niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 59

Meg
Czuję się odrobinę winna za dzisiejszy dzień. Nie twierdzę oczywiście że na lodowisku było jakoś źle, czy coś. Bo Harremu nawet po tym jak już zdecydował się na puszczenie barierki się spodobało. I mimo że zrobił to na dziesięć minut przed zamknięciem, udało mu się jako tako nauczyć jeździć. Oczywiście pomińmy już to ile razy wylądował na lodzie.
A teraz leży sobie w łózko bo odrobinę zachorował. Ma lekką gorączkę, kaszel i katar, ale to chyba tylko przeziębienie. Po prostu aż się człowiek cieszy jak widzi okrytego pod samą szyję kołdrą, takiego sobie faceta. Jakby się cofnął w czasie jakieś piętnaście lat i mamusia latała tylko dookoła niego poprawiając mu podusię i przynosząc rosołek. Teraz zdaje się ja miałam przejąć tę rolę.
Właśnie wróciłam ze sklepu, gdzie kupiłam temu marudzie jakieś lekarstwa. Weszłam do domu, postawiłam zakupy na blacie w kuchni, wzięłam co mi potrzebne i poszłam do niego. Leżał rozwalony na całym łóżku i oglądał telewizor.
- Widzę że ci lepiej.
- Tyłek boli mnie jak cholera. Kopiłaś jakieś tabletki przeciwbólowe?
- Kupiłam, masz.- podałam mu wodę i tabletki na gardło i przeciwbólowe. Połknął wszystko na szczęście nie jęcząc że nie może bo gardło boli. Usiadłam obok niego przykładając rękę do jego czoła. Było gorące, ale nie aż tak bardzo.
- Gorączka ci spadła. Może wrócimy jutro do Londynu? Tam pójdziesz normalnie do lekarza, przepisze ci jakiś antybiotyk czy coś?- położyłam się obok niego, na co od razu zareagował. Przytulił się do moich piersi układając na nich głowę. Sięgnęłam po jego dłoń splatając ją z moją.
- Nie, przejdzie mi do jutra, dziś poleżę w łóżku i będzie ok.
Już nawet nie chciało mi się z nim kłócić. Zresztą mi też nie chciało się wracać już jutro do Londynu. Ten domek jest takim oderwaniem się od życia. Tutaj tak naprawdę jesteśmy tylko my. Nikt nie wie że my to my. I żaden z naszych znajomych nie ma pojęcia o istnieniu tego domku. W sumie rzeczy to nie wiem dlaczego, mogliby przecież tutaj przyjechać. Chyba że Harry chce zostawić to w tajemnicy.
- Co ze świętami?- no właśnie, nawet o tym jeszcze nie myślałam. Co my będziemy robić w święta? Z pewnością spędzimy je razem, ale gdzie to już zupełnie inna sprawa. Ja to naprawdę najchętniej zostałabym w domu, tylko z Harrym, ale to raczej nie będzie możliwe.
- Nie wiem. A gdzie chciałbyś jechać?
- Chcę być z tobą, nie ważne gdzie. Mama zapraszała nas do siebie, jak ostatnio z nią rozmawiałem.
- Babcia tez dzwoniła. Mówiła żebyśmy przylecieli do Polski choć na parę dni, poza tym jest też tata, nie chcę żeby sam spędzał święta.
- No i co my zrobimy hmm?- Harry objął mnie trochę mocniej. Pocałowałam go w czubek głowy jak to zawsze on miał w zwyczaju.
- Na razie wyzdrowiej, potem zobaczymy.
W sumie rzeczy to nie będzie takie proste zorganizować się na święta. Jak to niby wszystko połączyć? Chcielibyśmy spędzić choć chwilę z każdym, ale takie latanie z miejsca na miejsce będzie miało w ogóle sens?
Harry powoli zasypiał, zresztą było już późno, niech się biedak wyśpi, cały poobijany. Zaśmiałam się sama do siebie przypominając sobie jego niektóre pozycje po przewróceniu. Przecież ten facet wyglądał jak dziecko! Ale takie cholernie kochane, mój mały chłopczyk. Położyłam sobie na kolanach laptop, i postanowiłam zadzwonić do Jamie albo Jasona. Tak dawno z nimi nie rozmawiałam. A szkoda.
- Louis!?- ja pierdziele kurwa mać. Co do jasnej cholery robi Lou, nasz Tommo, w pokoju Jamie? Mogłabym się jeszcze pomylić, i zadzwonić do niego przez przypadek. Ale sprawdziłam dokładnie, dzwonię do Jam, i doskonale rozpoznaję te jaskrawożółte zasłony w oknie. To musi być pokój Jam.
- co ty tam robisz?- nie mogłabym nie być zdziwiona. Louis Tomlinson, dokładnie ten sam, który z początku mówił że Jamie jest wredna i nie da się z nią normalnie rozmawiać jest sobie u niej… w Paryżu!
- Cześć Meggi.- wyszczerzył się do kamery, a ja nadal wgapiałam się w niego ciągle myśląc że to jakiś głupi żart.
- Chyba boję się pytać, co robisz u Jamie.- po chwili doznałam jeszcze większego szoku. Moja przyjaciółka tak po prostu najnaturalniej w świecie podeszłą uśmiechnięta do niego i usiadła na jego kolanach. Ten cmoknął ją w policzek. No przecież to normalne nie jest. O co tutaj chodzi, bo nie rozumiem?
- No bo wiesz, tak jakby jesteśmy razem- odezwała się Jamie. Mój świat legł w gruzach. Bo ja się bardzo cieszę, naprawdę, tylko że dlaczego nikt mi o niczym nie powiedział? Wolałabym mieć świadomość tego że moi przyjaciele są ze sobą szczęśliwi, a nie że ukrywali się przed nami w Paryżu! No halo!
- Wy- zmrużyłam oczy patrząc na dwójkę w ekranie laptopa.- Niech was tylko zobaczę a tak skopię wam dupy, że nie będziecie na nich mogli usiąść jak Harry!- dobra, mogłam sobie to porównanie z moim kochaniem darować. Spojrzeli na siebie zdziwieni, a ja trochę się zmieszałam. Bo to zabrzmiało zupełnie tak, jakbym skopała Harrego po jego seksownym tyłeczku.
- A co z tym ma wspólnego Hazz?- Lou uniósł jedną brew na co ja się zaśmiałam.
- A nic, trochę się rozchorował, bo byliśmy na lodowisku.- chyba by mnie zabił gdybym powiedziała że nie umie jeździć. Przecież jak dzisiaj patrzyłam jak się biedak męczy żeby powiedzieć o tym mi, to mało ze śmiechu nie padłam. I jak jeszcze upierał się przy tym że za nic nie wejdzie na lód.
- A teraz powiedzie mi ile to już trwa.- znowu zmierzyłam ich wzrokiem na co Jam się zarumieniła. Czy to nie przypadkiem właśnie ona mówiła o tym jak to nie da się uwięzić w związku? Owszem, lubiła zawsze facetów, ale cholera na jedną noc! Lou nie nadaje się do takiego związku. Ja naprawdę nie wiem, jak oni sobie razem poradzą. Jestem niesamowicie zaskoczona, bo ona nigdy nie była osobą którą podejrzewałabym o jakiegokolwiek chłopaka, a co dopiero żeby to jeszcze był Tommo!
- Kilka tygodni, chyba trzy.
- I nie znalazłaś ani chwili żeby mi o tym powiedzieć?!
- Jakoś tak wyszło.
- Dobra, jak ja zajdę w ciąże i urodzę dziecko, to dowiecie się dopiero jak dostaniecie zaproszenie na chrzciny.- udałam zupełnie obojętną. Poczułam że Harry się rusza, więc chyba się budził. Położyłam dłoń na jego policzku i go lekko głaskałam.
- Jesteś w ciąży?- o Jezu, a ci znowu wymyślają sobie niestworzone historie. No jasne że jestem w ciąży! Z poduszką pod bluzką!
- Tak Jam, jestem, ale nie mówcie Harremu bo mam zamiar uciec.- spojrzeli na mnie jak na wariatkę, no ale przecież sami wymyślili sobie że jestem w ciąży. – Po prostu przykro mi że nam nie powiedzieliście.- spojrzałam odruchowo na Harrego. Był taki niewinny kiedy spał, jego rysy twarzy nie były tak ostro zarysowane, były łagodne jak u niemowlaka, gładka skóra rozpływała się pod wpływem mojego dotyku na jego policzku. Na chwilę zapomniałam nawet że patrzą na mnie Lou z Jam.
- Gdzie wy w ogóle jesteście co?- zapytał Lou patrząc to na mnie to na Harrego. Właściwie to chyba widzieli oni jedynie jego loki, bo kamerka już go nie chwytała. Powiedzieć im? Ten dom jest naszym prywatnym miejscem, wiem o nim tylko ja i on. Nikt, ani żaden z naszych przyjaciół, ani Gemma, Bartek czy nasi rodzice. To był nasz azyl, w którym mogliśmy się schować zawsze kiedy chcieliśmy uciec przed światem.
- Wyjechaliśmy na romantyczny weekend.- uśmiechnęłam się puszczając do nich oczko.
- Nooooo to już wiem co będziecie robić w nocy- zaśmiała się Jamie.
- Z pewnością, zwłaszcza że Harry mi tu umiera na bolący tyłek.
- W każdym razie, żeby jednak nie wyszły z tego jakieś chrzciny.- zaśmiał się Lou na co znowu mój wzrok powędrował na Stylesa. Miał otwarte oczy i wpatrywał się w ekran laptopa. Hmmmm, ciekawe czy jego szok na widok pary siedzącej sobie po drugiej stronie tej rozmowy był większy od mojego.
- Tommo?- zapytał nienaturalnie zachrypniętym głosem. Był jeszcze bardziej zachrypnięty od tej zwykłej, kojącej dla uszu chrypki mojego chłopaka. Harry nie wyglądał dobrze. Był blady, i nie wiem czy to z powodu choroby czy z widoku jaki zastał. Jednak czułam że jego ciało jest rozpalone.
- Emmmm… cześć Hazz.- widać było po Tomlinsonie że się zmieszał. No tak, jego najlepszy przyjaciel właśnie odkrył jego ukrywany związek. I naprawdę nie chciałabym być teraz na miejscu Harrego. Wiem co czuje, właściwie Jamie też mi nic nie powiedziała. Ale ona akurat nigdy nie była skora do zwierzeń. Przyzwyczaiłam się że nic mi nie mówi. Ale Louis? On i Harry mówili sobie o wszystkim. Zawsze.
- Co ty do cholery robisz u Jamie?- Harry podniósł się do pozycji siedzącej równając się ze mną. Wpatrywał się w nich z tak nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wiedziałam jedynie tyle że był wściekły.
- Jesteśmy razem.- ku mojemu zaskoczeniu nie powiedział tego Lou a Jam. Nikt się nie odzywał, a to że rozmawialiśmy przez Skypa a nie normalnie potęgowało jeszcze bardziej napięcie unoszące się w powietrzu. Odwróciłam głowę patrząc na Harrego który zmrużonymi oczami wpatrywał się w dwójkę siedzącą w pokoju Jamie w tak dobrze znanym mi mieszkaniu.
- Nie wierzę że mi nie powiedziałeś.- praktycznie szepnął Harry. Odszukałam jego dłoń i uścisnęłam ją. Chciałam żeby wiedział że we wszystkim go wspieram. Nawet jeśli będąc wściekłym na nich robił źle.- Jak długo to trwa, co? Miesiąc, dwa? A ty nie zdążyłeś mi nic powiedzieć. O mnie z Meg wiesz wszystko, od samego początku naszego związku. Wiedziałeś nawet kiedy się pieprzyliśmy! A teraz ona tak po prostu sobie siedzi na twoich kolanach?! Świetna mi przyjaźń! Dobrze wiesz że nie mam nic przeciwko, lubię cię Jam, serio, ale nie rozumiem po co się ukrywacie. Cholera no! To wcale nie jest zabawne! Zawiodłem się BooBear, myślałem że mówimy sobie o takich rzeczach, widać myliłem się. A teraz wybacz, ale chcę spędzić czas z moją dziewczyną.- spojrzał przelotnie na mnie. – I zostajemy tu do końca tygodnia.- Jednym ruchem zatrzasnął laptopa i wyskoczył z łóżka puszczając moją dłoń. Zachwiał się delikatnie i usiadł z powrotem.
Zastygł.
Rozumiem, jest wściekły na Lou, ale przesadził. To nic takiego znowu, nie powinien być tak zły, Lou na pewno by mu powiedział, może nie był gotowy, albo Jamie go poprosiła o dyskrecję? Powinien dać im coś powiedzieć a nie tak od razu krytykować ich zachowanie. Korzystając z tego że Harry siedział plecami do mnie wyjęłam z kieszeni telefon, i wystukałam na klawiaturze kilka słów, po czym wysłałam do Lou.

Pogadam z nim, nie martwcie się, porozmawiacie na spokojnie
jak wrócimy do Londynu.”

Przesunęłam się na łóżku zbliżając się do niego. Położyłam dłoń na jego plecach lekko go głaszcząc. Nawet nie drgnął.
- Czuję się jak idiota- powiedział nie patrząc na mnie.
- Nie jesteś idiotą. Po prostu zabolało cię to że ci nie powiedział. Ale kochanie, może miał do tego powody, powinieneś z nim porozmawiać.
- Nie ma mowy.- wstał zrywając się z łóżka. – on jakoś nie śpieszył się z rozmawianiem ze mną! To nie fair! Jesteśmy przyjaciółmi! Mówię mu o wszystkim, a on nie powiedział mi o tym że jest z Jamie Bóg wie od kiedy!- wymachiwał rękami na wszystkie strony. Był zawiedziony. Zresztą nie dziwię mu się, poniekąd ma rację i prawo do tego by się tak czuć. Może nie wiem na czym tak do końca polegała ich relacja, ale Lou chyba miał prawo do nie mówienia o wszystkim Harremu?
- kochanie, spokojnie, może Jamie poprosiła go żeby nic nie mówił. Gdybym ja ciebie o coś takiego poprosiła pewnie byś posłuchał, prawda?
- To nie to samo! Ty jesteś moją Meg!- spojrzał na mnie z taką bezradnością, podeszłam do niego i go przytuliłam. Objął mnie w talii i schował głowę w zagłębieniu pomiędzy moją szyją i głową.- Ciebie kocham, a on… po prostu czuję się oszukany. Kiedy my zaczęliśmy się spotykać, wiedział wszystko.
- Harry, tylko że to było grubo ponad dwa lata temu, mieszkaliście razem i wszystko było zupełnie inne.
- Ale to nie zmienia faktu że mógł mi powiedzieć. Dobrze wie, że lubię Jamie, i ciesze się że są razem, więc nie wiem o co im chodzi.- odsunęłam się od niego trochę i spojrzałam w jego oczy. Były faktycznie jakieś takie smutne. W dodatku gorączka którą czułam na jego czole wcale nie wróżyła nic dobrego. Nie wiem czy to dobry pomysł zostawać tutaj dłużej.
- Może powinniśmy wrócić, Harry jesteś chory, powinieneś pójść do lekarza.
- Nie ma mowy, zostajemy tutaj i nie chcę słyszeć sprzeciwów.- westchnęłam wiedząc że faktycznie dalsze kłótnie z nim nie miały sensu. I tak postawiłby na swoim.
- No dobrze, ty zmykaj do łóżka, a ja idę zrobić ci jakąś herbatę.
- Wolałbym pójść najpierw pod prysznic, jestem cały spocony od tego leżenia. A ty kochanie idziesz ze mną. Wszystko mnie boli i nie mam siły na mycie się sam.- gdzieś na tej jego schorowanej twarzy dojrzałam się cwaniackiego uśmieszku.
- Nawet kiedy jesteś chory myślisz tylko o seksie, opanuj się skarbie.- klepnęłam go w tyłek wychodząc z pokoju, po czym odwróciłam się w drzwiach i przesłałam mu całusa.
________________________________

No i jak? Podoba się? No mam nadzieję i czekam na komentarze! <33 

16 komentarzy:

  1. Pieerwsza <3 Świetnie no cholera, no świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju Megi sie tak słodko opiekuje Harrym ! I tak sie ciesze ze Lou i Jamie są razem <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww <33 Słooodko ;** twoje opowiadanie jest cudowne *o* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz jestem w lekkim szoku, jak oni mogli to tak ukrywać? Ale nie mam pojęcia dlaczego Hazza wpadł w aż taką furię, to chyba z tej gorączki :P
    Czuję że ten wypad zakończy się dla nich jakoś bardzo udanie :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra ten rozdział jest bardzo ciekawy, ale mnie też interesuje, co wydarzy się w następnym, bo po zapowiedzi wnioskuję, że będzie ciekawie (:
    Kocham i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega *-* Super rozdział! <3 Czekam nn! xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetny xx @Monia_Kowalczyk

    OdpowiedzUsuń
  9. genialnie jak zwykle tyle emocji tu przedstawiłaś :D czekam na nn :***

    OdpowiedzUsuń
  10. A gdzie ta scena +18?! Nie no zeby mi zależalo ale obiecałaś;) Meggi tak słotko opiekuje się Hazzą♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham cię, kocham to, kocham, kocham,kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham a właśnie mówiłam już, że cię kocham za to opowiadanie? a co mi tam; kocham cię!!!
    Nawet już nie wiem jak bym mogła funkcjonować bez tego opa, gosz co ty ze mną zrobiłaś;D
    Dobra wruciłam i już ochłonęłam uuug Jammie i Lou? Czy ja o czymś nie wiem? No najwyraźniej nie. Louisiu jak mogłeś okłamać Hadzie, hm? On tu biedny się kuruje a ty tu tak bum wuskakujesz, chcesz żeby zawału nasze Hazziątko dostało? A po za tym Megg słodko opiekuje się Harry'm♥ Zachowują się jak stare dobre małżenstwo ←swoją drogą to już wyobażam sobie to weselisko, bo w końcu nasze gołąbeczki kiedyś się pobierą, nie?→No i mam rozumieć, że Hazz chory czy nie zboczenieć everytime:D
    Weny:)
    Acha no i reckless to ja.
    i zmieniłam tt z lovely_megg na madly_jelly
    Gosz już nie mogę się doczekać 60, ale sądząc po zapowiedzi zspowiada się ciekawie.
    Dobra już nie bd ci głowy zawracać moimi bzdurami, spaaaadam.
    Harribo

    OdpowiedzUsuń
  12. Super*.*
    cieszę się, że Jammie i Lou są razem, a meg tak słodko opiekuje się Hazzą ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń