Meg
Czuję
się odrobinę winna za dzisiejszy dzień. Nie twierdzę oczywiście
że na lodowisku było jakoś źle, czy coś. Bo Harremu nawet po tym
jak już zdecydował się na puszczenie barierki się spodobało. I
mimo że zrobił to na dziesięć minut przed zamknięciem, udało mu
się jako tako nauczyć jeździć. Oczywiście pomińmy już to ile
razy wylądował na lodzie.
A
teraz leży sobie w łózko bo odrobinę zachorował. Ma lekką
gorączkę, kaszel i katar, ale to chyba tylko przeziębienie. Po
prostu aż się człowiek cieszy jak widzi okrytego pod samą szyję
kołdrą, takiego sobie faceta. Jakby się cofnął w czasie jakieś
piętnaście lat i mamusia latała tylko dookoła niego poprawiając
mu podusię i przynosząc rosołek. Teraz zdaje się ja miałam
przejąć tę rolę.
Właśnie
wróciłam ze sklepu, gdzie kupiłam temu marudzie jakieś lekarstwa.
Weszłam do domu, postawiłam zakupy na blacie w kuchni, wzięłam co
mi potrzebne i poszłam do niego. Leżał rozwalony na całym łóżku
i oglądał telewizor.
-
Widzę że ci lepiej.
-
Tyłek boli mnie jak cholera. Kopiłaś jakieś tabletki
przeciwbólowe?
-
Kupiłam, masz.- podałam mu wodę i tabletki na gardło i
przeciwbólowe. Połknął wszystko na szczęście nie jęcząc że
nie może bo gardło boli. Usiadłam obok niego przykładając rękę
do jego czoła. Było gorące, ale nie aż tak bardzo.
-
Gorączka ci spadła. Może wrócimy jutro do Londynu? Tam pójdziesz
normalnie do lekarza, przepisze ci jakiś antybiotyk czy coś?-
położyłam się obok niego, na co od razu zareagował. Przytulił
się do moich piersi układając na nich głowę. Sięgnęłam po
jego dłoń splatając ją z moją.
-
Nie, przejdzie mi do jutra, dziś poleżę w łóżku i będzie ok.
Już
nawet nie chciało mi się z nim kłócić. Zresztą mi też nie
chciało się wracać już jutro do Londynu. Ten domek jest takim
oderwaniem się od życia. Tutaj tak naprawdę jesteśmy tylko my.
Nikt nie wie że my to my. I żaden z naszych znajomych nie ma
pojęcia o istnieniu tego domku. W sumie rzeczy to nie wiem dlaczego,
mogliby przecież tutaj przyjechać. Chyba że Harry chce zostawić
to w tajemnicy.
-
Co ze świętami?- no właśnie, nawet o tym jeszcze nie myślałam.
Co my będziemy robić w święta? Z pewnością spędzimy je razem,
ale gdzie to już zupełnie inna sprawa. Ja to naprawdę najchętniej
zostałabym w domu, tylko z Harrym, ale to raczej nie będzie
możliwe.
-
Nie wiem. A gdzie chciałbyś jechać?
-
Chcę być z tobą, nie ważne gdzie. Mama zapraszała nas do siebie,
jak ostatnio z nią rozmawiałem.
-
Babcia tez dzwoniła. Mówiła żebyśmy przylecieli do Polski choć
na parę dni, poza tym jest też tata, nie chcę żeby sam spędzał
święta.
-
No i co my zrobimy hmm?- Harry objął mnie trochę mocniej.
Pocałowałam go w czubek głowy jak to zawsze on miał w zwyczaju.
-
Na razie wyzdrowiej, potem zobaczymy.
W
sumie rzeczy to nie będzie takie proste zorganizować się na
święta. Jak to niby wszystko połączyć? Chcielibyśmy spędzić
choć chwilę z każdym, ale takie latanie z miejsca na miejsce
będzie miało w ogóle sens?
Harry
powoli zasypiał, zresztą było już późno, niech się biedak
wyśpi, cały poobijany. Zaśmiałam się sama do siebie
przypominając sobie jego niektóre pozycje po przewróceniu.
Przecież ten facet wyglądał jak dziecko! Ale takie cholernie
kochane, mój mały chłopczyk. Położyłam sobie na kolanach
laptop, i postanowiłam zadzwonić do Jamie albo Jasona. Tak dawno z
nimi nie rozmawiałam. A szkoda.
-
Louis!?- ja pierdziele kurwa mać. Co do jasnej cholery robi Lou,
nasz Tommo, w pokoju Jamie? Mogłabym się jeszcze pomylić, i
zadzwonić do niego przez przypadek. Ale sprawdziłam dokładnie,
dzwonię do Jam, i doskonale rozpoznaję te jaskrawożółte zasłony
w oknie. To musi być pokój Jam.
-
co ty tam robisz?- nie mogłabym nie być zdziwiona. Louis Tomlinson,
dokładnie ten sam, który z początku mówił że Jamie jest wredna
i nie da się z nią normalnie rozmawiać jest sobie u niej… w
Paryżu!
-
Cześć Meggi.- wyszczerzył się do kamery, a ja nadal wgapiałam
się w niego ciągle myśląc że to jakiś głupi żart.
-
Chyba boję się pytać, co robisz u Jamie.- po chwili doznałam
jeszcze większego szoku. Moja przyjaciółka tak po prostu
najnaturalniej w świecie podeszłą uśmiechnięta do niego i
usiadła na jego kolanach. Ten cmoknął ją w policzek. No przecież
to normalne nie jest. O co tutaj chodzi, bo nie rozumiem?
-
No bo wiesz, tak jakby jesteśmy razem- odezwała się Jamie. Mój
świat legł w gruzach. Bo ja się bardzo cieszę, naprawdę, tylko
że dlaczego nikt mi o niczym nie powiedział? Wolałabym mieć
świadomość tego że moi przyjaciele są ze sobą szczęśliwi, a
nie że ukrywali się przed nami w Paryżu! No halo!
-
Wy- zmrużyłam oczy patrząc na dwójkę w ekranie laptopa.- Niech
was tylko zobaczę a tak skopię wam dupy, że nie będziecie na nich
mogli usiąść jak Harry!- dobra, mogłam sobie to porównanie z
moim kochaniem darować. Spojrzeli na siebie zdziwieni, a ja trochę
się zmieszałam. Bo to zabrzmiało zupełnie tak, jakbym skopała
Harrego po jego seksownym tyłeczku.
-
A co z tym ma wspólnego Hazz?- Lou uniósł jedną brew na co ja się
zaśmiałam.
-
A nic, trochę się rozchorował, bo byliśmy na lodowisku.- chyba by
mnie zabił gdybym powiedziała że nie umie jeździć. Przecież jak
dzisiaj patrzyłam jak się biedak męczy żeby powiedzieć o tym mi,
to mało ze śmiechu nie padłam. I jak jeszcze upierał się przy
tym że za nic nie wejdzie na lód.
-
A teraz powiedzie mi ile to już trwa.- znowu zmierzyłam ich
wzrokiem na co Jam się zarumieniła. Czy to nie przypadkiem właśnie
ona mówiła o tym jak to nie da się uwięzić w związku? Owszem,
lubiła zawsze facetów, ale cholera na jedną noc! Lou nie nadaje
się do takiego związku. Ja naprawdę nie wiem, jak oni sobie razem
poradzą. Jestem niesamowicie zaskoczona, bo ona nigdy nie była
osobą którą podejrzewałabym o jakiegokolwiek chłopaka, a co
dopiero żeby to jeszcze był Tommo!
-
Kilka tygodni, chyba trzy.
-
I nie znalazłaś ani chwili żeby mi o tym powiedzieć?!
-
Jakoś tak wyszło.
-
Dobra, jak ja zajdę w ciąże i urodzę dziecko, to dowiecie się
dopiero jak dostaniecie zaproszenie na chrzciny.- udałam zupełnie
obojętną. Poczułam że Harry się rusza, więc chyba się budził.
Położyłam dłoń na jego policzku i go lekko głaskałam.
-
Jesteś w ciąży?- o Jezu, a ci znowu wymyślają sobie niestworzone
historie. No jasne że jestem w ciąży! Z poduszką pod bluzką!
-
Tak Jam, jestem, ale nie mówcie Harremu bo mam zamiar uciec.-
spojrzeli na mnie jak na wariatkę, no ale przecież sami wymyślili
sobie że jestem w ciąży. – Po prostu przykro mi że nam nie
powiedzieliście.- spojrzałam odruchowo na Harrego. Był taki
niewinny kiedy spał, jego rysy twarzy nie były tak ostro
zarysowane, były łagodne jak u niemowlaka, gładka skóra
rozpływała się pod wpływem mojego dotyku na jego policzku. Na
chwilę zapomniałam nawet że patrzą na mnie Lou z Jam.
-
Gdzie wy w ogóle jesteście co?- zapytał Lou patrząc to na mnie to
na Harrego. Właściwie to chyba widzieli oni jedynie jego loki, bo
kamerka już go nie chwytała. Powiedzieć im? Ten dom jest naszym
prywatnym miejscem, wiem o nim tylko ja i on. Nikt, ani żaden z
naszych przyjaciół, ani Gemma, Bartek czy nasi rodzice. To był
nasz azyl, w którym mogliśmy się schować zawsze kiedy chcieliśmy
uciec przed światem.
-
Wyjechaliśmy na romantyczny weekend.- uśmiechnęłam się
puszczając do nich oczko.
-
Nooooo to już wiem co będziecie robić w nocy- zaśmiała się
Jamie.
-
Z pewnością, zwłaszcza że Harry mi tu umiera na bolący tyłek.
-
W każdym razie, żeby jednak nie wyszły z tego jakieś chrzciny.-
zaśmiał się Lou na co znowu mój wzrok powędrował na Stylesa.
Miał otwarte oczy i wpatrywał się w ekran laptopa. Hmmmm, ciekawe
czy jego szok na widok pary siedzącej sobie po drugiej stronie tej
rozmowy był większy od mojego.
-
Tommo?- zapytał nienaturalnie zachrypniętym głosem. Był jeszcze
bardziej zachrypnięty od tej zwykłej, kojącej dla uszu chrypki
mojego chłopaka. Harry nie wyglądał dobrze. Był blady, i nie wiem
czy to z powodu choroby czy z widoku jaki zastał. Jednak czułam że
jego ciało jest rozpalone.
-
Emmmm… cześć Hazz.- widać było po Tomlinsonie że się
zmieszał. No tak, jego najlepszy przyjaciel właśnie odkrył jego
ukrywany związek. I naprawdę nie chciałabym być teraz na miejscu
Harrego. Wiem co czuje, właściwie Jamie też mi nic nie
powiedziała. Ale ona akurat nigdy nie była skora do zwierzeń.
Przyzwyczaiłam się że nic mi nie mówi. Ale Louis? On i Harry
mówili sobie o wszystkim. Zawsze.
-
Co ty do cholery robisz u Jamie?- Harry podniósł się do pozycji
siedzącej równając się ze mną. Wpatrywał się w nich z tak
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wiedziałam jedynie tyle że był
wściekły.
-
Jesteśmy razem.- ku mojemu zaskoczeniu nie powiedział tego Lou a
Jam. Nikt się nie odzywał, a to że rozmawialiśmy przez Skypa a
nie normalnie potęgowało jeszcze bardziej napięcie unoszące się
w powietrzu. Odwróciłam głowę patrząc na Harrego który
zmrużonymi oczami wpatrywał się w dwójkę siedzącą w pokoju
Jamie w tak dobrze znanym mi mieszkaniu.
-
Nie wierzę że mi nie powiedziałeś.- praktycznie szepnął Harry.
Odszukałam jego dłoń i uścisnęłam ją. Chciałam żeby wiedział
że we wszystkim go wspieram. Nawet jeśli będąc wściekłym na
nich robił źle.- Jak długo to trwa, co? Miesiąc, dwa? A ty nie
zdążyłeś mi nic powiedzieć. O mnie z Meg wiesz wszystko, od
samego początku naszego związku. Wiedziałeś nawet kiedy się
pieprzyliśmy! A teraz ona tak po prostu sobie siedzi na twoich
kolanach?! Świetna mi przyjaźń! Dobrze wiesz że nie mam nic
przeciwko, lubię cię Jam, serio, ale nie rozumiem po co się
ukrywacie. Cholera no! To wcale nie jest zabawne! Zawiodłem się
BooBear, myślałem że mówimy sobie o takich rzeczach, widać
myliłem się. A teraz wybacz, ale chcę spędzić czas z moją
dziewczyną.- spojrzał przelotnie na mnie. – I zostajemy tu do
końca tygodnia.- Jednym ruchem zatrzasnął laptopa i wyskoczył z
łóżka puszczając moją dłoń. Zachwiał się delikatnie i usiadł
z powrotem.
Zastygł.
Rozumiem,
jest wściekły na Lou, ale przesadził. To nic takiego znowu, nie
powinien być tak zły, Lou na pewno by mu powiedział, może nie był
gotowy, albo Jamie go poprosiła o dyskrecję? Powinien dać im coś
powiedzieć a nie tak od razu krytykować ich zachowanie. Korzystając
z tego że Harry siedział plecami do mnie wyjęłam z kieszeni
telefon, i wystukałam na klawiaturze kilka słów, po czym wysłałam
do Lou.
„Pogadam
z nim, nie martwcie się, porozmawiacie na spokojnie
jak
wrócimy do Londynu.”
Przesunęłam
się na łóżku zbliżając się do niego. Położyłam dłoń na
jego plecach lekko go głaszcząc. Nawet nie drgnął.
-
Czuję się jak idiota- powiedział nie patrząc na mnie.
-
Nie jesteś idiotą. Po prostu zabolało cię to że ci nie
powiedział. Ale kochanie, może miał do tego powody, powinieneś z
nim porozmawiać.
-
Nie ma mowy.- wstał zrywając się z łóżka. – on jakoś nie
śpieszył się z rozmawianiem ze mną! To nie fair! Jesteśmy
przyjaciółmi! Mówię mu o wszystkim, a on nie powiedział mi o tym
że jest z Jamie Bóg wie od kiedy!- wymachiwał rękami na wszystkie
strony. Był zawiedziony. Zresztą nie dziwię mu się, poniekąd ma
rację i prawo do tego by się tak czuć. Może nie wiem na czym tak
do końca polegała ich relacja, ale Lou chyba miał prawo do nie
mówienia o wszystkim Harremu?
-
kochanie, spokojnie, może Jamie poprosiła go żeby nic nie mówił.
Gdybym ja ciebie o coś takiego poprosiła pewnie byś posłuchał,
prawda?
-
To nie to samo! Ty jesteś moją Meg!- spojrzał na mnie z taką
bezradnością, podeszłam do niego i go przytuliłam. Objął mnie w
talii i schował głowę w zagłębieniu pomiędzy moją szyją i
głową.- Ciebie kocham, a on… po prostu czuję się oszukany.
Kiedy my zaczęliśmy się spotykać, wiedział wszystko.
-
Harry, tylko że to było grubo ponad dwa lata temu, mieszkaliście
razem i wszystko było zupełnie inne.
-
Ale to nie zmienia faktu że mógł mi powiedzieć. Dobrze wie, że
lubię Jamie, i ciesze się że są razem, więc nie wiem o co im
chodzi.- odsunęłam się od niego trochę i spojrzałam w jego oczy.
Były faktycznie jakieś takie smutne. W dodatku gorączka którą
czułam na jego czole wcale nie wróżyła nic dobrego. Nie wiem czy
to dobry pomysł zostawać tutaj dłużej.
-
Może powinniśmy wrócić, Harry jesteś chory, powinieneś pójść
do lekarza.
-
Nie ma mowy, zostajemy tutaj i nie chcę słyszeć sprzeciwów.-
westchnęłam wiedząc że faktycznie dalsze kłótnie z nim nie
miały sensu. I tak postawiłby na swoim.
-
No dobrze, ty zmykaj do łóżka, a ja idę zrobić ci jakąś
herbatę.
-
Wolałbym pójść najpierw pod prysznic, jestem cały spocony od
tego leżenia. A ty kochanie idziesz ze mną. Wszystko mnie boli i
nie mam siły na mycie się sam.- gdzieś na tej jego schorowanej
twarzy dojrzałam się cwaniackiego uśmieszku.
-
Nawet kiedy jesteś chory myślisz tylko o seksie, opanuj się
skarbie.- klepnęłam go w tyłek wychodząc z pokoju, po czym
odwróciłam się w drzwiach i przesłałam mu całusa.
________________________________
Pieerwsza <3 Świetnie no cholera, no świetnie <3
OdpowiedzUsuńJeju Megi sie tak słodko opiekuje Harrym ! I tak sie ciesze ze Lou i Jamie są razem <3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńAww <33 Słooodko ;** twoje opowiadanie jest cudowne *o* <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial ;*
OdpowiedzUsuńNo to teraz jestem w lekkim szoku, jak oni mogli to tak ukrywać? Ale nie mam pojęcia dlaczego Hazza wpadł w aż taką furię, to chyba z tej gorączki :P
OdpowiedzUsuńCzuję że ten wypad zakończy się dla nich jakoś bardzo udanie :3
Dobra ten rozdział jest bardzo ciekawy, ale mnie też interesuje, co wydarzy się w następnym, bo po zapowiedzi wnioskuję, że będzie ciekawie (:
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na następny :*
Mega *-* Super rozdział! <3 Czekam nn! xx
OdpowiedzUsuńŚwietny !!! Czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńXoxo @JustynaJanik3
Wspaniały !! <3
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny xx @Monia_Kowalczyk
OdpowiedzUsuńgenialnie jak zwykle tyle emocji tu przedstawiłaś :D czekam na nn :***
OdpowiedzUsuńA gdzie ta scena +18?! Nie no zeby mi zależalo ale obiecałaś;) Meggi tak słotko opiekuje się Hazzą♥
OdpowiedzUsuńKocham cię, kocham to, kocham, kocham,kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham a właśnie mówiłam już, że cię kocham za to opowiadanie? a co mi tam; kocham cię!!!
OdpowiedzUsuńNawet już nie wiem jak bym mogła funkcjonować bez tego opa, gosz co ty ze mną zrobiłaś;D
Dobra wruciłam i już ochłonęłam uuug Jammie i Lou? Czy ja o czymś nie wiem? No najwyraźniej nie. Louisiu jak mogłeś okłamać Hadzie, hm? On tu biedny się kuruje a ty tu tak bum wuskakujesz, chcesz żeby zawału nasze Hazziątko dostało? A po za tym Megg słodko opiekuje się Harry'm♥ Zachowują się jak stare dobre małżenstwo ←swoją drogą to już wyobażam sobie to weselisko, bo w końcu nasze gołąbeczki kiedyś się pobierą, nie?→No i mam rozumieć, że Hazz chory czy nie zboczenieć everytime:D
Weny:)
Acha no i reckless to ja.
i zmieniłam tt z lovely_megg na madly_jelly
Gosz już nie mogę się doczekać 60, ale sądząc po zapowiedzi zspowiada się ciekawie.
Dobra już nie bd ci głowy zawracać moimi bzdurami, spaaaadam.
Harribo
Super*.*
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Jammie i Lou są razem, a meg tak słodko opiekuje się Hazzą ♥
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń