HARRY
- Tak, tak, na pewno wpadniemy
niedługo- promiennie się uśmiechnęła i jeszcze raz się
uściskały. Objąłem ją w pasie, kiedy mama po raz setny podeszła
do mnie i pocałowała w policzek. Pogłaskała lekko po policzku i
uśmiechnęła. Prychnąłem zirytowany, ale kiedy ujrzałem jej
zaszklone oczy stwierdziłem, że zachowuję się niewłaściwie. W
ogóle kiedy ostatnio byłem w domu? Naprawdę wypadałoby pojechać
tam.
- Trzymajcie się, zadzwonię
niedługo. - pomachała nam jeszcze wsiadając do samochodu Robina.
Kiedy tylko zniknęli nam z oczu, Meggi wskoczyła na mnie,
zaplatając nogi na moich biodrach. Cmoknęła mnie w usta i zupełnie
roześmiana oparła głowę na moim ramieniu.
- Wiesz, że gdyby nie było
nikogo w domu, skończylibyśmy to co zaczęliśmy wcześniej?-
zachichotała szczypiąc mnie delikatnie w tyłek.
- Zdajesz sobie sprawę z tego
że jestem skłonny ich wszystkich wywalić?
- Nie zrobisz tego.
- Żebyś się nie zdziwiła.-
otworzyła nam drzwi i weszliśmy do środka, właściwie to ja
wszedłem. Postawiłem ją na nogach i przycisnąłem do ściany.
Złączyłem nasze usta w pocałunku, który był odrobinę łapczywy.
Dobra był cholernie namiętny i na pewno prowadziłby do czegoś
więcej. Tylko jest mały problem. Nie mieszkamy teraz sami.
- Ekhm.- Liam oczywiście nie
mógł sobie wybrać bardziej odpowiedniejszego momentu! Jezus, czy
ja tak wiele od nich wymagam? Chcę sobie pobyć z własną
dziewczyną sam na sam w naszym własnym domu!! Nie żebym miał coś
przeciwko ich mieszkaniu tutaj, to nawet całkiem fajne, czujemy się
jak kiedyś, ale, kurde nie można nawet się pocałować bo od razu
ci przerywają. - Wy tak zawsze się zachowywaliście kiedy
mieszkaliście tu sami? - Oj, chłopie, nie chcesz wiedzieć co
bym jej teraz robił, gdybyśmy byli sami.
- Nie- Meg się roześmiała,
zapewne mając na myśli to co ja mam. - Przeważnie robimy ciekawsze
rzeczy.
- Yhyym dobra, nie chce
wiedzieć. - zaczął ubierać buty, nie wiem po co. Pewnie wychodzi.
- Tylko pamiętajcie że my tu jesteśmy.
- Co za różnica?- uniosłem
brwi głupkowato się uśmiechając. Moja dłoń zjechała z talii
Meggi na jej tyłek. Ścisnąłem lekko pośladek, przez co Meg znowu
zachichotała.
- Ja wychodzę. Miło by było,
gdybym nie zastał was na kanapie w salonie w dziwnej sytuacji.
- Do Chloe? - Meg dźgnęła go
w żebra ciągle się śmiejąc. Ma dziś naprawdę dobry humor.
- Tak, a co?
- Cóż, mieliśmy cię za tego
najbardziej rozsądnego.- stwierdziłem. -Pożyczyć ci gumek?
- Kto powiedział że ich nie
mam?- uniósł dłonie do góry zupełnie zdziwiony moim pytaniem.
- Ja, dosłownie przed chwilą.-
przewróciłem oczami.- mógłbyś czasem słuchać co mówię.
- Nie widzę sensu, skoro i tak
nie mówisz nic pożytecznego.
- Tak, tak, wmawiaj sobie to
dalej. Po prostu moje wypowiedzi są za inteligentne jak dla ciebie i
je ignorujesz bo nic nie rozumiesz. - pokiwałem głową w bezradnym
geście. Cóż, ja mogę poradzić, na to, że on mnie nie rozumie.
Zaproponowałem mu darmowe gumki. To nie jak te które kiedyś
dostałem od mamy, to zresztą było całkiem ciekawe. Boże,
myślałem że się spalę ze wstydu. Kiedy mnie pierwszy raz z
Robinem przyłapali, kilka dni później odbyłem dziwną rozmowę z
mamą. Dała mi prezerwatywy i poprosiła żebym się zabezpieczał i
był odpowiedzialny. Boże, to było okropne. Muszę sobie gdzieś
zapisać, że jak odkryję że moje dzieci mają za sobą pierwszy
raz żeby nie dawać im nic takiego.
- Hazz, wcale nie dlatego nikt
cię nie słucha. Ale będę tak miły i pozwolę ci myśleć że
jesteś inteligentny.
- Jesteście powaleni. - Meg
pokręciła tylko głową, wyplątała się z moich objęć i poszła
sobie do środka.
- Nie zasypiaj.- szepnąłem
cicho do jej ucha. Otworzyła oczy i na mnie spojrzała. Chwyciła
moją dłoń, która gładziłem jej ramię i zaczęła się nią
bawić. Leżeliśmy na kanapie, w salonie. Ona z wyłożonymi nogami
na mnie, a ja bokiem, tak że mogłem ja obserwować. Nie była to
dla mnie zbyt wygodna pozycja, trochę źle mi się oddychało przez
moje żebra
- Przecież nie śpię.
- Jeszcze nie.- cmoknąłem jej
policzek.- Co będziemy dziś robić?
- Naprawdę źle ci tutaj?
- Wiesz że nie.
- Więc siedź cicho i nie
narzekaj. - puściła moją dłoń i owinęła swoje ręce wokół
mojej talii. Przytuliła się przyciskając twarz do mojego torsu. Z
zamkniętymi oczami dodała:- Gdzie właściwie wszystkich wywiało?
- Mam to gdzieś.- zaśmiałem
się obejmując ją ramionami. - Wydaje mi się że powinienem ci
wystarczać.
- Ale nie robisz nic żebym
czuła się zaspokojona. Dlatego czuję potrzebę przebywania z kimś
jeszcze.
- A ja czuje potrzebę lepszego
spożytkowania tego czasu. I w tym planie właśnie ty jesteś moim
głównym celem.- zaśmiałem się lekko muskając jej ramiona ustami
-
Kochanie- westchnęła teatralnie. - Żartowałam-
zaśmiała się kiedy moje ręce wylądowały pod jej bluzką.
-
Ja nie.- nie zwracając uwagi na jej protesty wsunąłem dłoń pod
jej bluzkę umieszczając ją na jej piersi. Wywróciła oczami ale
nie zabrała mojej ręki, ani nic takiego. - Mogę go ściągnąć? -
zawisłem nad nią wpatrując się z głupim uśmieszkiem w jej oczy.
- Prooszę.
-
Ugh! Dobra, ale bluzka zostaje! Nie chcę czuć się jak Gemma, kiedy
ją złapaliśmy z Adamem. - uniosła się na rękach co pozwoliło
mi bez problemu zdjąć z niej stanik. Zaśmiałem się cicho kiedy
rzucałem go na ziemię tuż obok kanapy. Nie minęła sekunda a moja
dłoń lekko masowała jej prawą pierś.
-
Mówił ci ktoś kiedyś że jesteś nienormalny?
-
Nienormalny to bym był gdybym tego nie zrobił. Poza tym nie
słyszałaś że masaż piersi zwiększa ich objętość? - teraz już
parsknęła śmiechem, a ja razem z nią.
-
Przyznaj się, brałeś coś. - zmrużyła oczy przypatrując m się
bardzo uważnie. W zamian za to przenikliwe spojrzenie mocniej
ścisnąłem jej pierś przez co cicho jęknęła.
-
Myszko, to czysta prawda.
-
Oh już niech ci będzie. Powiedzmy że wierzę.
-
A wracając do Gemmy. Dzwoniła dziś do mnie.- powiedziałem
opierając głowę na jej ramieniu. - Mówiła żebyśmy do nich
wpadli.
-
Dziś? Nie ma mowy. Jestem zbyt leniwa.
-
Ty? Wiesz, że gdybyś była smerfem, to byłabyś pracusiem a nie
smerfetką prawda?
-
A ty? Niby którym smerfem byś był?- otworzyła jedno oko patrząc
a mnie. Matkooo jakie ona ma piękne oczy. Zresztą dziś wyglądała
cudownie. Jakby sobie przykleiła uśmiech do twarzy. Tyle że jej
uśmiech był naturalny, piękny.
-
Ja? Oczywiście że osiłkiem. - zrobiłem naburmuszoną minę kiedy
się roześmiała. Tak po prostu, w twarz. Jak ona może?
-
Kotku, ty byłbyś najwyżej marudą, albo nie, ciamajdą, ooo albo
śpiochem, tak, byłbyś śpiochem.
-
Dzięki kochanie, naprawdę jesteś bardzo miła.
-
Cóż, wolałbyś żebym skłamała?- uniosła brwi uśmiechając się
nieznacznie.
-
Tak, w tym przypadku zdecydowanie tak.
Nawet nie wiem kiedy wylądowała
nade mną. Po prostu przełożyła nogę, i usiadła na mnie
rozkrokiem. Nachyliła się tuż nad moją twarzą i delikatnie
pocałowała w usta. Uśmiechnąłem się do niej, i założyłem
włosy które na mnie odpadały za ucho.
- Dobrze się czujesz?- spytała
marszcząc czoło.
- W jakim sensie?
- W normalnym. Bolą cię
jeszcze żebra, noga, nadgarstek? W ogóle kiedy masz jakąś
kontrolę czy coś takiego?
- W przyszłym tygodniu.
Okruszku, nie musisz się tak o mnie martwić.
- Wiesz, że będę. -
przytuliła się do mnie zamykając oczy. Ucałowałem czubek jej
głowy, poza tym głaskałem ją próbując jakoś uspokoić. Nie
chcę żeby przejmowała się mną.
- Muszę ci coś powiedzieć.-
szepnęła bardzo cicho bez cienia uśmiechu. Gdzie on się podział?
Od rana świeciła ząbkami, a teraz spoważniała?
- Coś się stało?
- Tak, właściwie to nie.-
odwróciła się tak że leżała znów obok mnie. I nawet na mnie
nie patrzyła tylko w sufit. Co tu się dzieje do cholery?- Nie wiem-
jęknęła zrezygnowana nadal mnie ignorując.- Wiem to już od
jakiegoś czasu, powinnam była ci wcześniej powiedzieć.- przerwała
po to by wreszcie na mnie spojrzeć.
- Meg? - zapytałem ostrożnie.-
Ty jesteś w ciąży? - otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Nie
spodziewała się że się domyślę? - Od kiedy wiesz?! -
praktycznie krzyknąłem, ale to ze szczęścia. Będziemy mieć
dziecko! Boże! Będę ojcem, znowu będę ojcem!
- Ale ja nie...
- Mam nadzieję że nie robicie
tego co myślę że robicie. - głos Liama rozniósł się po
pomieszczeniu więc oderwałem się od dziewczyny i spojrzałem na
niego. Ale jego nie było. Ten czubek boi się wejść do środka.
- Spokojnie Li, możesz wejść.
Kiedy zobaczyliśmy że nie
wchodzi sam a z jakąś blondynką, wstaliśmy oboje na nogi. Chyba
wypadałoby się przywitać z tą laską Liama. Z tego co wiem, tylko
my jej jeszcze nie poznaliśmy.
- No więc, to jest Chloe. -
kiwnąłem do niej głową natomiast Meg się oczywiście przywitała
inaczej. Podeszła do niej i się lekko przytuliła. - kochanie, a to
właśnie Harry i Meg. - Kochanie...? To on z nią już tak
całkiem serio i na poważnie?
- miło mi.- Magda była
zdenerwowana, a ja szczerzyłem się jak idiota. Miło że chce nam
ją przedstawić, ale przerwał nam bardzo ważną rozmowę. Meggi
posłała mi dziwne spojrzenie. O co jej chodzi? Przecież wie, że
chcę tego dziecka?
- Meg?!- krzyk Emily oczywiście
musiał nam przerwać, niech jeszcze wszyscy się tu zlecą. Cholera!
Muszę porozmawiać na osobności z moją dziewczyną. Powiedziała
mi właśnie że będę ojcem, to wymaga jakiejś odpowiedzi z mojej
strony, a nie wiem czy ona chce wszystkim powiedzieć tak od razu.
Em zbiegła po schodach i wpadła
do salonu, gdize byliśmy my. Spojrzała na Liama z Chloe przelotnie
i skupiła swój wzrok na Meg.
- Dzwoniła Katie, jedziemy do
niej, a Zayn tu za chwilę przyjedzie. - oświadczyła nam, a
właściwie jej. Naprawdę dawno nie widziałem swojej dziewczyny ta
bardzo zdenerwowanej. Znów złapała ze mną kontakt wzrokowy. Co
się dzieje? - Ugh, wiem że wolałabyś spędzić wieczór z Harrym,
ale niestety ta noc należy się nam.
- Ale ja...
- Nie ma żadnego ale. Meg,
proszę cię, dawno nie miałyśmy babskiego wieczoru.
- Ja tylko muszę pogadać z
Harrym.- powiedziała patrząc na nią błagalnie. - To ważne.
- Pogadacie sobie jutro. Teraz
idziemy. - naprawdę zaczynam się martwić. Ona się nie cieszy?
Właściwie to mówiła że nie chce teraz dziecka, ale byłem pewien
tego że jeśli nam się zdarzy takie coś, i okaże się kiedyś że
jednak jest w ciąży to będzie się cieszyć, jak ja.
- Chloe? Jedziesz z nami?- Em
była zadowolona, nawet bardzo. Natomiast Chloe była ewidentnie
zdziwiona i trochę przestraszona? Spojrzała pytająco na Liama.
- Jeśli chcecie to mogę
jechać. - Emily uśmiechnęła się do niej po czym chwyciła ręce
dziewczyn i pociągnęła je za sobą. Meg szepnęła coś do niej i
podeszła do mnie szybko. Nachyliła się nade mną i cmoknęła mnie
w usta.
- Skarbie, nie jestem w ciąży.
- szepnęła do mojego ucha a ja zesztywniałem. Coo? Ale jak to nie
jest? Ja się tak cieszyłem, Boże, przez te kilka minut zdążyłem
już przyzwyczaić się nawet do tej dziwnej myśli że będę mieć
dziecko. A teraz od tak znowu mi mówi że nie jest w ciąży. Cały
zesztywniałem i wbiłem wzrok w jeden głupi punkt. Nie mogłem w to
uwierzyć. Po co to zrobiła? Po co pozwoliła mi myśleć że mogę
być tatą. - Chciałam powiedzieć ci coś innego.
- Co takiego?! - zwróciłem
uwagę wszystkich, ale miałem ich gdzieś. Byłem wpatrzony w jej
oczy, oczy które patrzyły na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Harry... - skrzywiła się
widząc jak mnie to zabolało. Bo zabolało.
- Idź już. Dziewczyny czekają.
- nie chciała, wiedziałem że nie chciała. Ale odwróciła się i
wyszła.
MEG
Skąd mogłam wiedzieć?
Boże, chciałam mu powiedzieć
coś zupełnie innego, ale wyszło oczywiście jak wyszło. Harry sam
sobie dopowiedział że jestem w ciąży. A po ostatniej rozmowie z
nim o tym, wiedziałam że się ucieszy. On chciał tego dziecka. A
ja? Powiedziałam mu że nie jestem w ciąży, i nie chcę teraz być.
No i z tego wszystkiego jeszcze on nadal nie wie o tym co chciałam
mu powiedzieć. A z tego to on zadowolony też nie będzie.
- Meg, co jest?- ja prowadziłam,
głównie z tego powodu, że Emily nie ma samochodu.
- W porządku- wymusiłam
uśmiech próbując powstrzymać łzy. Mam nadzieję że nie jest na
mnie zły, nie wytrzymałabym tego. Gdyby nie Liam z Chloe, mogłabym
mu powiedzieć od razu, a tak? Widziałam jego uśmiech, radość.i to wszytko zniszczyłam. Ale co miałam mu powiedzieć? Nie jestem w ciąży, nic na to nie poradzę.
- Meggi, o co chodziło Harremu?
- O nic Em, nic ważnego. - To
było ważne. Cholernie ważne.
- Meggi. Nie przejmuj się.
Zapomnij dziś o tym, proszę cię. - Emily pogłaskała mnie po
ramieniu, co szczerze mówiąc niewiele pomogło. Chcę żeby to on
mnie przytulił.
- Jasne. - znów się
uśmiechnęłam, ale nawet Chloe która mnie nie znała, zauważyła
pewnie że nie jest prawdziwy.
___________________________________