O co tu do cholery chodzi? Co to
było? Dlaczego Zayn nazwał się Zaynuś i dlaczego zachowuje się jakby mnie znał?
Dla mnie to zdecydowanie za dużo pytań. W dodatku stoję gdzieś w jakimś
pomieszczeniu. I nie wiem co mam zrobić. Usłyszałam ciche pochlipywanie.
Rozejrzałam się po garderobie? Dostrzegłam loczka siedzącego pod ścianą. Miał
twarz ukrytą w dłoniach i płakał. Cały się trząsł, nie mogłam tak na niego
patrzeć, było mi go tak bardzo szkoda. Chciałam do niego podejść i mocno
przytulic, ale chyba nie wypada.
ask
- Chcę być sam.- usłyszałam jego
głos.
- Przepraszam.- powiedziałam i
odwróciłam się w kierunku wyjścia. Nie rozumiem po co Zayn mnie tu wepchnął,
musze jak najszybciej się stąd wydostać. Nie chcę tu być, nie chcę znowu
cierpieć, przecież on mnie nie zna, nie wie kim jestem a jego widok wbija mi tylko
w serce nóż.
- Zaczekaj.- kiedy znowu na niego
popatrzyłam miał podniesioną głowę i z niedowierzaniem się mi przyglądał.
- Mmmmeggi? Boże to ty?- zapytał
patrząc na mnie. Wstał i od razu opadł powrotem. Nie miał siły nawet wstać.
Chciałam mu pomóc, był cały zapłakany, chciałam go przytulic tak jak dawniej
ale nie umiałam, on nie był mój.
- Powiedz że to ty, błagam.-
wydukał cicho jednak do mnie podchodząc. Jego delikatna, trzęsąca się dłoń
dotknęła mojego policzka i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Ale Harry jaka ja? Nie znam cię.
- Moja Meggi.- wyszeptał cicho
- Ale ja nie jestem twoja.-
wyszeptałam spuszczając wzrok. Dlaczego czuję się jak w moim śnie?
- Meggi, nie rób mi tego proszę.
Nie jesteś Meg? Nie jesteś moją mała Meg?! Mam dość ! Mam cholernie dość! Wiesz
co!? Zabije się. To życie jest do dupy! Ja już nie potrafię tak żyć! W dodatku
właśnie sobie ciebie wyobraziłem! Mam zwidy! Widzę cię to znaczy że pewnie
chcesz żebym do ciebie dołączył. Zaczekaj kochanie, znajdę tylko jakieś
lekarstwa, alkoholu tu dużo, zaraz u ciebie będę.- nie rozumiałam nic z tego co
on mówił. Nie rozumiałam nawet tego co ja tu robię. On zaczął chodzić po
pokoju, podszedł do barku i wyjął jakąś butelkę. Dobrze usłyszałam i on chce Se
pozbawić życia?
- Hej, spokojnie. Ja istnieję.
Tylko cię nie znam, to znaczy nie osobiście.
- Co ty mówisz?! Znasz mnie! To ja!
Przecież byłaś moja!- wykrzyczał puszczając przy tym butelkę która się rozbiła
i cała zawartość wylała się na podłogę a ja skuliłam się trochę. Zachowywał się
dziwnie, bałam się go trochę choć wiedziałam że nic mi nie zrobi.- Jesteś
moja.- dodał już odrobinę ciszej, widząc moją reakcję.
- Przepraszam, ale o co tu chodzi?!
Co ja tu robię, co ty do mnie mówisz? – to z pewnością jest sen! Na pewno nie
dzieje się to naprawdę.- Chcę stąd wyjść i to teraz!
Nie czekając dłużej wybiegłam z tej
przeklętej garderoby. I po co mi to było? Po co zgodziłam się na ten koncert?
Biegłam korytarzem i na szczęście po drodze trafiłam na tylne wyjście.
Wybiegłam na zewnątrz i odetchnęłam świerzym powietrzem. Co to kurwa było? Nie
rozumiem nic a nic, zupełnie się pogubiłam w tym wszystkim. Dlaczego Zayn mnie
poznał? Co ja mówię! On mnie nie poznał, skąd miałby mnie znać? Ale z jakiegoś
powodu musiał mnie wziąć za kulisy. Może pomylił mnie z kimś innym? Tak to na
pewno to. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Połowy z tego co do mnie mówił
nie zrozumiałam. I jeszcze bezczelnie mnie wepchnął do garderoby Harrego. Ta
rozmowa kosztowała mnie bardzo dużo. Nie mogłam patrzeć na niego. Był zraniony.
Z tego co pamiętam, yh z tego co mi się śniło. Jak to głupio brzmi! Więc z tego
co mi się śniło, to on rzadko schodził ze sceny. W dodatku miałam nieodparte
wrażenie że mi się przygląda. Ale to na pewno nie byłam ja. Bo niby czemu
miałby na mnie patrzeć. To nie jest głupi sen w którym staje się księżniczką i
odjeżdżam na białym koniu razem z moim rycerzem. To jest realistyczny świat, w
prawdziwym życiu nie zdarzają się takie historie, takie miłości.
Mój telefon zaczął mnie już
denerwować. Głupia melodyjka ciągle dzwoniła, a ja nie miałam ochoty odbierać
tego cholernego telefonu. W końcu po kilkusetnym razie wcisnęłam zieloną
słuchawkę przykładając nerwowo telefon do ucha.
- Słucham?
- Meg? No nareszcie!- wrzasnęła
Jam. Eh, zapomniałam o niej, została na koncercie sama. Była pewnie tak samo
skołowana jak ja. W końcu nie wiadomo dlaczego Zayn wyciągnął mnie na scenę po
czym poprowadził za kulisy. Po co w ogóle ja się dałam tam zaprowadzić? Mogłam
od razu mu się wyrwać i teraz nie miałabym problemów z właściwym
zinterpretowaniem tej sytuacji.
- Meggi?! Jesteś tam?
- Mhm, jestem.- mruknęłam cicho.
- Gdzie ty jesteś?
- Musiałam się przejść.
Przepraszam.- powiedziałam na co Jamie nie wiem dlaczego zareagowała śmiechem.
Jezu, nie ogarniam tej dziewczyny.
- Takich bajek mi nie wciskaj!
- Na serio spaceruję sobie po
parku.- rozejrzałam się. Byłam w moim miejscu o którym nikt nie wiedział. Mały
skrawek zieleni. Trzeba przecisnąć się przez gąszcz drzew, żeby tu trafić, ale
nie jest trudno. Swoją drogą nie mam pojęcia dlaczego nikt nie zna tego
miejsca.
- Meg! Malik cię porwał za kulisy!
Krzyknął ze sceny twoje imię! Co ty odpierdzielasz?! Mów mi gdzie jesteś!
- No mówię że w parku.
- I co? Może jeszcze powiesz mi że
sama?
- No sama.
- Magda!
- Jamie nie wiem po co on mnie tam
zabrał, poszłam sobie zaraz stamtąd.
- Skąd znał twoje imię?
- Nie mam pojęcia Jam, może po
prostu takie powiedział i akurat trafiła na mnie?- zapytałam. No tak, wcześniej
nie wzięłam pod uwagę tej opcji, ale tak też mogło być.
- Eh, jak chcesz. Wracasz do domu?
- Mhm, pa
- Nie myśl sobie że ci odpuszczę,
nie poddam się tak łatwo.
- Jamie, ale ja nie mam czego ci
więcej mówić. Sama nie wiem o co chodzi.
- Pogadamy jutro u ciebie.
- Proszę cię daj spokój.- dlaczego
ona na zwykłe słowa w ogóle nie śmieszne reaguje śmiechem. Znowu roześmiała mi
się tak głośno że musiałam odsunąć telefon od ucha.
- Znasz mnie już chyba
wystarczająco długo że by wiedzieć że nie dam ci spokoju.
- Dasz dasz, pa.- nie czekając na
jej odpowiedź rozłączyłam się.
Westchnęłam wrzucając telefon do
kieszeni. Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Chciałabym móc zrozumieć co
tu się dzieje. Bo aktualnie nie rozumiem nic a nic. Najpierw Zayn potem Harry.
Obydwaj mówili do mnie jak w mojej śpiączce. To że znali moje imię było już
dziwne. A cała reszta? Eh, nawet nie chce teraz o tym Myślec. Zresztą miałam
nieodparte wrażenie że Harry od pewnego momentu na koncercie wciąż się na mnie
patrzył. I znowu pytanie dlaczego?
Otworzyłam oczy. Ukazały mi się
miliony światełek na niebie. Rozgwieżdżone niebo jest tak cholernie piękne.
A swoją drogą to nawet taki smutny
i dziwny Harry jest bardzo przystojny. Ale dość, nie będę już o nim myśleć. Nie
znam go, nigdy nie poznam bliżej więc po co się angażować. Po co wyobrażać
sobie to czego nigdy między nami nie będzie? Dlatego to koniec, nie będę
zaprzątać sobie głowy tym czymś.
***
Czuję się
jak wariat. Nie rozumiem co się stało. Znowu widziałem ducha? Nie, gdybym
zobaczył moją Meggi nie zachowywała by się tak w stosunku do mnie. Więc kim ona
była? Przecież nie możliwe żeby była kimś innym, przecież widziałem że to Meg,
chyba wzrok mnie nie mylił. Tylko że ona ciągle powtarzała że mnie nie zna.
Otarłem moje łzy. Cholera, znowu beczę, co ja dzieckiem jestem? Miałem się
pozbierać! Jestem na siebie taki zły, ostatnio udało mi się przekonać chociaż
moich bliskich do tego że czuję się już dobrze, ale wcale nie czuję się dobrze.
Po prostu udaję przed nimi w miarę normalnego chłopaka. Ludzie mam już
dwadzieścia lat! A zachowuje się jak jakiś dzieciak, rozklejam się co chwilę i
ciągle żyję przeszłością.
Odetchnąłem
świeżym powietrzem. Zrobiło się już ciemno, ciągle słyszę chłopców śpiewających
na koncercie na którym też powinienem być. Ale nie umiem, zwłaszcza jeśli widzi
się ducha swojej dziewczyny która już nie żyje. A może to jednak faktycznie nie
był jej duch? Ale jeśli nie był to niby jak się znalazła w mojej garderobie?
Przecież nikt fanek nie wpuszcza za kulisy. A może to była Meggi? Może ona
żyje? Szybko pozbyłem się tej myśli, to nie możliwe.
Znalazłem
się w jakimś parku. Nie mam pojęcia gdzie jestem, nie znam Paryża. Mimo późnej
pory było tutaj dużo ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na idiotę. A może znowu
mi się to tylko wydaje? Może oni wcale nie zwracają na mnie uwagi? Jaki ja
jestem głupi. Przeciskałem się przez jakieś gąszcze drzew. Uparcie szukałem
jakiegoś miejsca gdzie mógłbym pobyć sam, zupełnie sam, bez tych ludzi, bez
wszystkich którzy mnie nie potrafią zrozumieć. Powiedzmy sobie szczerze, nikt
tego nie potrafi, sam czasem mam problemy z tym żeby siebie zrozumieć.
Znalazłem się na jakiejś polance. Cholera! Nawet w takim miejscu ktoś musi być?
Na trawie siedziała jakaś dziewczyna. Już miałem się odwracać kiedy dostrzegłem
w niej Meggi. Jak na ducha coś często się pokazuje.
_______________________________