Niall
Wróciłem.
I
chyba nadeszła pora na to żebym posprzątał to, co zniszczyłem
zanim wyjechałem. W domu zostałem nawet do sylwestra, zwyczajnie
stchórzyłem i bałem się wrócić wcześniej.
Kocham
ją, kocham moją Connie, nie chcę usłyszeć z jej ust tego co
pewnie ma zamiar mi powiedzieć. Przecież ona mi nie wybaczy,
zresztą sam sobie bym nie wybaczył. A Em? Zrobiłem to
nieświadomie, nie wiedziałem że sprawię jej taką przykrość
przychodząc do domu z Connie. Nigdy nie chciałem ich zranić, nie
miałem pojęcia że wszystko się tak potoczy. Skrzywdziłem je obie
i teraz to, że sam cierpię mało się liczy. Ja po prostu nie chcę
ich stracić...
Nie
wiem nawet co zrobić! Co mam powiedzieć Connie a co Em? Jeśli
powiem mojej chyba jeszcze dziewczynie że z Emily zawsze łączyła
mnie jakaś więź co jest najszczerszą prawdą to to raczej nie
przyczyni się do tego żeby mi wybaczyła. A co jeśli zapyta kogo
kocham?
Co
mam im powiedzieć?
Wiem
że muszę porozmawiać z obiema dziewczynami, przeprosić, wyjaśnić.
Potraktowałem je okropnie. A nie chciałem. Wszystko wydarzyło się
tak szybko. Nie spodziewałem się że Ems wybuchnie. A przecież nie
mogłem jej wtedy olać, musiałem choć spróbować z nią
porozmawiać. Tyle, że zapomniałem o Connie. Dzięki Bogu, że
Harry wtedy ją odwiózł. Z tego co wiem, to potem też miał o to
spięcie z Meg. Muszę ich też przeprosić, przeze mnie się
kłócili.
Cholera,
ale namieszałem.
Skrzypiące
drzwi. Dzwoneczek. I ten zapach.
Pierwsze
miejsce które przyszło mi do głowy. Bo skoro Connie nie było w
domu, to musiała być tutaj i mam szczerą nadzieję, że mam rację.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było zbyt wielu ludzi,
ledwie parę osób. Siedziała przy tym samym stoliku co zawsze. Przy
tym, przy którym ujrzałem ją po raz pierwszy. Tym razem jej włosy
upięte były w wysokiego koka. Na nosie miała okulary i pochylała
się nad książką. Czułem się dokładnie tak jak wtedy, i tak
samo cholernie bałem się podejść. Przełknąłem ślinę i
ruszyłem w jej stronę. Lecz zanim zdążyłem to zrobić zobaczyłem
że pani za biurkiem kiwa na mnie ręką. Więc co miałem zrobić?
Podszedłem do niej.
-Nie
mam pojęcia co jej zrobiłeś, ale masz to naprawić- praktycznie
warknęła.- Uwielbiam kiedy tu przychodzi, ale wolałam kiedy bywała
tu rzadko kiedy byłeś z nią. Bo wtedy była szczęśliwa. A teraz
co? Znów siedzi tutaj całymi dniami smutna, zamyślona.
-
Wiem- domyśliłem się, przecież ona nie miała nikogo bliskiego
prócz mnie. Dopiero teraz do mnie dotarło to, że kiedy nie było
mnie, nie było przy niej nikogo. Powinienem był załatwić to przed
świętami, pozwoliłem by spędziła je sama, ze swoją pijaną
matką. Boże, co ze mnie za chłopak...
-
I co z tego że wiesz?- od razu się obruszyła- Mówiłam ci
kiedyś, że za dużo przyszła żebyś jeszcze ty ją ranił. Jeśli
masz zamiar dalej to robić nawet do niej nie podchodź.- pokiwałem
niepewnie głową i ruszyłem w kierunku Connie. Tyle, że znowu
stanąłem w połowie drogi, kiedy do biblioteki wpadła dziewczyna.
Pewnie nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie to że była łudząco
podobna do Cons i podeszła do jej stolika. Kiedy tylko zobaczyła
przypuszczam że siostrę od razu się rozpromieniła.
Dobra,
walić to idę do niej.
-
Connie- odchrząknąłem, więc spojrzała na mnie. I nie miała
pojęcia jaki ból sprawiła mi jej znikającym uśmiechem.
-
Znamy się?- jej siostra uniosła zaskoczona obie brwi, ale Connie to
zignorowała.
-
Co tu robisz?
-
Możemy porozmawiać?- czułem się tak głupio. A jednocześnie
błagałem w myślach żeby się zgodziła.
-
Mamy o czym?
-
Connie, proszę przestań. Przepraszam.
-
Po dwóch tygodniach tak po prostu przychodzisz i mówisz głupie
przepraszam. Mówiłam ci już. Daj sobie spokój jeśli masz zamiar
mnie zranić.
-
Przecież wiesz że tego nie chciałem. Wczoraj w nocy wróciłem.
-
I co? Byłeś już u Emily?- Była zła, co ja mówię? Była
wściekła! A ja jeszcze w życiu nie widziałem żeby ona na
kogokolwiek krzyczała, zawsze była miła!
-
Ona nie jest moją dziewczyną, ty nią jesteś.
-
Że co proszę?!- jej siostra nieźle się zdziwiła, pewnie Connie
nie wspominała jej o mnie.
-
Gdybyś coś do mnie czuł nie pobiegłbyś wtedy do niej. Niall, to
Harry wtedy mnie odwiózł z własnej woli w dodatku. Możesz się
cieszyć że masz takiego przyjaciela, przynajmniej jeden normalny,
bo tamci chcieli mnie wyrzucić z domu. Prosiłam cie, mówiłam że
nie pasuję tam, że nie jestem jak oni. Spójrz na mnie! Co taka
brzydka, głupia i przede wszystkim biedna dziewczyna mogłaby od
nich chcieć? Zaciągnąłeś mnie do nich a teraz nienawidzą mnie
bo skrzywdziłam Em!- płakała. Przeze mnie płakała.
-
Skarbie, wiem, ja przepraszam. Nie jesteś brzydka, ani tym bardziej
głupia. Jesteś inteligentną, piękną, moją dziewczyną.
Kochanie, proszę, wiem że to moja wina, przepraszam. Ale nie chcę
cię tracić, jeśli chcesz odejdę z zespołu, zrobię wszystko, ale
zostań. Bądź ze mną.- nawet się nie uśmiechnęła, jej twarz
nie pokazała mi niczego, co mogłoby wskazywać choć na cień
szansy wybaczenia.
Co
mam robić?
Zrobiłem
to, co jako jedyne przyszło mi do głowy. Uklęknąłem przed nią.
Kątem oka zauważyłem jak jej siostra zakrywa usta dłonią, ale
akurat miałem ją gdzieś. Teraz czekałem tylko na to co zrobi
Connie.
-
Wstań idioto.- syknęła w moim kierunku rozglądając się wokoło,
ale nikt na nas nie patrzył, oczywiście poza bibliotekarką.
-
Wybaczysz mi?
-
Horan! Wstań!
-
Nie.
-
No to sobie klęcz, jakbyś nie zauważył czytam książkę. -
odwróciła się i tak po prostu wróciła do czytania. Jej siostra
ciągle patrzyła na mnie zdziwiona a ja klęczałem. A co ja miałem
zrobić? Kocham ją i nie zrezygnuję z tego co nas łączy.
-
Ej, przywal mu albo coś bo będzie tak klęczał cały dzień.- od
razu mogłem zauważyć różnice jakie były między nimi. Connie
była równie zwariowana co jej siostra, ale zdecydowanie wydawała
się być rozważniejsza.
-
Niech sobie klęczy.
-
No weź, zrób z nim coś.
-
Może pójdziemy się przejść? Porozmawiamy na spokojnie- tym razem
ja odważyłem się odezwać.
-
Ale bez żadnych głupich scen.
-
Obiecuję.
Czułem
się co najmniej dziwnie idąc tak obok niej. Bo czy to jest normalne
że bałem się porozmawiać z własną dziewczyną? Ona też się do
mnie nie odzywała, nawet nie spojrzała w moim kierunki. A ja ciągle
patrzę na nią.
-
Dziękuję że zgodziłaś się ze mną porozmawiać.
-
Zgodziłam się na rozmowę, więc mów co masz do powiedzenia.
-
Connie, nigdy nie chciałem żebyś cierpiała, nie chciałem cię
skrzywdzić. Nie sądziłem że moi przyjaciele się tak zachowają,
zawsze są mili dla innych, naprawdę polubiliby cie, tylko ze
względu na Emily byli tak zdziwieni że cię przyprowadziłem. Może
to i moja wina, bo im nie powiedziałem że mam dziewczynę.
Przepraszam kochanie, tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałem
żebyś poczuła się gorsza. Jesteś wspaniała, a nawet lepsza od
nas wszystkich, ode mnie. Proszę wybacz mi, tak bardzo cię proszę.
- Patrzyła w moje oczy, znowu płakała, płakała przeze mnie. To
nie fair, ona na to zdecydowanie nie zasłużyła.
-
Co do niej czujesz?- bałem się że zada to pytanie, bałem się, bo
wiedziałem że nie mogę z czystym sercem odpowiedzieć że nic.
-
Nie wiem, sądziłem że już nic, ale …
-
A do mnie?- przerwała mi, zawzięcie się we mnie wpatrując. Boże,
nie zniosę tego.
-
Jesteśmy razem, skarbie, myślisz że byłbym z tobą gdybym nic nie
czuł?
-
Nie wiem co myśleć. Nie masz pojęcia jak to boli, kiedy wiem, że
kochasz inną.
-
Ja nie...
-
Nie zaprzeczaj Niall, przecież widzę że nie jest ci obojętna.
Pamiętasz? Na początku mówiłam ci, że nie chcę czuć się
zraniona, mówiłam ci żebyś zostawił mnie wtedy jeśli miałeś
zamiar mnie skrzywdzić, ale nie posłuchałeś. A ja tak nie chcę ,
nie chcę być z tobą jednocześnie ciągle podejrzewając, że w
każdej chwili możesz odejść do niej. Więc droga wolna Nialler,
możesz być z Emily, ja odpuszczam, nie chcę tak żyć, chce
normalnego związku, w którym mnie będziesz kochał, będziesz
zawsze kiedy cię będę potrzebować. Może jestem samolubna ale to
ja chcę być dla ciebie najważniejsza, chcę byś to mnie kochał i
był tego pewny.
-
Kocham cię Connie, naprawdę. - chwyciłem jej dłonie w obie ręce,
byłem tak zdesperowany. Nie mogę od tak pozwolić jej odejść.
Przecież ona jest dla mnie tak ważna. Spuściła wzrok i patrzyła
na nasze splecione dłonie. W końcu podniosła go i spojrzała na
mnie. Ale ja nie chciałem słuchać tego co miała mi do
powiedzenia.
-
Dajmy sobie czas. Muszę się zastanowić nad tym czy to ma sens.
-
Czyli co? Rozstajemy się, tak?
-
Nie, to znaczy, jeśli chcesz...
-
Oczywiście że nie.- lekko się uśmiechnąłem. Czyli że jest
jeszcze szansa.
-
Nie spotykajmy się przez jakiś czas, ty też tego potrzebujesz,
powinieneś zastanowić się co czujesz do mnie, a co do Emily.
-
Chcę być z tobą.- szepnąłem, ale usłyszała. Podniosłem
nieśmiało dłoń i założyłem jej włosy za ucho. O dziwo nie
założyła czapki.
-
Odezwij się kiedy będziesz pewien że to mnie kochasz. - bez
żadnego pożegnania, bez niczego, tak po prostu odeszła. Zabierając
ze sobą jedynie moje serce.
A
co zrobiłem ja? Kompletnie się załamałem. Myślałem że ta
rozmowa jakoś mi pomoże. Nie wiedziałem jak, ale myślałem że
jednak pomoże. Co ja mam do cholery jasnej zrobić?
Meggi
Wpadłam
do domu, rzuciłam torebkę zaraz obok wejścia i poszłam po prostu
do kuchni. Byłam głodna. Ale to oczywiście nie wszytko, bo nadal
jestem zła na Harrego, który swoją drogą przyszedł zaraz za mną.
Wyciągnęłam z siatki chleb i pomidory, po czym zaczęłam sobie
robić kanapki.
-
Meg, przestań się mnie czepiać, przecież to nic takiego.-
prychnęłam tylko.
-
Nic takiego? Po co do ciebie dzwoniła?
-
Jak to po co? Bo nie ma nikogo z kim mogłaby porozmawiać po tym co
zrobił jej Nialler. - wyrzucił ręce w powietrze jakby to było coś
oczywistego. Co mnie obchodzi że nikogo nie ma? Nie musi dzwonić do
mojego chłopaka!
-
I musi akurat dzwonić do ciebie? Ledwo co wróciliśmy, a ona znowu
wszystko między nami rozwala.
-
Meg, nie ona wszystko rozwala, tylko ty! Musisz mieć o wszystko
pretensje? Zadzwoniła do mnie, porozmawiałem z nią chwilę i to
wszystko!
-
Chwilę?! Rozmawiałeś z nią ponad pół godziny!
-
No i co z tego?- prychnął zirytowany a mną aż wstrząsnęło. Jak
do cholery co z tego? Właśnie dużo, dużo z tego wynika!
-
Harry, nie wkurwiaj mnie nawet. W ogóle nie rozumiem skąd
wytrzasnęła twój numer.- patrzyłam na niego wściekła. Nie
mogłam już dłużej wytrzymać. Ledwo wyszliśmy od chłopaków a
ta już do niego zadzwoniła. Rozmawiał z nią przez całą drogę
do domu. No przepraszam bardzo, ale to chyba odrobinę dziwne, że
jak to mówił „tylko ją wtedy odwiózł” a ona nagle ma jego
numer!
-
Dałem jej go.- tak po prostu to powiedział, jakby to była
najnormalniejsza rzecz na świecie. Dał jej swój numer?
-
Po co? Przecież ledwo się znacie! Poza tym nie wiem czy wiesz, ale
masz dziewczynę!
-
Więc o to ci chodzi? Jesteś o nią zazdrosna?- no to dowalił.
Wcale nie jestem o nią zazdrosna, po prostu odkąd się pojawiła
między nami się nie układa. Cięgle się kłócimy, i to głównie
o nią.
-
Nie jestem zazdrosna!- wybuchnęłam, po prostu tego już było za
wiele.- Tylko nie rozumiem dlaczego jej tak bronisz, nawet nie
pomyślałeś o tym jak czuje się przez nią Emily.
-
Meg, to nie przez Connie Emily ma złamane serce. To Horan nawalił,
choć właściwie on też nic złego nie zrobił. - znowu to samo.
Siebie też broni w ten sam sposób. „Nic złego nie zrobiłem”.
Powtarza to tak często, że zaczynam wątpić w to czy faktycznie niczego nie zmalował.
_______________________________