Bo to oblicze pokazuje tylko przede mną.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego
nie mogę być nago.- westchnął po raz kolejny a jedyne co mogłam
zrobić ja to policzenie do dziesięciu. To zdążyło nie uspokoić
na tyle by na niego nie nawrzeszczeć. Chociaż to też było
słodkie.
- To portret, nie akt. -
powiedziałam sucho nie za bardzo skupiając się na tym co mówi, bo
starałam się oddać idealną linię ust. I nie było to proste. Nie
chodzi o sztukę malowania ust, ale o to, że cholernie mnie to
rozpraszało. Mam ochotę go pocałować, od tak, po prostu.
- Taki głupi nie jestem,
potrafię to rozróżnić. Ale wiesz ile kasy dostałabyś za mnie
nagiego? - poruszył brwiami uśmiechając się jeszcze szerzej
- Bo kupiłaby go jedna z twoich
fanek.
- No i co? Przynajmniej było by
to wiarygodne, skoro jesteś moją dziewczyną że oddałaś
prawdziwe proporcje. - jego ramiona zaczęły się trząść, z
powodu śmiechu oczywiście.
- Nie ruszaj się- syknęłam. -
Nie o to chodzi, po prostu chcę żeby ludzie kupowali moje obrazy,
bo są dobre a nie dlatego że ty na nich jesteś, czy też dlatego,
że jestem twoją dziewczyną. - spojrzałam na niego, kiedy maczałam
pędzel w farbie. Uśmiechnęłam się zawadiacko i dodałam – Ale
wiesz, specjalnie namalowałabym ci mniejszego- wystawiłam mu język.
- Nie zrobiłabyś tego.
- Owszem, zrobię to. Nawet nie
musisz mi pozować, wiem jak wyglądasz nago. - w jednej chwili
podniósł się i naparł na mnie swoim ciałem przygniatając mnie
do ściany będącej za nami. Jego klatka piersiowa unosiła się w
szybkim tempie podobnie jak moja. Chwycił oba moje nadgarstki i
przyparł do ściany nad moją głową.
- Nadal jesteś tego taka pewna?
- Tak- odrzekłam cicho
chichotając. Puścił moją lewą dłoń i ułożył swoją na moim
policzku.
- Udusisz mnie jeśli teraz cię
pocałuję? Wykracza to poza komunikat: Nie ruszaj się!
- Jak byś nie zauważył to już
nie siedzisz tam gdzie ci kazałam.- nachylił się i delikatnie mnie
pocałował. Nawet nie wiem kiedy przerodziło się to w coś
bardziej namiętnego. Jego dłoń uwolniła mój nadgarstek i
powędrowała na mój brzuch, gdzieś pod jego koszulą którą
używałam do malowania. Skoro swoją miałam już wolną to wplotłam
ją w jego loki, hmmm nie wiem co z nimi zrobił ale nie przypominały
dawnych loków. Ok, może teraz kiedy kazałam mu się uczesać po
staremu trochę tak, ale normalnie? Czesze się inaczej, układa je
do góry, albo jakoś tak na bok i są jakby prostsze.
- Co się stało z twoimi lokami
co?
- Już nie jestem tamtym Harrym.
- szepnął w moje usta z na wpół przymkniętymi oczami.
- Dla mnie jesteś. Ciągle ten
sam.- Powieki same opadły kiedy zszedł na obojczyk.- Ten, w którym
się zakochałam. - Uniósł dłonie do góry rozpinając jeden
guzik, potem drugi, trzeci. Ohhh, mógłby to robić szybciej.
- Teraz rozumiem dlaczego czasem
rozrywasz mi koszule. - mruknął znów złączając nasze usta
razem. Zauważyłam kolorowy ślad na jego torsie, z pewnością to
od mojej dłoni z farby. W momencie kiedy rozpiął ostatni guzik
wymsknęłam się z jego ramion i chwyciłam więcej farby na dłonie.
Nawet się nie zorientował kiedy miał odciśnięte na sobie dwie
ręce. Roześmiał się i uczynił dokładnie to samo. Nie
zamierzałam mu się sprzeciwiać. A niech mnie nawet całą
wymaluje. Zsunęłam koszulę z ramion i opadła na ziemie, kiedy
Harry chwycił moje biodra i położył mnie na ziemi. Zanim jednak
usiał na moich biodrach, odpiął pasek i ściągnął spodnie.
- Dawaj ten stanik, ten biały
nie pasuje nam do kolorków- jego ostry to n rozbawił jego samego bo
po chwili śmiał się całując moje piersi. Rzecz jasna wystarczyła
chwila i stały się one niebieskie. Przyciągnęłam go do siebie
całując jego usta po raz setny tego wieczoru.- Myślisz że
najbardziej męskiej części ciebie zaszkodzi trochę koloru z moich
rąk?- wyszeptałam seksownie zagryzając wargę i unosząc jedną
brew.
- Choćby miał zostać
pomarańczowy czy zielony na zawsze, nie odmówię. - przewrócił
się na plecy ciągnąc mnie za sobą.
- Ej, młody, co wy tam tyle
robicie? - stukanie w drzwi się nasiliło. Zastygłam będąc w
trakcie zdejmowania z niego bokserek. Cholerny Louis.
- Odwal się, jesteśmy u
siebie- warknął Styles całując z powrotem moją szyję.
- Mhm, przyjechała twoja mama.
- słyszałam śmiech Tomlinsona który już się oddalał od drzwi.
Westchnęłam i odwróciłam głowę z powrotem do Harrego. Jego
wzrok był tak zawiedziony, że sama stałam się zła, ale i nie
powiem że mnie to nie rozśmieszyło.
- No to teraz skarbie, powiedz
mi jak my się umyjemy. - schował głowę w zagłębieniu między
moją szyją i ramieniem próbując ukryć swój śmiech.
__________________________________________
Miałam tyle myśli jaki to problem miał być ale nie wpadłabym na to że ich dom się spalił. Czekam na kolejny ;**
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam że to nic aż tak poważnego? Jak zawsze mnie nie słuchacie ;)
UsuńWOW cudoooooowny! szczęście że ten problem to tylko spalony dom, a nie jakiś bardziej poważniejszy, Meg i Harry są przesłodcy i tacy kochani, i jeszcze Meggi go namalowała awww. Szkoda że między nimi nie doszło do tego "czegoś" hahah jestem zboczona xD Niecierpliwie czekam na kolejny kochana!
OdpowiedzUsuńweny, w e n y, WENY!
Hmmm zapomniałam wspomnieć, ale zaraz to zrobię. To był pomysł jednej z was, która dodała go jakiś czas temu, obiecałam go wykorzystać więc proszę bardzo! Z opóźnieniem ale jest!
UsuńWOW Jest świetny omg wow hgdfhjgdj *.* kocham cie
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial :)) mam nadzoeje ze rozwinoesz motyw chloe. Aaa i mam pytanie czy bedzie jeszcxe rozdzial w niedziele? :D
OdpowiedzUsuńsuperowy jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńprzynajmniej już wiem jak ma na imię lasencja Liamka :3
heh, Louis mnie rozwala czasem, mama przyjechała, ludzie dlaczego w takim momencie, ja się pytam dlaczego ?
pomysl koleżanki o malowaniu świetny i mam nadzieję, że masz takich ciekawych więcej do dyspozycji :)
milego pisania kolejnego ,
pozdrawiam @RembiszRembisz xx
dlaczego w takim momencie? Hmmm zażalenia proszę składać do mamy Harrego xd
UsuńDzięki <3
ymmmm świetny rozdział trochę przeraża mnie wątek ze spalonym domem ale nadaje to rozdziałowi pewnego charakteru tajemniczości
OdpowiedzUsuńjacyyyy oni są słodcy (wszystkie pary po trochu)
życzę weny xx
No tak, charakter tajemniczości... skoro ci się podoba mogę go trochę zaostrzyć wprowadzając więcej tajemnic ;)
UsuńI tez uważam że są słodcy. ;* Hmm nawet się zastanawiam nad tym czy nie za bardzo.
może czas powoli zamieszać w niektórych związkach? żeby nie było AŻ tak słodko?
Usuńwprowadzaj tyle tajemnic ile tylko będziesz chciała lubię dochodzić o co tak na prawdę chodzi i czytać jakie inne wyjaśnienie napisałaś ty xxx
A mi sie wydaje ze watek ze spalonym domem ma cos wspolnego z postrzeleniem Harrego (takie moje domysly ;p) rozdzial jak zawsze super, hah wreszcie znam imie Chloe xd mam nadzieje ze rozwiniesz ich watek pozdrawiam Maya
OdpowiedzUsuńHmm na tak, tajemnicza dziewczyna Liama już nie jest taka tajemnicza. Stwierdziłam że trochę za mało o nim pisze dlatego też pojawiła się Chloe :)
UsuńSuper rozdzial. Dzieki ze to to nie bylo nic powaznego. Uwielbiam ten blog. Szkoda ze Lou im przeszkodził (tak jestem zboczona hahahs) pliss fast Next :-*
OdpowiedzUsuńA proszę bardzo! Tak tak wiem, wolałybyście żeby Lou tam nie było, ale cóż, zboczeńce wy moje, niestety ;D
UsuńRozdział super , fajnie że przedstawiłaś nową dziewczyne Liama , zniecierpliwością czekam na następny ... Kiedy można się spodziewać ...? Jutro :)
OdpowiedzUsuń♥! Czekam na next x
OdpowiedzUsuńKurde.. A to obrót spraw... Nie wiem co mam tu napisać. Biedni chłopcy, tylko kurde wydaje mi się to podejrzane. Postrzelili Harry'ego, a potem podpalenie. Coś mi tu śmierdzi. Nie wiem czy dobrze myślę, dobrze myślę ? A ja jestem ciekawa co Meg ma do powiedzenia Harry'em.. Hmm. Czekam na next. Rozdział świetny, kocham Cię :*
OdpowiedzUsuńdobrze myślisz? no nie wiem, to twoje myśli, ty zdecyduj xd
UsuńNooo ja też jestem ciekawa, co Meg mu powie... a nieeee, ja już to wiem! ;p- tsaaa wredna ze mnie istota :D Ale też cię kocha ;**
ROZDZIAŁ CUDOWNY JAK ZAWSZE, KIEDY NEXT?
OdpowiedzUsuńSuper blog opowiadanie które tu piszesz jest naprawdę genialne czytam to od niedawna i od razu się zakochałam w tej historii.MAM JESZCZE PYTANIE MASZ MOŻE GG CHEMII BYM z TB POPISAŁA
OdpowiedzUsuńjasne ;) proszę bardzo.
Usuń43034576
Jeśli masz twittera, to tam zdecydowanie łatwiej mnie złapać @Meggi__Styles
Dobrze ,że to nic poważnego chociaż pożar to nie przelewki ,ale dobrze ,że nikomu nic się nie stało. Najbardziej w tym rozdziale to rozbawiła mnie końcówka i ta niespodziewana wizyta mamy. Oooo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i przepraszam ,że tak późno komentuje ale to był tydzień pełen sprawdzianów.
OdpowiedzUsuń